Uwiarygadnianie się Boga…

U
Szczęść Boże! Dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko – jak zawsze, bogate w przemyślenia i w treść. I przepraszam, że dzisiaj nieco później zamieszczam swoje, ale to przeproszenie wypowiadam „półgłosem”, bo widzę, że dzięki temu opóźnieniu pod rozważaniem Księdza Marka pojawiły się dwa komentarze. A to bardzo ważne i cenne – zwłaszcza w kontekście „posuchy komentarzowej” ostatnich dni…
       Moje zaś dzisiejsze opóźnienie wynikło stąd, że jestem znowu w Szklarskiej Porębie i od rana nie możemy się nagadać z Gospodarzami, Państwem Haliną i Karolem Orłowskimi. Zwłaszcza, że Pani Halina wczoraj wróciła z trzytygodniowego pobytu w sanatorium, więc ma o czym opowiadać… 
         Ja dotarłem tutaj wczoraj wieczorem. Przyjechałem sam, a moja Ekipa będzie w tych dniach dojeżdżać. I planujemy być do następnego piątku.
Obiecuję – jak zawsze – pamiętać o Was i Waszych sprawach w moich modlitwach, a wędrówki moimi upatrzonymi szlakami bardzo takiej modlitwie sprzyjają…
           Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia!
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
15 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel – Matki Bożej
Szkaplerznej,
do
czytań: Wj 3,13–20; Mt 11,28–30

CZYTANIE
Z KSIĘGI WYJŚCIA:
Mojżesz
rzekł do Boga: „Oto pójdę do synów Izraela i powiem im: «Bóg
ojców naszych posłał mnie do was». Lecz gdy oni mnie zapytają:
«Jakie jest Jego imię?», to cóż im mam powiedzieć?”
Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: „Ja jestem, który jestem”. I
dodał: „Tak powiesz synom Izraela: «Ja jestem» posłał mnie do
was”.
Mówił
dalej Bóg do Mojżesza: „Tak powiesz synom Izraela: «Pan, Bóg
ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izraela i Bóg Jakuba posłał
mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na
najdalsze pokolenia».
Idź,
a gdy zbierzesz starszych Izraela, powiesz im: «Objawił mi się
Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izraela i Bóg Jakuba i
powiedział: Nawiedziłem was i ujrzałem, co wam uczyniono w
Egipcie. Postanowiłem więc wywieść was z ucisku w Egipcie i
zaprowadzić do ziemi Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty,
Chiwwity i Jebuzyty, do ziemi opływającej w mleko i miód». Oni
tych słów usłuchają. I pójdziesz razem ze starszymi z Izraela do
króla egipskiego i powiecie mu: «Pan, Bóg Hebrajczyków, nam się
objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię,
abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu».
Ja
zaś wiem, że król egipski pozwoli wam wyjść z Egiptu tylko
wtedy, gdy będzie zmuszony ręką przemożną. Wyciągnę przeto
rękę i nawiedzę Egipt różnymi cudami, jakich tam dokonam, a
wypuści was”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
W
owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie
wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo
jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz
waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.

Problem,
z jakim zwrócił się do Boga Mojżesz, wydaje się naprawdę
niebagatelny i wart rozważenia. A mówimy konkretnie o tym, co
wyraził on w tych oto słowach: Oto
pójdę do synów Izraela i powiem im: «Bóg ojców naszych posłał
mnie do was». Lecz gdy oni mnie zapytają: «Jakie jest Jego imię?»,
to cóż im mam powiedzieć?

Rzeczywiście,
polecenie Boże, dane Mojżeszowi, było całkiem jasne i konkretne.
Mojżesz wiedział,
co miał robić

i jak wywiązać się ze zleconej mu misji. Jest jednak bardzo realny
problem – jeśli go można tak określić – uwiarygodnienia
się
przed tymi, do których będzie się kierowało tak zasadnicze
przesłanie. Przecież oni wcale nie
muszą uwierzyć

w to, że Bóg posłał do nich Mojżesza. A może Mojżesz to
wszystko sobie wmówił, albo – co gorsze – świadomie oszukuje
swój naród, aby zdobyć sobie jakiś prestiż
lub materialną korzyść?…

To jest jedna część problemu: uwiarygodnienie się przed rodakami.

Ale
zaraz za nią wyłania się druga jego odsłona: uwiarygodnienie
się przed faraonem.

Z tym to już będzie o wiele większa trudność, bo faraon nie
uznaje nad sobą Boga Jedynego. On sam jest dla
siebie – i dla swego narodu – bogiem.

Dlaczego miałby słuchać jakiegoś prostego człowieka spośród
narodu niewolników i wypełniać wydawane przezeń polecenia?
Z
tymi wszystkimi wątpliwościami dzisiaj Mojżesz staje przez Panem,
a Pan do niego mówi: Ja
jestem, który jestem.
[…]
Tak
powiesz synom Izraela: «Ja jestem» posłał mnie do was.

[…]
Tak
powiesz synom Izraela: «Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg
Izraela i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na
wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia».

I
dalej Bóg odpowiada na wątpliwości Mojżesza w sposób bardzo
szczegółowy: Idź,
a gdy zbierzesz starszych Izraela, powiesz im: «Objawił mi się
Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izraela i Bóg Jakuba i
powiedział: Nawiedziłem was i ujrzałem, co wam uczyniono w
Egipcie. Postanowiłem więc wywieść was z

ucisku
w Egipcie

[…]».
Oni
tych słów usłuchają. I pójdziesz razem ze starszymi z Izraela do
króla egipskiego i powiecie mu: «Pan, Bóg Hebrajczyków, nam się
objawił. Pozwól nam odbyć drogę trzech dni przez pustynię,
abyśmy złożyli ofiary Panu, Bogu naszemu». Ja zaś wiem, że król
egipski pozwoli wam wyjść z Egiptu tylko wtedy, gdy będzie
zmuszony ręką przemożną. Wyciągnę przeto rękę i nawiedzę
Egipt różnymi cudami, jakich tam dokonam, a wypuści was.
Wiemy
z dalszej lektury Księgi Wyjścia, że Mojżesz posłuchał Boga i
spełnił
zlecone sobie zadanie.

Uwierzył w to, że Bóg naprawdę będzie z nim i będzie – no
właśnie – uwiarygadniał
wszystkie jego działania.
A
wiemy, że trudności na tej drodze nie brakowało,
bo nawet rodacy Mojżesza nieraz
mieli do niego pretensje

o to, że podejmowane przezeń działania w kierunku ich wyzwolenia
skutkowały czasowym pogorszeniem się ich sytuacji w Egipcie.
Dlatego były i takie momenty, w których
chcieli wracać do niewoli,

z której cudownie zostali wyprowadzeni (skąd my, Polacy, to
znamy?…).
Ostatecznie
Mojżesz wypełnił swoją misję, a Pan
dokonał przez niego wyzwolenia Izraelitów.

I
to Pan sam uwiarygadniał Mojżesza przed jego własnym narodem i
przed faraonem, ale najpierw sam
uwiarygodnił
się wobec Mojżesza.

I kiedy Mojżesz uwierzył, że to naprawdę Bóg mu się objawił,
wtedy mógł z całym przekonaniem mówić w Jego imię.
A
dla nas, moi Drodzy – zwłaszcza w kontekście dzisiejszej
Ewangelii, a szczególnie tych słów Jezusa: Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię.

[…]
Znajdziecie
ukojenie dla dusz waszych

właśnie
w kontekście tych słów jasnym się staje, że Bóg najbardziej
uwiarygadnia się przed ludźmi właśnie poprzez to, że przychodzi
im z pomocą we wszystkich ich problemach i potrzebach.

Bóg
uwiarygadnia
się swoją miłością

do człowieka. I dlatego chrześcijanin – Jego wyznawca i
przyjaciel –
w
ten sam sposób
może uwiarygodnić przed światem to,
kim
jest.

I że
naprawdę objawił mu się Bóg…
A
jednym z zewnętrznych znaków, jakimi Bóg uwiarygadnia się przed
światem i przypomina o swojej nad nimi opiece, jest szkaplerz
święty.
Właśnie dzisiaj przeżywamy liturgiczne wspomnienie Matki Boże
Szkaplerznej.
Wspomnienie
to kieruje nasze serca ku Maryi, objawiającej się na górze
Karmel,
znanej już z tekstów Starego Testamentu – z historii
proroka Eliasza, opisanej w Pierwszej i Drugiej Księdze Królewskiej.
W XII wieku po Chrystusie, do Europy przybyli – prześladowani
przez Turków – duchowi synowie Eliasza, prowadzący życie
kontemplacyjne właśnie na Karmelu.
Jednak w Europie również
spotykali się z niechęcią. Na szczęście, Stolica Apostolska,
doceniając wyrzeczenia i umartwienia, jakie podejmowali, ułatwiała
im zakładanie nowych klasztorów.
Szczególnie
szybko zakon rozwijał się w Anglii, do czego przyczynił się –
między innymi – wielki czciciel Maryi, Święty Szymon Stock,
szósty przełożony generalny zakonu karmelitów.
Wielokrotnie
błagał on Maryję o ratunek dla zakonu.
W
czasie jednej z modlitw w Cambridge, w nocy z 15 na 16 lipca 1251
roku, ujrzał Matkę Bożą w otoczeniu Aniołów.
Podała mu Ona
brązową szatę, wypowiadając jednocześnie słowa: „Przyjmij,
synu, szkaplerz twego zakonu, jako znak mego braterstwa, przywilej
dla ciebie i wszystkich karmelitów.
Kto w nim umrze, nie zazna
ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w
niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania.”

Szymon
z radością przyjął ten dar i nakazał rozpowszechnienie go w
całym zakonie, a z czasem również w świecie.
W XIV wieku
Maryja objawiła się papieżowi Janowi XXII, powierzając jego
opiece – jak się wyraziła – „Jej zakon” karmelitański.
Obiecała wówczas obfite łaski i zbawienie osobom należącym
do zakonu i wiernie wypełniającym śluby. Obiecała również
wszystkim, którzy będą nosić szkaplerz, że wybawi ich z
czyśćca w pierwszą sobotę po ich śmierci.
Cały
szereg Papieży wypowiedziało się pozytywnie o tej formie czci
Najświętszej Maryi, obdarzając to nabożeństwo licznymi
odpustami.
Wydali oni około czterdziestu encyklik i innych pism
urzędowych w tej sprawie, chociaż w żadnym z nich wprost i w
całej pełni nie potwierdzili przywileju o dostąpieniu zbawienia w
pierwszą sobotę po śmierci.
Sygnalizowali go tylko częściowo.

Nabożeństwo
szkaplerza należało kiedyś do najpopularniejszych form czci
Matki Bożej.
Jeszcze dzisiaj spotyka się bardzo wiele obrazów
Matki Bożej z Góry Karmel, czyli Matki Bożej Szkaplerznej, oraz
poświęconych Jej ołtarzy i kościołów.
A
czymże w ogóle jest ów szkaplerz, o którym dzisiaj tak wiele
mówimy?
Początkowo był on wierzchnią szatą, używaną
przez dawnych mnichów w czasie codziennych zajęć, aby nie brudzić
habitu. Spełniał więc rolę fartucha gospodarczego. Potem
przez szkaplerz rozumiano szatę nałożoną na habit.
Wszystkie dawne zakony noszą go po dzień dzisiejszy. Współcześnie
szkaplerz oznacza strój, który jest zewnętrznym znakiem
przynależności do bractwa, związanego z jakimś konkretnym
zakonem.
Ponieważ
noszenie szkaplerza takiego, jaki nosili przedstawiciele danego
zakonu, było niewygodnie i mało praktyczne, dlatego z biegiem lat
zamieniono go na dwa małe kawałki płótna, zazwyczaj z
odpowiednim wizerunkiem na nich.
Na dwóch tasiemkach noszono go
w ten sposób, że jedno płócienko było na plecach, a drugie –
na piersi.
Taką formę zachowały szkaplerze do dnia
dzisiejszego. W roku 1910 Święty Papież Pius X zezwolił – ze
względów praktycznych właśnie – na zastąpienie szkaplerza
medalikiem szkaplerznym.
Szkaplerz
nosili liczni władcy europejscy i niemal wszyscy królowie polscy
począwszy od Świętej Jadwigi i Władysława Jagiełły –
a także liczni Święci, jak chociażby Jan Bosko, czy
Maksymilian Maria Kolbe. Sama Matka Boża, kończąc swoje objawienia
w Lourdes i Fatimie, ukazała się w szkaplerzu, wyrażając przy
tym wolę, by wszyscy go nosili.
W wieku dziesięciu lat przyjął
szkaplerz karmelitański także Święty Jan Paweł
II
– i nosił go do śmierci.
Szkaplerz
w obecnej formie jest bardzo praktyczny i wygodny do noszenia. W
przypadku szkaplerza karmelitańskiego na jednym kawałku powinien
być umieszczony wizerunek Matki Bożej Szkaplerznej, a na
drugim – Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jedna część
powinna spoczywać na piersiach, a druga – na plecach. Musi on być
poświęcony według specjalnego obrzędu.
Szkaplerz,
będący znakiem Maryjnym, zobowiązuje do chrześcijańskiego
życia,
ze szczególnym ukierunkowaniem na uczczenie
Najświętszej Maryi Panny,
potwierdzanym codzienną modlitwą
przez Jej wstawiennictwo.
Noszenie
szkaplerza jest też wyraźną formą uwiarygodnienia,
ten, kto go nosi, jest przyjacielem Boga i wykonawcą Jego misji w
świecie…
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
moje słowa i czyny uwiarygadniają mnie jako chrześcijanina?

Czy
obawa o niezrozumienie lub wyśmianie przez otoczenie nie
powstrzymuje mnie przed dawaniem czytelnego świadectwa wierze?

Jakimi
emblematami religijnymi – medalik, szkaplerz, różaniec na palcu,
symbole religijne w domu i w miejscu pracy – uwiarygadniam swoją
wiarę przed otoczeniem?

Albowiem
jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie… 

8 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.