Nie wypuścić Boga z ręki!

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo Was proszę, abyście w swoich modlitwach pamiętali o Ojcu Świętym, odbywającym jakże ważną i jakże niełatwą Pielgrzymkę do krajów Ameryki Południowej. Wspierajmy Ojca Świętego, aby Jego obecność, modlitwa i mocne, jasne słowa wyznaczały temu ludowi kierunek podążania za Bogiem!
                   Dobrego dnia!
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 32,23–33; Mt 9,32–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Jakub
wstał w nocy i zabrawszy obie swe żony, dwie ich niewolnice i
jedenaścioro dzieci, przeprawił się przez bród potoku Jabbok. A
gdy ich przeprawił przez ten potok, przeniósł również na drugi
brzeg to, co posiadał.
Gdy
zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do
wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął
jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas
zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: „Puść mnie, bo już
wschodzi zorza!” Jakub odpowiedział: „Nie puszczę cię, dopóki
mi nie pobłogosławisz!” Wtedy tamten go zapytał: „Jakie masz
imię?” On zaś rzekł: „Jakub”. Powiedział: „Odtąd nie
będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z
ludźmi, i zwyciężyłeś”. Potem Jakub rzekł: „Powiedz mi,
proszę, jakie jest twe imię?” Ale on odpowiedział: „Czemu
pytasz mnie o imię?” I pobłogosławił go na owym miejscu.
Jakub
dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: „Mimo że widziałem
Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie”. Słońce już
wschodziło, gdy Jakub przechodził przez Penuel, utykając na nogę,
został bowiem porażony w staw biodrowy, w to właśnie ścięgno.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Przyprowadzono
do Jezusa niemowę opętanego. Po wyrzuceniu złego ducha niemy
odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: „Jeszcze się
nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu”.
Lecz
faryzeusze mówili: „Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy”.
Tak
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie
choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się
nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające
pasterza.
Wtedy
rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na
swoje żniwo”.

Dość
oryginalnie wygląda historia życia Jakuba – to trzeba
przyznać! Sposób, w jaki uzyskał błogosławieństwo ojcowskie,
ucieczka z domu, sen o drabinie, sięgającej nieba; tyle
codziennych, drobnych sytuacji, obfitujących w różne
przeszkody i trudności, ale też zaznaczających się Bożą
opieką,
a wreszcie – to dzisiejsze, bardzo tajemnicze i
trudnej do jakiegokolwiek komentowania zmaganie się z Bogiem,
po którym został mu już na całe życie widomy znak, w postaci
porażenia jednego ze stawów.
Bardzo
to wszystko – powtórzmy – tajemnicze i trudne do ogarnięcia
„tak po prostu”, ale to wszystko właśnie wyznacza ową
tajemniczą i niepowtarzalną drogę Jakuba przez życie.
A
z naszej perspektywy – jakby się tak na spokojnie zastanowić –
to zapewne nie wyglądało to aż tak niewiarygodnie, bo wielu
z nas, opisując różne wydarzenia ze swego życia, mogłoby
stwierdzić, że przypominają one jako żywo nasze zmagania
z całym światem,
a czasami to chyba nawet z Bogiem!
Kiedy
wszystko niemalże sprzysięga się przeciwko nam, kiedy wszystko
układa się dokładnie inaczej, aniżeli byśmy chcieli czy
się o to modlili, to mamy wówczas takie wrażenie, że jest to
zmaganie się z całym światem, a do tego jeszcze z
Bogiem.
I może mamy wówczas pretensje do całego świata – a
co za tym idzie, także do Boga – dlaczego tak właśnie jest?…
Niektórzy,
pod wpływem takich przeżyć, zamykają się na ludzi, uciekają
od świata, uciekają też od Boga, odwracają się od Niego,
buntują się, obrażają na Niego… Czy jednak jest to dobre
rozwiązanie? I co w ten sposób można zyskać? Czy jest dla
człowieka jakiejś inne, sensowne rozwiązanie, które mógłby
też zaproponować ludziom, przeżywającym tego typu sytuacje, jak
właśnie kurczowe trzymanie się Boga
– dokładnie w taki sposób, w jaki dzisiaj uczynił to Jakub?
W
swym zmaganiu się z tajemniczą Osobą, w której później
rozpoznał samego Boga, Jakub był naprawdę nieustępliwy! Nie
dał za wygraną do końca, aż wreszcie to właśnie ów tajemniczy
Człowiek poprosił go, by Go puścił, bo tak kurczowo się
Go trzymał w czasie tego zmagania. I Jakub puścił, ale dopiero
wówczas, gdy Tamten mu pobłogosławił!
Kochani,
jaki to jest czytelny obraz tego wszystkiego, co i naszym udziałem
często się staje: owych wspomnianych już, naszych swoistych
„zmagań” z Bogiem i z całym światem! Najważniejszym w
ich trakcie wydaje się to właśnie, aby na moment – jakby to
dziwnie nie zabrzmiało – nie „wypuścić Boga z ręki”! Aby
się Go trzymać ze wszystkich sił! Bo tylko wówczas – bez
względu na to, co będzie się w naszym życiu działo – nie
pobłądzimy,
nie stracimy celu ani kierunku, nie stracimy
nadziei… Będziemy cały czas w dobrych rękach Boga. To
jest prawdziwa gwarancja zwycięstwa!
Jakże
bowiem inaczej wygląda sytuacja człowieka, kiedy w takim mocnym i
„serdecznym” uścisku trzyma go zły duch! Słyszeliśmy o
tym w Ewangelii. I słyszeliśmy, że Jezus w sposób zdecydowany
uwolnił
człowieka opętanego z tego „uścisku”. Ale też
słyszeliśmy – zaraz potem – pełne złośliwego jadu i zawiści
słowa faryzeuszów: Wyrzuca
złe duchy mocą ich przywódcy!
Czyż
ci przewrotni ludzie nie byli w jakiś sposób także
trzymani przez złego ducha,

chociaż może nie w tak spektakularny sposób, jak ów niemowa
opętany?… Po nich to może nie było tak na zewnątrz widoczne,
ale praktycznie każde ich słowo i zachowanie pokazywało, że są w
prawdziwej, duchowej niewoli;
w
serdecznym uścisku złego ducha!
Jezus
– jak dalej słyszeliśmy w Ewangelii – nauczał
w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył
wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi,
litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie
mające pasterza.

Tak
się właśnie czuje człowiek, który – w imię dziwnie rozumianej
wolności – chce się wyzwolić z rąk Bożych. Jak
owca nie mająca pasterza…

Taki
człowiek pozostaje
sam, pozostaje opuszczony i zagubiony, a jego wyciągniętą do
pomocy rękę ktoś inny uchwyci… Kto?
Dobrze wiemy!
Może
więc lepiej trzymać się Boga – pomimo
wszystko?…
Nawet,
jeżeli będzie się to wiązało ze swoistym zmaganiem, trudem i nie
wszystko od razu będzie jasne i zrozumiałe, to jednak nigdy
człowiek nie jest tak
bardzo bezpieczny,

tak bardzo pewny swej drogi i tak
bardzo wolny,
jak
wówczas, gdy – wbrew wszystkim i wszystkiemu – kurczowo
trzyma się Boga!
W
tym kontekście pomyślmy:

Na
czym konkretnie polega na co dzień moje osobiste „trzymanie się
Boga”?

Czy
nie ulegam
pokusom
szukania jakichś innych, rzekomo łatwiejszych sposobów ratunku w
trudnościach?

Czy
trwając przy Bogu, nie czuję się przez Niego w jakiś sposób
tłamszony lub ograniczany?

Jakub
dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: „Mimo że widziałem
Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie”…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.