Z ziemi włoskiej – do Polski!

Z
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam już z Polski, a konkretnie – z
rodzinnego Domu, gdzie trwają intensywne przygotowania do wyjazdu na
Syberię. Ale o tym jutro.
Natomiast
dzisiaj, zgodnie z wczorajszą obietnicą, zamieszczam formułę
poświęcenia Korony do Figury Matki Bożej Fatimskiej. Ponieważ
Ksiądz Kardynał Gerhard Ludwig Müller
w czasie krótkiej, ale przepięknej i bardzo „rodzinnej”
uroczystości w Kaplicy Kongregacji Nauki Wiary, zechciał odczytać
co do słowa – i to po polsku! – zaproponowaną Mu formułę
poświęcenia, dlatego zamieszczam tutaj ten tekst w całości:
„Wszechmogący,
wieczny Boże, pokornie Cię prosimy, abyś pobłogosławił Koronę,
którą ozdabiamy Figurę Matki Bożej – wierną kopię Figury
Fatimskiej, przeznaczoną dla Parafii Rzymskokatolickiej pod
wezwaniem Świętego Józefa Robotnika, w Surgucie, w Rosji.
Niech
Twoja chwała, która zajaśniała w Osobie Najświętszej Maryi
Panny, opromienia wszystkich, wzywających przed tą Figurą Twojej
wielkiej łaskawości. Niech przemożne wstawiennictwo Matki Jezusa –
i naszej najłaskawszej Orędowniczki – wyjedna nam pełnię darów
Twojego miłosierdzia.
A
ta Korona, będąca znakiem dobrodziejstw, jakimi obdarzyłeś
Najświętszą Maryję Pannę, niech przypomina nam, Jej dzieciom, że
celem naszego życia jest udział w wiecznym Królestwie zbawionych.
Pobłogosław
tę Koronę i daj łaskę żywej wiary, mocnej nadziei i
trwałej miłości Proboszczowi i Wiernym Parafii w Surgucie – i
wszystkim Wiernym Twojego Kościoła. Który
żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen”
Ksiądz
Kardynał też wypowiedział wiele ciepłych zdań pod adresem
zarówno Parafian w Surgucie, z ich Proboszczem na czele, jak i nas,
Polaków. Fotograf papieski – o imieniu Francesco – uwiecznił to
wydarzenie na wielu, zrobionych w jego trakcie fotografiach. A o
dalszym ciągu całej akcji – już jutro.
W
tym momencie chciałbym tylko dodać, że wywiązałem się z
obietnicy, jaką we wczorajszym wpisie składałem: będąc przed
grobem Jana Pawła II, a potem Jana XXIII, polecałem Was, przez Ich
wstawiennictwo,
opiece Bożej. Podobnie, w czasie lotu, na wysokości dziesięciu
kilometrów, czyli – jak by nie patrzył – bliżej nieba…
Dobrego
i błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Środa
7 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 20,28–38; J 17,11b–19
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Paweł
powiedział do starszych Kościoła efeskiego: „Uważajcie na
samych siebie i na całą trzodę, nad którą Duch Święty
ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, który
On nabył własną krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między
was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody. Także spośród was
samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki,
aby pociągnąć za sobą uczniów.
Dlatego
czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie
przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was
Bogu i słowu Jego łaski władnemu zbudować i dać dziedzictwo z
wszystkimi świętymi.
Nie
pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że
te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim
pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i
pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: «Więcej
szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu»”.
Po
tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi.
Wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem. Rzucali się Pawłowi na
szyję i całowali go, smucąc się najbardziej z tego, co
powiedział: że już nigdy go nie zobaczą. Potem odprowadzili go na
statek.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
W
czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił
się tymi słowami:
Ojcze
Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak
jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w
Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich
nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo.
Ale
teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby
moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem
Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze
świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie pragnę, abyś ich
zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze
świata, jak i Ja nie jestem ze świata.
Uświęć
ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na
świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w
ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.
W
dalszym ciągu towarzyszymy Jezusowi i Apostołowi Pawłowi w Ich
podsumowywaniu życia i budowaniu spojrzenia na przyszłość.
Zarówno Paweł, który ma świadomość dopełniania się swojej
misji, jak i Jezus, który doskonale wie, co ma Go spotkać już za
kilka godzin po wypowiedzeniu tych słów – zostawiają
współpracownikom swoisty apostolski testament, w którym
podsumowują to, czego wraz z nimi dokonali, a jednocześnie rysują
pewną wizję na przyszłość.
U
Pawła, wizja ta przyjmuję formę wskazań i ostrzeżeń,
dawanych starszym Kościoła efeskiego. Jezus natomiast uprasza
u swego Ojca Jego błogosławieństwa
i opieki nad swymi
uczniami. To zaś, co w jednym i drugim przypadku zwraca z pewnością
naszą uwagę, to jakieś ogromne duchowe bogactwo, jakim
zarówno Jezus, jak i Paweł, mogą podzielić się z tymi, których
zostawiają. W obliczu dopełniającego się dzieła, zarówno
Apostoł, jak i Jego Mistrz, mogą powołać się na ogrom dobra,
jakiego dokonali wespół ze swoimi najbliższymi.
I
mają na co się powoływać, mają o czym mówić, bo dobra tego
– zaprawdę! – jest bardzo wiele!
Ale też bogactwo ich serc
zaznacza się także w tym, że mają dużo do przekazania na
przyszłość – dużo dobrego!
Bo czy to będą jakieś
konkretne wskazania, czy to będzie modlitwa o określone dobra dla
najbliższych, czy to będzie nawet dar ofiarowanego w ich intencji
cierpienia – to zawsze jest to jakieś bardzo konkretne i
określone dobro!
Jakiż
to natomiast dramat, kiedy człowiek, odchodząc z tego świata,
zostawia po sobie same tylko moralne i duchowe, a czasami
także materialne zgliszcza. Jakiż to ból i nieszczęście,
kiedy człowiek odchodzi z tego świata rozgoryczony, pełen żalu i
pretensji do wszystkich wokół – z przekleństwem, zamiast
błogosławieństwa
na ustach. Jakiż to dramat, kiedy człowiek
w chwili ostatecznego rozliczenia nabiera przekonania, że przegrał
życie, że ma puste ręce i serce pełne goryczy,
złości i
rozczarowania.
Moi
Drodzy, to są naprawdę bardzo ważne sprawy. Bo one decydują o
tym, jak dany człowiek będzie postrzegany po swoim odejściu z
tego świata.
W tym sensie – jak się wydaje – śmierć jako
taka nie musi, a nawet nie powinna być żadną tragedią czy
klęską człowieka,
jakimś ostatecznym końcem, czy
unicestwieniem. Śmierć, która jest koniecznością, wobec której
musi stanąć każdy człowiek, może być tylko przejściem, jeżeli
ów odchodzący człowiek ma co zostawić swoim najbliższym.
Wtedy
żyje on w ich sercach, w ich wspomnieniach, a jego dzieło –
kontynuowane przez najbliższych i współpracowników – stanowi
stale ogromne bogactwo i jednocześnie drogowskaz dla wielu
następców. Jeżeli – podkreślmy to jeszcze raz – człowiek ma
co po sobie zostawić.
I
nie mówimy tu tylko i wyłącznie o ludziach wysoko postawionych,
czy o tych, którym dane było prowadzić w życiu jakieś wielkie
lub znamienite dzieła. Mówimy tu o wszystkich, którzy
odchodząc z tego świata, zostawiają swoim najbliższym coś
ważnego, coś istotnego…
Mówimy tu zatem o rodzicach,
którzy mają co zostawić w spadku – tym duchowym spadku – swoim
dzieciom. Mówimy o przyjaciołach, którzy jakieś konkretne
bogactwo duchowe zostawiają swoim najbliższym. Ale możemy tu
pomyśleć także o każdym z nas, bo każdy może coś osobom
ze swego najbliższego otoczenia pozostawić, co będzie pamiątką
po nim, darem i zadaniem
dla następców.
Jezus
– jak słyszeliśmy – miał co zostawić. Paweł podobnie. I
właściwie wszyscy Ci, których czcimy dzisiaj jako Świętych
Kościoła – kanonizowani i Ci, o których świat nie słyszał –
pozostawili światu tak dużo po sobie. Nawet, jeśli byli
ludźmi najcichszymi z cichych – ich dobroć i miłość, jaką się
kierowali, trwa w sercach i w postawach tych, z którymi żyli.
I
możemy tylko zadać sobie jedno, zasadnicze pytanie w tym
kontekście: Co ja bym miał do pozostawienia po sobie, gdyby mi
dzisiaj przyszło rozstać się ze światem i z najbliższymi:
na
jakie konkretnie dokonane dobro mógłbym się powołać i jakie
wskazania na przyszłość mógłbym im pozostawić?…

2 komentarze

  • Właśnie oglądam w telewizji niby "dobrej zmiany" film dokumentalny produkcji niemieckiej z 2015 roku pt. "Strzały na placu Św. Piotra" : mocno nie polecam!!!

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.