Bóg jest logiczny

B


(Rz 9,1-5)
Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki. Amen.

(Łk 14,1-6)
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie mogli mu na to odpowiedzieć.



Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam bardzo serdecznie z Syberii.

Modlimy się za Ks. Jacka, o dobre przeżywanie i owoce jego rekolekcji. A póki co znów ja i moich kilka słów. Co dziś widzimy w Bożym słowie?

„Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek…”

Często o faryzeuszach mówimy źle, że Jezus na nich krzyczał, napiętnował ich a okazuje się, że nie zawsze tak, Jezus z nimi rozmawiał, spotykał się, przychodził do nich na posiłek świąteczny. Jezus każdego szanuje, kocha, stara się wychodzić do niego. Widzimy tylko, że faryzeusze albo są niestali w swoim podejściu, spojrzeniu na Jezusa, albo są różni.

Być może ów przywódca faryzeuszy przyjaźnił się z Jezusem a inni „Go śledzili”. A może i to zaproszenie było nieszczere – tego nie wiemy. Widzimy tylko, że Jezus każdemu daje szansę, do wszystkich wychodzi, każdego kocha – faryzeuszy też.

Jeśli ktoś się czuje faryzeuszem, to jest dla niego dobra nowina – Ciebie też Jezus kocha i szuka.

Jednak chciałbym zwrócić dziś uwagę na coś innego, co mnie jakoś w tym tekście zainteresowało.

Jezus uzdrawia i tłumaczy faryzeuszom i uczonym w Prawie swój czyn, pyta ich, co oni o tym myślą. Jezus podaje swoje argumenty, dlaczego uzdrawia w szabat. Oni są temu przeciwni, ale swoich argumentów nie podają – „Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz oni milczeli.”, „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie mogli mu na to odpowiedzieć”.

Oni milczeli, nie mogli mu na to odpowiedzieć.

Zło jest nielogiczne, tu nie ma rzeczowych argumentów, często argumenty zła można łatwo obalić, one często przeczą sobie nawzajem.

Dobro jest logiczne, dobro jest mądre, Bóg jest logiczny, Ewangelia jest logiczna.

Ja czasem czytam np. komentarze ludzi złośliwych, którzy jakoś niegrzecznie wypowiadają się na blogu. I zastanawia mnie – tam nie ma logicznych argumentów, nie ma jakiegoś ciągu myśli, tam są emocje. Główny cel – dokopać księdzu, komentatorom, Kościołowi…

Lubię piękną, zdrową krytykę, lubię dyskusję, gdzie ścierają się różne poglądy, ale pod warunkiem, że rozmawiamy na pewnym poziomie, że każda ze stron ma swoje argumenty, swoją logikę myślenia, że ów uczestnik dyskusji ma wszystko przemyślane, poukładane w swojej głowie.

Warto czasem zrobić sobie takie ćwiczenie, jeśli mam jakieś zdanie, z którym może ktoś się nie zgadza, któremu ktoś zaprzecza, krytykuje… Spróbujmy najpierw wziąć kartkę i sam dla siebie wypisać argumenty – czemu ja tak myślę, czemu tak się upieram przy swoim zdaniu? Jaka jest logika mojego myślenia? Przyjrzyjmy się potem owym argumentom – czy to są argumenty rozumu czy emocji? Czy za tymi argumentami stoi logika czy może jakieś moje uczucia czy uprzedzenia.

Jezus ma konkretne argumenty, na które jego oponenci, faryzeusze, nie mogą odpowiedzieć – a jednak Go śledzą i chcą Go zabić.

Czy ja mogę postawić siebie w gronie uczniów Jezusa, czy w gronie owych faryzeuszy?

Pozdrawiam

7 komentarzy

  • Bardzo przypadło mi do gustu zadanie "na poszukiwanie argumentów". To naprawdę skuteczny sposób (także na ostudzenie emocji i nabranie dystansu do dyskutowanej kwestii). A tak na marginesie: piękne jest też zdjęcie zamieszczone jako ilustracja do dzisiejszego rozważania.
    Pozdrawiam serdecznie.
    J.B.

    • Niestety, argument dla każdego ma inną wagę. Widać to wyraźnie w dyskusjach światopoglądowych, z którymi mamy do czynienia na blogu. Od argumentowania "niebo" (nie – bo nie), aż po fałszywy przekaz historyczny włącznie, najczęściej – tak jak Ksiądz Marek wspomniał – tylko po to, aby dokopoć Kościołowi, kapłanom i wiernym KK.

    • Myślę, Robercie, że trzymanie emocji "na wodzach" jest problemem znakomitej większości spośród nas, zwłaszcza w sytuacji "bezceremonialnego chamstwa", ale też wiem z doświadczenia, że warto nad tym pracować. Kilka razy udało mi się przekonać, że nic tak nie działa na "atakującego rozmówcę" jak to, że się na niego nie podnosi głosu, tylko pozwala się mu wykrzyczeć, a potem wykłada mu się na stół, za spokojem "żelazne argumenty". Przyznaję, że czasami stosuję tę zasadę w rozmowach z rodzicami moich uczniów i, o dziwo, rozstajemy się na ogół w pokojowych nastrojach, choć na wstępie – zdarza się, że "wióry lecą", więc chyba warto 🙂
      Pozdrawiam serdecznie.
      J.B.

    • J.B. nieraz mówiła mi o tej swojej metodzie i – przyznaję – szczerze doceniam jej skuteczność. Chciałbym ją też sobie jakoś przyswoić, ale muszę jednak podpisać się pod wypowiedzią Roberta, że trudno jest zapanować nad emocjonalnym przekazem – szczególnie właśnie wtedy, gdy przychodzi odpowiadać na wyjątkowe chamstwo i arogancję. Uczę się tego. A wskazania J.B., jak i Księdza Marka, są w tej materii bezcenne! Pozdrawiam i błogosławię+! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.