Zrodził nas do żywej nadziei…

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Iwona Zagubień, z którą miałem przyjemność poznać się w czasie swej posługi w Celestynowie. Dziękując za życzliwość i przykład pięknie przeżywanego małżeństwa, życzę Solenizantce wszelkiego Bożego błogosławieństwa i dobrych natchnień do kształtowania życia osobistego i rodzinnego w duchu tej nadziei, o której dzisiaj mowa w Bożym słowie i w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!
        Życzę Wszystkim obficie owocującego w dobro – pięknego i pełnego nadziei dnia!
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
8 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 P 1,3–9; Mk 10,17–27

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:
Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.
On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa
Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa
niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest
zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę
strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w
czasie ostatecznym.
Dlatego
radujecie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu
różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże
się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież
próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu
Jezusa Chrystusa. Chociaż Go nie widzieliście, miłujecie Go, teraz
także nie widząc wierzycie w Niego, wierząc zaś ucieszycie się
radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel
waszej wiary, zbawienie dusz.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy
przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić,
aby osiągnąć życie wieczne?”
Jezus
mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie
kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i
matkę”.
On
Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej
młodości”.
Wtedy
Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci
brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a
będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem
wiele posiadłości.
Wówczas
Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno
jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się
na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże
trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.
A
oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc
może się zbawić?”
Jezus
spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u
Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.

Niech
będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Tak, niech będzie
błogosławiony! Za co? Właściwie za wszystko, czego dokonał i co
człowiekowi podarował, ale chyba tak najbardziej za
to, że w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z
martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do
dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego…

Kochani,
cóż można człowiekowi dać większego i piękniejszego,
aniżeli to, że przywróci mu się nadzieję?
I chyba większej krzywdy nie można człowiekowi uczynić ponad
tę, że mu się nadzieję
odbierze… To właściwie
tak, jakby go zabić… Bo
co to za życie, kiedy nie ma nadziei?…

Oczywiście,
nikogo nie namawiam tutaj do zabijania innych, chcę tylko bardzo,
ale to bardzo mocno podkreślić, że nadzieja jest
człowiekowi potrzebna do życia jak powietrze,

jak woda – i jak wszystko inne, bez czego nie może się obyć.
Tak, bez nadziei także nie da się obyć!
I dlatego Bóg, poprzez dzieło zbawcze swojego Syna, odnawia
w nas nadzieję,
odbudowuje ją,
wzmacnia, urealnia i uzasadnia!
Tak,
uzasadnia, bo inaczej mogłoby się wydawać, że ta cała nadzieja,
o której tu sobie mówimy, to jakieś nierealne i nie mające
potwierdzenia w rzeczywistości mrzonki, jakieś próżne
marzenia.
Tymczasem,
uzasadnieniem tej nadziei, jaką żywimy my, chrześcijanie, jest
dzieło zbawcze Jezusa.
Sam Jezus jest najmocniejszym Argumentem
za nadzieją.
Gdyby
tak nie było, to Piotr Apostoł na próżno kierowałby do nas swoją
poradę: Dlatego radujecie się, choć teraz musicie
doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez
to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od
zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na
sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa.
A
już zupełną naiwnością byłoby to przekonanie Apostoła, które
wyraził w słowach: Chociaż Go nie widzieliście,
miłujecie Go, teraz także nie widząc wierzycie w Niego, wierząc
zaś ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy,
gdy osiągniecie cel waszej wiary, zbawienie dusz.
Dobrze
wiemy, że na przestrzeni dziejów Kościoła kolejne zastępy
Męczenników potwierdzały

słuszność tego Piotrowego przekonania. I słuszność nadziei,
której Źródłem i najwyższym Argumentem jest sam Jezus!
Gdyby tej nadziei nie mieli, gdyby jej w sercu nie
akceptowali, gdyby całe dzieło Jezusa traktowali jako piękną –
owszem – ale tylko teorię lub
legendę, a nadzieję z
niego wynikającą jako nierealną mrzonkę, to przecież
nie oddawaliby za nią życia!
Za
teorie i mgliste bajania życia się nie oddaje.
Jeżeli
natomiast tylu przed nami i w naszych czasach „doznaje smutku z
powodu różnorodnych doświadczeń”, to właśnie dlatego, że są
całkowicie przekonani, iż ich nadzieja jest mocna. A
dlaczego taką jest? Bo pokładają ją w Jezusie w stu procentach.
Nie
tak, jak ów człowiek z dzisiejszej Ewangelii, po rozmowie z którym
Jezus musiał wypowiedzieć owe dość przykre słowa: Dzieci,
jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach
pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.
Niestety,
jeżeli ktoś pokłada swoje nadzieje
– albo przynajmniej ich część – poza Jezusem, na pewno dozna
wielu rozczarowań,
gdyż
te właśnie jego mgliste i
płytkie nadzieje okażą
się powodem
jego rozgoryczenia.
Prawdziwą i mocną nadzieję daje człowiekowi tylko Bóg
i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Gdyż
to właśnie On w swoim wielkim miłosierdziu przez
powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej
nadziei: do
dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i
niewiędnącego…
Oto
jedyne i niewyczerpane Źródło prawdziwej i mocnej nadziei!
Pomyślmy:
– Czym
dla mnie osobiście jest nadzieja?
– Co
– lub kto – jest tak naprawdę (!) źródłem mojej nadziei?
– Jak
często zdarza mi się
doświadczać braku nadziei i co wtedy robię?

Wierząc
zaś ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy,
gdy osiągniecie cel waszej wiary, zbawienie dusz!

2 komentarze

  • Dziękuję Ci Panie za Twoje odwieczne Prawo, niezmienne, trwałe i sprawiedliwe, bo Ono toruje drogę do Ciebie. Jest drogowskazem do nieba. Dziękuję, Ci Jezu za Twoje Słowo, za obietnicę, że "Przyjdę powtórnie i zabiorę Was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem." Ono jest nadzieją dla nas, bo Ty zawsze dotrzymujesz obietnic. Dziękuję Ci Jezu. Bądź uwielbiony Ty, który Jesteś, który byłeś i który przychodzisz.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.