Wielu słuchaczy uwierzyło…

W
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Pani Irena Zaborska, Gospodyni na plebanii w Ciepielowie, w Diecezji radomskiej. Przy tej okazji, bardzo gorąco dziękuję Pani Irenie za wielkie serce, z jakim zawsze podejmowała całe „tabuny” Pielgrzymów pieszych z Podlasia, a także Grupy młodzieżowe, z którymi właśnie tam zatrzymywałem się na nocleg w ramach rajdów rowerowych na Jasną Górę. Wielki trud, jaki Pani Irena wkładała w przygotowanie posiłku dla tak dużej liczby ludzi, naprawdę pozostaje w naszej wdzięcznej pamięci. Życzę z całego serca Drogiej Solenizantce, aby nigdy nie opuszczał Jej ten wrodzony optymizm i radość życia, jakimi nas zawsze zarażała. Obiecuję pamięć w modlitwie!
         Proszę jednocześnie Wszystkich o solidarne duchowe wspieranie naszych Maturzystów w ich zmaganiach. Bądźmy z nimi sercem i modlitwą w tych tak ważnych dla nich dniach.
      Dzisiaj jest też pierwszy czwartek miesiąca. W imieniu wszystkich Kapłanów i Osób zakonnych proszę o modlitwę za nas – i o nas. Czyli, żeby nas nie zabrakło w przyszłości – to znaczy, naszych następców. Zapewne domyślacie się, że w ten zawiły sposób proszę Was po prostu o modlitwę w intencji powołań kapłańskich i zakonnych.
            Niech ten dzień przyniesie nam tylko i wyłącznie dobro!
                                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
6 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 18,1–8; J 16,16–20
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł
opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda,
imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył
niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich
Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło,
zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A
co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i
Greków.
Kiedy
Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie
nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się
sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do
nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili
pójdę do pogan”.
Odszedł
stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem
Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony
synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też
słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”.
Wówczas
niektórzy z Jego uczniów mówili miedzy sobą: „Co to znaczy, co
nam mówi: «Chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila,
a ujrzycie Mnie»; oraz: «Idę do Ojca»?” Powiedzieli więc: „Co
znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi”.
Jezus
poznał, że chcieli Go pytać, i rzekł do nich: „Pytacie się
jeden drugiego o to, że powiedziałem: «Chwila, a nie będziecie
Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie»? Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat
się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz
zamieni się w radość”.
W
którym momencie należy podjąć taką decyzję, jaką podjął
Paweł w stosunku do Żydów, kiedy to doświadczając z ich strony
sprzeciwu, posuniętego aż do bluźnierstwa, ostatecznie otrząsnął
swe szaty i powiedział do nich: „Krew wasza na waszą głowę, jam
nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan”?

Kiedy
można – czy nawet wręcz należy – podjąć takie
rozstrzygnięcie, nie narażając się jednocześnie na zarzut,
że się stchórzyło,

że się poddało, że się nie dało rady?…
Zapewne,
dzisiejsze pierwsze czytanie nie odpowiada
nam wprost na tak sformułowany dylemat. Natomiast daje do myślenia
zarówno to, że Paweł nieco później przekonał
do wiary w Jezusa przełożonego synagogi,

jak i to, że poganie, do których poszedł, rzeczywiście
pozytywnie
odpowiedzieli
na jego słowa – na
pewno znacznie
bardziej życzliwie, aniżeli Żydzi. Nigdzie też nie zostało
powiedziane, że Apostoł ostatecznie
zrezygnował z przekonywania Żydów,

mamy natomiast dzisiaj opis gestu, jaki wykonał wobec nich i słów,
które do nich skierował – a jedno i drugie było naprawdę
mocne i dające do myślenia.

I
chyba o to najbardziej chodziło Pawłowi: właśnie o to poruszenie,
o zmuszenie do myślenia,

do głębszej refleksji, a ostatecznie także – do
opamiętania.

Bo przecież sprzeciw, połączony z bluźnierstwami – o czym tu
sobie przed chwilą wspominaliśmy – to oznaka jakiejś wielkiej
wrogości

i naprawdę potężnego
zacietrzewienia,

będącego reakcją na to, co Paweł do nich mówił. Skoro
zatem
spokojny i życzliwy przekaz w tym konkretnym momencie nie
poskutkował, trzeba było mocniejszego
sygnału.

I
wydaje się, że gest
otrząśnięci
a
szat

– podobnie, jak zalecany przez Jezusa w takich sytuacjach gest
strząśnięcia prochu z nóg – oraz słowa: Krew
wasza na waszą głowę, jam nie winien,

na
każdym w
miarę trzeźwo myślącym
człowieku
powinny zrobić wrażenie. Czy zrobiły na
słuchających Pawła Żydach?
Nie wiemy.
Wiemy,
że Paweł w tym momencie rzeczywiście ich opuścił, ale wiemy, że
nadal
głosił
Boże
słowo
,
nadal
ciężko pracował nad rozszerzaniem Królestwa Bożego w sercach
ludzi. I chyba jest to całkiem sensowne
rozwiązanie
w
tego typu sytuacji.
Kiedy
bowiem głosiciel napotyka na tak wielki mur wrogości, obojętności,
zacietrzewienia, to musi sobie zdać sprawę, że – jak głosi
porzekadło – „głową muru nie przebije”. W takiej sytuacji,
nie chcąc rezygnować ze swego pożytecznego działania, powinien
je skierować
do kogoś innego,

albo
zmienić metody.

Natomiast
najgorszym
rozwiązaniem byłoby tu
na
pewno zupełne
wycofanie się.

To byłoby bardzo dużym błędem, bo to właśnie oznaczałoby
poddanie się.

Jeżeli natomiast poszukuje się nowych odbiorców swojej
misji, nowych form przekazu, nowych metod apostolskich – i te
metody próbuje się stosować w zależności od potrzeb – to chyba
dokładnie
o to w tym wszystkim chodzi.

I
także o to, aby poszukiwać sposobów wyrazistego
i mocnego zaakcentowania

pewnych treści. Nie chodzi tu – rzecz jasna – o jakieś niemądre
szokowanie dla samego szokowania,

na zasadzie uprawiania
sztuki
dla sztuki, albo dla podkreślenia swojej wydumanej oryginalności.
Zawsze powinno chodzić
przede
wszystkim o dobro

tego, do którego swoje słowa i swoje działanie się
kieruje.

I
jeżeli dokładnie
to
ma
się
na uwadze, to wówczas można
podjąć działania nawet ostre i mocne, a nawet szokujące.
Takie,
jakimi chyba były działania Pawła wobec Żydów. Ale zawsze, tym
odniesieniem
podstawowym

powinna być troska o człowieka, mówiąc wprost: miłość
do niego.

Wtedy
w doborze metod działania nie będziemy się kierować żadnymi
motywacjami niewłaściwymi, ale tymi
najlepszymi.

I będziemy podejmować takie rozwiązania, jakie najlepiej będą
służyły realizacji dobrego celu i jednocześnie okazaniu troski
o człowieka. Nawet, jeżeli to będą środki
ostre,

to jednak będą to środki
właściwe.
W
takim kierunku winno zawsze iść myślenie apostoła: w kierunku
po
głębiania
spojrzenia!
Dzisiaj
Jezus – jak słyszymy w Ewangelii – zmusza swoich rozmówców do
głębszego
i bardziej wnikliwego myślenia,

wypowiadając słowa, których nie są oni
w
stanie zrozumieć. I także odpowiedź, której udzielił na
postawione przez nich pytanie, niczego
tak naprawdę wprost nie wyjaśnia.

A jednak, wydaje się, że Jezusowi bardziej chodziło nie o to, aby
na to jedno pytanie odpowiedzieć, ale żeby generalnie
„przestawić” ich sposób myślenia,

aby byli zdolni odbierać także inne sygnały z Jego strony i aby
ich myślenie było
bardziej Boże, niż ludzkie

żeby patrzyli na świat w taki sposób, w jaki patrzy Bóg i
oceniali go według Bożych kryteriów.
Stąd
choćby owa wspomniana przez
Jezusa
„chwila”, która dla nas ludzi jest czymś krótkim i ulotnym,
jednak
według Bożych kryteriów – mogą
nią
być
wszystkie wieki istnienia świata.

Podobnie rzecz
się ma
z
radością i smutkiem,

które to stany inaczej przeżywa człowiek Boży, a inaczej człowiek
światowy… Znowu zatem mamy do czynienia – jak często się to
zdarza w Ewangelii – ze swoistym zderzeniem
Bożego i ludzkiego sposobu myślenia, postrzegania, oceniania…

Dobrze
byłoby, abyśmy poszukując
najlepszych metod

naszego apostolskiego oddziaływania, naszego świadczenia o wierze,
także stosowali Bożą
miarę i Boży sposób myślenia…
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
nie obawiam się działać i mówić w sposób jednoznaczny i nawet
po ludzku kontrowersyjny, jeżeli tak podpowiada mi szczera troska o
człowieka, do którego się ze swą misją zwracam?

Czy
nie wycofuję się z jednoznacznych słów i gestów z obawy o
negatywną opinię otoczenia?

Czy
moje słowa i gesty nie są tak wieloznaczne i nieostre, że
właściwie każdemu mogą się spodobać i nikt nie zrobi mi z ich
powodu żadnego wyrzutu?

Wielu
też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i
chrzest…

6 komentarzy

  • Jezu, jeśli mam być użytecznym Twoim "apostołem", proszę Cię o odwagę i męstwo w głoszeniu Twej nauki, w świadczeniu o Tobie, w wyrażaniu swoich poglądów na życie w jedności z Tobą.
    Ps. Jutro jadę na rekolekcje weekendowe do Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej w Brdowie. Tematem wiodącym jest " Przyjmijcie Miłosierdzie " Matka Boża Zwycięska pokonała wszystkie rozterki, niepokoje, trudy życia i nawet śmierć umiłowanego Syna. Będzie więc dobrą przewodniczką i pośredniczką również Bożego Miłosierdzia, bo przecież jest Matką Miłosierdzia.

    • Na pewno znajdzie się czas na modlitwę osobistą ( może nocną ) przed Najświętszym Sakramentem ale i w modlitwach wspólnotowych mamy również możliwość wypowiedzenia swoich intencji które nosimy w sercu.

    • Tak, to już tradycja, że na rekolekcjach czy to w Brdowie, czy Oborach, czy u Salezjanów w Zduńskiej Woli czy w Czarnej Górze są całodobowe czuwanie przed Najświętszym Sakramentem, gdy my mamy wykłady, to czuwają osoby posługujące. Bardzo " lubię" być z Jezusem gdy wszyscy w około śpią. Wybrałyśmy sobie z osobą z pokoju godzinę 3 do 4tej. Tak więc miałam możliwość spełnić obietnicę modlitwy.

    • Raz jeszcze – wielkie dzięki! Zwłaszcza, że to taka godzina, o której trzeba się często mocno zmagać ze snem. Ale im większa ofiara i poświęcenie, tym większe dobro z niej wypływa. Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.