Mów, Panie…

M
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym składam najserdeczniejsze życzenia imieninowe mojej Babci, Weronice Jaśkowskiej – wraz z darem modlitwy o to, by Pan udzielił Jej wielu swoich łask, sił i zdrowia w dźwiganiu krzyża codzienności. Niech On sam ma Dostojną Solenizantkę w swojej przemożnej opiece.
        Moi Drodzy, życzę pełnego wykorzystania czasu, jaki Pan nam dał. Niech to będzie także czas naszego słuchania głosu Pana i pełnienia Jego woli. Więcej o tym – w rozważaniu…
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Sm 3,1–10.19–20; Mk 1,29–39

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Młody
Samuel usługiwał Panu pod okiem Helego. W owym czasie rzadko
odzywał się Pan, a widzenia nie były częste. Pewnego dnia Heli
spał w zwykłym miejscu. Oczy jego zaczęły już słabnąć i nie
mógł widzieć. A światło Boże jeszcze nie zagasło. Samuel zaś
spał w przybytku Pana, gdzie znajdowała się Arka Przymierza.
Wtedy
Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: „Oto jestem”. Pobiegł
do Helego, mówiąc mu: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”.
Heli odrzekł: „Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać”.
Położył się zatem spać.
Lecz
Pan powtórzył wołanie: „Samuelu!” Wstał Samuel i pobiegł do
Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież mnie wołałeś”.
Odrzekł mu: „Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się
spać”. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pana nie
było mu jeszcze objawione.
I
znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: „Samuelu!”
Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: „Oto jestem: przecież
mnie wołałeś”. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca.
Rzekł więc Heli do Samuela: „Idź spać. Gdyby jednak kto cię
wołał, odpowiedz: «Mów, Panie, bo sługa Twój słucha»”.
Odszedł Samuel i położył się spać na swoim miejscu.
Przybył
Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: „Samuelu,
Samuelu!” Samuel odpowiedział: „Mów, bo sługa Twój słucha”.
Samuel
dorastał, a Pan był z nim: Nie pozwolił upaść żadnemu jego
słowu na ziemię. Wszyscy Izraelici od Dan aż do Beer–Szeby
poznali, że Samuel stał się rzeczywiście prorokiem Pana.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po
wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu
Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce.
Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją
ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. 
Z
nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego
wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u
drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele
złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić,
ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad
ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na
miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z
towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię
szukają”.
Lecz
On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich
miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I
chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając
złe duchy.

Zastanawiającym
jest, dlaczego Pan wybrał taki właśnie sposób kontaktu z
młodym Samuelem?… Nie mamy przecież wątpliwości, że dla Boga
żadnym problemem nie było przemówić w taki sposób, aby nie tylko
Samuel, ale i i Heli, i wszyscy wokół wiedzieli, że to
Pan mówi. A jednak, głos Boży był na tyle cichy i
delikatny, że Samuel aż trzy razy biegał do Helego i budził
starego człowieka w środku nocy, bo był przekonany, że to był
właśnie jego głos…
Czemu
Bóg wybrał taki sposób?
Dlaczego poddał Samuela takiej
próbie? Czego chciał go w ten sposób nauczyć?… A może jakimś
kluczem do znalezienia odpowiedzi na to pytanie, jest zdanie, jakie
usłyszeliśmy na początku, iż w owym czasie
rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste?
Skoro
zatem Bóg zdecydował się odezwać, czyli uczynić swoisty wyjątek
od tej zasady, to może chciał to zrobić w sposób subtelny i
delikatny, nie afiszując się tym?… Nie wiemy.
Z
pewnością, była to dla Samuela wyjątkowa lekcja kontaktu z
Bogiem
i wsłuchiwania się w Jego głos. Wiemy, że później –
przez całe życie – wielokrotnie dane mu było wsłuchiwać się
w głos Boży i obwieszczać wolę Bożą ludziom.
Zresztą,
nawet w zakończeniu dzisiejszego pierwszego czytania znajdujemy
informację na ten temat: Samuel dorastał, a Pan był z nim:
Nie pozwolił upaść żadnemu
jego słowu na
ziemię. Wszyscy Izraelici od Dan aż do Beer–Szeby poznali, że
Samuel stał się rzeczywiście prorokiem Pana.
Możemy
więc powiedzieć, że Samuel był wielkim, naprawdę wielkim
prorokiem!
To przecież on namaścił Dawida na króla. Ale także
jemu dane było wypowiadać nieraz słowa bardzo ostrego
upomnienia,
jakie Pan kierował do króla Saula, czy też do
innych ludzi… Był zatem Samuel donośnym heroldem Bożych pouczeń,
natomiast początek jego posługi był właśnie taki, jak to
dziś dane nam było usłyszeć i oczami wyobraźni zobaczyć.
Samuel
musiał – jeśli tak można powiedzieć – „nauczyć się”
Boga, „nauczyć się” Jego głosu, odróżnić ten głos od wielu
innych głosów.
Kapłan Heli, człowiek bardzo doświadczony,
rozpoznał, że głos, który kilkakrotnie budził w nocy Samuela –
to głos Boży. Jednak nie było to dla starego kapłana, niestety,
powodem do radości, bowiem Samuel musiał mu przekazać od Boga
słowa bardzo gorzkie: zapowiedź kary,
jaka spadnie na rodzinę
Helego z powodu niegodnego postępowania jego synów i bierności
jego samego wobec takiej ich postawy.
A
to z kolei pokazywałoby, że chociaż Heli umiał głos Boży
rozpoznać, to jednak chyba nie za bardzo go słuchał, nie za
bardzo był mu posłuszny!
A w ten sposób potwierdziła się ta
prawda, ta zasada, iż nie wystarczy wiedzieć, iż Bóg coś mówi i
słyszeć, co mówi. Trzeba się jeszcze tym przejąć, trzeba
za tym wskazaniem, za tym głosem pójść!
Tak
właśnie przez całe życie postępował Samuel – tak jednak nie
postępował Heli i jego synowie. A czyż nie z taką nadzieją
lgnęły do Jezusa owe tłumy ludzi, o którym mowa w dzisiejszej
Ewangelii: z nadzieją usłyszenia Jego słowa? A ilu z nich
przejęło się tym, co Jezus mówi? Ilu z nich usłyszało w
słowach Jezusa głos Boga,
a ilu tylko głos wędrownego
nauczyciela?
Dowiadujemy
się dzisiaj, że tak wielu do Jezusa przychodziło, tak wielu
zostało uzdrowionych, a Jezus pomimo tego postanowił pójść
jeszcze dalej,
aby także innym głosić dobrą nowinę. Ilu z
nich przejęło się tym, co Jezus mówił, a ilu puściło to mimo
uszu?
Tego nie wiemy.
Wiemy
natomiast – tak z pierwszego czytania, jak i z Ewangelii – że
Bóg zawsze wychodził do człowieka i stale mówił do niego.
Tego dowiadujemy się ponad wszelką wątpliwość. Odnośnie do
odbioru ludzi – mamy różne domysły, ale nic pewnego nie wiemy.
Tak,
Kochani, jest również w naszych relacjach z Bogiem: to, czego
możemy być pewni, to fakt wychodzenia i mówienia Boga do nas.
To jest pewne i nie budzi wątpliwości. Natomiast odnośnie do
odbioru tej Bożej mowy przez dzisiejszych ludzi, jak i odnośnie do
odróżnienia przez nich głosu Boga od innych głosów – żadnej,
niestety, pewności mieć nie możemy.
Bo i za siebie samych
przecież nie możemy ręczyć.
Pociesza
nas oczywiście ta pewność, iż Bóg tak, jak do nas mówił, tak
dalej będzie mówił i nadal będzie wychodził do człowieka.

Tego możemy być zawsze pewni! Co do postawy człowieka
natomiast – co do naszej osobistej postawy – to musimy zrobić
wszystko, co w naszej mocy, aby tak wytrwale „uczyć się”
Boga, „uczyć się” Jego głosu i Jego słowa,
by bliżej nam
było do Samuela, Piotra, pozostałych Apostołów i wszystkich
uważnie słuchających Pana, aniżeli do Helego, jego synów, oraz
tych wszystkich, którzy słuchali, ale nic nie usłyszeli…
Pomyślmy:
– Jak
w mojej codzienności konkretnie wygląda słuchanie Bożego słowa?
– Jak
usłyszane Słowo konkretnie wpływa na moje życiowe decyzje i
postawy?
– Czy
Boże słowo przyjmuję w postawie ucznia, czy w postawie dyskutanta,
a może wręcz – kontestatora?

Oto
jestem: przecież mnie wołałeś… 

4 komentarze

  • Mów Panie, prosto do mojego serca, abym rozumiała co chcesz mi przekazać. Niech Twoje Słowo, jak Ziarno zapuści korzenie w moim sercu, rośnie i wyda owoc.
    Ps. Mam znów pytanie. Dziś trafiłam na Mszę wotywną ku czci św. Józefa. Z czyjej inicjatywy taka msza jest sprawowana, czy księdza , czy osoby która " zamawia" intencję mszalną?
    Poniekąd bardzo się ucieszyłam, gdyż wczoraj przyjęliśmy zobowiązanie modlitwy wstawienniczej za brata lub siostrę w jego(jej) sprawach. Po usłyszeniu siostry D. prośby już wczoraj postanowiłam odmawiać koronkę do Świętej Rodziny przez 9 dni i dziś w dniu rozpoczęcie tej modlitwy, Święty Józef pojawił mi się jako Głowa Rodziny w porannej Mszy Świętej. Odczytałam to jako znak, że dobrze wybrałam pośrednictwo. 🙂

    • Wszystko, co dzieje się w życiu parafii, jest w gestii decyzji jej proboszcza. Także w zakresie liturgii. Oczywiście, powinien on z wiernymi współpracować, bo ani liturgia, ani życie parafialne, nie może się stać "teatrem jednego aktora". Dlatego wierni mogą prosić duszpasterza, aby chociażby uwzględnił ich prośbę i odprawił Mszę Świętą wotywną. Ale on z kolei musi w tej sprawie uwzględnić chociażby przepisy prawa liturgicznego, a te nie zawsze pozwalają na odprawienie takiej Mszy Świętej w konkretnym dniu.
      Dlatego to proboszcz, którego odpowiednie dokumenty nazywają też "głównym liturgiem parafii", zawsze podejmuje ostateczną decyzję. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.