Udajcie się do Józefa i co wam powie – czyńcie!

U
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam w kolejnym dniu wakacji, a
dla wielu – normalnej, ciężkiej pracy! Zwłaszcza te Osoby
wspieramy dobrym słowem, aby nie traciły ducha i… cierpliwości w
oczekiwaniu na zasłużony urlop.
Myślę,
że jakimś wsparciem będzie dla nich przykład Ojca Świętego,
który przeżywa akurat dni niezwykle pracowite i ważne. Moi Drodzy,
nie możemy zostawić Ojca Świętego samego na „polu walki” (tej
duchowej!) i dlatego módlmy się za Niego bardzo, bardzo serdecznie!
Kto śledzi przebieg tej Pielgrzymki w Radiu Maryja lub w Telewizji
TRWAM, to zauważył, że na koniec każdej Mszy Świętej, już po
błogosławieństwie, Papież Franciszek bardzo pokornie prosi: „Nie
zapominajcie o mnie w modlitwie!” Nie zapominajmy więc, Kochani!
I
jeszcze jedna sprawa, o której wspomniałem w którymś swoim
wpisie, zamieszczonym pod wcześniejszą datą. Otóż, chodzi o
zamieszanie, jakie na naszym blogu wkradło się ostatnio za sprawą Człowieka, podpisującego się jako Wandaliusz, a epatującego jakąś
goryczą, złością, wręcz nienawiścią, która – szczególnie
ostatnio – przybiera już dzikie rozmiary. Bo tylko tak można
określić nazywanie jednej z Osób jako „coś”!
Wyjaśniam,
moi Drodzy, że – zgodnie z tym, co kilka razy pisałem – moją
najczęstszą reakcją na wybryki tego Człowieka jest serdeczny i
gromki śmiech, połączony z głębokim politowaniem i współczuciem
dla jego duchowej i intelektualnej kondycji, która – jak sami
widzicie – prezentuje się marnie. Zwykła duchowa i intelektualna
ruina. Dla mnie osobiście, to Człowiek ten może sobie pisać, co
chce, a jego szczere usiłowania, żeby wyprowadzić mnie z
równowagi, skazane są na totalne niepowodzenie.
Natomiast
po ostatnich Jego wybrykach – i Waszych odpowiedziach –
uświadomiłem sobie, że jako gospodarz tego forum powinienem podjąć
jakieś działania. A przynajmniej zapytać Was, co o tym sądzicie.
Bo
z jednej strony, można – i trzeba – każdemu nieszczęśliwemu
człowiekowi współczuć, starać się go rozumieć, modlić się za
każdego potrzebującego duchowej pomocy… I ja ze swej strony
zapewniam, że codziennie za Wandaliusza się modlę – o pomoc Bożą
dla Niego, o światło i rozum. Jednak po tym, jak obraził mojego
Brata i coraz bardziej bezczelnie obraża Was, zacząłem się
zastanawiać, czy aby na pewno nasz blog ma być areną dla Jego
chamskich i prostackich wybryków. Jak bowiem sami zauważyliście,
dyskutować można zawsze i z każdym. Jednak Człowiek ten nie chce
dyskutować, tylko zalewa nas wszystkich żółcią swej nienawiści,
której naprawdę nie musimy tolerować.
Bardzo
trudno mi o tym pisać, bo odkąd ten blog istnieje, trzymam się
zasady, że nie usuwam żadnych wpisów. I nawet takich, które były
na tym – mniej więcej – poziomie, też nie usuwałem. A były
takie – nawet bardzo wulgarne. Jednak tutaj sytuacja jest o tyle
inna, że dotyka to coraz więcej Osób spośród Was, moi Drodzy.
Dlatego pytam, co o tym myślicie i co powinienem zrobić – także
na przyszłość, gdyby Wandaliusz znalazł godnych siebie
naśladowców.
Ja
mam dwie propozycje: albo blokada na Jego wpisy, bądź też ich
usuwanie zaraz po tym, jak się pojawią, albo nasz solidarny bojkot,
polegający na tym, że na Jego wpisy reagujemy tylko modlitwą,
natomiast nie odpowiadamy na chamskie zaczepki, które nie mają nic
wspólnego z dyskusją kulturalnych ludzi, nawet – z ostrym
językiem osób poszukujących lub mających inne zdanie na wiele
kwestii. To jest coś zupełnie innego od tego, co mamy od jakiegoś
czasu na naszym blogu.
Zdaję
się na Wasze opinie. Zrobię, jak będziecie chcieli. W każdym
razie, nie sądzę, że możemy sprawę zostawić tak, jak jest.
Ostatecznie, musimy się szanować!
Przy
tej okazji, raz jeszcze dziękuję za wspólne tworzenie tego forum.
Zechciejmy też wspólnie rozwiązywać problemy, które się
pojawiają i będą się pojawiały.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Środa
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jana z Dukli, Kapłana,
do
czytań: Rdz
41,55–57;42,5–7.14–15a.17–24a; Mt
10,1–7
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Kiedy
w Egipcie głód zaczął dawać się we znaki, ludność domagała
się chleba od faraona. Wtedy faraon mówił do wszystkich Egipcjan:
„Udajcie się do Józefa i co on wam powie, czyńcie”. Gdy był
głód na całej ziemi, Józef otwierał wszystkie spichrze, w
których było zboże, i sprzedawał zboże Egipcjanom w miarę, jak
w Egipcie głód stawał się coraz większy.
Ze
wszystkich krajów ludzie przybywali do Egiptu, by kupować zboże od
Józefa, gdyż głód po całej ziemi się wzmagał.
Kiedy
synowie Izraela przybyli wraz z innymi, którzy tam również się
udawali, aby kupić zboża, bo głód był w Kanaanie, Józef
sprawował władzę w kraju i on to sprzedawał zboże wszystkim
mieszkańcom tego kraju.
Bracia
Józefa, przybywszy do niego, oddali mu pokłon twarzą do ziemi. Gdy
Józef ujrzał swoich braci, poznał ich; udał jednak, że jest im
obcy, i przemówił do nich surowo tymi słowami: „Skąd
przyszliście?” Odpowiedzieli: „Z Kanaanu, aby kupić żywności”.
Józef rzekł do nich: „Jesteście szpiegami. Co do tego
zostaniecie wybadani”. I oddał ich pod straż na trzy dni.
A
trzeciego dnia Józef rzekł do nich: „Uczyńcie, co mówię, a
zostaniecie przy życiu, bo ja czczę Boga. Skoro jesteście uczciwi,
niechaj jeden wasz brat pozostanie w więzieniu, w którym was
osadzono, wy zaś idźcie, zawieźcie zboże dla wyżywienia waszych
rodzin. Potem przyprowadźcie do mnie najmłodszego brata waszego,
aby się okazało, czy powiedzieliście prawdę; bo inaczej czeka was
śmierć”.
I
tak uczynili. Mówili między sobą: „Ach, zawiniliśmy przeciwko
bratu naszemu, patrząc na jego strapienie, kiedy nas błagał o
litość, a nie wysłuchaliśmy go. Dlatego przyszło na nas to
nieszczęście”. Ruben zaś tak im wtedy powiedział: „Czyż wam
tego nie mówiłem: «Nie dopuszczajcie się wykroczenia względem
tego chłopca», ale nie usłuchaliście mnie? Toteż teraz żąda
się odpowiedzialności za jego krew”.
Nie
wiedzieli zaś, że Józef to rozumie, bo rozmawiał z nimi przez
tłumacza. Odszedłszy więc od nich, rozpłakał się. Potem wrócił
i rozmawiał z nimi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy
nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie
choroby i wszelkie słabości.
A
oto imiona dwunastu Apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i
brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan,
Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i
Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych
to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie
idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta
samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu
Izraela. Idźcie i głoście: «Bliskie już jest królestwo
niebieskie»”.
Na
szlaku naszej duchowej refleksji nad dziejami wielkich ludzi Starego
Testamentu czynimy dzisiaj duży krok naprzód i od historii
Jakuba przechodzimy do historii jego synów, ze szczególnym akcentem
na Józefa, którego bracia sprzedali w niewolę, a który
potem okazał się wybawicielem nie tylko swojej rodziny, ale także
swego narodu i kraju, w którym był najpierw niewolnikiem, a potem –
za Bożym zrządzeniem – drugą osobą po faraonie.
Dzisiaj
jesteśmy świadkami sytuacji, w której bracia stają przed
Józefem
– tym samym, którego tak nienawidzili, iż nie byli w
stanie z nim normalnie rozmawiać i dla którego nie mieli żadnej
litości, sprzedając go w niewolę – aby o litość dla siebie
właśnie jego prosić.
W
chwili, w której ich dzisiaj zastajemy, jeszcze nie rozpoznali
w owym wielkim i możnym dostojniku egipskim swego brata, on zaś
ich już rozpoznał,
ale starannie to ukrywał… I kiedy byśmy
przeczytali nie tylko wyznaczony na dzisiaj fragment, ale całą
historię Józefa – począwszy od atmosfery w ich
rodzinnym domu i odnoszenia się braci do niego, poprzez moment
sprzedania go kupcom izmaelskim, wędrującym do Egiptu, a potem jego
pobyt w Egipcie, jego mądre rady, dawane faraonowi; jego
wywyższenie i wreszcie – całą dość „rozbudowaną” historię
odkrywania przed braćmi, kim jest, to zapewne zadumalibyśmy się
nad oryginalnością działania Boga, który takimi
niesamowitymi drogami prowadzi człowieka.
I
jeżeli nawet dopuszcza na niego trudne doświadczenia, to jednak nie
zostawia go w jego biedzie, wyprowadzając wielkie dobro z
trudności,
jakie nań spadają. Niezwykła i przepiękna
historia Józefa jest tego potwierdzeniem. Józef, który zaufał
Bogu i konsekwentnie, pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu, przy Bogu
wytrwał – „wygrał” swoje życie, ale też uratował
życie
swoich rodaków i wielu innych ludzi.
Można
powiedzieć, że ze wszystkiego, co go spotkało, z Bożą pomocą
wyprowadził jakieś dobro. I jakąś konkretną
naukę.
Czy jednak jego bracia też jakąś naukę
wyprowadzili
z tego wszystkiego, co ich spotkało?
Właśnie
o tym zapewne chciał się przekonać Józef, dlatego zanim udzielił
im pomocy, o którą prosili, przeprowadził ich przez dość
rozbudowaną „procedurę” uwiarygadniania, kim są i skąd
są. Kiedy się czyta całą tę historię, to można odnieść
wrażenie, że Józef „bawi się” swoimi braćmi, odgrywa
się na nich za to, jak go niegdyś potraktowali… I pokazuje się
im jako kapryśny pan, który swoim petentom jasno daje do
zrozumienia, że on może wszystko, a oni – nic.
Tak
jednak nie było. Działania Józefa nie na to były obliczone,
aby się zemścić na braciach, czy – tym bardziej – na
sędziwym ojcu, ale na to, aby mogli oni coś zrozumieć i
wyciągnąć jakieś wnioski
na przyszłość. Tak się też
zresztą stało…
A
kiedy patrzymy na owych dwunastu braci, a więc
dziesięciu, stojących tak pokornie przed Józefem (dwunasty zaś,
najmłodszy, został przy ojcu), myślimy o innej grupie dwunastu
ludzi, zebranych także wokół jednego Człowieka, swego
Mistrza, Jezusa Chrystusa. Oczywiście, mamy tu na myśli Apostołów,
których Ewangelista przedstawia dziś po imieniu, a Jezus –
posyła z bardzo konkretnymi wskazaniami, dotyczącymi sposobu
pełnienia ich misji.
Jedni
i drudzy zatem – Apostołowie i bracia Józefa – choć w zupełnie
różnych okolicznościach, mieli jednak wejść w rzeczywistość
dla siebie nową i nieznaną.
Jedni i drudzy otrzymali jasną
naukę i – jeśli tak można powiedzieć – materiał do
wyciągnięcia wniosków
na przyszłość. Jak się z tego
zadania wywiązali? Wiemy, że dobrze – i to zarówno jedni,
jak i drudzy. Nie zmarnowali szansy, jaka została im dana i nie
zawiedli złożonego w nich zaufania.
Warto
i nam jak najwięcej nauczyć się z historii Józefa i jego
braci, jak również z historii powołania Apostołów, aby kiedy Pan
poprowadzi nad przez różne, radosne i trudne okoliczności naszego
życia i wskaże nam nowe zadania lub wyzwania – byśmy byli
przygotowani na ich podjęcie.
Abyśmy
wtedy nie załamywali rąk i nie poddawali się rezygnacji, ale na
trzeźwo i chłodno wyciągali rzetelne wnioski
z tego, co nas w
życiu spotkało i z wniosków tych, z owych głębokich refleksji,
czynili mądry użytek…
A
pomocą niech nam w tym będzie przykład
Świętego Jana,

Patrona dnia dzisiejszego. Urodził
się
on
w
Dukli, w roku 1414.

Wstąpił do zakonu
franciszkanów
konwentualnych
i wyświęcony na kapłana, pracował
w różnych klasztorach Małopolski.
Pod
wpływem Świętego Jana Kapistrana przeniósł
się do bernardynów.
U
bernardynów przez większość swojego życia pracował
we Lwowie jako spowiednik i kaznodzieja,

odznaczając
się w pełnieniu tychże posług
niezwykłą
gorliwością.

Miał dar proroctwa. Był wielkim czcicielem Matki Bożej i pokornym
sługą ludzi.
Jednak
pod
koniec życia zaczął tracić wzrok.
To
było dla niego właśnie ową nową okolicznością, o której
dzisiaj sobie rozważamy, z której jednak nasz Patron potrafił
wyprowadzić mądre wnioski

na przyszłość i ukierunkować
ku dobru.

Okazało się, bowiem, że nawet to kalectwo – jakże dolegliwe i
dokuczliwe – nie
powstrzymało go

od gorliwego wypełniania obowiązków. Dalej spowiadał
i nauczał lud,
nie
stronił też od pracy fizycznej w ogrodzie i kuchni.

Zmarł
we Lwowie, w
dniu

29 września 1484 roku.

Do jego grobu spieszyli wierni różnych obrządków. Jego relikwie
od 1974 roku są przechowywane w Dukli. Został
kanonizowany przez Jana Pawła II w Krośnie ,
w
dniu
10
czerwca 1997 roku.
I
to właśnie Jan Paweł II charakteryzował postawę dzisiejszego
naszego Patrona takimi oto słowami: „Zasłynął Święty Jan jako
mądry kaznodzieja i gorliwy spowiednik. Tłumnie schodzili
się do niego ludzie spragnieni zdrowej Bożej nauki, aby słuchać
jego kazań, czy też u kratek konfesjonału szukać umocnienia i
porady.
Zasłynął jako przewodnik dusz i roztropny doradca
wielu ludzi. Zapiski mówią, iż pomimo starości i utraty wzroku
pracował nieprzerwanie – prosił, by mu odczytywano
kazania, aby mógł dalej nauczać. Szedł do konfesjonału po
omacku,
aby nadal nawracać i prowadzić do Boga.
Świętość
Jana z Dukli wynikała z jego głębokiej wiary. Całe jego życie i
gorliwość apostolska, umiłowanie modlitwy i Kościoła –
wszystko to było oparte na wierze! Była ona dla niego siłą,
dzięki której potrafił wszystko to, co materialne i doczesne,
odrzucić, by poświęcić się temu, co Boże i duchowe.”
Tyle Jan Paweł II.
A
my, w kontekście postawy naszego dzisiejszego Patrona i mając na
uwadze refleksje nad odczytanym przed chwilą Bożym słowem,
pomyślmy:
– Czy
trudne doświadczenia, jakie mnie spotykają, czegoś mnie uczą –
czy zupełnie się nad tym nie zastanawiam?
– Czy
staram się – wzywając pomocy Bożej – wyprowadzić jakieś
dobro nawet z trudnych sytuacji osobistych, rodzinnych, sąsiedzkich?
– Czy
w imię większego dobra umiem wycofać się z błędnych decyzji lub
pochopnych opinii?

Udajcie
się do Józefa i co on wam powie, czyńcie!

7 komentarzy

  • Usuwać, Drogi Księże Jacku, usuwać – jak niechcianą ciążę! Wtedy na bloga wrócą – spokój, zgoda i jednomyślnolć.. Zwłaszcza jedno-myślnosć. Powodzenia…

  • Nie jestem zwolennikiem cenzury i nigdy nie byłem. Cenzury banującej za przekonania, wyznanie, światopogląd etc. Jednak mając w sercu nauczanie św. JP II o wolności i odpowiedzialności (m.in. za słowo) nie można pozwolić na to, aby chamstwo, pod definicję którego podchodzi znaczna część wpisów wspomnianego (http://sjp.pwn.pl/slowniki/chamstwo.html) rozlewało się bezkarnie i z milczącą aprobatą. Blog, to nie tylko grono osób "blogowej rodzinki" wypowiadających się od czasu do czasu, ale także mnóstwo osób czytających, które nie piszą komentarzy (mam nadyiej, że to się zmieni 🙂 ) i nie widzę powodu, dla którego część z nich miałaby czuć dyskomfort duchowy czytając impertynenckie ataki na wiarę, Kościół, księży i w końcu personalne na komentujących. Jeśli jegomość nie wie co to jest autocenzura na płaszczyźnie społecznej relacji kultury osobistej, najprawdopodobniej z powodu braku elementarnej kindersztuby, to należy – moim zdaniem – banować wypowiedzi będące jaskrawym tego przykładem. Jeden zatruty grzyb wrzucony do zupy, zatruwa całą zupę. Pamiętajmy o tym i nie róbmy dobrych min do złej gry….. nie musimy 🙂

  • Żywy płomień
    Opętanie dobrowolne, do którego dusza sama podąża ciężko grzesząc, oddaje duszę w niewolę wielu demonów. Wykorzystują one taką duszę do mnożenia grzechów, jak również do wciągania w pułapki grzechu niewinne dusze. Jak nadejdzie odpowiedni czas, a dusza takiego grzesznika nie wykazuje chęci nawrócenia się, a przy tym jest brak odpowiednich ofiarników ofiarowujących się za taką duszę, Sprawiedliwość Boża pozwala na to, że dusza ta zostaje usunięta z ziemi żyjących. Sąd nad tą duszą jest bardzo krótki, ale zewszechmiar sprawiedliwy.
    Dasiek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.