Współpracownicy w dziele Bożym!

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym osiemnaste urodziny przeżywa Karol Jobda, zaprzyjaźniony ze mną przesympatyczny Lektor z Parafii Celestynów. Dziękując Mu za wspaniałą współpracę w czasie mojego pobytu w tej Parafii, życzę z całego serca Jubilatowi, od dzisiaj już dorosłemu, aby całą swoją nadzieję pokładał w Jezusie i Jego uczynił swoim jedynym Przewodnikiem przez całe życie. 
    Z równie serdecznymi życzeniami urodzinowymi (ale już nie osiemastkowymi) spieszę do Weroniki Bernaciak, mojej Uczennicy z Liceum w Żelechowie, z którą do dziś utrzymuję dobry i częsty kontakt, a której życzę mocy i świateł Bożych do nieustannego świadczenia o swojej wierze w sposób radosny i odważny!
         Oboje Jubilatów otaczam swoją modlitwą!
A oto dzisiaj, przed godziną 20.00, Marek odleci z lotniska Okęcie w Warszawie – do swojej Parafii. Jego pobyt, chociaż krótki, był jednak owocny. Ale więcej o szczegółach – w odpowiednim czasie. Natomiast nieustannie proszę o to, abyście wspierali Marka i Jego posługę duszpasterską na Syberii swoją modlitwą. Dzisiaj zaś pomódlmy się dla Niego o szczęśliwą podróż…
                                     Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota
2 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 6,1–7; J 6,16–21

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy
liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko
Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano
ich wdowy.
Dwunastu,
zwoławszy wszystkich uczniów, powiedziało: „Nie jest rzeczą
słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły.
Upatrzcież zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie,
cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im
zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i
posłudze słowa”.
Spodobały
się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego
wiary i Ducha Świętego, Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona,
Parmenasa i Mikołaja, prozelitę z Antiochii. Przedstawili ich
apostołom, którzy modląc się włożyli na nich ręce.
A
słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów
w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Po
rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad
jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do
Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie
przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru.
Gdy
upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów,
ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do
łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: „To Ja
jestem, nie bójcie się”. Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź
znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.

Tych
siedmiu, których Apostołowie dzisiaj, przez włożenie rąk,
powołali do służby w Kościele, to pierwsi diakoni. Stąd
też nieraz żartobliwie mówi się, że diakon to jest ten, kto
obsługuje stoły
– bo takie właśnie zadanie zlecono tym
pierwszym, dzisiaj mianowanym.
Jednak
oczywiście nie możemy całego problemu spłycić do takiego
pobieżnego ujęcia, bo tu nie chodziło o podawanie do stołów w
sensie ścisłym, ale o bliską współpracę z Apostołami,
którzy – będąc przecież tylko ludźmi – nie byli w stanie
ogarnąć wszystkiego. Już samo nauczanie, udzielanie chrztu,
rozmowy z ludźmi bardzo ich absorbowały. Dlatego nie byli w stanie
spełnić innych zadań i dlatego niejako podzielili się swoją
odpowiedzialnością za Kościół
z owymi siedmioma ludźmi.
Nie
byli oni zatem kelnerami, którzy mieliby podawać do stołów
(już o nagrywaniu nie wspominając…), nie byli też ekspedientami,
dostarczającymi towar, czyli jałmużnę, do konkretnych ludzi. Oni
byli – tak samo, jak Apostołowie – świadkami Jezusa i
współpracownikami Apostołów
w ich wielkim i wspaniałym
dziele!
I
takie jest znaczenie funkcji diakońskiej właściwie do dzisiaj:
bliska współpraca z kapłanami i biskupami w pełnieniu ich
posługi apostolskiej. Diakon może już udzielać niektórych
Sakramentów,
jak chociażby Chrztu, czy błogosławić
małżeństwa, może też udzielać wszelkich błogosławieństw
i dokonywać poświęceń, może głosić homilię i
prowadzić pogrzeby.
Nie może tylko sprawować Mszy Świętej i
spowiadać.
Dlatego
właśnie kapłani i biskupi widzą w diakonach swoich najbliższych
asystentów,
a cała wspólnota Kościoła diecezjalnego otacza
ich modlitwą, bowiem diakoni w polskim Kościele to przede wszystkim
kandydaci do kapłaństwa, alumni ostatniego roku Seminarium.
Rozwija się natomiast także w naszym kraju instytucja diakonatu
stałego,
ale to już inna kwestia.
I
w ogóle całe to zagadnienie posługi diakońskiej, które tu sobie
w skrócie omawiamy, nie może nam przesłonić dość oczywistego
faktu, że jednak to dzisiejsze pierwsze czytanie nie do samych
wyłącznie diakonów się odnosi
i nie o nich wyłącznie
traktuje. Usłyszany przez nas fragment Dziejów Apostolskich
uświadamia nam wszystkim, że zadanie twórczej współpracy
dla dobra i rozwoju Królestwa Bożego spoczywa na każdym z nas!
Bez wyjątku!
Każda
i każdy z nas powinien to Królestwo budować i rozwijać stosownie
do swoich talentów, możliwości i umiejętności. W tym
sensie możemy powiedzieć, że żadna praca, żadna umiejętność,
żadna zdolność nie jest zbyt mało ważna czy nieistotna.
Królestwu Bożemu służą bowiem w takim samym stopniu –
podkreślmy to z mocą: w takim samym stopniu! – zarówno
pasterze Kościoła, nauczający prawd wiary, jak i
diakoni, będący ich najbliższymi współpracownikami, jak
również wszyscy inni, spełniający najrozmaitsze zadania,
wykonujący najróżniejsze, również te najprostsze prace,
jak choćby przygotowywanie posiłków i podawanie do stołu, a więc
prace, które wykonuje każda mama, każda gospodyni domowa.
Wszyscy
w równym stopniu służą Królestwu Bożemu, nawet ci spełniający
najbardziej zwyczajne i mało eksponowane posługi, a jeżeli
ktoś w tej hierarchii jest ważniejszy i zajmuje wyższe miejsce, to
jedynie ten, kto swoje zadania spełnia z większą miłością i
zapałem!
Choćby to miało być takie zwyczajne sprzątanie,
zmywanie podłóg, pranie czy gotowanie – z całą pewnością
niejedna osoba, spełniająca te zadania wiernie i porządnie,
swoim zaangażowaniem przewyższyła w oczach Bożych niejednego
arcybiskupa!
Ale to temat na inne rozważanie.
Dzisiaj
natomiast niech najważniejszą myślą dla nas pozostanie ta
właśnie, że mamy się angażować we współpracę dla
dobra Królestwa Bożego. Mamy angażować wszystkie swoje siły
i cały swój zapał, a także wszystkie swoje umiejętności.
Nieco
zaś uśmiechając się, możemy stwierdzić, że przykład owego
angażowania swych umiejętności daje dzisiaj sam Jezus – On jako
pierwszy służył Królestwu Bożemu tym, co umiał.
Skoro
umiał nauczać, to nauczał. Skoro potrafił chleb
rozmnożyć,
to go rozmnożył. A dzisiaj – jakby na marginesie
wszystkich swoich mocy i umiejętności – pokazał jeszcze, że i
po wodzie umie chodzi. A więc chodził! Wszystkim, co tylko
miał i potrafił – służył Królestwu Bożemu na ziemi.
I
tym dokładnie warto Go naśladować…
Pomyślmy
w ciszy serca:

Czy
swoje codzienne obowiązki wypełniam najlepiej, jak umiem?

Czy
wykonując nawet najprostsze czynności, staram się myśleć, że
robię to dla Jezusa?

Czy
nikogo nie lekceważę i nikim nie pogardzam ze względu na
wykonywany przez niego zawód lub zajęcie?

To
Ja jestem, nie bójcie się!

5 komentarzy

  • " I tym dokładnie warto Go naśladować…"
    Chodzić po wodzie zapewne nie będę, choć dziś rzucają mnie na "głęboką wodę", więc już teraz proszę Panie ratuj, nie daj mi utonąć, daj mi Swojego Ducha, niech Jego Moc działa we mnie i we wszystkich posługujących. Amen.

  • 17 04 1945 – Wiązownica
    19 04 1945 – Borownica
    70 lat temu Ukraińcy z UPA dokonali ludobójstwa mordując mieszkańców i paląc wymienione polskie wsie. Modlimy się za ofiary wojen, prześladowań, obozów zagłady, pomódlmy się i za naszych rodaków bestialsko mordowanych w latach 1943 – 1945 tylko dlatego, że byli Polakami.

  • Poemat Boga-Człowieka

    "Poszedłem na odosobnienie, żeby podziękować Ojcu za cud [rozmnożenia] chlebów. Było kilka tysięcy osób, które jadły, i nakazałem im powiedzieć: “Dziękuję” Panu. Jednak po otrzymaniu pomocy człowiek nie potrafi powiedzieć: “dziękuję”. Mówiłem więc to za nich. A potem… A potem zespoliłem się z Ojcem, za którym tęskniłem, odczuwając nieskończoną tęsknotę miłości. Byłem na ziemi, lecz tak jak zwłoki pozbawione życia. Mój duch rzucił się na spotkanie Mojego Ojca. Odczuwałem Go bowiem pochylonego nad Jego Słowem. Ono mówiło: “Kocham Cię, o Ojcze Święty!” To było Moją radością mówić Mu: “Kocham Cię…” Mówić to do Niego także jako człowiek… oprócz tego, że mówiłem Mu to jako Bóg. Jako człowiek korzyłem przed Nim Moje uczucie, tak samo jak ofiarowywałem Mu bicie Mojego Boskiego serca. Wydawało Mi się, że jestem magnesem, który przyciąga ku Niemu wszelką miłość ludzi, zdolnych kochać Boga niewiele. Gromadziłem i ofiarowywałem [te miłości] w głębi Mojego Serca. Wydawało Mi się, jakbym Ja sam był Człowiekiem, to znaczy ludzką rasą, powracającą, jak w dniach niewinności, rozmawiać z Bogiem w chłodzie wieczoru.

    Choć Moje szczęście było pełne, bo to było szczęście miłości, ono nie oddalało Mnie od ludzkich potrzeb. Spostrzegłem, że Moje dzieci na jeziorze są w niebezpieczeństwie. I opuszczałem Miłość dla miłości. Miłość powinna się śpieszyć."

    Dasiek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.