Kontynuacja dobra

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj moja myśl biegnie na trasę Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, a to dlatego, że już właściwie dzisiaj osiąga ona swój cel. Dzisiaj, w ciągu dnia, Pątnicy zatrzymają się w Lasku Pojednania, aby podsumować tegoroczne rekolekcje w drodze, a następnie wkroczą do podczęstochowskiego Mirowa, gdzie wieczorem będzie sprawowana uroczysta Msza Święta z udziałem Księży Biskupów Siedleckich. Zwykle na tej Mszy Świętej są też śluby. A jutro bardzo rano – siedem kilometrów na Jasną Górę! Pierwsze Grupy klękną przed Obliczem Pani Jasnogórskiej o godzinie 6.00, aby uczestniczyć w odsłonięciu Obrazu. Są to naprawdę przepiękne wydarzenia.
        Niestety, jest też dzisiaj wydarzenie po ludzku smutne – pogrzeb zmarłego w niedzielę jednego z moich Profesorów z Wydziału Prawa na KUL, ś.p. Ks. Stanisława Paździora. Miał 69 lat. Uroczystość doczesnego pożegnania odbędzie się w rodzinnych Bełżycach. Niech odpoczywa w pokoju!
                            Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Czwartek
19 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Joz 3,7–10a.11.13–17; Mt 18,21–19,1

CZYTANIE
Z KSIĘGI JOZUEGO:
Pan
oznajmił Jozuemu: „Dziś pocznę wywyższać cię w oczach całego
Izraela, aby poznano, że jak byłem z Mojżeszem, tak będę i z
tobą. Ty zaś dasz następujące polecenie kapłanom niosącym Arkę
Przymierza: «Skoro dojdziecie do brzegu wód Jordanu, w Jordanie się
zatrzymajcie»”.
Zwrócił
się następnie Jozue do synów Izraela: „Zbliżcie się i
słuchajcie słów Pana Boga waszego. Po tym poznacie, rzekł Jozue,
że Bóg żywy jest pośród was i że wypędzi z pewnością przed
wami Kananejczyków. Oto Arka Przymierza Pana całej ziemi przejdzie
przed wami Jordan. Skoro tylko stopy kapłanów niosących Arkę Pana
ziemi całej, staną w wodzie Jordanu, oddzielą się wody Jordanu
płynące z góry i staną jak jeden wał”.
Gdy
więc lud wyruszył ze swoich namiotów, by przeprawić się przez
Jordan, kapłani niosący Arkę Przymierza szli na czele ludu.
Zaledwie niosący Arkę przyszli nad Jordan, a nogi kapłanów
niosących Arkę zanurzyły się w wodzie przybrzeżnej, Jordan
bowiem wezbrał aż po brzegi przez cały czas żniwa, zatrzymały
się wody płynące z góry i utworzyły jakby jeden wał na znacznej
przestrzeni od miasta Adam leżącego w pobliżu Sartan, podczas gdy
wody spływające do morza Araby, czyli Morza Słonego, oddzieliły
się zupełnie, a lud przechodził naprzeciw Jerycha. Kapłani
niosący Arkę Przymierza Pana stali mocno na suchym łożysku w
środku Jordanu, a tymczasem cały Izrael szedł po suchej ziemi, aż
wreszcie cały naród skończył przeprawę przez Jordan.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Piotr
zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam
przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem
razy?”
Jezus
mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż
siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego
podobne jest Królestwo niebieskie do króla, który chciał się
rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać,
przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy
talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał
sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak
dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie,
miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował
się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz
gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który był
mu winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc:
«Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił
go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie
chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda
długu.
Współsłudzy
jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i
opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał
go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały
ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś
był się ulitować nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się
nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom,
dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie
uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy
z serca swemu bratu”.
Gdy
Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w
granice Judei za Jordan.

Jak
słyszymy w pierwszym czytaniu, Jozue zabrał się ostro do pracy,
aby podjąć i kontynuować dzieło Mojżesza. Ze strony Boga
padło zaś zapewnienie, że będzie się Jozuem opiekował, będzie
go wywyższał i po prostu będzie z nim, gdy ten podejmie
trudną rolę prowadzenia ludu do ziemi obiecanej. A potwierdzeniem
tego było chociażby cudowne przejście przez Jordan.
I
tylko można z niejakim uśmiechem stwierdzić, że wielki wódz i
przewodnik, jakim był Mojżesz, miał do przejścia Morze
Czerwone,
zaś Jozue, jako jego uczeń i następca, otrzymał
mniejsze zadanie, jakim było przejście przez rzekę – ale
jest to refleksja uczyniona na marginesie i z pewnością nie
zasługuje na głębsze analizy. Tak, czy owak, możemy jednak chyba
poczynić taką obserwację, że w jakiś sposób droga Mojżesza i
droga Jozuego były do siebie podobne.
Natomiast
na pewno trzeba to podkreślić, że Jozue bez żadnego wahania,
oporów czy dyskusji podjął i kontynuował dzieło Mojżesza.
I tylko można się domyślać, że zapewne towarzyszyły mu takie
zwyczajne, ludzkie obawy, że będzie do Mojżesza porównywany
lub kiedyś usłyszy od swoich opornych rodaków, że kiedy był
Mojżesz, to było tak, a kiedy jest on, to jest owak – mówiąc
wprost: jest gorzej…
Jeżeli
bowiem Mojżesz nieraz słyszał, że Izraelitom lepiej było w
niewoli egipskiej,
niż pod jego przewodnictwem na tej trudnej
wolności, to czyż Jozue nie słyszał, że z kolei za Mojżesza to
było tak cudownie, a teraz – to dopiero tragedia?… Niestety,
takie są niektóre „uroki” pracy z ludźmi i prowadzenia
ludzi… Zwłaszcza, jeśli chce się to spełniać w duchu służby,
a nie panowania. Musimy mieć na uwadze te trudności, kiedy
przyglądamy się Jozuemu, podejmującemu dzieło Mojżesza.
Ponadto,
z pewnością musiał się także nowy przywódca zmierzyć ze
swoimi
osobistymi ambicjami, bo przecież nieraz
może po cichu odzywała się w nim taka pokusa, żeby pokazać, iż
on to teraz zrobi wszystko inaczej – a już na pewno lepiej – niż
robił to poprzednik. Jakże ta pokusa jest mocna i jak łatwo
ulega jej dzisiaj wielu, obejmujących różne wysokie stanowi
ska!
Od pierwszego dnia swego urzędowania słyszymy z ich ust, że
poprzednicy to właściwie nic nie zrobili, albo wszystko popsuli, a
oni teraz muszą wszystko tworzyć od nowa.
Oczywiście,
pomijając te sytuacje, w których jest to prawdą – jak
chociażby obecna sytuacja w naszej Ojczyźnie
– to w wielu
przypadkach jest to zwykła niesprawiedliwość i przesada. Szkoda,
że ulega jej także wielu księży, podejmujących obowiązki
proboszczowskie w nowej parafii. Nierzadko – niestety –
okazuje się wówczas, że to dopiero od nich zacznie się
duszpasterstwo
w tej parafii, bo do tej pory – to tylko ugór
słony. Szkoda!
Gdyby
zechcieli kontynuować dobro, które przez lata wypracowali –
wspólnie z parafianami – ich poprzednicy, z całą pewnością
dałoby się osiągnąć więcej, a tak, jeżeli zaczyna się
budowanie wszystkiego od fundamentów, to trudno się dziwić, że
nie za wiele wyjdzie, a i ludzie stracą zapał do działania.

Oczywiście,
każdy może – i powinien – wnieść do danego dzieła coś ze
swojej inwencji, umiejętności, doświadczenia i talentów,
ale to wszystko może stanowić cenne ubogacenie dla kontynuacji
dobra.
Nielitościwy
dłużnik z dzisiejszej Ewangelii właśnie za to został ukarany, że
nie tylko nie podjął kontynuacji dobra, którego sam
doświadczył, ale także za to, że się temu dobru wręcz
sprzeniewierzył, zniweczył je, w jakiś sposób –
zmarnował, zbezcześcił! Otrzymawszy tak wiele – sam z
siebie nie dał nic! Doświadczywszy tak wielkiego
miłosierdzia – sam ani krzty miłosierdzia nie okazał.
I
dlatego właśnie my, moi Drodzy, powinniśmy bez żadnych zastrzeżeń
i bez żadnej łaski czynić innym dobro – właśnie dlatego, że
sami tak wiele dobra doświadczamy od Jezusa. Jest to zatem z
naszej strony zwykła kontynuacja…
W
tym kontekście pomyślmy:

Czyjego
dobra jestem kontynuatorem w swoim życiu?

Czy
zawsze staram się doceniać dobro, jakie czynili i czynią inni?

Czy
nie poddaję się pokusie zazdrości?

Zbliżcie
się i słuchajcie słów Pana Boga waszego!

12 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.