Uwierzył Abraham Bogu…

U
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo dziękuję Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. I zachęcam, aby jeszcze raz wrócić do treści tam zawartych – i do refleksji nad tymi pytaniami, które zostały tam postawione… I – oczywiście – do podzielenia się własnymi refleksjami.
      A oto dzisiaj, we wspomnienie Świętej Jadwigi Śląskiej, przypominamy sobie moment wyboru na Papieża polskiego Kardynała Karola Wojtyły. Módlmy się dziś – przez wstawiennictwo Świętej Jadwigi i Świętego Papieża – o ratunek dla świata, dla Europy, oraz o przemianę myślenia Polaków, aby nadchodzące wybory realnie odmieniły oblicze tej Ziemi…
      Moi Drodzy, w dniu wczorajszym swoje imieniny obchodziły: Pani Jadwiga Deres, moja dobra Znajoma z Parafii w Trąbkach, oraz Pani Jadwiga Osial, Gospodyni Księdza Proboszcza z tejże Parafii. A dzisiaj urodziny przeżywa Maciek Przybysz, mój „Chrześniak” z Bierzmowania (byłem świadkiem Jego Bierzmowania). Z całego serca życzę Drogim Solenizantkom i Jubilatowi takiego zaufania do Boga, jakiego przykład dają Święci, wskazani w dzisiejszym rozważaniu! Pamiętam o Was w modlitwach!
         Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
28 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jadwigi Śląskiej,
do
czytań: Rz 4,1–8; Łk 12,1–7
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Zapytajmy, co zyskał Abraham, przodek nasz według ciała. Jeżeli
bowiem Abraham został usprawiedliwiony z uczynków, ma powód do
chlubienia się, ale nie przed Bogiem. Bo cóż mówi Pismo?
„Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za
sprawiedliwość”.
Otóż
temu, który pracuje, poczytuje się zapłatę nie za łaskę, ale za
należność. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w
Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiarę jego poczytuje się za
tytuł do usprawiedliwienia, zgodnie z pochwałą, jaką Dawid
wypowiada o człowieku, którego Bóg usprawiedliwia niezależnie od
uczynków:
Błogosławieni
ci, których nieprawości zostały odpuszczone i których grzechy
zostały zakryte. Błogosławiony mąż, któremu Pan nie poczyta
grzechu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Kiedy
wielotysięczne tłumy zebrały się koło Jezusa, tak że jedni
cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich
uczniów: „Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów.
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic
tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co
powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w
izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach.
Lecz
mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy
zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę
wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu
ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie.
Czyż
nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich
nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na
głowie wszystkie są policzone.
Nie
bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to konkretny przykład bezwzględnego
zaufania do Boga,
jaki
odnajdujemy w postawie Abrahama. Jak
bowiem dowodzi Apostoł Paweł – Abraham stał się sprawiedliwym
przed Bogiem nie ze
względu na swoje uczynki,

ale właśnie ze względu na swoje zaufanie do Boga. Abraham
uwierzył, że wszystko, co ma i kim jest – zawdzięcza
łasce Boga, a nie swoim uczynkom.

Chociaż
– powiedzmy i to – jego uczynki były niezwykłe i bardzo
zbliżały go do Boga, a dla nas, ludzi wierzących, żyjących na
przestrzeni wieków, stanowią
do dziś niedościgły wzór.

Ale stało się to przede wszystkim dlatego, że uwierzył
Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość.

Jak
bowiem dalej udowadnia Apostoł, relacje Boga z Abrahamem nie
układały
się na zasadzie relacji, jakie panują między robotnikiem, a
pracodawcą. Wtedy bowiem mowa jest o sprawiedliwej
zapłacie za wykonaną pracę.

Usprawiedliwienie zaś, czyli uwolnienie od grzechu – i w ogóle
łaska Boża – nie jest zapłatą za dobre uczynki, ale darmowym
darem miłości Bożej!

Ze strony człowieka natomiast potrzebne jest zaufanie
do Boga,
wiara
w Jego moc i pomoc – i chęć jej przyjęcia.
Bo
to nie swoimi wysiłkami człowiek osiąga to, co dobre w swoim
życiu, ale sprawia
to Bóg przez swoją łaskę.
Oczywiście,
wysiłki człowieka także są bardzo ważne, bo łaska Boża nie
spada na niego jak przysłowiowa „gwiazdka z nieba”,

w chwili, kiedy ten, z założonymi rękami, będzie czekał, aż w
jego życiu wszystko się „samo” dokona. Nie, tak
się nie stanie!
Dobre uczynki i szlachetna postawa są bardzo ważne i wręcz
konieczne – jako znak współpracy
z Bogiem,

jako potwierdzenie
przyjęcia

łaski Bożej, jako owoc
tej łaski.

Ale nigdy samymi swoimi uczynkami człowiek nie osiągnie zbawienia.
Konieczna jest łaska Boża.
Ktoś
może powie, że to jakieś zniewolenie: Bóg
tak „kurczowo” trzyma człowieka,

tak bardzo go „pilnuje”, że nie wypuszcza go ze swej ręki i nie
pozwala mu niczego osiągnąć, czego by mu sam wcześniej nie dał!
Rzeczywiście,
to trzeba zauważyć i podkreślić – człowiek
jest mocno związany ze swoim Bogiem.

Jest od Niego w pełni zależny. Jest całkowicie w
Jego rękach.

Potwierdza to zresztą dobitnie dzisiejsza Ewangelia, w której Jezus
stwierdza:
Czyż
nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich
nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na
głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście
ważniejsi niż wiele wróbli.

A
wcześniej jeszcze prawdę tę uzasadnia w sposób, który jest dla
nas chyba cokolwiek szokujący: Nie
bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej
uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie
się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię
wam: Tego się bójcie.

Dobrze
powiedziane, prawda? Nie
bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej
uczynić nie mogą.

Jakby
to było mało…
A
jednak w taki sposób Jezus zwraca się do tych, których określa
mianem
swoich przyjaciół.
Zauważmy
to! Przecież wiemy, że Jezus zawsze traktował swoich uczniów jak
przyjaciół, ale akurat w tym momencie podkreślił to wyraźnie
tym
właśnie stwierdzeniem: Lecz
mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy
zabijają ciało…

To
znaczy, że takie zaufanie do Jezusa jest wyrazem
szczególnej
z Nim przyjaźni.

Jest też znakiem
odwagi

– to oczywiste – ale i serdecznej przyjaźni. Postawa Abrahama
również
jest takim znakiem – Abraham
także był prawdziwym przyjacielem Boga.
I Święty Jan Paweł II,
którego
trzydziestą siódmą rocznicę wybory dziś przeżywamy – także
był przyjacielem Boga.
A
wszyscy oni przekonują, że pozostawanie w rękach Boga i silne z
Nim związanie – to
nie zniewolenie!

Wprost przeciwnie – to właśnie wtedy człowiek może dokonywać
wielkich rzeczy i realizować się jako człowiek,
i
rozwijać się jako człowiek. Łaska Boża bowiem w sposób bardzo
dyskretny będzie go we wszystkim wspierać, natomiast sam człowiek
także
może się „wykazać”.

Oby tylko chciał! Bóg go w niczym nie będzie ograniczał. Będzie
mu tylko pomagał…
I
może właśnie w ten sposób warto na całą sprawę spojrzeć, a
nie buntować się przeciwko Bogu i wyrywać się z Jego rąk, w
przekonaniu, że samemu
to się dopiero dokona więcej.
Ile
człowiek jest w stanie dokonać bez
Boga,

to my dobrze widzimy właściwie każdego dnia, obserwując sytuację
na świecie, ale i w naszej Ojczyźnie. Chociaż i w tych wszystkich
– pożałowania godnych – przypadkach nie
można mówić o całkowitym oderwaniu od Boga,

bo przecież i takich swoich „zbuntowanych przyjaciół” Bóg
chociażby podtrzymuje
przy życiu,

ale też nie
odbiera im osobistych talentów

czy siły do pracy. Nawet, jeżeli ta praca wymierzona jest przeciwko
Niemu.

Bóg
nie odwraca się od człowieka. On jest naprawdę wiernym
Przyjacielem.
Potrzeba,
aby człowiek uwierzył
w tę przyjaźń – uwierzył Bogu. Tak, jak Abraham. Tak, jak
Święty Paweł. Tak, jak Święty Jan Paweł II. Tak, jak wielu
innych Świętych, w tym także – Świętych Męczenników, którzy
nie
bali się tych, którzy zabijają ciało…

I
wreszcie tak, jak Patronka dnia dzisiejszego, Święta
Jadwiga. Urodziła
się ona
około roku 1180 roku w Bawarii

jako córka hrabiego Bertolda IV i Agnieszki, hrabiów Andechs.
Otrzymała staranne wychowanie najpierw w rodzinnym domu, potem zaś
w klasztorze benedyktynek
w Kitzingen nad Menem,

znanym wówczas ośrodku kulturalnym. Uczyła się – między innymi
– łaciny, haftów i malowania, muzyki i pielęgnowania chorych.
W
roku 1190 przeniosła się do Wrocławia

na dwór księcia Bolesława Wysokiego, gdyż została upatrzona
na żonę dla jego syna, Henryka.
Miała
wtedy zaledwie dwanaście lat. Data ślubu nie jest bliżej znana –
wiadomo jednak, że nastąpił on niebawem. Henryk
Brodaty w dniu 8 listopada 1202 roku został panem całego księstwa.

Rychło też udało mu się do dzielnicy śląskiej dołączyć
dzielnicę senioratu, czyli krakowską, a także znaczną część
Wielkopolski. Dlatego figuruje on w
spisie władców Polski.
Henryk
i Jadwiga stanowili wzorowe
małżeństwo.
Mieli
pięcioro dzieci, spośród których jednak troje zmarło. Ostatnich
dwadzieścia osiem lat wspólnego pożycia małżonkowie
zachowywali wstrzemięźliwość,

do czego zobowiązali się uroczystym ślubem czystości. Ponadto,
Jadwiga dostosowała się
do zwyczajów i języka polskiego na dworze swego męża.

Zresztą, dwór ten słynął z porządku i dobrych obyczajów, gdyż
Księżna dbała o dobór osób.
Wyposażyła
wiele kościołów w szaty liturgiczne, które nierzadko sama
haftowała. Macierzyńską
troską otaczała służbę dworu.

Oprócz tego, bardzo troszczyła się o to, aby urzędnicy w jej
dobrach nie uciskali poddanych. Tym ostatnim zresztą obniżyła
czynsze, przewodniczyła sądom, darowała grzywny karne,

a w razie klęsk nakazywała – mimo protestów zarządców –
rozdawać ziarno, mięso, sól…
Zorganizowała
także szpitalik dworski,
gdzie codziennie znajdowało utrzymanie kilkunastu chorych i kalek. W
czasie objazdów księstwa osobiście odwiedzała
chorych i wspierała hojnie ubogich.

Popierała również szkołę katedralną we Wrocławiu i wspierała
ubogich zdolnych chłopców, którzy chcieli się uczyć. Starała
się nawet łagodzić dolę
więźniów,
posyłając
im żywność, świece i odzież. Zdarzało się, że niektórym
zamieniała karę śmierci
czy długiego więzienia na prace przy budowie kościołów lub
klasztorów.
Jej mąż
chętnie na to przystawał, chociaż to jemu zostawiała ostateczną
decyzję.
W
swoim życiu Jadwiga dość mocno doświadczyła tajemnicy
Krzyża.
Przeżyła
śmierć męża i prawie wszystkich dzieci, po czym spadło na nią
jeszcze wiele innych
rodzinnych dramatów.

Wszystko to jednak znosiła bez szemrania, aby wreszcie po śmierci
męża zdać rządy żonie Henryka Pobożnego, Annie, i
zamknąć się w klasztorze w Trzebnicy,

który sama wcześniej ufundowała, a w którym przełożoną była
jej córka Gertruda. To właśnie na jej ręce Jadwiga
złożyła w 1238 roku śluby zakonne i stała się jej posłuszna,

podejmując tak surowe praktyki pokutne, jak posty, biczowania,
noszenie włosiennicy i czuwania nocne. Jednocześnie zasłynęła
z pobożności i czynów miłosierdzia.

Wyczerpana surowym życiem, zmarła
14 października 1243 roku,
w
wieku ponad sześćdziesięciu lat.
Zaraz
po jej śmierci do grobu w Trzebnicy zaczęły napływać liczne
pielgrzymki.
Z całą gorliwością kult swojej matki popierała
Gertruda. Kanonizacji księżnej Jadwigi dokonał Papież Klemens
IV w dniu 26 marca 1267 roku.
Na prośbę króla Jana III
Sobieskiego Błogosławiony Papież Innocenty XI rozciągnął – w
roku 1680 – jej kult na cały Kościół.
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Czy
nie zachowuję się w stosunku do Boga jak rozkapryszone dziecko,
które „na złość mamie odmraża sobie uszy”?
– Jak
w konkrecie swojej codzienności wyrażam moje osobiste zaufanie do
Boga?
– Czy
żyjąc na co dzień wiarą – nie boję się ludzi, ich opinii,
krytyki, lekceważenia?

Błogosławieni
ci, których nieprawości zostały odpuszczone i których grzechy
zostały zakryte. Błogosławiony mąż, któremu Pan nie poczyta
grzechu!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.