Dziś spełniły się te słowa Pisma…

D
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, zapraszam do refleksji nad Bożym słowem, które dziś dotyczy… Bożego słowa. Często ten temat poruszaliśmy w naszym dyskusjach, ale naprawdę nigdy dość o tym – bo jest to sprawa niezwykle ważna. Dla nas, katolików – fundamentalna! My naprawdę za mało czytamy i za mało uważnie słuchamy Bożego słowa.
       Na głębokie zatem i skupione przeżywanie Mszy Świętej niedzielnej, w jej trakcie – słuchanie Bożego słowa, oraz na przeżywanie całego dzisiejszego Dnia Pańskiego w duchu wiary – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

3
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Ne 8,1–4a.5–6.8–10; 1 Kor 12,12–30; Łk
1,1–4;4,14–21
CZYTANIE
Z KSIĘGI NEHEMIASZA:
Gdy
Izraelici mieszkali już w swoich miastach, wtedy zgromadził się
cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali
się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego,
które Pan nadał Izraelowi. Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed
zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz
także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I
czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do
południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli;
a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa.
Pisarz
Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym
celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował
się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się
podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga; a cały lud
podnosząc ręce odpowiedział: „Amen! Amen!” Potem pokłonili
się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi.
Czytano
więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem
objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Wtedy Nehemiasz, to
jest namiestnik, oraz kapłan – pisarz Ezdrasz, jak i lewici,
którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest
poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie
płaczcie!” Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa
Prawa. I rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy
świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu,
który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień
Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu
jest ostoją waszą”.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków,
a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno
ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym
Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi,
czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali
napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz
liczne członki. Jeśliby noga powiedziała: „Ponieważ nie jestem
ręką, nie należę do ciała”, czy wskutek tego rzeczywiście nie
należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: „Ponieważ nie
jestem okiem, nie należę do ciała”, czyż nie należałoby do
ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub
gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie?
Lecz
Bóg tak, jak chciał, stworzył różne członki umieszczając każdy
z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież
byłoby ciało? Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale
jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: „Nie jesteś
mi potrzebna”, albo głowa nogom: „Nie potrzebuję was”.
Raczej
nawet niezbędne są dla ciała te członki, które uchodzą za
słabsze; a te, które uważamy za mało godne szacunku, tym większym
obdarzamy poszanowaniem. Tak przeto szczególnie się troszczymy o
przyzwoitość wstydliwych członków ciała, a te, które nie należą
do wstydliwych, tego nie potrzebują. Lecz Bóg tak ukształtował
nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało
godne czci, by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne
członki troszczyły się o siebie nawzajem. Tak więc gdy cierpi
jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy
jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się
wszystkie członki.
Wy
przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I
tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre
proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar
czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania
rozmaitymi językami. Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy
prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar
czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy
wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?
POCZĄTEK
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Wielu
już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się
dokonały pośród nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku
byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja
zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po
kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej
pewności nauk, których ci udzielono.
W
owym czasie Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim
rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach,
wysławiany przez wszystkich.
Przyszedł
również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał
się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu
księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę natrafił na
miejsce, gdzie było napisane:
Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a
niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym
obwoływał rok łaski od Pana”.
Zwinąwszy
księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były
w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły
się te słowa Pisma, któreście słyszeli”.
Stając
niejako – wraz z Izraelitami – przed Bramą Wodną, włączamy
się w przeżywanie wielkiego święta. Świętem tym – co może z
niemałym zdumieniem stwierdzamy – jest dzień czytania Bożego
słowa. Wchodzimy zatem całym sercem w uroczystą
i podniosłą atmosferę, jaka się wtedy udzieliła zebranym – i
przenosimy ją dzisiaj do naszej parafialnej świątyni.
I podobnie, jak Izraelici przed Bramą Wodną, tak my tu, przed tym
ołtarzem – stajemy i niejako prosimy Boga, aby i do nas
przemówił.
Czy jednak możemy powiedzieć, że czynimy to z
takim nastawieniem, z jakim Izraelici prosili Ezdrasza, aby czytał
im Boże słowa?
Mówiąc
inaczej: czy my potrafimy się tak zasłuchać, jak oni? Czy
nas to interesuje, co Bóg chce nam powiedzieć? Czy i dla nas
czytanie Bożego słowa jest naprawdę przemawianiem Boga, czy
tylko obowiązkiem, który musi spełnić ksiądz, względnie lektor,
gdyż tak stanowią przepisy liturgiczne?…
Warto
na te pytania szczerze odpowiedzieć, bo od tej odpowiedzi będzie
dużo zależało w naszym życiu. Bo to Słowo, które do
każdego z nas, bez wyjątku, kieruje Bóg – jeżeli jest uważnie
wysłuchane, jeżeli jest przyjęte szczerym i gorącym sercem –
nie może pozostać obojętne dla naszego życia, nie może przejść
mimo uszu. Bo to Słowo jest bardzo mocne i skuteczne. Jak
śpiewaliśmy w Psalmie: Słowa Twe, Panie, są duchem i
życiem.
A
wydarzenie, o którym tu sobie mówimy – wydarzenie sprzed Bramy
Wodnej – w jakiś sposób powtórzyło się też w Nazarecie. Tam
również spora grupa ludzi zgromadziła się, aby słuchać. Tam
również było ogromne zainteresowanie i skupienie. I Jezus,
który czytał z Proroctwa Izajasza… I tak, jak widzieliśmy
wytężone zasłuchanie na twarzach Izraelitów, tak w Ewangelii
usłyszeliśmy, że oczy wszystkich obecnych w synagodze były
utkwione w Jezusie.
I właśnie w takiej atmosferze padły te Jego mocne słowa: Dziś spełniły się te słowa Pisma,
któreście słyszeli.
Zatem,
tak w jednym, jak i w drugim przypadku, czytanie Bożego słowa
okazało się jakimś ważnym wydarzeniem, dokonującym
się w atmosferze wielkiej tajemnicy i wielkiej podniosłości, jako
coś naprawdę szczególnego i świętego!
Niczym
innym nie jest to także w naszym kościele i w naszych domach.
I my także stajemy w wielkim zgromadzeniu i prosimy Boga, aby
zechciał do nas przemówić. Bóg przemawiający do człowieka –
to wielki dar!
Już dawno bowiem sformułowano twierdzenie, że
nawet jeśli Bóg zsyła kary i doświadczenia, nawet jeśli ta Jego
mowa jest mową twardą i wymagającą,
to zawsze jednak jest to
wszystko znakiem Bożej miłości do człowieka. Bóg mówiący
jest Bogiem kochającym.
Największym dramatem człowieka – tak
się przynajmniej zwykło uważać – byłby Bóg, który milczy.
Jeśliby nasz Bóg zamilkł przed nami, wtedy moglibyśmy mówić o
prawdziwej tragedii!
Jednakże,
jeśli zastanowić się głębiej nad tym problemem, to można
zapytać samych siebie bardzo poważnie: Czy pomimo wszystko w
naszym życiu do tej tragedii nie dochodzi?
Bo nawet jeśli mamy
takiego Boga, który ciągle do nas mówi, jeśli mamy takiego
Boga, który konsekwentnie szuka z nami kontaktu, to czy nie jest
tak, iż ten mówiący Bóg ma dzieci, które nie chcą Go
słuchać?!
Takie
pytanie musi sobie dzisiaj postawić każdy z nas, bo
każdy z nas – bez wyjątku – jest odpowiedzialny za
Słowo! Każdy, a więc nie tylko ksiądz, bo on
akurat – jak uważają niektórzy – musi czytać, musi o tym
mówić… Nie, nie dlatego to czyni, że jest do tego przymuszony.
On też ma to Słowo przeżywać; czytanie Słowa
– czy to w trakcie Mszy Świętej, czy w modlitwie brewiarzowej,
czy w ramach codziennej osobistej lektury, czy też w czasie
przygotowywania kazania – zawsze
powinno być dla niego
spotkaniem z przemawiającym Bogiem,
a więc także wielkim, osobistym przeżyciem.
Ale czyż takim samym przeżyciem nie powinno być dla każdego
z nas?
W
drugim czytaniu Święty Paweł bardzo jasno i ujmująco wyjaśnia
sposób naszej przynależności do Kościoła. Używając analogii
do organizmu ludzkiego
mówi, że każdy ma w Kościele – jako
wspólnocie – swoje własne miejsce, swoje niepowtarzalne miejsce,
każdy ma swoją rolę do spełnienia i każdy jest
bezwzględnie potrzebny, aby organizm Kościoła normalnie
funkcjonował. I do każdego właśnie skierowane jest Boże słowo –
tak do tych, którzy je głoszą, jak i do tych, którzy słuchają.
Ci,
którzy je w Kościele głoszą, nie są najmądrzejsi na świecie!
To, że kapłan – na mocy swego kapłaństwa – wychodzi na
ambonę, aby głosić Słowo, aby próbować je wyjaśniać, nie
znaczy, że już je do końca zgłębił i że nie jest ono dla niego
tajemnicą. Wprost przeciwnie, pomimo nawet tego, że jest on w
stanie nawet dłuższe fragmenty cytować z pamięci, to wobec
Słowa zawsze staje w postawie sługi i ucznia.
To
on pierwszy ma się pochylić nad tym Słowem, on pierwszy ma je
próbować rozważać, zgłębiać. On pierwszy ma je pokochać.
Jeżeli to się nie dokona, albo nie zacznie się dokonywać w sercu
kapłana, to na darmo w ogóle wychodzi on do ambony. Właśnie w tym
względzie obowiązuje starożytna zasada: „Contemplata aliis
tradere”,
czyli:
Przekazuj innym o, co sam rozważyłeś, przemedytowałeś,
nad czym sam kontemplowałeś…
Jeżeli sam tego nie zgłębiłeś,
nie masz na to jasnego poglądu – nie spodziewaj się, że
zrozumieją to twoi słuchacze, albo że oni pokochają to słowo!
Tak zatem na kapłanach ciąży ten określony obowiązek. Ale nie
tylko
na nich!
Z
odpowiedzialności za właściwe funkcjonowanie organizmu Kościoła
nie jest zwolniony nikt!
Każdy inaczej, każdy na swój sposób
jest do tego zobowiązany. Jeżeli bowiem właśnie my nie będziemy
żyć po chrześcijańsku – to kto ma tak żyć?
Jeżeli to nie my będziemy wprowadzać Słowo w
czyn – to kto
ma to w końcu robić?
A
przecież Jezus powiedział bardzo konkretnie: Dziś spełniły
się te słowa Pisma, któreście słyszeli.
Owo Jezusowe
„dziś” trwa tak długo, jak trwa Kościół. To nie tylko
za czasów Jezusa, ale i teraz Boże słowo jest aktualne. Bóg
ciągle mówi, ciągle zaprasza do dialogu. Ale już od każdego z
nas tu obecnych zależy, jak i na ile korzysta z tego zaproszenia.

Próbowano
niekiedy czynić takie eksperymenty, że pytano
ludzi wychodzących z kościoła,
o czym były czytania, o czym
była Ewangelia. Bylibyśmy w stanie dzisiaj na tak postawione
pytania dzisiaj odpowiedzieć?…
Ja
osobiście – ucząc religii – od tego pytania starałem się
zaczynać każdą lekcję: „O czym mówiła Ewangelia
niedzielna?”
Naprawdę, było bardzo różnie. Dwie standardowe
odpowiedzi to: „O Jezusie” (czasami: „O Jezusu”!), albo:
„O Żydach”.
W rzeczy samej – jedna i druga odpowiedź
prawdziwa. Ale ja drążyłem jednak temat dalej i dopytywałem, o
czym szczegółowo Ewangelia mówiła. A wówczas zdumiewały
mnie
wprost niektóre wypowiedzi, pokazujące, jak
ta niedzielna Ewangelia została wspaniale zapamiętana, jak
dokładnie rozważona…
Jednak
nie tylko w kościele możemy to słowo usłyszeć. Przecież
Pismo Święte jest w każdym domu
. Wystarczy tylko sięgnąć. A
wtedy Bóg – niemal na zawołanie, na nasze pierwsze pragnienie –
zacznie do nas mówić. Czy mógł się bardziej otworzyć,
czy mógł być jeszcze
bardziej pokorny wobec człowieka, czy
mógł być jeszcze bardziej do jego dyspozycji?
Okazuje się jednak, że i na tyle człowiek nie jest w stanie się
zmobilizować, żeby w ten dialog wejść.
Jak
zatem ma dobrze funkcjonować organizm Kościoła, kiedy poszczególne
jego członki nie wzmacniają się Słowem, nie szukają tego
światła, które od Boga pochodzi? Kochani, co powiemy Bogu na
Sądzie, kiedy nas zapyta o kontakt z Nim, o
czytanie Bożego słowa, o naszą osobistą refleksję nad nim – co
powiemy?
Kiedy
na egzaminie student zaskoczony jest jakimś pytaniem, na które nie
zna odpowiedzi, to czasami tłumaczy się, że tego lub tego nie wie,
bo kiedy było o tym mówione, to on był chory… Oczywiście,
żadne to tłumaczenie! A my, co powiemy Bogu na tym ostatnim i
najważniejszym egzaminie, od którego zależy nasza wieczność, a
więc na Sądzie? Czy powiemy, że nie wiedzieliśmy, iż trzeba
słuchać Słowa,
iż trzeba je czytać? A może powiemy, że nie
mamy Pisma Świętego w domu? A może je mamy, tylko
nieszczęśliwym jakimś trafem jest ono zawsze przykryte
programem telewizyjnym, po który zawsze łatwiej jest sięgnąć?

Kochani,
kiedy dzisiaj słuchamy Bożego słowa, kiedy razem z Izraelitami
stajemy przed Bramą Wodną, kiedy słuchamy kapłana – pisarza
Ezdrasza, czytającego Boże prawo; kiedy w synagodze
nazaretańskiej słuchamy słów Jezusa, czytającego Księgę
Proroka Izajasza oraz kiedy słyszymy to stwierdzenie, że dziś
spełniły się te słowa;
kiedy wreszcie przychodzimy, aby
tu, w świątyni naszej parafialnej tego Słowa słuchać – prośmy,
aby zawsze było to dla nas niezwykłym wydarzeniem, aby
spotkanie z Bogiem mówiącym było dla nas wielkim świętem!
Abyśmy nie traktowali liturgii Słowa jako jednego tylko
elementu Mszy Świętej, który tak, jak inne, trzeba „odstać”
i przeczekać,
ziewając z nudów, ale aby naprawdę było to
czymś podniosłym.
Na
początku dzisiejszego fragmentu ewangelicznego, Święty Łukasz
zapisał znamienne słowa: Postanowiłem więc i ja zbadać
dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei,
dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności
nauk, których ci udzielono.
Bibliści uważają, że
owym „dostojnym Teofilem” nie musiał być nikt konkretny.
„Teofil” oznacza człowieka miłującego Boga. A więc
Łukasz mógł się po prostu zwracać do chrześcijan, do wszystkich
miłujących Boga. Jeżeli i my się za takich uważamy, to Słowo to
jest skierowane właśnie do nas.
Święty
Łukasz zwraca się do pojedynczego człowieka, niejako do
niego adresuje całą swoją Ewangelię. Jest to symbolem tego, że
każdy z nas indywidualnie jest za to Słowo
odpowiedzialny. I to my właśnie, poprzez serdeczne i uważne
zasłuchanie się w to Słowo, mamy
przekonać się o
całkowitej pewności nauk, których
[nam]
udzielono.
W
tym kontekście, zapytajmy
teraz
samych siebie w chwili ciszy:
– Jak
uważnie słucham Bożego słowa w czasie Mszy Świętej i ile z
niego pamiętam po wyjściu ze świątyni?
– Gdzie
w moim domu znajduje się Pismo Święte i jakim jest otoczone
szacunkiem?
– Jak
często biorę je do ręki, otwieram i czytam – osobiście, lub
razem z najbliższymi?

Dziś
spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli!

29 komentarzy

  • Modlitwa na siódmy dzień – niedziela, 24 stycznia 2016 r.
    Panie Jezu, Ty prosiłeś Swoich apostołów, aby z Tobą czuwali i z Tobą
    się modlili. Spraw, byśmy ofiarowali światu bezpieczne przestrzenie,
    w których będzie można znaleźć pokrzepienie i pokój, aby wspólna modlitwa z innymi chrześcijanami pomogła nam gruntowniej Cię poznać. Amen

  • Księdza refleksja naprowadziła mnie na inne słowa o wielkości i skuteczności Słowa Bożego wypowiedziane przez Izajasza " Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak SŁOWO, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. ( Iz55,10-11)

    • I właśnie dlatego tak ważnym jest, aby Boże słowo czytać stale. Nawet, jeżeli się niewiele rozumie i nawet, jeżeli nie ma się żadnego teologicznego przygotowania, to sam kontakt z Bożym słowem naprawdę wewnętrznie ubogaca człowieka, przemienia go… Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Od 1 stycznia po raz drugi w życiu podjęłam się codziennego czytania Pisma Świętego w cyklu 2 letnim ( 2 rozdziały ST + 1 rozdział NT )i muszę obiektywnie stwierdzić, że pomimo iż nie jestem w stanie przyswoić, zapamiętać całościowo żadnej historii życia Bohaterów Biblii czy chronologicznych wydarzeń, nie zraża mnie to wcale w czytaniu, bo wiem że to Bóg daje poznanie. Ja ze swej strony mam poświęcić czas, otworzyć się na działanie Ducha Świętego, reszta należy do Pana. On, Bóg, wie ile mogę przyjąć i ile zrozumieć. Potwierdzam, że Jego Słowo przemienia człowieka, na ile Bogu pozwolimy, na ile zaufamy, na ile uwierzymy.

    • Otóż, właśnie. W lekturze Pisma Świętego nie chodzi o doznania intelektualne, ale o kontakt z żywym Bogiem, mówiącym do człowieka. Dlatego nawet jeżeli się niewiele zrozumie, czy zapamięta z tego, co się przeczytało, to jednak duchowa korzyść jest ogromna. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • "Otóż, właśnie. W lekturze Pisma Świętego nie chodzi o doznania intelektualne, ale o kontakt z żywym Bogiem, mówiącym do człowieka" – rzeczywiście, to prawda. Z drugiej strony "załatwił" Ksiądz profesury z teologii 😉 😀

  • W prawdzie powiedziawszy, rzadko kiedy pamiętam Ewangelię a tym bardziej czytania z Mszy Świętej. Kiedyś słyszałem, że jest to działanie szatana, iż specjalnie odwraca naszą uwagę od tego co się dzieje na Eucharystii… Jak znajdę w sobie siłę to otworzę bloga i przeczytam czytania i rozważanie, starając się w końcu zrozumieć, co dzisiaj Pan do nas mówi. Jednak co pozostaje mi zrobić żeby świadomie rozważać i słuchać Słowa Bożego już podczas Mszy…?
    Piotr

    • W związku z tym pytaniem Piotra przychodzą mi na myśl dwa skojarzenia. Pierwsze, to wypowiedź Księdza Marka – kiedyś tam, na naszym blogu – kiedy cytował kogoś, kto podawał cudowną metodę na uczenie się języków obcych. Jaka to metoda? Metoda zapamiętywania…
      A drugie skojarzenie – to wypowiedź naszego Księdza Profesora od teologii moralnej w Seminarium, który mówił nam, co trzeba zrobić, żeby w pełni wierzyć? Po prostu – wierzyć. A co zrobić, żeby się dobrze modlić? Po prostu – modlić się.
      Ja wiem, że to brzmi dziwacznie, ale też uważam, że nie ma jakichś cudownych sposobów na modlitwę, wiarę, słuchanie Bożego słowa, jak tylko cierpliwa praktyka tychże! Po prostu, trzeba Bożego słowa słuchać, trzeba się modlić – tak, jak potrafimy, na ile nas stać, na ile potrafimy skupić się w tym momencie. Oczywiście, prosimy w tym wszystkim o światło, moc i natchnienia Ducha Świętego, ale jako ludzie dajemy z siebie tyle, ile możemy.
      I – co bardzo ważne – nie robimy tragedii, jeżeli tak po ludzku nie będzie nam wychodziło. Jeżeli Bóg zobaczy nasze staranie i nasz wysiłek, to z pewnością nam pomoże i przekonamy się, że to Słowo naprawdę w nas jest i nas przemienia… Chociaż nam będzie się wydawało, że niewiele z niego pamiętamy, albo rozumiemy.
      Trzeba słuchać – starać się słuchać – i modlić się o światło. A Bóg dokona reszty!
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

  • Czy Aleksandra to Twoje prawdziwe imię? To ważna dla mnie informacja jeśli mam modlić się w Twojej intencji, a czuję ogromną potrzebę takiej modlitwy. Dla Boga nie jesteś śmieciem – nawet tak nie myśl. Dla nikogo nie jesteś śmieciem. Trudno jest radzić na forum publicznym, nie znając Ciebie, Twojej sytuacji rodzinnej, ale jednego jestem pewien: dla Boga jesteś ważna, ważne jest Twoje życie – wiem, że tego teraz nie czujesz, ale przecież Chrystus powiedział: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają". Jezus woła do nas, ludzi słabych, z problemami, z tragediami życiowymi, z chorobami: Oto jestem!
    Aleksandro, nie sądzę aby na blogu udało się rozwiązać Twoje problemy, ale postaramy się Tobie pomóc. Odezwij się.

  • Ja akurat księdzem nie jestem, ale chętnie się pomodlę w Twojej intencji. Odpowiedz sobie na pytanie: a kim Bóg jest dla Ciebie? Zanim zaczniesz mniemać o stosunku Boga względem Ciebie? Ileż z tych krzywd, które wymieniasz jest spowodowane działaniem Boga? Żadna, każda jest dziełem człowieka, zwiedzionego na ścieżkę zła. Prawdziwe imię jest dla mnie ważne, jeśli mam modlić się w Twojej intencji wymieniając je. Nie zatracisz anonimowości jeśli mi je ujawnisz w prywatnej wiadomości.

  • Jestem gotowa, aby się modlić o Twoje uzdrowienie, ale tak jak pisze Robert dobrze byłoby znać Twoje imię. Zbliża się Dzień Chorego, myślę że w każdym kościele będzie Namaszczenie Chorych, oczywiście po dobrze odbytej spowiedzi. Postaraj się rozejrzeć się w twojej okolicy, może gdzieś niedaleko są Msze święte z modlitwami o uzdrowienie. Proponuję Ci odsłuchiwanie Mszy Świętych przez internet O. Daniela z modlitwami o uwolnienie i uzdrowienie za strony: https://www.youtube.com/watch?v=jCH5dxsokWg
    możesz oglądać etapami bo nabożeństwo jest długie.

  • Krzykiem i buntem nie wyprosisz zdrowia u Boga, tylko ufną modlitwą. Piszesz " Boga nie ma" a trochę dalej " teraz krzyczę do niego, błagam go, wołam go o pomoc". Brak spójności w tym co piszesz… Rozumiem Cię że jesteś w rozpaczy i bólu. Sama sobie nie poradzisz, musisz zdać się całkowicie na Boga. Nie piszesz nic o leczeniu u lekarzy, czy podejmowałaś takie leczenie…

    • "Anoreksja to nie nie choroba" – anoreksja to choroba, to choroba psychiki, ciała i – co najważniejsze w Twoim przypadku, a co wynika z wpisów – ducha! Dlatego w tych trzech wymiarach potrzebujesz koniecznego wsparcia.

  • Na postawione pytanie: kim Bóg jest w Twoim życiu? Odpowiadasz, że nikim – Boga nie ma. To do kogo masz pretensję, że jesteś dla niego śmieciem? Z Bogiem trzeba współpracować, a szybko przekonasz się, że jednak jest i że nie jesteś dla niego śmieciem…

  • Karolina, czy to imię od Chrztu czy Bierzmowania? Piękną nasz Patronkę – Karolina Kózkówna, możesz poczytać o Niej na http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/11-18a.php3
    Piszesz "nie jestem chora, ani nie umieram aby miec namaszczenie chorych". Anoreksja jest chorobą, tylko ty ją wypierasz ze swojej świadomości, bo jak w innym miejscu, chcesz osiągnąć perfekcyjną wagę. Jest w tobie wiele sprzeczności i niewątpliwie potrzebujesz pomocy. Namaszczenie chorych jest Sakramentem dla chorych, nie dla umierających( to nie jest Ostatnie Namaszczenie – Wiatyk, jak zwykło się kiedyś mówić), tylko tak jak wcześniej pisałam , musisz być w stanie łaski uświęcającej.
    Bóg jest dobry i miłosierny. Bóg pomaga również dziś, pomaga nawet przez internet, bo jest Wszechmocny, uzdrawia, leczy i na to jest wiele świadectw, które dają ludzie w kościele, na rekolekcjach ale i w internecie.Podam Ci jeszcze stronę Dotyk Boga- Wspólnoty ewangelizacyjnej z Gliwic, którzy są uczestnikami i świadkami Bożych cudów w życiu osób, uczestniczących w Mszach Świętych, modlitwach. Bóg który np. uzdrawia z białaczki, depresji, ze stwardnienia rozsianego ( są potwierdzenia lekarskie) dlaczego nie miałby Tobie pomóc, która jesteś umiłowanym dzieckiem, skrzywdzonym przez dorosłych. Musisz uwierzyć i szukać ratunku u Niego.
    https://www.youtube.com/watch?v=SKGXAf9HKj8
    na You Tube znajdziesz wszystkie 55 odc. Pozdrawiam Ciebie serdecznie.

  • To może spróbuj tam wrócić…Bóg czeka na Ciebie. Modlę się, by Bóg Cię dotknął swoją miłością i miłosierdziem, trwamy w roku łaski w Jubileuszowym Roku Miłosierdzia.

  • Aleksandro, nie będę rozwijał dłuższej wypowiedzi, bo w całości – i w każdym zdaniu – zgadzam się z tym, co napisali Anna i Robert. Anoreksja to jest choroba. Dlatego nie wchodząc w żadne rozważania, zapewniam Cię o modlitwie. Dopisałem Cię już do naszej Wielkiej Księgi Intencji pod tym imieniem, jakie tutaj podałaś – Pan Bóg dobrze wie, o kogo chodzi. I obiecuję, że będę się za Ciebie modlił. Już zresztą zacząłem – dzisiaj odprawiłem Mszę Świętą w intencji Osób, które w tej chwili najbardziej potrzebują Bożej pomocy.
    I Ciebie też proszę: jeżeli nie masz siły na nic, to weź Różaniec i odmawiaj od początku do końca, a jak skończysz jeden, to potem drugi… Albo skorzystaj z tych rad, które daje Anna i Robert…
    Zobacz, jesteśmy wszyscy z Tobą. Modlimy się za Ciebie. I będziemy się modlić dalej. Ale Ty też musisz przynajmniej spróbować sobie pomóc…
    Bardzo gorąco Cię pozdrawiam – i błogosławię! Ks. Jacek

  • Podpisuję się pod słowami Ks. Jacka – pisz, kiedy tylko czujesz taką potrzebę, a kiedy jej nie czujesz, to zmobilizuj się do napisania 🙂

  • "Pan Bóg dobrze wie, o kogo chodzi" – tak, Pan Bóg wie o kogo chodzi. Ale przebicie się przez własną nieśmiałość, przez utożsamienie siebie samej i pokonanie psychicznej niechęci do samej siebie jest ważne dla Karoliny – Aleksandry Sontas. Prosiłem o prawdziwe imię właśnie po to, abyśmy, w szczerości serca względem Boga i względem samego siebie (bo każdy może ściemnić w podpisie), nie byli zupełnie anonimowi :).

  • Co do zasady, zgadzam się z Robertem, ale myślę, że musimy wszyscy modlić się za Aleksandrę już teraz, zanim nam to imię poda. Kiedy to uczyni, będziemy się dalej za Nią modlić, ale już pod innym imieniem. Chodziło mi o to, abyśmy już teraz wszyscy podjęli za Nią gorącą modlitwę. I widzę, że już tak się stało, z czego bardzo się cieszę i za co już teraz gorąco dziękuję! Módlmy się nadal! Ks. Jacek

  • Po prostu, zwyczajnie, mów do Boga… To, co serce Ci podpowie… Zwyczajnie… Nawet w czasie palenia papierosa… A czasami posłuchaj – pobądź w zupełnej ciszy przed krzyżem, spróbuj się w niego zapatrzeć… Albo poczytaj trochę Pisma Świętego – tak zwyczajnie, bez jakichś naukowych analiz… Otwórz Ewangelię, Dzieje Apostolskie, czy inną Księgę – i spokojnie sobie czytaj…
    I jeszcze raz polecam Różaniec.
    Pamiętaj, modlitwa to nie ciężar – i nie podchodź tak do niej. Bóg nie oczekuje od Ciebie najwyższych poziomów artyzmu na modlitwie. On oczekuje szczerości, zaufania… Spróbuj! Ks. Jacek
    P.S. Lepszego zdjęcia nie mogłaś sobie ustawić. Właśnie o ten podpis chodzi…

  • "przepraszam cie aniele wiem ze ci sie to nie podoba ale sama nie umiem tego wyjasnic czemu ta sie dzieje, porozmawiaj z tym swoim Panem Bogiem moze on ci powie"
    Aleksandro to piękna modlitwa do Anioła, Twego Opiekuna. Inne formy wymienił już ks. Jacek. Jesteśmy z Tobą na modlitwie. Ściskam Cię i :*)

  • Uważnie słucham Ewangelii. Tej jednej rzeczy nie mogę sobie zarzucić 🙂 Bardzo lubię też słuchać , albo czytać w internecie rozważania innych. Zawsze mam tam jakieś swoje przemyślenia chociaż nie zawsze wszystko rozumiem. Dlatego tym bardziej nie rozumiem czemu wprowadzone było kiedyś (nie wiem czy dalej są) w Kościołach Msze np o 16 godzinie i to była Msza bez Kazania. I wiem (z opowiadań) , że były tłumy na tej Mszy. Ludzie przychodzili, bo się szybciej kończyła, bo była krótsza . Masakra.

    Droga Aleksandro Sontas – Anna, Robert i Ksiądz Jacek już dużo napisali i właściwie się z tym zgadzam. Również obiecuję i swoją modlitwę ! I proszę pisz! – nikogo nie obrażasz.
    Napiszesz nam jak znalazłaś ten Blog? Pytam, bo jak już wspomniałam nie raz – nie wierzę w życiu w przypadki.

    Chociaż by dziś. Miesiąc temu w pracy miało miejsce pewne zdarzenie o którym chciałam porozmawiać z szefem. Tym głównym co rzadko bywa w firmie, a jak jest, to wpada i wypada. Dziś stwierdziłam, że skoro od miesiąca nie znalazł dla mnie czasu tzn. , że unika mnie specjalnie i skoro ma taki stosunek do pracowników, to ja się zwalniam. Zdecydowałam, że jutro przyniosę wypowiedzenie – nikomu o tym nie mówiąc dziś. I co się stało ? Dziś przyjechał szef, podszedł i poinformował mnie, że chce ze mną porozmawiać. Wszystko się wyjaśniło. Zaszło nieporozumienie, ja w firmie zostaję z czego bardzo się cieszę 🙂 Przypadek, że szef akurat dziś znalazł dla mnie czas? Nie wierzę w przypadki nawet w tak drobnych sytuacjach.

    Pozdrawiam
    Gosia

    • Co do Mszy Świętych bez kazań i tłumów na nich, to mogę tylko powtórzyć za Gosią: Masakra – na określenie takiej decyzji duszpasterzy i postawy "wierzących", którzy tę Mszę Świętą tak bardzo "polubili"
      A co do sprawy przypadków, to rzeczywiście – przypadków nie ma. Są tylko Boże niespodzianki! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.