Jan został zabity – ale czy przegrał?…

J
Szczęść Boże! Pozdrawiam już z Lublina. Po wczorajszym wspólnym podsumowaniu duchowych owoców rekolekcji na wodzie i po błogosławieństwie, udzielonym przez Marka, wszyscy ruszyliśmy w drogę powrotną: Marek do Warszawy, Agnieszka z Mariuszem do Mińska Mazowieckiego, a my – cała reszta – do siebie. Bogu niech będą dzięki za ten czas! Jemu oddajemy wszystkie duchowe owoce, Jemu też oddajemy przyszłość tej inicjatywy.
      A oto dzisiaj moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka, obchodzi urodziny. Cztery lata temu właśnie na spływie kajakowym dowiedziałem się, że przyszła na świat. Jest wielką radością swoich Rodziców i nas wszystkich, dlatego dzisiaj jednoczymy się w modlitwie i życzymy Jej, aby była zawsze tak pełna energii i tak radosna, jak to widzimy każdego dnia. Cieszymy się bardzo, że tak wspaniale się rozwija, że tak szybko mądrzeje – niech Pan ma ją zawsze w swojej opiece! I niech Ją prowadzi przez życie!
           Wszystkim życzę błogosławionego i owocującego dobrem dnia!
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Męczeństwa Św. Jana Chrzciciela,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Jr 1,17–19; Mk 6,17–29

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Pan
skierował do mnie następujące słowa: „Przepasz swoje biodra,
wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię
czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię
dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym
przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich
kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie
zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą, mówi Pan, by
cię ochraniać”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Herod
kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu
Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę.
Jan
bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”.
A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić,
lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako
męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go
posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go
słuchał.
Otóż
chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin
wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom
znakomitym w Galilei.
Gdy
córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i
współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o
co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko
poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”.
Ona
wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?”
Ta
odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”.
Natychmiast
weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi
zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”.
A
król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na
biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał
kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w
więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu,
a dziewczę dało swej matce.
Uczniowie
Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i
złożyli je w grobie.

Jan
Chrzciciel – gdy przyszedł właściwy na to czas – przepasał
swoje biodra, wstał i mówił wszystko, co rozkazał Mu Bóg. Nie
lękał się ludzi, a Pan uczynił go twierdzą warowną,
kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw
królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.

I chociaż walczyli przeciwko niemu, to jednak nie zdołali go
zwyciężyć, gdyż Pan był z nim, aby go ochraniać.
Tak,
to właśnie na Świętym Janie tak bardzo czytelnie wypełniło się
Proroctwo Jeremiasza. Chociaż wydarzenie, które dzisiaj wspominamy,
zdaje się sugerować coś zupełnie innego – właśnie to, że
Jan przegrał,
że został pokonany, został zwyciężony, a Pan
na jakiś czas jakby o nim zapomniał, pozwalając na to, by
przeciwnicy dokonali na nim zamierzonej zemsty. Czy jednak tak było
rzeczywiście?
Owszem,
kiedy czytamy dzisiejszą Ewangelię, to stwierdzamy, że fakty są
jednoznaczne: Jan poniósł śmierć. I to w okolicznościach,
które chciałoby się określić jako wręcz banalne: oto
córka Herodiady tańczyła, spodobała się Herodowi i ten,
oszołomiony jej zewnętrznym wdziękiem, złożył głupią
obietnicę,
z której potem nijak było mu się wycofywać… I
musiał – chociaż chyba nawet w tym momencie tego nie chciał –
zabić Jana.
Ot,
i cała sprawa… Los wielkiego człowieka i Poprzednika Jezusa
został uzależniony od kaprysu młodej dziewczyny i
złośliwych intryg jej przewrotnej matki. Można by powiedzieć, że
było to fatalne zakończenie pięknego życia. Czy jednak
naprawdę możemy tak myśleć i mówić? Czy to bowiem w końcu Jan
spowodował taką swoją śmierć, czy to on w jakiś sposób
zbanalizował swoje posłannictwo i swoje świadectwo?
Nie,
Jan pozostał do końca sobą, to jego przeciwnicy dosłownie
zgłupieli na jego punkcie. Owładnięci morderczą żądzą zemsty,
wykorzystali pierwszą nadarzającą się okazję, aby go zgładzić.
Jan pozostał sobą, pozostał wierny prawdzie, którą głosił
– nie dał się zastraszyć, nie dał się przekonać do
jakiejkolwiek zmiany stanowiska, w niczym nie złagodził swego
nauczania, nie poszedł na żadne, nawet najmniejsze ustępstwa
– chociaż miał świadomość, że będzie go to bardzo dużo
kosztowało.
I
rzeczywiście, oddał życie – ale czy przegrał? Został
zabity – ale czy pokonany? Został pozbawiony możliwości
nauczania – ale czy rzeczywiście w ten sposób zamilkł?
Oto do dziś jego świadectwo żyje w Kościele, żyje w
świadomości ludzi, jego wspomnienie aż dwa razy obchodzone jest w
liturgii Kościoła, jego przekaz nadal zdumiewa jasnością i
siłą,
jego nauczanie nadal wyznacza kierunek życia
chrześcijan,
a jego odwaga i męstwo – zachwyca i
inspiruje.
A
czymże – w tym kontekście – może „pochwalić się” Herod,
jego nieprawa żona i jej próżna córka? Jaki ślad cała ta
trójka pozostawiła po sobie w historii
i z czego jest znana?
Czego dokonała? Czy jest to coś, czym można się dzisiaj zachwycać
i inspirować?
Otóż
okazuje się, że według Bożej rachuby nie ten tak naprawdę
wygrywa, kto wygrywa doraźnie, ale ten, kto odnosi ostateczne
zwycięstwo!
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Czy
nie zależy mi na doraźnych i szybkich sukcesach za wszelką cenę?
– Czy
potrafię swój sukces i swój zwycięstwo „rozłożyć w czasie”?
– Czy
dla wartości wyższych i trwalszych potrafię zrezygnować z
wartości niższych, doraźnych?

Będą
walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja
jestem z tobą, mówi Pan, by cię ochraniać!

4 komentarze

  • "Pożądanie chwały ludzkiej pozbawia duszę wielkości: kto bowiem szuka przychylności u ludzi, musi służyć ich woli we wszystkich słowach i czynach; w ten sposób, usiłując wszystkim się podobać, staje się niewolnikiem poszczególnych." – Św. Tomasz z Akwinu

  • Mam nadzieję, że możemy się dziś dołączyć do życzeń dla Weroniki, tym bardziej, że cztery lata to poważny wiek. Niech rośnie duża, ładna i mądra, Panu Bogu na chwałę i ku radości swoich Rodziców, Dziadków i Wujków.
    Pozdrawiam serdecznie.
    J.B.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.