Nie wstydźmy się zaufać Panu!

N
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny świętują:

Ksiądz
Arkadiusz Bylinka i Arkadiusz Buczkowski – należący niegdyś do
prowadzonych przeze mnie Wspólnot młodzieżowych;

Ksiądz
Arkadiusz Zawistowski – znajomy Ksiądz z Diecezji warszawsko –
praskiej;

Arkadiusz
Piotrowski – bardzo życzliwy, młody Człowiek, z Parafii w
Tłuszczu;

Arkadiusz
Pietrasik – znajomy Ministrant z Parafii w Trąbkach;

Arkadiusz
Jarosiewicz – mój Kolega z rodzinnej Parafii.
Życzę
Drogim Solenizantom nieustannej opieki Bożej i szczególnego Bożego
błogosławieństwa – w realizacji każdego dobra, jakiego się
tylko podejmą. Modlę się dla Nich o wszelkie duchowe dary!
I
także nam wszystkich niech Pan dzisiaj nie szczędzi dobrych
natchnień i swojej pomocy…
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Wtorek
1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Sm 1,9–20; Mk 1,21–28
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Gdy
w Szilo skończono ucztę po ofierze, Anna wstała. A kapłan Heli
siedział na krześle przed bramą przybytku. Ona zaś smutna na
duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona. Uczyniła
również obietnicę, mówiąc:
Panie
Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy
twojej i wspomnisz na mnie, i nie zapomnisz służebnicy twojej, i
dasz mi potomka płci męskiej, wtedy oddam go dla Pana na wszystkie
dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy”.
Gdy
się tak żarliwie modliła przed obliczem Pana, Heli przyglądał
się jej ustom. Anna zaś mówiła tylko w głębi swego serca,
poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać. Heli sądził,
że była pijana. Heli odezwał się do niej: „Dokąd będziesz
pijana? Wytrzeźwiej od wina”.
Anna
odrzekła: „Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a
nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed
Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z
nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas”.
Heli
odpowiedział: „Idź w pokoju, a Bóg Izraela niech spełni prośbę
twoją, jaką do Niego zaniosłaś”.
Odpowiedziała:
„Obyś był życzliwy dla służebnicy twojej!” I poszła sobie
ta kobieta: jadła i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem.
Wstali
o zaraniu, i oddawszy pokłon Panu, wrócili i udali się do domu
swego w Rama. Elkana zbliżył się do żony swojej, Anny, a Pan
wspomniał na nią. I stało się, że po upływie dni Anna poczęła
i urodziła syna nazywając go imieniem Samuel, ponieważ mówiła:
„Uprosiłam go od Pana”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
W
mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał.
Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma
władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
Był
właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku?
Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”.
Lecz
Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch
nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z
niego.
A
wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest?
Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu
posłuszne”. I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej
okolicznej krainie galilejskiej.
I
oto stało się to, czego tak bardzo pragnęła Anna, a co wydawało
się – nawet, jeśli przypomnimy sobie wczorajsze pierwsze czytanie
zupełnie niemożliwym: doczekała się ona syna!
Zauważmy jednak, jak rozwijała się sytuacja w tym kierunku,
aby Bóg mógł swego niewątpliwego cudu dokonać.
Oto
widzimy Annę, która korzy się przed Bogiem i wylewa niejako
przed Nim cały ból swego serca.
Jej ufna rozmowa z Bogiem jest
na tyle żarliwa, że Anna w ogóle nie zwraca uwagi na to, jak może
być postrzegana przez ludzi, patrzących na nią z boku. A to
postrzeganie – jak się okazało – nie było nazbyt korzystne:
kapłan Heli podejrzewał ją o zwykłe pijaństwo!
Jednak
musimy też oddać mu sprawiedliwość: jego podejrzenia nie wynikały
ze złej woli, ale z troski o zachowanie powagi miejsca i powagi
rozmowy z Bogiem,
dlatego wypowiedział takie, a nie inne słowa.
Kiedy zaś Anna bardzo szczerze przyznała się do swoich przeżyć,
jego podejrzenia zmieniły się we współczucie. I w życzenie
wszelkiego dobra ze strony Boga.
Myślę,
że dzisiaj warto nam na ten fragment przeczytanego tekstu zwrócić
szczególną uwagę. Jakkolwiek bowiem bardziej spektakularnym – i
z pewnością najważniejszym – jest moment narodzenia tak
bardzo oczekiwanego syna,
to jednak Autor biblijny nie bez powodu
zatrzymuje naszą uwagę na wypadkach poprzedzających. I pokazuje
nam zarówno wielką ufność, jaką Anna złożyła w Bogu, jak
również bardzo subtelne, wręcz ojcowskie podejście do sprawy ze
strony Helego: najpierw bowiem ostrzegł on kobietę i upomniał,
kiedy jednak rozpoznał w jej nastawieniu szczere i dobre intencje –
natychmiast zmienił stanowisko i poparł przed Bogiem jej prośbę.
Widzimy
tu wielką moc modlitwy. A nie chodzi nam nawet tylko o samo
narodzenie Samuela – chociaż to niewątpliwie wyjątkowo tę siłę
modlitwy potwierdza – ale o uspokojenie serca Anny.
Zauważmy, że kiedy tak całkowicie wypowiedziała przed Bogiem swój
ból i swoje dylematy – odzyskała wewnętrzną równowagę.
Może nie była to zmiana rewolucyjna, jednak Autor biblijny
informuje nas, że od tego czasu Anna jadła
i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem.
Jakaż
to dla nas zachęta, moi Drodzy, abyśmy z naszymi problemami zawsze
szli
prosto do Boga

zanim jeszcze opowiemy o nich ludziom. I abyśmy nie zważali na to,
co ludzie powiedzą, jak nas ocenią, czy nas pochwalą,
czy wyśmieją…

My
tak bardzo polegamy
na ludzkich opiniach,

a tymczasem wiemy doskonale, że kiedy przychodzi prawdziwy problem,
ludzie – i to właśnie ci, którzy nas oceniają, krytykują,
wyśmiewają, lub w przeróżny sposób nas
pouczają
nie
są w stanie nam pomóc.
Czemu
zatem na ich
opinii tak bardzo nam zależy? Tym bardziej właśnie, im bardziej
„dolega” nam jakaś sytuacja, im bardziej nie radzimy sobie z
jakimś problemem – powinniśmy
z taką ufnością,

jakiej przykład dała Anna, zwrócić
się do Boga ze szczerą i wytrwałą modlitwą.
A
Bóg z pewnością zadziała.
Oczywiście
– zadziała
w
taki sposób, jaki sam uzna za dobry i skuteczny. W przypadku Anny,
było to najpierw owo ciche
wsparcie, owocujące spokojem w jej sercu,

a następnie – poczęcie
i narodzenie Samuela.

W przypadku człowieka opętanego, o
którym mowa w dzisiejszej Ewangelii
– było to spektakularne
i bardzo zdecydowane uwolnienie, wyrzucenie złego ducha,

pokonanie go z kretesem w sposób wręcz ostentacyjny. Ale to Bóg
sam wybiera czas i miejsce swego
działania
w naszym życiu – kierując się w tym zawsze naszym najlepiej
rozumianym dobrem.

To jest w Jego gestii.
W
naszej zaś gestii jest totalnie
Bogu zaufać.

Tak całkowicie! I dopowiedzmy jeszcze to jedno, bardzo ważne
stwierdzenie: nie
wolno się tego
wstydzić – wstydzić
się
zaufania
do Boga!
Na to nam dzisiaj zwraca uwagę liturgia słowa, abyśmy nie
wstydzili się zwrócić do Boga

ze szczerą i ufną modlitwą,
nawet jeżeli wszystkie okoliczności będą nas do tego zniechęcały.
My nie możemy się wstydzić, my nie możemy się niczego obawiać.
Nie
możemy krępować
się wyrażać
taki szczery zachwyt wielkością i miłością
Jezusa,
jaki wyrazili dziś wszyscy obecni w synagodze. Jak słyszeliśmy,
najpierw wszyscy oni zdumiewali
się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a
nie jak uczeni w Piśmie.

A
kiedy dokonał się cud uwolnienia opętanego z mocy złego ducha,
ich zachwyt
jeszcze wzrósł, tak
że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą.
Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”.

Może
nawet uśmiechamy się nieco, wyobrażając sobie ich zdziwione
spojrzenia, a może i usta otwarte ze zdumienia… Myślę, że nie
było tam
wówczas nikogo,
kto by z
boku przyglądał się zebranym i się z nich naśmiewał.

Ale nawet gdyby ktoś taki był, to chyba
nawet
nikt z nich nie zwracałby
na niego uwagi.
Niech
więc
i
nam nie zabraknie szczerego,
dziecięce
go
zachwytu – i takiego szczerego, dziecięcego zaufania,

aby z każdą sprawą i każdym problemem iść prosto do Boga. I tak
szczerze, jak tylko dziecko potrafi, prosić Go o pomoc…
Pomyślmy
w chwili ciszy:

Jak
wygląda mój osobisty, prywatny kontakt z Bogiem?

Czy
nie wstydzę się przed innymi znaku Krzyża, lub innych gestów,
potwierdzających moją wiarę?

Na
ile w ogóle opinia ludzi ma wpływ na moje praktykowanie wiary?

Wiem,
kto jesteś: Święty Boży!

7 komentarzy

  • Gdy pierwszy raz czytałam ten dzisiejszy fragment o Annie w minionym tygodniu, płakałam "jak bóbr" i myślałam sobie czy będę wstanie przeczytać go głośno na Mszy Świętej… w następnych dniach emocje moje się wyciszyły i nie wiedzieć dlaczego dziś znów jestem zapłakana jak Anna…Jezu ufam Tobie.

  • Napisał Ksiądz żebyśmy najpierw szli do Boga z naszymi problemami, a dopiero potem do ludzi.
    Myślę, że z takich problemach codziennych dobrze nam się rozmawia z ludźmi i nie chcemy Panu Bogu głowy "zawracać". Jeśli natomiast chodzi o te poważniejsze, to w pierwszej kolejności zwracamy się do Niego, bo łatwiej nam z Nim rozmawiać.
    Pozdrawiam
    Gosia

    • Najlepiej, to w ogóle tego nie rozdzielać i z tym, z czym idziemy do ludzi, iść też do Boga. Natomiast czasami – z niektórymi sprawami – lepiej iść tylko do Boga, a do ludzi już nie, bo w niektórych sytuacjach oni naprawdę nie chcą, albo nie są w stanie pomóc… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.