Będziesz miał skarb w niebie…

B
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiejsza niedziela jest – o ile to można tak ująć – bardzo „papieska”. Mamy bowiem tak zwany Dzień Papieski dla upamiętnienia kolejnej rocznicy wyboru Świętego Jana Pawła II, która to rocznica wypadnie w najbliższy piątek, a do tego dzisiejszy dzień jest wyznaczony w liturgii Kościoła na wspomnienie Świętego Papieża Jana XXIII.
          I właśnie wstawiennictwu obu Papieży – a szczególnie Papieża Polaka – powierzam Dyrekcję i całą Społeczność Szkoły Podstawowej imienia Jana Pawła II w Tłuszczu, świętującej w tych dniach pięćdziesiątą rocznicę swego powstania. Wczoraj i przedwczoraj odbywały się z tej okazji uroczystości, natomiast ja dzisiaj, właśnie w Dniu Papieskim, zapewniam o mojej stałej łączności duchowej i modlitewnym wsparciu, jakie okazuję i nadal chciałbym okazywać tej Szkole. Z całą bowiem mocą i radością chcę podkreślić, że imię Jana Pawła II jest tam zapisane nie tylko na tablicy przy wejściu do Szkoły i na sztandarze, ale w sercach Członków całej Społeczności i w programie ich działania. I oby tak było dalej!
           Kochani, przeżyjmy ten Dzień Papieski w duchu jakiejś głębszej refleksji nad przesłaniem Jana Pawła II do Polaków i do rodzin – a nie tylko na zewnętrznych obchodach: często szumnych i medialnie nagłaśnianych, a jednocześnie pustych i bezowocnych. Niech wspominanie Jana Pawła II porusza nas wewnętrznie. Już dość przez tyle lat się naklaskaliśmy i nakrzyczeliśmy się: „Kochamy Cię!”, „Zostań z nami!” lub „Sto lat!”. Już dość zewnętrznego wrzasku i pustego blichtru! Teraz przyszedł czas na słuchanie i wprowadzanie w czyn jego nauki.
       Na religijne i owocne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

28
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Mdr 7,7–11; Hbr 4,12–13; Mk 10,17–30
CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Modliłem
się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch
mądrości. Przeniosłem ją na berła i trony i w porównaniu z nią
za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo
wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej
ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i
wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej
bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone
bogactwa w jej ręku.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Żywe
jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz
obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów
i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
Nie
ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie,
wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu
musimy zdać rachunek.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy
przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić,
aby osiągnąć życie wieczne?”
Jezus
mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg. Znasz przykazania: «Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie
kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i
matkę»”.
On
Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej
młodości”.
Wtedy
Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci
brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.
Wówczas
Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno
jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się
na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże
trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”.
A
oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc
może się zbawić?”
Jezus
spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u
Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.
Wtedy
Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i
poszliśmy za Tobą”.
Jezus
odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu,
braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu
Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie,
domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań,
a życia wiecznego w czasie przyszłym”.
Cóż
więcej dobrego mógł uczynić człowiek, który wyszedł na
spotkanie Jezusa?
Słyszeliśmy o tym w dzisiejszej Ewangelii.
Cóż więcej jeszcze mógł zrobić? Dokładnie zachowywał
przykazania
– i to nie „jakieś tam” przykazania, ale te
właśnie, które chwilę wcześniej Jezus wyliczył… On tego
wszystkiego przestrzegał od młodości. A zatem – zdawać by się
mogło – wszystko w porządku!
I
– prawdę mówiąc – to była postawa zupełnie dobra, bo
z ust Jezusa nie usłyszał ani jednego zdania, że źle postępuje.
A nawet Jezus spojrzał z miłością na niego – jak
relacjonuje Ewangelista. Tyle tylko, że w tym wszystkim zabrakło
jednego: Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w Niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.

I tu się zaczął problem, bo jednak ten człowiek trochę posiadał,
więc ciężko mu było – ot, tak po prostu – z tym wszystkim się
rozstać.
Dlatego
też ten właśnie człowiek, dopiero co taki dumny z siebie, że
wiernie i dokładnie wypełnia przykazania, odszedł
spochmurniały, zasmucony,
a
zapewne też
nieprzyjemnie zaskoczony, bo – jak należy
przypuszczać – spodziewał się entuzjazmu w głosie Jezusa,
spodziewał się wielkich pochwał, a oto tylko takie umiarkowane
uznanie
ze strony Mistrza, a w
dodatku jeszcze jakieś nowe żądanie, jeszcze jedna
poprzeczka, tak bardzo wysoko postawiona… Jakby przykazania same w
sobie były mało wymagające – to jeszcze: Idź, sprzedaj
wszystko…, rozdaj ubogim…,
pójdź za
Mną.
My
już dzisiaj wiemy, że nie chodziłoliteralne
rozumienie tych
słów. Jakkolwiek bowiem w
pierwszych gminach chrześcijańskich – i to właściwie tylko
niektórych, i na pewien tylko czas – istniała taka absolutna
wspólnota
 dóbr, to jednak szybko zrozumiano, że
to nie jest najlepsze rozwiązanie. A dzisiaj nawet społeczna nauka
Kościoła opowiada się zdecydowanie za sprawiedliwą płacą za
uczciwą pracę i mówi o prawie człowieka do posiadania
doczesnych dóbr materialnych.
W czym więc jest problem i na
czym polega główna myśl tego nauczania, które kieruje do nas
Jezus?
Myślę,
że bez trudu odczytujemy ją z dzisiejszej liturgii słowa. Oto
Jezus mówi: Jakże trudno wejść do królestwa
Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest
wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do
królestwa Bożego. A zatem,
Jezus nie powiedział, że osiągnięcie zbawienia w tej sytuacji
jest niemożliwe. Owszem, jest możliwe, ale jest utrudnione.
Dlaczego?
A
właśnie dlatego, że do tych doczesnych dóbr tak łatwo się
przywiązać, tak łatwo oprzeć na nich całą swoją ufność,
tak
łatwo zapatrzeć
się w siebie
i budować poczucie własnej wartości na tym, że się tyle a
tyle posiada. Tak łatwo również zacząć z góry na innych patrzeć
i pogardzać tymi, którzy mają mniej…
Oczywiście,
trzeba też ze zwykłej sprawiedliwości zaznaczyć, że są
tacy ludzie
bogaci,
ludzie posiadający
naprawdę bardzo wiele, którzy
jednocześnie bardzo dobrze nastawieni do innych,
bardzo życzliwi, co
więcej – pomocni, otwarci na innych, organizujący ludziom miejsca
pracy, wspierający wiele inicjatyw.

na szczęście tacy ludzie, co
jedynie potwierdza zasadę, że nie w ilości posiadanych
dóbr
leży całe sedno sprawy,
a w tym, gdzie jest serce człowieka. Czy
przypadkiem nie jest ono nazbyt mocno przywiązane do owych bogactw…

Bo
może się okazać, że ktoś ma prawdziwą fortunę, bardzo wielki
majątek, ale potrafi go spożytkować dla dobra innych ludzi – jak
wspominaliśmy – potrafi innym pomagać, wspierać, dawać
miejsca pracy.
A może się okazać, że ktoś ma jedną jakąś
rzecz,
w sumie niewielką,
ale tak jest do niej przywiązany, że za nią świata nie widzi,

nie liczy się z ludźmi, z nikim i z niczym, bo dla niego ta rzecz
ma najwyższą wartość.
Czasami
jest to jakieś zwierzątko (typu: piesek), czasami może to być
jakieś zainteresowanie, jakieś hobby… W swoim czasie dane mi było
poznać historię pewnego małżeństwa, które
rozpadł
o się dlatego, że mąż przeniósł do tegoż
związku młodzieńcze
zainteresowanie piłką nożną. Początkowo wydawało
się, że wszystko jest w porządku, ale szybko okazało się, że
ani życie małżeńskie, ani troska o dziecko, które się
narodziło, ani nic innego nie miało dla niego takiego znaczenia,
jak to właśnie
zainteresowanie, to hobby. On mógł dla niego poświęcić
wszystko. I poświęcił – małżeństwo…
To
właśnie dlatego Jezus mówi, że łatwiej wielbłądowi
przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do 
królestwa
Bożego. Oczywiście, uwzględniając nawet
jaskrawość i obrazowość Jezusowych porównań, należy jednak
wyjaśnić, że mamy tutaj do czynienia nie z uchem igielnym w sensie
dosłownym, ale z nazywaną tak wąską furtką
w Złotej Bramie starej Jerozolimy.
Obecnie
brama ta jest zamurowana, ale kształt owej
furtki został w niej
zaznaczony. Przez tę
furtkę – zwaną
właśnie uchem
igielnym
– wielbłąd mógł przejść, ale musiał się trochę natrudzić.
I zwykle łatwiej mu było, kiedy nie był niczym
obciążony…
Podobnie
człowiek bogaty: może wejść do Królestwa
niebieskiego, ale musi nad sobą czuwać, aby – jak
wspomnieliśmy – nie przywiązać do tych przemijających
bogactw swego serca,
bo w przeciwnym razie, kiedy stanie na sądzie Bożym,
okaże się, jak bardzo jest ubogi. Tam
przecież nie zabierze nic z tego, co tutaj nagromadził.
Ktoś kiedyś określił to
dość trafnie, że przecież „trumna nie ma kieszeni”… I
wówczas – tam, po drugiej
stronie życia – okaże
się, że tak naprawdę nie ma nic. Jest ostatnim
nędzarzem!
Co zatem zrobić, aby takiego niebezpieczeństwa
uniknąć?
Z
pomocą spieszy nam Autor Księgi Mądrości, mówiąc w pierwszym
czytaniu: Modliłem się i dano mi zrozumienie. Przyzywałem –
i przyszedł na mnie duch mądrości. Przeniosłem ją nad berła i
trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem
z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią
piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad
zdrowie i piękność, i wolałem mieć ją, aniżeli światło, bo
nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią
wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.
Z
kolei Autor Listu do Hebrajczyków mówi o oddziaływaniu na serce
człowieka Bożego słowa, które przenika je
wewnętrznie i 
wręcz je osądza. I wreszcie sam
Jezus, który mówi w Ewangelii, że kto dla Niego i dla Ewangelii
wszystko jest w stanie poświęcić – ten dopiero wszystko zyska.
Ojciec Święty Benedykt XVI, na naszej polskiej ziemi mówił
w swoim czasie, że „powierzając się Chrystusowi nie tracimy
nic, a zyskujemy wszystko. W Jego rękach nasze życie nabiera
prawdziwego sensu”.
A
zatem: mądrość wewnętrzna, mądrość serca, bogaty
duch, głębokie życie wewnętrzne, w bliskości z Jezusem;
zasłuchanie się w Jego
słowo, pełnienie Jego woli,
częste karmienie się Jego Ciałem w Eucharystii
– oto prawdziwe bogactwo. Bogactwo, które nie
zbutwieje, nie zardzewieje, którego żaden złodziej nie ukradnie i
którego nie trzeba ubezpieczać na jakieś ogromne sumy.
Człowiek,
który ma bogatego ducha, który ma serce pełne prawdziwej mądrości,
który prowadzi intensywne życie wewnętrzne – bez względu na to,
czy dużo, czy mało posiada – jest człowiekiem bogatym w tym
najlepszym tego słowa znaczeniu.
Bo posiada skarb, z którym
stanie kiedyś przed Bogiem i który to skarb będzie jego
przysłowiową „dobrą monetą” w chwili ostatecznego
rozstrzygnięcia.
Dlatego
bardziej, niż o te skarby przemijające; bardziej, aniżeli o
pomnożenie stanu swego konta, warto zabiegać
o pomnożenie mądrości, wiary, miłości, pokoju w sercu,
radości wewnętrznej i mocnej nadziei.
Ja wiem, że to, co
mówię, nie najlepiej brzmi. Zwłaszcza teraz, kiedy ludziom u nas
zasadniczo się „nie przelewa”, a do niejednego domu bieda
zagląda
i do garnka nie zawsze jest co włożyć.
Jednakże
wszyscy, jak tu jesteśmy, znamy zapewne takich ludzi, którzy mają
dosłownie wszystko w tym wymiarze materialnym, a jednocześnie w
ich domu nigdy nie ma spokojnej rozmowy, nikt dla nikogo nigdy nie ma
czasu,
bo ciągle dokądś pędzą, czegoś się ciągle
obawiają… Po prostu – nie są szczęśliwi.
A
są jeszcze i tacy, którzy bardzo dużo mają, są popularni, o
nich piszą gazety, mówią o nich w telewizji, więc co jakiś
czas dowiadujemy się o nich, że podejmują jakieś działania
charytatywne, wspierają domy pomocy, organizują akcje dobroczynne…
A więc, zdawać by się mogło, to
jest właśnie to, o co nam chodzi.
Jednak
mnie w tym wszystkim niepokoi, że ludzie tego pokroju zasadniczo
nigdzie nie ruszają się bez całej armii dziennikarzy,
kamerzystów, fotoreporterów,
bo – owszem – chcą coś
zrobić dobrego, ale bacznie pilnują tego, aby było o tym głośno
i aby powszechnie o tym wiedziano. Osobiście,
nie dowierzam w tym przypadku w szczerość intencji –
chociaż absolutnie nie upieram
się przy swoim zdaniu.
W
tym zaś, o czym tu sobie dziś rozważamy, chodzi nam o taki stan
ludzkiego serca, o taki poziom ducha, że człowiek – bez względu
na to, czy będzie miał
materialnie bardzo dużo, czy bardzo niewiele; czy będą
o nim pisali w gazetach, czy poza najbliższymi nikt nie będzie
wiedział o jego istnieniu; czy będzie zajmował wysokie
stanowiska w hierarchii społecznej,
czy będzie na co dzień
„klepał” swoją biedę i takie zwyczajne proste czynności
wykonywał – zawsze będzie sobą, będzie szczęśliwy, będzie
miał poczucie sensu życia
i głębokie poczucie sensu każdego
przeżywanego dnia i każdej godziny.
Takim
człowiekiem był – i wciąż dla nas jest – Jan Paweł II,
którego wspominamy przy
okazji tak zwanego Dnia Papieskiego. Nie mamy
wątpliwości, że choć świat patrzył na niego i tłum
dziennikarzy, gdzie tylko mógł, chodził za nim, to jednak kiedy
widzieliśmy go na modlitwie, w czasie sprawowania Mszy Świętej,
czy w chwilach skupienia, to byliśmy przekonani, że tego
Człowieka nie obchodzi cały otaczający świat, bo
on
z Kimś rozmawia, z Kimś się wewnętrznie jednoczy, dla Kogoś robi
to, co robi… Dla Kogo? Dobrze
wiemy…
Uczmy
się tego od
Jana Pawła II! Bądźmy – tak, jak
on – bogaci sercem, bogaci duchem, bogaci wiarą, bogaci Bogiem! I
przyzywajmy wstawiennictwa Świętego Papieża, aby to wielkie
bogactwo duchowe
– ale także potrzebne środki materialne do
spokojnego i godnego życia – wypraszał u Boga naszym rodzinom… 

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.