Ja nie wstydzę się Ewangelii!

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wstawiennictwu Patrona dnia dzisiejszego, Błogosławionego Honorata Koźmińskiego, mojego Rodaka, powierzam całą Rodzinę Blogową, a szczególnie tych jej Członków, którzy mieszkają w Białej Podlaskiej lub z niej pochodzą. Życzę jednocześnie, aby moje Miasto, pod kierownictwem obecnych Włodarzy, rozwijało się zgodnie ze słusznymi pragnieniami i oczekiwaniami Mieszkańców!
         Niech Pan udziela nam wszystkim swojej łaski i mocy, aby podejmowane dziś przez nas prace przyniosły dobre owoce!
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
28 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Bł. Honorata Koźmińskiego, Kapłana,
do
czytań: Rz 1,16–25; Łk 11,37–41
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku
zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla
Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od
wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „Sprawiedliwy
zaś z wiary żyć będzie”.
Albowiem
gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i
nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają
prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród
nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata
niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz bóstwo
stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie
mogą się wymówić od winy. Ponieważ choć Boga poznali, nie
oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w
swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając
się za mądrych stali się głupi. I zamienili chwałę
niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka,
ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.
Dlatego
wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości,
tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą
przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli
jemu zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na
wieki. Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Pewien
faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął
miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie,
że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.
Na
to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o
czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze
pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca
zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to,
co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was
czyste”.
To,
co mnie osobiście najbardziej porusza i co najbardziej zwraca moją
uwagę w dzisiejszym pierwszym czytaniu, to wielka otwartość,
szczerość i odwaga Apostoła Pawła.
Najpierw bez żadnej
kokieterii i fałszywej skromności stwierdza: Ja
nie wstydzę się Ewangelii.
Nie
obawia się oskarżeń o pychę, czy jakieś wywyższanie się nad
innych. On po prostu daje
świadectwo prawd
zie!

Zresztą,
kto chociaż trochę czytał,
czy nawet tylko słuchał
poszczególnych Pawłowych nauk, zawartych w jego Listach, a
odczytywanych w liturgii mszalnej, ten na pewno nieraz zauważył, że
Paweł potrafił
– właśnie w ramach świadczenia o prawdzie – mówić
też o swoich grzechach, upadkach, o swojej bardzo niechlubnej
przeszłości,
kiedy
to prześladował Kościół…
On
także o tym wielokrotnie mówił – i też bardzo szczerze, i też
nie „owijając w bawełnę”, nie starając się jakoś
to wszystko wyłagodzić,

tak mówiąc, żeby nic konkretnego nie powiedzieć… Nie!
On mówił
bardzo
jasno, że był prześladowcą i niszczył Kościół.

Teraz jednak, kiedy się nawrócił, a właściwie: kiedy Pan
sam go wezwał

do współpracy, może bardzo otwarcie powiedzieć to, co właśnie
powiedział: Ja
nie wstydzę się Ewangelii.

Jasno,
konkretnie, tak „po prostu”… To jeden element tej jego
otwartości na prawdę i całkowitej szczerości.
A
drugi – to ten, który odnajdujemy w dalszej części jego
wypowiedzi. A jest to bardzo radykalna i jednoznaczna krytyka tych,
którzy choć
Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali,
lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne
ich serce. Podając się za mądrych stali się głupi. I zamienili
chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego
człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.

Tak
o nich mówi Apostoł. O
tych, którzy przez
nieprawość nakładają prawdzie pęta
.
I
znowu – bardzo budującym i dającym do myślenia jest to właśnie,
że nie przejmuje się on tym, iż
tak radykalna
jego wypowiedź może
się „komuś nie spodobać”,
może
kogoś oburzyć, albo sprawi, że odwrócą się od niego ludzie mu
dotąd życzliwi. On
wprost wyrzuca tym, którzy poznawszy Boga, udają, że Go nie znają
– że
świadomie żyją w kłamstwie. Jak uzasadnia, nie
mogą się wymówić od winy,
nie
mogą twierdzić, że nic o Bogu nie wiedzą, skoro od
stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga
oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła!

W
sposób bardzo logiczny Apostoł przedstawia
swoje stanowisko, natomiast to należy zauważyć i mocno
zaakcentować, że czyni to w
sposób bezkompromisowy.
Podobnie,
jak Jezus w sposób bezkompromisowy obnaża
obłudę faryzeuszy.

I to w trakcie obiadu, na który zaprosił Go… właśnie jeden z
nich, faryzeusz! Można mówić w tym przypadku o całkowitym
pominięciu
przez Jezusa przepisów etykiety towarzyskiej

i jakiegoś protokołu dyplomatycznego, bo z takiego czysto ludzkiego
punktu widzenia patrząc na sprawę, to należałoby się wręcz
oburzyć na Jezusa: zaproszony
w gościnę,
a
robi
takie uwagi gospodarzowi!

Nie
wiemy, co było dalej, jak potoczyła się rozmowa – czy oburzony
tym gospodarz nie wyprosił w końcu Jezusa. Zapewne nie, tym
bardziej, że możemy się domyślać, iż Ewangelista przedstawił
nam tylko
wycinek dłuższej rozmowy,
w
której to
ów gospodarz
być
może usłyszał
pod swoim adresem
także
jakieś miłe zdania. Natomiast konieczność
zaświadczenia o prawdzie i 
upomnienia
się o prawdę

kazała Jezusowi w tak jasny sposób wyrazić swoje stanowisko.
Czy
doczekamy się kiedyś, Kochani, takiego
stylu w prezentowania swego stanowiska

przez polityków i osoby wpływowe na naszej scenie politycznej?
Czy przyjdzie wreszcie
taki
czas, że przestaniemy
wysłuchiwać krętackich tłumaczeń,

których celem jest udowadnianie słuchaczom – w przekonaniu owych
mówców zapewne głupszym
od nich – że czarne jest białe, a białe jest czarne? Kiedy na
naszej scenie politycznej doczekamy
się mówienia wprost, jasno i konkretnie,

bez tej obrzydliwej dbałości o tak zwaną polityczną poprawność?!

A
żeby już nie oglądać się na polityków, odpowiedzmy sobie
szczerze: czy i my sami staramy się zawsze
otwarcie, konkretnie i szczerze
mówić prawdę? O wszystkim? O wszystkich? Do wszystkich?
Czy
umiemy – czy mamy odwagę – mówić w taki sposób o swojej
wierze? Bez
kompleksów,
bez
udawania, chowania w głowy w piasek, łagodzenia norm moralnych, czy
wręcz ich dopasowywania do swych doraźnych potrzeb?
Jeżeli
bowiem takiego stylu domagamy się od naszych polityków, także od
naszych duszpasterzy – i bardzo słusznie, że się tego domagamy i
oczekujemy – to jednak powinniśmy zadbać i o to, aby taki
styl promować w swoich codziennych relacjach z ludźmi

z naszego bliższego i dalszego otoczenia. O
ile zdrowsze będą wówczas te nasze relacje!
A
konkretny przykład ofiarnej służby Bogu i bezkompromisowego
świadczenia o swojej wierze odnajdujemy w postawie Patrona dnia
dzisiejszego, Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego.
Wacław
Koźmiński, urodził się
16 października 1829 roku, w moim mieście rodzinny
m
– Białej Podlaskiej.
W
roku 1848 wstąpił do Zakonu Kapucynów w Warszawie i w roku 1852
otrzymał święcenia kapłańskie. Był cenionym
kaznodzieją, poszukiwanym spowiednikiem i kierownikiem dusz

oraz popularnym pisarzem religijnym. Założył wiele zgromadzeń
zakonnych, przede wszystkim bezhabitowych.
Stał
się w ten sposób odnowicielem życia zakonnego i twórcą jego
nowej formy, zbliżonej do
dzisiejszych instytutów świeckich.

Poprzez swoje duchowe córki i synów starał się docierać do
wszystkich środowisk i odradzać w społeczeństwie ducha gorliwości
pierwszych chrześcijan. Kierował
tymi wspólnotami przez konfesjonał i korespondencję,

ponieważ rząd carski nie pozwalał na formowanie się nowych
zakonów, zaś
w roku 1864
skasował
Zakon
Kapucynów,
pozostawiając tylko klasztor w Nowym Mieście nad Pilicą. Spośród
powstałych wówczas zgromadzeń „honorackich”, do dziś istnieją
trzy habitowe
i czternaście bezhabitowych.
Zgromadzenia
te podejmowały nade wszystko
prace charytatywne i apostolskie

– między innymi – wśród młodzieży szkolnej i rzemieślniczej,
w fabrykach, wśród ludu wiejskiego, w przytułkach dla ludzi
starych i upośledzonych. Niestety, gdy w
1893 roku, na terenie Królestwa powstał ruch mariawitów,

zaszkodził on opinii Ojca Honorata. W związku z tym, w 1908 roku
biskupi zreorganizowali jego zgromadzenia. Stolica Apostolska
zatwierdziła ich postanowienie, zalecając Ojcu Honoratowi
powstrzymanie się od dalszego kierowania nimi. Nasz Patron przyjął
to z pokorą i posłuszeństwem.

Ojciec
Honorat Koźmiński przez całe życie dokładał starań, by dać
poznać ludziom miłość Boga do człowieka. Zmarł w Nowym Mieście
nad Pilica w dniu 16 grudnia 1916 roku. W dniu 16 października
1988 roku, w dziesiątą rocznicę swego Pontyfikatu, beatyfikował
go Jan Paweł II.
Wpatrzeni
w jaśniejący przykład świętości Patrona dnia dzisiejszego, oraz
ubogaceni darem Słowa, pomyślmy:
– Czy
staram się zawsze i w każdej sprawie „nazywać rzeczy po
imieniu”?
– Czy
mam odwagę w taki właśnie sposób oceniać swoje własne
postępowanie – szczególnie, kiedy przygotowuję się do
Spowiedzi?
– Czy
nie obrażam się na tych, którzy tak właśnie oceniają moją
postawę?

Dbacie
o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze
pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni!
[…]
Raczej
dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie
dla was czyste!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.