Co mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?

C
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym składam najserdeczniejsze życzenia urodzinowe mojemu Bratu, Księdzu Markowi. Są to ostatnie Jego urodziny z trójką z przodu. Życzę i modlę się, aby nigdy nie zabrakło Mu inicjatywy, odwagi, ducha i natchnienia do głoszenia Królestwa Bożego – dosłownie – aż na krańcach świata! Niech zawsze widzi owoce tej pracy i cieszy się ludzką życzliwością.
       Swoją modlitwą ogarniam także dzisiejszych Solenizantów: Księdza Kanonika Doktora Jacka Seredę, Dziekana naszego Kursu, Księdza Jacka Owsiankę, Proboszcza mojej rodzinnej Parafii, Pana Jacka Adamczyka z Celestynowa, Pana Jacka Marczuka z Białej Podlaskiej i Panią Doktor Żannę Nowakowską z Lublina – prosząc dla Nich, przez wstawiennictwo Świętego Jacka, aby tak, jak On, nosili i rozwijali w swych sercach serdeczną miłość do Jezusa Eucharystycznego i do Matki Najświętszej. I niech tak, jak Święty Jacek, gorliwie świadczą o wierze, którą na co dzień żyją!
                                         Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek
20 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jacka, Kapłana,
do
czytań: Sdz 2,11–19; Mt 19,16–22

CZYTANIE
Z KSIĘGI SĘDZIÓW:
Synowie
Izraela czynili to, co złe w oczach Pana i służyli Baalom.
Opuścili Boga swoich ojców, Pana, który ich wyprowadził z ziemi
egipskiej, i poszli za cudzymi bogami, którzy należeli do ludów
sąsiedzkich. Oddawali im pokłon i drażnili Pana. Opuścili Pana i
służyli Baalowi i Asztarcie.
Wówczas
zapłonął gniew Pana przeciwko Izraelitom, tak że wydał ich w
ręce ciemięzców, którzy ich złupili, wydał ich na łup
nieprzyjaciół, którzy ich otaczali, tak że nie mogli się oprzeć.
We wszystkich ich poczynaniach ręka Pana była przeciwko nim na ich
nieszczęście, jak to Pan przedtem im zapowiedział i jak im
poprzysiągł. I tak spadł na nich ucisk ogromny.
Wówczas
Pan wzbudził sędziów i wybawił Izraelitów z ręki tych, którzy
ich uciskali. Ale i sędziów swoich nie słuchali, gdyż uprawiali
nierząd z innymi bogami, oddawali im pokłon. Zboczyli szybko z
drogi, po której kroczyli ich przodkowie, którzy słuchali
przykazań Pana: ci tak nie postępowali.
Kiedy
zaś Pan wzbudził sędziów dla nich, Pan był z sędzią i wybawiał
ich z ręki nieprzyjaciół, póki żył sędzia, bo Pan litował
się, gdy jęczeli pod jarzmem swoich ciemięzców i prześladowców.
Lecz po śmierci sędziego odwracali się i czynili jeszcze gorzej
niż ich przodkowie. Szli za cudzymi bogami, służyli im i pokłon
im oddawali, nie odchodząc w niczym od swoich czynów i od drogi
zatwardziałości.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Pewien
człowiek zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Nauczycielu, co
dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” Odpowiedział
mu: „Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest dobry. A jeśli
chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania”.
Zapytał
Go: „Które?”
Jezus
odpowiedział: „Oto te: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij,
nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego
bliźniego jak siebie samego”.
Odrzekł
Mu młodzieniec: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi
jeszcze brakuje?”
Jezus
mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj,
co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.
Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Gdy
młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.

Pierwsze
dzisiejsze czytanie, będące fragmentem Księgi Sędziów, jest
opisem dramatycznego w skutkach odstępstwa Izraela od Boga i
Jego prawa. Autor natchniony wylicza po kolei różne formy owego
nieposłuszeństwa.
Reakcją
Boga na taką postawę Izraela były różne doświadczenia, które
miały skłonić go do opamiętania. Jednak nie
przynosiło to zamierzonego skutku. Doszło wręcz do tego, że –
jak czytamy – we
wszystkich ich poczynaniach ręka Pana była przeciwko nim na ich
nieszczęście, jak to Pan przedtem im zapowiedział i jak im
poprzysiągł. I tak spadł na nich ucisk ogromny.

Niezwykle
dramatyczna sytuacja, w której ręka Boga nie wspiera człowieka…
Jednak
Bóg nigdy tak naprawdę człowieka nie zostawił. Konkretną zaś
formą
pomocy,
jaką okazywał swemu ludowi,
było posyłanie sędziów,
którzy
mieli wskazać właściwe drogi. Tak to relacjonuje Autor natchniony:
Kiedy
zaś Pan wzbudził sędziów dla nich, Pan był z sędzią i wybawiał
ich z ręki nieprzyjaciół, póki żył sędzia, bo Pan litował
się, gdy jęczeli pod jarzmem swoich ciemięzców i prześladowców.
Lecz po śmierci sędziego odwracali się i czynili jeszcze gorzej
niż ich przodkowie.

Niestety,
jak czytamy w innym miejscu analizowanego tekstu, Izraelici sędziów
swoich nie słuchali, gdyż uprawiali nierząd z innymi bogami,
oddawali im pokłon. Zboczyli szybko z drogi, po której kroczyli ich
przodkowie, którzy słuchali przykazań Pana: ci tak nie
postępowali.

Przedziwna
to sytuacja – przyznać trzeba – w której Bóg, jak tylko
może,
ratuje
człowieka przed nim samym,

a człowiek, jak tylko
może,
uniemożliwia
to swemu Bogu,

coraz bardziej pogrążając się w złu.
A
przecież pierwszą
rzeczą,
jaką trzeba zrobić, by iść drogą Bożą, to
zrezygnować
ze zła, oddalić od siebie grzech, dać się Bogu uratować od zła.

Jak wynika z tekstu pierwszego czytania, nie jest to takie proste, a
nawet bardzo trudne, bo człowieka – niestety – bardzo ciągnie
do zła,
do
którego się przyzwyczaił i z którym na swój sposób jest mu
dobrze.
Kiedy
się je
jednak uda pokonać,
należy uczynić kolejny krok, jakim – według pouczenia Jezusa z
dzisiejszej Ewangelii – jest zachowywanie
Bożych
przykazań.
I
to także z pewnością nie jest łatwe, o czym przekonuje nas nasze
życiowe doświadczenie.
Jednak
dzisiejszy
rozmówca
Jezusa mógł się pochwalić, że temu
zaleceniu sprostał.
A
skoro tak, to Jezus zaproponował mu krok następny – bardzo
wyraźny i odważny krok w kierunku doskonałości: Jeśli
chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj
ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za
Mną.
Jak
słyszeliśmy, to już
było także
dla niego zbyt
trudne.

Być może, było to zbyt trudne tylko w tym momencie – może za
jakiś czas człowiek ów zdecydował się na ten krok. Tym bardziej,
że – jak możemy się domyślać – Jezusowi zapewne nie chodziło
nawet o to, aby dosłownie pozbył się on całego swego majątku,
ale żeby oderwał
od niego swoje serce.

To
jednak
było w tym momencie za trudne.
Pomimo
tego,
Jezus pozostał
przy swoim stanowisku

i nawet
kiedy
zobaczył, że Jego rozmówca odchodzi
zasmucony,
nie
zatrzymywał go, ani nie łagodził swego żądania.
Jezus
pozwolił
mu odejść.
Zapewne
właśnie po to, aby mógł on na spokojnie dojrzeć do osiągnięcia
tego najwyższego stopnia doskonałości. A na to na pewno potrzebny
był czas…
Patrząc
zaś na problem od
strony Jezusa, można powiedzieć, że droga do zbawienia, którą
wskazuje On ludziom, jest prosta,
jednolita i konkretna.

Jest to droga jasno określona,
wyraźnie
wytyczona,
składająca
się z kolejnych etapów, kolejnych – jeśli tak można powiedzieć
stopni
wtajemniczenia.

Do
wkroczenia na tę drogę Jezus zaprasza dzisiaj każdą i każdego z
nas, abyśmy pokonując
w sobie skłonność do złego

i upodobanie w złu; zachowując
przykazania

i coraz
bardziej jednocząc
się z Jezusem –
coraz
mądrzej żyli tu na ziemi i coraz odważniej zmierzali do zbawienia.
Abyśmy nie bali się pójść tą drogą, chociaż
na pewno wiązać się to
będzie
z postawieniem sobie dość wysokich
wymagań

i
z cierpliwym
pokonywaniem
w sobie – samego siebie.

Trzeba
też mieć na uwadze i to, że wskazane tu trzy etapy są nie tyle
kolejnymi stopniami na schodach do Nieba, ile trzema równoległymi
szlakami tej samej drogi

trzema pasami tej samej jezdni. Mamy
ciągle zwalczać
w sobie zło

i czuwać, aby nie ulegać nowym pokusom, jednocześnie zachowując
przykazania

i coraz bardziej upodabniając się do Jezusa, jednocząc
się z Nim.
Nie
da się bowiem raz
skutecznie pokonać

w sobie zła, a potem wziąć się za
przykazania,
a
na koniec – na budowanie jedności
z
Panem.
Tak
się nie da – chociaż może i szkoda, bo tak zapewne byłoby
łatwiej. Życie człowieka jest jednak ciągłą
akcją,
ciągłą
dynamiką, dlatego tak łatwo jest mu się zwracać a
to ku dobru, a to ku złu.

I tak łatwo ulega zmiennym nastrojom, gdy idzie o przestrzeganie
przykazań.
I
z tą jednością z Panem także różnie bywa, bo czasami jest w
stanie oddać
Bogu wszystko, co ma

i jeszcze samego siebie w pakiecie, a innym razem udaje wręcz,
że swego Boga nie zna.
Dlatego
trzeba ciągle konsekwentnie kroczyć
ową trzypasmową
drogą,
która chociaż może faktycznie jest drogą pod górę i zdarzają
się na niej potknięcia, to jednak jest to jedyna
droga
do
zbawienia.
Innej – może prostszej, a może bardziej atrakcyjnej – nie ma.
Tylko
ta jedyna…
Taką
właśnie drogą kroczył Patron dnia dzisiejszego, Święty
Jacek.
Urodził
się on
w
Kamieniu na Śląsku pod koniec XII wieku.

Po studiach w Paryżu i w Bolonii został kapłanem i kanonikiem
krakowskim. Towarzysząc Biskupowi
Iwonowi do Rzymu, zetknął
się ze 
Świętym
Dominikiem

i razem z Błogosławionym
Czesławem przyjął od niego habit. Wróciwszy do Krakowa, założył
tam pierwszy w Polsce klasztor dominikanów. Z Krakowa podejmował
liczne wyprawy misyjne na Ruś, do Prus i na pogranicze Litwy.
Wyniszczony pracą zmarł
w Krakowie, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w roku
1257.
Jak
głosi tradycja, za
życia
nie
przyjmował żadnych godności zakonnych.

Skupił się na ważnych celach Zakonu dominikańskiego na terenie
Polski. Jego
życie było przepełnione czcią dla Matki Bożej.

Piękna
legenda głosi, że kiedy musiał w czasie najazdu Tatarów na Kijów
opuścić miasto, wybiegając
z kościoła
zabrał
ze sobą Najświętszy Sakrament, aby go uchronić od zniewagi.

Wtedy z wielkiej kamiennej figury miała odezwać się Matka Boża:
„Jacku,
zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?”

Na to miał odpowiedzieć nasz Święty: „Jakże
Cię mogę zabrać, Matko Boża, kiedy Twoja figura jest tak ciężka?”

Jednak kiedy uchwycił figurę, okazało się, że jest ona na tyle
lekka, że może ją unieść. Stąd też na
obrazach

Święty Jacek przedstawiany jest w habicie dominikańskim,
z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej.
Ubogaceni
usłyszanym przed chwilą Bożym słowem i świadectwem dzisiejszego
Patrona, zapytajmy samych siebie:

Czy
robię, co w mojej mocy, aby pokonywać w sobie przywiązanie do
jakiegokolwiek grzechu?

Czy
z takim samym zaangażowaniem staram się zachowywać wszystkie Boże
przykazania, czy tylko niektóre?

Na
czym polega – tak na co dzień i konkretnie – moja jedność z
Jezusem?

Nauczycielu,
co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?

12 komentarzy

  • Dołączam się do życzeń urodzinowych dla Księdza Marka! oraz życzę wszystkiego najlepszego dla dzisiejszych Solenizantów i dla Księdza Jacka!

    Niech Bóg błogosławi i prowadzi po pięknej drodze Powołania !

    Pozdrawiam serdecznie! 🙂
    Józefa

  • A Ja życzę temu Jackowi o Którym autor bloga nic nie wspominał wielu łask Bożych i aby swe dzieła prowadził nieugięcie dalej. "Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, [w razie potrzeby] wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli." 2 Tm 4, 2-3

  • "Wnętrze duszy każdego człowieka jest wielkim i wspaniałym światem, w którym mieszka tylko on i Bóg"…

    Józefa

  • Życzę Księdzu Jackowi zdrowia i powodzenia w osobistym życiu, zrozumienia dla trudu rolników – żywicieli, więc dawców życia, oraz pozyskania wielu rozumnych dyskutantów, których zawsze "uszy świerzbią" [Ech, to zrozumienie i wyczucie higieny u "użytecznych"!] i jak najmniej bezrozumnych wklejaczy cytatów…

  • Ja również dołączam się do życzeń – zarówno dla Księdza Marka i jak Księdza Jacka. Wszystkiego co najlepsze oraz nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny. 🙂 Pozdrawiam, Arek P. 

  • Dołączam się do życzeń i ja :). Niech Duch Święty prowadzi w pracy duszpasterskiej zarówno jubilata – Ks. Marka jak i solenizanta – Ks. Jacka! Wszystkiego co najlepsze! Szczęść Boże!

  • Drogim Kapłanom z różnych okazji, jednakowe życzenia przekazuję, by Matka Boża Kapłańska swoją postawą całkowitego zaufania Bogu, prowadziła Was do wyżyn świętości i wypraszała na co dzień obecność Ducha Świętego w Waszym życiu. Szczęść Boże.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.