I czytał z tej księgi…

I
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym – we wspomnienie Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus – swoje imieniny przeżywa Siostra Teresa Skorupska, przełożona Sióstr w Miastkowie, oraz Pani Teresa Jaroszuk, posługująca w Sanktuarium w Kodniu jako „dobry duch” tego miejsca – Osoba, z którą wszyscy Pielgrzymi mają pierwszy kontakt na recepcji i w miejscowym sklepiku z dewocjonaliami. Obie Solenizantki – na wzór swojej Patronki – pełnią taką codzienną, bardzo cichą, a jednak bardzo potrzebną i owocną posługę. Życzę im wielkiej siły, zapału i optymizmu, a do tego – ogromnej życzliwości ludzi, z którymi się na co dzień spotykają. Oczywiście, swoje życzenia zamieniam w serdeczną modlitwę!
      Moi Drodzy, jutro stół słowa i refleksji będzie w naszym blogowym gospodarstwie lepiej i obficiej zastawiony, niż zwykle, bo będzie słówko z Syberii! 
         Natomiast ja jutro – jeśli Bóg pozwoli – wybieram się do mojej ostatniej Parafii, do Tłuszcza, gdzie o godzinie 17.00 planuję odprawić Mszę Świętą dla rodziców i dzieci, w przedszkolu, prowadzonym przez miejscowe Siostry od Aniołów. Będzie to zresztą dzień ich Patronów. Potem „program” pobytu przewiduje wizytę u mojej byłej Szefowej, Pani Beaty Dzięcioł – Dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II. Podkreślam tu cały tytuł Szkoły, bo zawsze byłem pod wrażeniem tego, że Szkoła ta nie tylko ma tak wielkiego Patrona, ale stara się w niego wpatrywać i jego przesłanie realizować. Tym bardziej cieszę się ze spotkania z Panią Dyrektor! Będzie okazja do omówienia wielu „spraw bieżących”…
      Życzę Wszystkim pięknego i błogosławionego dnia! I pamiętajcie o nabożeństwach różańcowych!
                                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
26 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Teresy od Dzieciątka Jezusa,
Dziewicy
i Doktora Kościoła,
do
czytań: Ne 8,1–4a.5–6.7b–12; Łk 10,1–12

CZYTANIE
Z KSIĘGI NEHEMIASZA:
Zgromadził
się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I
domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa
Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi. Pierwszego dnia miesiąca
siódmego przyniósł kapłan Ezdrasz Prawo przed zgromadzenie, w
którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni; lecz także kobiety
oraz wszyscy inni, którzy byli w stanie je zrozumieć. I czytał z
tej księgi, zwrócony do placu znajdującego się przed Bramą
Wodną, od rana aż do południa, przed mężczyznami, kobietami i
tymi, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku
księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu,
które zrobiono w tym celu.
Ezdrasz
otworzył księgę na oczach całego ludu, znajdował się bowiem
wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł.
I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud podnosząc
ręce swoje odpowiedział: „Amen! Amen!” Potem oddali pokłon i
padli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. A lewici
objaśniali ludowi Prawo, podczas gdy lud pozostawał na miejscu.
Czytali więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z
dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie.
Wtedy
Nehemiasz, to jest namiestnik, oraz kapłan–pisarz Ezdrasz, jak i
lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień
jest poświęcony Panu, Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie
płaczcie”. Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał słowa Prawa.
I
rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i
pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic
gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu.
A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją
waszą”.
Również
lewici uspokajali cały lud wołając: „Uspokójcie się! Wszak ten
dzień jest święty. Nie bądźcie przygnębieni”. I cały lud
poszedł, by jeść i pić oraz by rozsyłać porcje i urządzić
wielki obchód radosny, gdyż zrozumieli to, co im ogłoszono.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Spośród
swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu
dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i
miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
Powiedział
też do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało;
proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje
żniwo. Idźcie, oto was posyłam – jak owce między wilki. Nie
noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze
nie pozdrawiajcie.
Gdy
do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi».
Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na
nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc
i pijąc, co mają; bo zasługuje robotnik na swą zapłatę.
Nie
przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i
przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy
tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże».
Lecz
jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na
jego ulice i powiedzcie: «Nawet proch, który z waszego miasta
przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że
bliskie jest królestwo Boże».
Powiadam
wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu”.

Słuchając
obu dzisiejszych tekstów biblijnych, łatwo zauważamy łączącą
je myśl.
Jest nią z całą pewnością głoszenie ludowi
Bożemu słowa,
które pochodzi od Pana. A dokładniej: sposób
i kontekst,
w jakim jest ono głoszone.
I
tak oto w pierwszym z omawianych tekstów słyszmy, iż Boże słowo
odczytane zostało w sposób uroczysty, wręcz świąteczny, wobec
całego ludu,
zgromadzonego i zasłuchanego, gotowego na
przyjęcie i wypełnienie przesłania. Autor Księgi Nehemiasza tak
nam to relacjonuje: Zgromadził
się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I
domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa
Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi.
Już
ten sam fakt godzien jest zauważenia i podkreślenia.
A
następnie: Przyniósł
kapłan Ezdrasz Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie
tylko mężczyźni; lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy
byli w stanie je zrozumieć. I czytał z tej księgi, zwrócony do
placu znajdującego się przed Bramą Wodną, od rana aż do
południa, przed mężczyznami, kobietami i tymi, którzy rozumieli;
a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa
.
I
zaraz potem wydarzenie to zyskuje wymiar swoistej liturgii,
celebracji jakiegoś nabożeństwa, słyszymy bowiem: Ezdrasz
otworzył księgę na oczach całego ludu, znajdował się bowiem
wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł.
I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud podnosząc
ręce swoje odpowiedział: „Amen! Amen!” Potem oddali pokłon i
padli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. A lewici
objaśniali ludowi Prawo, podczas gdy lud pozostawał na miejscu
.
Jako
żywo, przypominają nam się wielkie celebry, w czasie których –
po odczytaniu Ewangelii – Ojciec Święty lub biskup błogosławi
zebrany lud księgą ewangeliarza.
W
dalszej zaś części tego przekazu
słyszymy, że po udzieleniu błogosławieństwa, a więc po
zakończeniu
czytania, nastąpiło jedno
wielkie świętowanie.

Zresztą, sprzyjał temu cały kontekst, w jakim się to wszystko
odbywało, a tym kontekstem była zrealizowana przez Nehemiasza
odbudowa
Jerozolimy i podjęcie reformy liturgicznej.

W
jakże innym kontekście słowo Boże miało być głoszone przez
owych siedemdziesięciu
dwóch,
których
Jezus
wysłał
[…]
po
dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam
przyjść zamierzał.
Tutaj
głoszenie to miało się dokonywać nie w sposób uroczysty,
dostojny, liturgiczny,
ale wprost przeciwnie – w
pyle drogi,
w
trudzie ciągłego docierania
do nowych miejsc i ludzi,

gdzie wcale nie było gwarancji, że głosiciele spotkają się z
życzliwością czy otwartością, lub w ogóle zostaną wysłuchani.

A
wręcz było to z góry wiadome – bo Jezus to zastrzegł – że
będą takie miejsca, gdzie nie
będą chcieli ich słuchać.
Jezus
nawet dokładnie mówi, jak mają się zachować i co powiedzieć, co
zrobić, ale to przecież nie zmienia w niczym jakiegoś dyskomfortu
całej sytuacji.

Bo komu sprawia przyjemność fakt zupełnego
zlekceważenia

przez ludzi, zwłaszcza w sytuacji, w której chce się im przekazać
coś
szczególnie ważnego?…

Uczniowie
na pewno mieli świadomość ważności głoszonego przesłania.
Wiedzieli, że jeżeli Jezus ich wysyła, to nie z czymś mało
istotnym. Dlatego musieli osobiście odczuć ów afront – chociaż
Jezus zapewnił ich, że jest z nimi,

wspiera ich, a ci, którzy ich nie posłuchają, będą musieli przed
Nim samym zdać sprawę.
W
każdym razie, mamy tu do czynienia z innym kontekstem, w jakim Boże
słowo jest głoszone. Jest to taki – powiedzielibyśmy –
kontekst zwyczajny,
codzienny, roboczy…

I
teraz, Kochani, cała sztuka w tym, abyśmy słuchając obu
dzisiejszych czytań, wyciągnęli z nich to wskazanie dla siebie, że
i my
również mamy uważnie słuchać Bożego słowa,

kiedy jest ono uroczyście
proklamowane

w trakcie liturgii, jak i wówczas, gdy dociera ono do nas w
zwykłych okolicznościach

codziennego życia i pracy, kiedy
słowo to przybiera na
przykład postać
jakiegoś zdania,
wypowiedzianego przez członka rodziny

lub współpracownika;
bądź też upomnienia, udzielonego nam przez innych.
Bardzo
często wówczas jest to naprawdę
Boże słowo,

choć wypowiedziane przez drugiego człowieka w sposób jak
najbardziej „codzienny” i zwyczajny, nie uroczysty. Z naszej
strony potrzebne jest prawdziwe
wyczulenie serca i umysłu,

aby zauważać, że słowo to jest głoszone – i je przyjmować.
Ale
także je głosić!
Także
w
sposób uroczysty, w liturgii

– jeżeli należymy do służby liturgicznej, albo jest w naszej
parafii taka możliwość, że osoby chętne mogą włączać się w
czytanie na Mszach Świętych słowa Bożego. Z pewnością jednak,
wszyscy mamy
możliwość głosić Boże przesłanie

w tych okolicznościach, o jakich mówi nam dzisiaj Ewangelia, a więc
tych zwyczajnych,
codziennych, roboczych…

Taką
możliwość
mamy. Obyśmy tylko chcieli! I nie
zrażali się

tym, że nie wszyscy będą chcieli nas słuchać… W każdej z tych
sytuacji – Jezus
na pewno będzie z nami!
Bo
to przecież Jego dzieło będziemy realizować.
Jak
zaś można całe swoje życie – dodajmy: życie w tym ziemskim
wymiarze dość krótkie – uczynić jednym
wielkim głoszeniem Bożego słowa,
jak
to życie można całkowicie oddać na służbę Bogu, dobitnie
pokazuje nam przykład heroicznej postawy Patronki dnia dzisiejszego,
Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus.
Teresa
Martin, urodziła
się w Alencon, w roku 1873.

Gdy miała piętnaście lat, wstąpiła do klasztoru karmelitanek w
Lisieux. W życiu zakonnym zadziwiała
jej dojrzałość duchowa: pokora,
prostota
ewangeliczna
i wielka
ufność,
codziennie składana
w Bogu. Starała się doskonale
spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki. Nazwała tę
drogę do doskonałości: „małą drogą dziecięctwa Bożego”.
Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Bogu jako
ofiara za zbawienie świata.
Swoje
przeżycia i cierpienia opisała w książce: „Dzieje duszy”.
A cierpień tych nie brakło. Jednym z nich było chociażby to, że
zakonnica, którą Tereska się opiekowała ze względu na jej wiek i
kalectwo, nie umiała zdobyć się nawet na słowo
podzięki, często za to ją rugała i mnożyła swoje wymagania.

Jednak nasza Święta cieszyła się z tych krzyży, bo widziała
w nich piękny prezent,
jaki może złożyć Bogu.
Na
rok przed śmiercią zaczęły pojawiać się u Teresy pierwsze
objawy daleko już posuniętej gruźlicy:
wysoka gorączka,
osłabienie, zanik apetytu, a nawet krwotoki. Pierwszy krwotok
zaalarmował klasztor w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.
Mimo to, Siostra Teresa spełniała nadal wszystkie
zlecone jej obowiązki:
mistrzyni nowicjatu, zakrystianki i
opiekunki jednej ze starszych sióstr.
Zima
w roku 1897 była wyjątkowo surowa. Klasztor zaś był nie
ogrzewany. Teresa przeżywała prawdziwe tortury. Nękał ją
uciążliwy kaszel i duszność. Ówczesna przełożona zlekceważyła
jej stan.
Nie wezwała do niej nawet lekarza. Uczyniono to
dopiero wtedy, kiedy stan był już beznadziejny. Jeszcze wówczas
zastosowano wobec chorej drakońskie środki, takie jak stawianie
baniek.
Z poranionymi plecami i piersiami musiała iść do
normalnych zajęć i pokut zakonnych, nawet do prania.
Wskutek
tego wszystkiego, w dniu 30 września 1897 roku umierała w
cierpieniach, mówiąc: „Chcę,
przebywając w 
Niebie,
czynić dobro na ziemi. Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż.”

Papież Pius XI kanonizował ją w roku 1925. W 1999 roku, Papież
Jan Paweł II ogłosił Świętą Teresę – Doktorem
Kościoła.
Mając
na uwadze jest heroiczne świadectwo, jak i przesłanie dzisiejszych
czytań mszalnych, odpowiedzmy sobie:

Czy
po każdej Mszy Świętej wiem, czego dotyczyły teksty biblijne i
jakie jest ich przesłanie?

Czy
rozpoznaję – i jak odbieram – sygnały, które Jezus wysyła do
mnie w zwykłych okolicznościach życia?

Czy
w ogóle – i w jaki sposób – ja głoszę innym słowo Boże?

Idźcie,
oto was posyłam – jak owce między wilki!

10 komentarzy

  • Z jedną rzeczą się nie zgodzę; stawianie baniek nie jest "drakońskim środkiem" ;), natomiast to: "musiała iść do normalnych zajęć i pokut zakonnych, nawet do prania. " – jak najbardziej jest drakońskie w kontekście schorowanej osoby.

    • Tego nie wiemy, ale pamiętajmy, że w hagiografii używa się pewnych stwierdzeń celem dydaktycznego wzmocnienia lub zaakcentowania pewnych wydarzeń.
      Niemniej, po każdych bańkach – wiedziano o tym i w XIX w. – najważniejsze jest "leżenie w łóżku", żeby kuracji "nie przeziębić". Takie były zalecenia lekarzy :).

    • Dla mnie to rzecz znana :). Wiesia potwierdza to, że po bańkach – zwłaszcza z nacięciami skóry trzeba leżeć, nie pracować :). To było o wiele bardziej drakońskie, niż bańki.

  • Tylko dziewięć lat wystarczyło by zakonne megiery wykończyły swoją "siostrę"… Identyczna historia przydarzy się w wiele lat potem Faustynie Kowalskiej… Widać sprawdzona praktyka i tradycja zakonna "nie zna granic ni kordonów"…

  • Stawianie baniek jest zalecane przez lekarzy nawet i teraz. Sama przez to przechodzilam w dziecinstwie kiedy rodzicow nie bylo stac na wizyty u lekarzy i kupowanie lekow. Swoim dzieciom tez stawialam banki. tylko tu jest mowa o bankach tzw."cietych" kiedy jeszcze sie przecina skore wiec tym bardziej trzeba je wygrzac dobrze i wylezec.
    Serdecznie pozdrawiam wszystkich.
    Wiesia.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.