Nie tak będzie między wami!

N
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, chociaż dzisiaj jest
niedziela i dlatego liturgia Kościoła nie dopuszcza świątecznego
wspomnienia Łukasza Ewangelisty, to jednak swoje imieniny
obchodzą:
Ksiądz
Biskup Łukasz Buzun – Biskup Pomocniczy Kaliski;
Ksiądz
Łukasz Borowski, Ksiądz Łukasz Burchard, Ksiądz Łukasz Kulik,
Ksiądz Łukasz Kałaska, Ksiądz Łukasz Tarasiuk, Ksiądz Łukasz Turek – Księża z
różnych względów mi bliscy;
Łukasz
Sulowski – mój Przyjaciel i Instytucja sama w sobie;
Łukasz
Sokół, Łukasz Ciechański, Łukasz Szarek, Łukasz Osypiuk, Łukasz
Bąk, Łukasz Stefaniak, Łukasz Sowa – Członkowie różnych
Wspólnot młodzieżowych na przestrzeni wszystkich lat mojego
kapłaństwa.
Dwa
dni temu zaś imieniny obchodził Ksiądz Gerard Jarecki, pomagający
duszpastersko w Celestynowie.
Wszystkim
Solenizantom życzę odwagi Ich Patrona i jasnego świadczenia o
wierze, oraz nieustannego zapału do niesienia wszystkich, wśród
których żyją i pracują – radości i nadziei! I o to właśnie
dla Nich się modlę.
A
u mnie, moi Drodzy, dzisiaj lekka zmiana. Nie jadę bowiem – jak
zawsze – do Miastkowa, ale do Samogoszczy, gdzie w Wielkim Poście
prowadziłem Rekolekcje. Ponieważ w Parafii tej jest taki zwyczaj,
że rekolekcjonista wielkopostny przewodniczy Uroczystościom
odpustowym Świętej Jadwigi Śląskiej, przeto mi właśnie dzisiaj
przypadł ten zaszczyt. Samo wspomnienie było dwa dni temu, ale w
Samogoszczy, w sposób uroczysty, sprawowane jest dzisiaj.
Przy
tej okazji chciałbym przekazać Uczestnikom odpustu pewne bardzo
ważne dla mnie refleksje, ale także Wam chciałbym je przekazać. Z
tego jednak powodu, że w Samogoszczy są dzisiaj czytane teksty
biblijne ze wspomnienia Jadwigi, pozwoliłem sobie na mały,
liturgiczny „kancik”. Otóż, włączyłem obszerne fragmenty
„słówka” odpustowego do poniższego rozważania, w kontekście
czytań niedzielnych. Myślę, że Pan się za to na mnie nie obrazi…

Na
głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi
Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
29
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Iz 53,10–11; Hbr 4,14–16; Mk 10,35–45
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Spodobało
się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Jeśli wyda swe
życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a
wola Pana spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy
światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu,
ich nieprawości On sam dźwigać będzie.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa,
Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego
bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym
słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze
podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z
ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i
znaleźli łaskę w stosownej chwili.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jakub
i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli:
„Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię
poprosimy”.
On
ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?”
Rzekli
Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po
prawej, drugi po lewej Twej stronie”.
Jezus
im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich,
który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być
ochrzczony?”
Odpowiedzieli
Mu: „Możemy”.
Lecz
Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie;
i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do
Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej,
ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”.
Gdy
dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.
A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
Wiecie,
że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich
wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami.
Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie
sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech
będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za
wielu”.
Obserwując
nawet naszą polską scenę polityczną – czy tę europejską –
trudno nie zgodzić się ze słowami Jezusa z dzisiejszej Ewangelii,
którymi ostrzegał swoich Apostołów przed pychą i żądzą
władzy. Mówił do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za
władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą
władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami
chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by
chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem
wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono,
lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.
I
rzeczywiście, On sam, Jezus, przyszedł, aby dać swoje życia
na okup za wielu
– za wszystkich. Zapowiadając to, Prorok
Izajasz pisał: Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę
cierpieniem.
[…] Zacny mój Sługa
usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Zaś
Autor Listu do Hebrajczyków jasno dowodzi, że Ten, który
doświadczył wszystkiego, co ludzkie – oczywiście, z wyjątkiem
grzechu – doskonale rozumie ludzką słabość i nędzę…
W drugim czytaniu usłyszeliśmy bowiem: Nie takiego bowiem
mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym
słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze
podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.
Jeżeli
Jezus tak doskonale rozumie słabość i nędzę człowieka, to czy
coś jest w stanie uzasadnić sytuację, w której człowiek nawet
nie stara się zrozumieć drugiego człowieka?
Albo chce nad nim
brutalnie dominować, albo w sposób egoistyczny panować?…
Z
drugiej jednak strony wiemy, że potrzebne są instytucje życia
społecznego, które by to życie organizowały, kierowały nim.
Każda społeczność ludzka – tak świecka, jak i kościelna –
potrzebuje takiej koordynacji, po prostu zarządu.
Jednak ów zarząd – jak wyraźnie wskazuje dziś Jezus – ma
być służbą.
Nie w sensie robienia wszystkiego za wszystkich,
ale w sensie poświęcenia się w sposób całkowity dla dobra
danej społeczności.
Natomiast
to zaangażowanie rządzących, o którym mówimy, musi się zawsze
łączyć z twórczym zaangażowaniem wszystkich członków
społeczności.
Bo nie może być tak, że tylko sami
zarządzający będą się angażowali – lepiej lub gorzej – a
wszyscy inni będą biernie czekali z założonymi rękami na
przysłowiową gwiazdkę z nieba”, co najwyżej krytykując
wszystkich, lub na wszystko narzekając…
Jezusowe
polecenie ofiarowania się innym w duchu służby – polecenie
poparte przez Jezusa własnym przykładem – odnosi się do
wszystkich. Obowiązuje wszystkich wobec wszystkich!
Bardzo
jasno trzeba to powiedzieć
właśnie nam, Polakom. Bo wydaje się, że to właśnie nam dzisiaj
potrzeba
owej
twórczej
aktywności,

wpartej modlitwą
i życiem sakramentalnym,

a także pracowitości i zaangażowania w budowanie
dobra
wspólnego.
Potrzeba nam dzisiaj
jakiegoś
mocnego impulsu, aby nas,
Polaków, wybudzi
ć
z letargu, społecznej apatii i swoistej obojętności

na wszystko, co dzieje się w naszej Ojczyźnie.
Oto
przed tygodniem, w Parafii, w której co niedzielę pomagam, dzieci
ze Szkoły Podstawowej imienia Jana Pawła II przygotowały – z
racji Dnia Papieskiego – krótkie
przedstawienie

o swoim Patronie.
Te
dzieci naprawdę bardzo się postarały.
Wyuczone wierszyki i teksty rozważań deklamowały
z wielkim przejęciem.

A
byli to również najmłodsi uczniowie
– z pierwszej lub drugiej klasy…
Można
się było wręcz wzruszyć, widząc takie małe dzieciątka, jak z
ogromnym przejęciem i zaangażowaniem mówiły o „nasym
Papiezu”…

Można się było wzruszyć… Ale w takim samym stopniu można
się też było załamać,
kiedy się popatrzyło, że te dzieciaczki mówiły
niemalże do pustych ławek!

Dobrze, że chociaż ich rodzice zostali! A przecież na Mszy Świętej
było bardzo
dużo osób,

zaś
wspomniana część artystyczna trwała około piętnastu minut.
Naprawdę,
z reguły zawsze tego typu wydarzenia tyle tam trwają – czasami
tylko nieco dłużej – i ludzie w Parafii o tym wiedzą. Ale
to już jest za długo – gdzież tyle czasu w kościele!
Dlatego
wszyscy od razu: „w
tył zwrot”,
do drzwi – i do domu!
Przyznam
szczerze, że choć to może zbyt uogólniające stwierdzenie, ale po
wyjściu z kościoła i potem właściwie przez cały dzień
powtarzałem wszystkim,
z którymi rozmawiałem, że w
Polsce nie będzie dobrze! Po prostu – nie będzie!
Choćby
się władza zmieniła na najlepszą z możliwych, to
i tak nie będzie dobrze!
Oczywiście,
to było mówione nieco pod wpływem pierwszego wrażenia, ale
i dzisiaj,
z
perspektywy tygodnia – a właściwie, nie tylko tygodnia, bo
podobne zjawiska obserwuję tam właściwie w
każdej
tego typu sytuacji – może już
nieco
spokojniej, ale chcę powtórzyć to samo: nie będzie dobrze w
naszej Ojczyźnie, jeżeli
ludzie nie wybudzą się z tej apatii, z tego „niechciejstwa”, z
tego marazmu!
Bo
ta sytuacja, o której mówię, jako żywo obrazuje właśnie takie
nastawienie wielu z nas dzisiaj: przyjdę do kościółka, odstoję
tę godzinę, ale
nie chciejcie ode mnie niczego więcej,

bo ja wracam do domu, włączam telewizor, zapadam się w fotelu –
i tyle!

A
potem się dziwimy, że mamy sytuację, w której na
każdym kroku słyszy się narzekanie,

że w Polsce tak źle, że taka bieda, bezrobocie, zarobki mizerne,
firmy padają – ogólny obraz postępującej katastrofy, ale gdy
przychodzi do wyborów, to wielu z tych narzekających
albo nie idzie na nie 
wcale,
albo głosuje na tych, na których narzeka!
Bo
oni tak dobrze prezentują się w telewizji! Bo tak ładnie i
zgrabnie mówią!
Kochani,
nie mogę się z tym pogodzić, że my – Polacy, którzy przez
dwadzieścia
sześć lat słuchaliśmy Jana Pawła II,

przez czterdzieści lat słuchaliśmy Prymasa Tysiąclecia, Kardynała
Stefana Wyszyńskiego; którzy słuchaliśmy prostych, ale jakże
jasnych kazań Księdza
Jerzego Popiełuszki i tylu innych wielkich, wspaniałych i głęboko
mądrych ludzi – że my dzisiaj nie
potrafimy odróżnić

tych, którzy przed kamerami
mówią prawdę, od tych, którzy bezczelnie kłamią!

Dlaczego tak
się dzieje?

Przecież
mając taki wielkich i wspaniałych Nauczycieli i Przewodników –
prawdziwe, a nie tylko sztucznie wykreowane autorytety – powinniśmy
na
odległość odróżniać prawdę od kłamstwa, ziarno od plewy!
A
tymczasem codziennie słyszymy w mediach, ileż to roboty mają
różnego typu spece
od wizerunku medialnego,

którzy instruują polityków, jak się mają ustawić do kamery, jak
mówić,
co mówić, a czego nie mówić,

bo jak powiedzą za dużo prawdy, albo zbyt jasno wyrażą się w
jakiejś sprawie, to zaraz „słupki
poparcia” spadną.

I
dlatego nawet po stronie ugrupowań, mających programy bliskie nauce
chrześcijańskiej,
unika się jasnego
stawiania pewnych kwestii moralnych,

albo jasnego opowiadania się po stronie prawdy w ważnych kwestiach
narodowych – żeby nie zrazić elektoratu, żeby owe „słupki
poparcia” nie spadły.
Ja
tu
teraz
naprawdę
nie
agituję za żadną partią polityczną, ale mówię o zjawisku
społecznym,

związanym bardzo mocno z
moralną postawą człowieka.

Bo kiedy to wszystko widzę i słyszę, to włos mi się na głowie
jeży: czyżby
od marketingowych chwytów i medialnych machinacji miał zależeć
kształt życia społecznego w mojej Ojczyźnie przez następne
cztery lata?

Czy Polakom – narodowi mądremu i doświadczonemu w bojach o
wolność i prawdę – wystarczy to, że oszust ładnie się
uśmiechnie,
a człowiek uczciwy wypowie się może nawet ostro, ale zgodnie z
prawdą, żeby
oszusta wybrać, a uczciwego odrzucić?

Czy to wystarczy?
Po
Katastrofie
Smoleńskiej – tak ją tu delikatnie nazwijmy – powiało
wielką nadzieją!

Kiedy się widziało te wielkie
rzesze ludzi

przed Pałacem Prezydenckim, stojące po kilkanaście godzin tylko po
to, żeby przejść przed trumną z ciałem Prezydenta i jego
Małżonki; kiedy się słyszało młodych ludzi, którzy mówili
odważnie do kamer, że dopiero
zobaczyli, jak byli medialnie okłamywani;

kiedy nakład „jedynie słusznej” gazety
prawie
w całości pozostał wtedy w kioskach,
wydawało
się, że idzie nowe. Że Polacy przejrzeli!
Kochani,
ile trzeba było, aby wszystko wróciło do normy – do
tej złej normy?

I
dlaczego
tak się stało? Dlaczego wygasło
to
poruszenie, taki zdrowy powiew prawdy i uwolnienia? Ktoś mi
odpowiedział krótko: bo ludzie wrócili spod Pałacu Prezydenckiego
i
siedli przed telewizorami. I włączyli „jedynie słuszne”
stacje.

A stamtąd popłynął „jedynie słuszny” przekaz.
Zresztą,
tym argumentem tłumaczy się wiele dziwnych i niezrozumiałych
postaw Polaków – tym właśnie, że to media
tak manipulują.
Bardzo
często słyszę ten argument. Ale wtedy pytam tego, kto mi to mówi,
czy
jego też manipulują?

On zwykle mówi, że nie – absolutnie nie! No właśnie, mnie
też nie!
To
już jest nas dwóch. To kim zatem manipulują? Czy nie tym
przypadkiem, którzy pozwolą
się manipulować?

Którzy
wiedzę o Polsce czerpią tylko z „jedynie słusznych” stacji, a
nie potrafią zdobyć się na tyle odwagi, aby – nawet
dla zwykłego porównania

– posłuchać serwisu informacyjnego w stacji niezależnej od
władzy? Jeżeli zatem prawdą jest, że media manipulują ludźmi,
to tylko
tymi, którzy się na to godzą

– na ich własne życzenie.
Bo
to właśnie z „oficjalnych”
mediów płynie taki mniej więcej przekaz, że wszyscy
politycy – to jedna wielka banda, jedna szajka,

z której wszyscy kradną, wszyscy kombinują, każdy tylko do siebie
ciągnie. Kochani, naprawdę wystarczy, że coś takiego nam wbiją
do głowy,
żeby
nas
zniechęcić

do udziału
w wyborach,
do aktywności w życiu społecznym… A my właśnie nie
możemy na to pozwolić!
Bo
to nie jest prawdą, że wszyscy kłamią – nie! Jedni
kłamią, drudzy nie 
kłamią!
I nie jest prawdą, że wszyscy politycy
to jedna banda, i wszyscy są aferzystami i
złodziejami.
No
nie, tak nie jest!
I
to nie jest tak, że każdy ma swoje racje, a prawda jest pośrodku.
Nie! Prawda
jest tam, gdzie jest – nie musi być wcale pośrodku.

Kochani,
nie możemy dać sobie takich rzeczy wmówić, nie możemy pozwolić
na to, aby nas – w
sensie moralnym i mentalnym – zamknięto w domach,

a sprawami Ojczyzny zajmą się wtedy
owi
mityczni „oni”.

Politycy, dziennikarze, bankierzy – i
kto by tam jeszcze nie był –
po prostu: „oni”. Nie możemy się na to godzić! Ja
się na to nie godzę!

I
dlatego, w ramach protestu, w pieśni:
„Boże, coś Polskę”,

na zakończenie nie śpiewam tak, jak jeszcze często śpiewają
środowiska niezależne: „Ojczyznę
wolną racz
nam wrócić Panie”,

ale właśnie: „Ojczyznę wolną pobłogosław
Panie!”
Nie
dlatego, że jestem zadowolony z tego, co się w naszej Polsce dzieje
– bo nie jestem. Naprawdę,
nie jestem! Ale nie mogę się pogodzić z tym, że my ciągle
odpowiedzialność
za to, co się u nas dzieje, zrzucamy na owych „onych”.
To
„oni” nas zniewalają, to „oni” nas tłamszą, więc
najprościej zaśpiewać: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić
Panie!” – i
problem z głowy.

Niech sobie Pan Bóg radzi, my już nie musimy. A przecież On nam
już tę Ojczyznę wolną raczył wrócić!

A Jan Paweł II – punkt po punkcie – wskazał,
jak tę wolność zagospodarować

i czego koniecznie się
wystrzegać!
A my co?
Śpiewaliśmy:
„Sto lat!”, „Kochamy Cię!”, „Zostań z nami!”,
wzruszaliśmy się do łez – a życie poszło swoim torem. I
dlatego mamy to, co mamy. Mamy takich „onych”,
którzy nie wzięli sobie władzy przemocą, ale których wybraliśmy.
Wszyscy wybraliśmy!

Nawet, jeżeli przy kolejnych wyborach były oszustwa, to jednak
gdyby z naszej strony było zdecydowane
nastawienie

na to, by głosować na ludzi i programy zgodne z nauką
chrześcijańską, to i
te oszustwa nie mogłyby
zaszkodzić.
A
tymczasem, wielu ludzi nawet nie planuje udziału w wyborach –
nawet, jeżeli widzą, że się źle dzieje – bo uważają, że ich
pojedynczy głos i tak niczego nie zmieni.

I niech tak, Kochani, powie milion osób – każda w swoim domu,
myśląc tylko o tym swoim jednym głosie… A
przecież takie osoby także głosują!

Bo
przecież nie
biorąc udziału w głosowaniu – też się głosuje! Najczęściej
na tych, których się nie chce widzieć u sterów.
I
potem mamy to, co mamy! I demonstracje na ulicach, i
protesty,
i
pochody…
No cóż, jeśli
nie ma innego wyjścia, to trzeba i tak.

Ale czyż
nie miał racji jeden z moich Proboszczów, który zwykł mawiać, że
jedyną manifestacją i jedynym pochodem, jak on uznaje i jaki
popiera, jest pochód
ludzi do urn wyborczych?

Czyż to nie jest najskuteczniejsza demonstracja?
Oczywiście,
przy
innych okazjach też trzeba głos zabierać.

I to niekoniecznie na ulicach, bo trudno od kogoś wymagać, żeby
marzł na chłodzie i wietrze, ale czasami i to jest konieczne, aby
się upomnieć o
prawdę, o wolność, o sprawiedliwość, o szacunek dla naszej
ludzkiej, chrześcijańskiej i polskiej godności!
Kochani,
nie gódźmy się na to, żeby nas traktowano jak ciemną i bezwolną
masę, której można każde kłamstwo wcisnąć! Nie
gódźmy się na afery, korupcję, złodziejstwo i arogancję – nie
gódźmy się na to! Tak wcale nie musi być! Tak nie może być!
Dlaczego
tyle afer, które zubożyły nasz kraj o grube miliardy złotych, nie
robi już na nas wrażenia? Dlaczego
milczymy,
kiedy najwyżsi politycy w państwie wprost mówią, że kradną i
dobrze się bawią, a państwo istnieje tylko teoretycznie? Dlaczego
się na to godzimy?
Kiedy
ujawniono podobne
w treści
rozmowy, prowadzone przez poprzedni rząd na Węgrzech, to ostatecznie rząd ten musiał podać się do dymisji,
bo fala protestów i nacisków społecznych była tak wielka, że nie było innego wyjścia. A
my się przyzwyczailiśmy – afera goni aferę, a na nas to już
nawet nie czyni wrażenia…
Kochani,
nie gódźmy się na to! I wcale nie wzywam do rebelii,
czy przewrotów, czy nawet ulicznych protestów. Chodzi mi o to, co
każdy z nas może
zrobi
ć
w taki normalny sposób – na swoim odcinku.

Pierwsza
sprawa – to codzienna
modlitwa za Ojczyznę! Druga – to
udzi
w wyborach,

o czym już była mowa. Trzeba
też z
ludźmi w swoim otoczeniu rozmawiać

o tych sprawach i budować takie trzeźwe spojrzenie. Ale
też można dzwonić
lub
pisać
maile do posłów i senatorów,

można dzwonić
i
pisać maile do
telewizji.

Tak, również
tam!
Nie musimy się godzić na kłamliwy i niemoralny przekaz w telewizji
publicznej! W końcu jest ona utrzymywana z naszych podatków, więc
nikt nam nie robi łaski, że nas będzie szanował i nie będzie nas
okłamywał.

Przyznaję,
że ja osobiście co i raz piszę maile do poszczególnych programów
informacyjnych, kiedy już nie
mog
ę
„zdzierżyć” skali kłamst
w
i propagandy sukcesu

– zwłaszcza,
kiedy gołym okiem widać, jak jest naprawdę. I chociaż większość
tych moich wiadomości zostaje bez odzewu, to jednak czasami
przychodzi
odpowiedź,
a raz Pan
Redaktor w porannym paśmie TVP Info odczytał
– przyznaję, że w całości, co do słowa – moją wypowiedź,

w której zaprotestowałem przeciwko jego wcześniejszemu
tłumaczeniu, że konkubinat to teraz normalność.
Owszem,
skomentował moją wypowiedź po swojemu, ja mu na to znowu
odpisałem, ale
jednak ją przeczytał. Czyli – dotarła do niego. A mówię to
dlatego, żeby wskazać na możliwości,
jak
ie
dają nam współczesne środki komunikacji,

jak chociażby
internet.
Już nie musimy pisać listu, który tydzień będzie szedł, a potem
tyleż samo będzie szła odpowiedź, tylko w
jednej chwili można wyrazić swoje stanowisko.

I
myślę, że gdyby na poszczególne kłamstwa i manipulacje ludzie
reagowali setkami, a nawet tysiącami protestów, to przynajmniej
odebrałoby to Panu Redaktorowi tę buńczuczną
pewność siebie,

z jaką z wysokości swego dziennikarskiego majestatu poucza „ciemny”
naród.
A
w tym wszystkim, Kochani, chodzi o sprawy naprawdę podstawowe.
Zobaczmy, kiedy kilkanaście lat temu ktoś podjąłby dyskusję na
temat tak zwanego „uzgodnienia
płci”,

to przecież byłby powszechnie
wyśmiany jako człowiek niespełna rozumu,

prawda? A dzisiaj na tematy tak oczywiste prowadzi się wielkie
dyskusje i pisze sążniste artykuły i opracowania naukowe.
Podobnie
jest
z
wieloma innymi skandalicznymi
ustawami, które nie
tylko uderzają w moralność chrześcijańską,

w Dekalog, ale kłócą
się ze zdrowym rozsądkiem! Z rozumem się kłócą!

One są nie tylko niemoralne – one są po prostu zwyczajnie
głupie!
Dlaczego
takie ustawy przyjmuje parlament w Polsce – Ojczyźnie Jana Pawła
II i Prymasa Tysiąclecia, Księdza Jerzego i tylu
polskich Świętych?

Kochani,
tak nie musi być! Tak naprawdę u nas nie musi być! Ale to
tylko od nas zależy

– na ile poczujemy się gospodarzami we własnym polskim domu. I
na ile będziemy solidarni
– pomiędzy sobą.
Na
ile będziemy jednoczyli się we wspólnym działaniu.
Z
moich
młodych
lat, jeszcze z rodzinnej Parafii, pozostało mi wspomnienie
jednego rekolekcyjnego kazania,

w którym kaznodzieja przywołał takie oto wydarzenie: umierający
ojciec chce się pożegnać ze swymi synami i skierować
do nich
ostatnie słowo. Każe im więc
przyjść,
ale każdy
z nich ma przynieść
ze
sobą
drewniany
patyk.

Trochę zdziwieni synowie, spełnili prośbę ojca i otoczyli jego
łóżko.
A
wtedy ojciec poprosił
jednego
z nich, by
zebrał
te wszystkie patyki, złożył
razem i
związał,
po czym kazał
kolejno każdemu przełama
ć
je na pół.

Żaden nie dał rady. A
wtedy
sam ojciec rozwiązał je i każdy z patyków z
osobna przełamał.

I zapytał tylko: „Zrozumieliście?”
Zrozumieli…
Gdyby
tak w firmie, w której szef „miesza z błotem” pracownika,
wszyscy pozostali stanęli
za nim „murem” –

czy ów
szef zwolniłby
wszystkich? A jeżeli ktoś jeden się wychyli i stanie w obronie, to
zwolnienie jego jednego nie jest
żadnym
problemem, prawda?
Dlatego,
Kochani, aktywność, odwaga i… wychylanie
się, jak najbardziej!
Ale
wspólne, solidarne! I
w słusznych sprawach!

Niech
komentarzem do tego, o czym tu sobie mówimy, będzie wiersz
Lecha Makowieckiego.
To
ten poeta i piosenkach, który śpiewa – między
innymi –
piosenkę: „Obudź się, Polsko ma”, tak często emitowaną na
falach Radia Maryja. Już ta piosenka byłaby cennym dopowiedzeniem
do dzisiejszych naszych rozważań, ale ja chciałbym przytoczyć
inny jego wiersz, w którym relacjonuje
on
spotkanie
po latach z dawnymi kompanami

i refleksje,
jakie się w nim po tym spotkaniu
zrodziły. Oto ta relacja:

Sprosiłem
mych przyjaciół, wieki nie widzianych,

By
świat z nimi naprawiać – przy winie, do rana.

Marzenia
nasze dawne druhom przywołałem;

Zobowiązania
wielkie…
Piękne ideały…

Koledzy
popatrzyli na mnie ze zdumieniem,

Potem
śmiechem ryknęli w wielkim rozbawieniu,

Że
aż im łzy pociekły i oddech zabrało…

Na
koniec – klepiąc w plecy (trochę to bolało),

Poczęli
mnie pouczać (naiwnego grajka)
Mówiąc:
„Dorośnij stary! Życie to nie bajka”…
I
myśl złotą jak tombak któryś z głowy palnął:
„Wszyscy
dokoła
kradną!
I to jest normalne…”
Tu
zawrzała dyskusja; każdy przykład dawał:
„Złodziej
kradnie ci portfel… Ot, złodziejskie prawo!”
„Lekarzowi
sam wciskasz w kopercie banknoty!”
(Życie
droższe pieniędzy. Wszyscy wiedzą o tym.)
„Policjant
też szmal liczy, z kolegą do spółki”…
(Zwłaszcza,
gdyś trochę wypił. I siadłeś za kółkiem
„Urzędnik
jest przychylny, gdy dostanie w łapę”…
(Haracze
przy przetargach… Nie wiesz? Toś jest gapa!)
„Rząd
sam się nie wyżywi – lecz z naszych podatków;
Ci
dopiero nas łupią! Stąd te niedostatki…”
(Nic
dziwnego, że naród kombinuje skrycie;

Szara
strefa
– jak nigdy – ma się znakomicie…)

I
tak wrzała dyskusja, że żal opowiadać;

Wszyscy
wszystkich z wszystkiego na gwałt chcą okradać!

Przytaczano
nazwiska… Nazwy instytucji…

Warianty
nepotyzmu,
szabru i korupcji…

Większość
– w tonie podziwu (lub nawet zazdrości)

Niczym
wyrazy hołdu dla tej zaradności…

Nieśmiało
się włączyłem: „Przepraszam, że truję,
Jeśli
każdy dziś kradnie, to kto tu… pracuje?”…
Zapadła
chwila ciszy (cisza czasem krzyczy)…
Ktoś
rozbawił ferajnę krzycząc: „Kto? Chińczycy!
Chciwość
jest dzisiaj cnotą! Tak na Wall Street mówią…
Nie
zostawajmy w tyle! Kradnijmy! A równo!”
Spotkałem
dziś przyjaciół, wieki nie widzianych,
By
z nimi świat naprawiać przy winie, do rana.
Lecz
z ulgą ostatniego z kumpli pożegnałem,
A
z nim nasze marzenia… Nasze ideały…
Smutne,
czyż nie?… I chyba
jednak prawdziwe…
Ale
właśnie na te – i tym podobne – sytuacje odpowiada Jan Paweł
II, stwierdzając w punkcie trzecim Adhortacji apostolskiej o
powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie
„Christifideles
laici”,

pisząc,
co
następuje:
„Nowe
sytuacje – zarówno w Kościele, jak i w życiu społecznym,
ekonomicznym, politycznym i kulturalnym – domagają się dzisiaj ze
szczególną siłą zaangażowania świeckich katolików. Bierność,
która była zawsze postawą nie do przyjęcia, dziś jeszcze
bardziej staje się winą. Nikomu nie godzi się trwać w
bezczynności”…

4 komentarze

  • Pan widzi w nas dobro, ktorego byc moze sami nie zauwazamy. Potrafi z najbardziej nieuporzadkowanych pragnien wydobyc te najcenniejsze i je pomnozyc. Za kazdym razem spelnia nasze prosby, ale najczesciej robi to zupelnie inaczej, niz sie spodziewamy, i w stopniu, ktory przewyzsza nasze najsmielsze oczekiwania.
    Co roku raz lub wiecej jak sie uda jezdzimy na Mazury. Maz ma tam rodzenstwo i nawiedzamy groby jego rodzicow i rodzenstwa . W czasie podrozy staramy sie odmawiac rozaniec i inne modlitwy. Oczywiscie nie braknie intencji o szczesliwa podroz dla wszystkich poruszajacych sie po naszych drogach. Ja poprosilam Boga o zlowienie chociaz 1 rybki /siostra meza ma stawy rybne/ przez mojego meza, na co on sie obruszyl, ze wiecej niz jednej. Okazalo sie ze zlowil tylko jedna. Nie mogl lowic, gdyz pomagal przy innych pracach w domu / wymotowanie pieca centralnego ogrzewania i montowanie nowego/. Szwagier byl po operacji i bardzo sie ucieszyl z naszego przyjazdu i pomocy przed nowym sezonem grzewczym. A Bog spelnil moja prosbe i wiem, ze na pewno wysluchuje wszystkich i spelnia prosby. Badz wola Twoja.
    Proboszcz w Celestynowie prosil o 1 roze / Zdrowas Maryjo/ dla ks. Gerarda. Jesli ktos zna ksiedza i odmowi to bedzie piekny bukiet.
    Z Panem Bogiem.
    Jesienne pozdrowienia dla wszystkich czytajacych.
    Wiesia.

    • Dziękuję za tę relację z podróży! Wiele dobrego się w jej trakcie dokonało. A Zdrowaś Maryjo w intencji Księdza Gerarda odmówię. Dzisiaj odbyliśmy dobrą rozmowę telefoniczną… Ks. Jacek

  • Jak czytam fragmenty "Kalendarza Historycznego Polski" Jerzego Łojka, to tak jakbym przeżywał obecnie to, co już było. Nie traćmy ducha :). Módlmy się i najważniejsze, aby zdać sobie sprawę gdzie i pośród kogo żyjemy, następnie dopasować komunikację tak, by być zrozumiałym – Św. Antoni Padewski był mistrzem takiej właśnie postawy ;).

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.