Prawdziwe chrześcijaństwo jest radykalne!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Ksiądz Mikołaj Czernecki, mój były Uczeń, a teraz… po prostu Ksiądz! Życzę Jubilatowi radykalizmu i odwagi, jakiej przykład daje dziś Jeremiasz i Jan Chrzciciel. I o to będę się dla Niego modlił.
        Do grona wspaniałych świadków wiary od kilku dni – za sprawą Ojca Świętego – dołączamy Maćka Cieślę, Wolontariusza Światowych Dni Młodzieży, który w tak niezwykły sposób włączył się w całe dzieło i tak szczególnie zaznaczył w nim swoją obecność. Wczoraj Anna zachęciła nas do przeczytania informacji o Maćku. Zajrzyjcie na wskazaną stronę! Naprawdę warto!
        A co do samych Światowych Dni Młodzieży, to staram się bardzo uważnie śledzić wszystko, co się w ich trakcie dzieje. I właśnie wczoraj, w czasie Drogi Krzyżowej, sprawowanej na krakowskich błoniach, nad Lublin nadciągnęły bardzo ciężkie, burzowe chmury. Zrobiło się bardzo ciemno, chociaż ostatecznie okazało się, że z wielkiej chmury był mały deszcz. Natomiast w momencie, kiedy w Krakowie Ojciec Święty wygłaszał słowo kończące Drogę Krzyżową, nad Lublinem pojawiło się słońce i wyszła przepiękna tęcza! Dokładnie w tym momencie! Znak to, czy nie?… W każdym razie, trudno było się nie uśmiechnąć…
                Dobrego dnia!
                                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
17 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Jr 26,11–16.24; Mt 14,1–12
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Kapłani
i prorocy zwrócili się do przywódców i do całego ludu tymi
słowami: „Jeremiasz zasługuje na wyrok śmierci, gdyż prorokował
przeciw temu miastu, jak to słyszeliście na własne uszy”.
Jeremiasz
zaś rzekł do wszystkich przywódców i do całego ludu: „Pan
posłał mnie, bym głosił przeciw temu domowi i przeciw temu miastu
wszystkie słowa, które słyszeliście. Teraz więc zmieńcie swoje
postępowanie i swoje uczynki, słuchajcie głosu Pana, naszego Boga;
wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił
przeciw wam. Ja zaś jestem w waszych rękach. Uczyńcie ze mną, co
wam się wyda dobre i sprawiedliwe. Wiedzcie jednak dobrze, że
jeżeli mnie zabijecie, krew niewinnego spadnie na was, na to miasto
i na jego mieszkańców. Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was,
by głosić do waszych uszu wszystkie te słowa”.
Wtedy
powiedzieli przywódcy i cały lud do kapłanów i proroków:
„Człowiek ten nie zasługuje na wyrok śmierci, gdyż przemawiał
do nas w imię Pana, naszego Boga”.
Achikam
przeto, syn Szafana, ochraniał Jeremiasza, by nie został wydany w
ręce ludu na śmierć.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
W
owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I
rzekł do swych dworzan: „To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych
i dlatego moce cudotwórcze działają w nim”.
Herod
bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia.
Powodem była Herodiada, żona brata jego Filipa. Jan bowiem upominał
go: „Nie wolno ci jej trzymać”. Chętnie też byłby go
zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.
Otóż
kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec
gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej
dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona, przedtem już podmówiona
przez swą matkę, powiedziała: „Daj mi tu na misie głowę Jana
Chrzciciela”. Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę
i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc kata i
kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie
i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce.
Uczniowie
zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli
i donieśli o tym Jezusowi.
Dwóch
odważnych świadków Boga i Jego nauki przestawia nam dzisiejsza
liturgia Słowa. Pierwsze czytanie traktuje o Proroku Jeremiaszu,
Ewangelia zaś – o Janie Chrzcicielu. Zarówno jeden,
jak i drugi, pozostawał w bardzo bezpośredniej relacji z Bogiem,
co powodowało, że żaden z nich nawet nie dopuszczał do siebie
takiej możliwości, iż mógłby nie głosić
tego, czego oczekiwał od niego Pan.
Co
więcej, obaj mieli świadomość, że ich słowo – a właściwie
Boże słowo, tylko przez nich głoszone – nie będzie dobrze
przyjęte
przez otoczenie. Wywoła opór, a wręcz bunt, a wręcz
spowoduje zagrożenie ich życia. A jednak ani jeden, ani
drugi, nie miał żadnych wątpliwości, że trzeba
głosić, trzeba prawdy bronić i się o nią dopominać.
Mówiąc
jeszcze inaczej, obaj byli tak stali w swoich przekonaniach, tak
bardzo zdecydowani bronić Bożej prawdy, że w ogóle nie
dopuszczali najmniejszej możliwości, iż ktoś mógłby – lub coś
mogłoby – odwieść ich od tego.
Jakże
to niezwykłe świadectwo jest potrzebne nam samym i w ogóle –
współczesnym katolikom, którzy swoją religijną postawę i
praktyki uzależniają od nastroju, humoru, pogody, opinii
otoczenia
i tysiąca przeróżnych okoliczności. Wydaje się, że
w tej sytuacji nawet nie ma co wspominać o możliwości świadczenia
o wierze za cenę cierpienia, czy tym bardziej życia…
Gdyby
nam bowiem dzisiaj przyszło stawać w obronie wiary aż do
cierpienia lub przelania krwi – czy bylibyśmy do tego
zdolni? My, którzy pierwszą lepszą okolicznością
usprawiedliwiamy nieobecność na Mszy Świętej niedzielnej, a
najczęściej opuszczamy ją ze zwykłego wygodnictwa – czy
bylibyśmy w stanie tak, jak pierwsi chrześcijanie, domagać się
udziału w niej za cenę cierpienia? Wydaje się, że
odpowiedź nasuwa się sama…
Nasi
dzisiejsi bohaterowie – a jednocześnie przewodnicy na drogach
wiary – pokazali, że bardzo poważnie traktują swój życiowy
wybór, swoje posłannictwo, swoją misję,
jaką zlecił im Pan:
Jan Chrzciciel oddał życie, a Jeremiasz co prawda ocalał,
ale był zdecydowany oddać życie i – jak wynika z treści
dzisiejszego pierwszego czytania – bardzo liczył się z taką
możliwością.
Patrzymy
dziś na jednego i drugiego, i zastanawiamy się, co zrobić, abyśmy
chociaż trochę tej konsekwencji w kształtowaniu postawy
wiary oraz odwagi w jej głoszeniu i obronie, mogli się
nauczyć. Bo dzisiaj – zresztą, pewnie jak zawsze, ale dzisiaj
chyba wyjątkowo – takich Jeremiaszów i Janów potrzebuje
świat!
Bo
dzisiaj na świecie tyle bałaganu, chaosu, totalnego zamieszania
i pomieszania
pojęć, idei, poglądów i recept na życie! I
tylu fałszywych przewodników, i tyle szemranych,
samozwańczych autorytetów, że już nie wiadomo, kogo słuchać, za
kim iść, komu wierzyć…
W
tym kontekście, na pewno najbardziej przekonujący jest taki
nauczyciel, który – jak uczył Papież Paweł VI – jest
świadkiem;
i taki przewodnik, który za to, co głosi, jest w
stanie oddać wszystko.
Nawet życie! Dzisiaj takich
świadków wiary potrzebuje Kościół i świat.
Tak,
zdaję sobie sprawę, że to brzmi bardzo patetycznie, ale tak się
właśnie sprawy mają
– nic na to nie poradzę…
Zresztą,
można to wszystko ubrać w inne słowa i próbować to oddać w
jakiejś innej, mniej radykalnej formie. Ale to nie zmieni istoty
rzeczy,
bo cała sprawa wygląda tak właśnie, jak nam to
pokazuje dziś Jeremiasz i Jan Chrzciciel: wierność Bogu i Jego
nauce nie znosi kompromisów, chwiejności lub wieloznaczności.
Wierność Bogu – a więc chrześcijaństwo – domaga się
jednoznaczności, konsekwencji i odwagi!
Bo
prawdziwe chrześcijaństwo jest radykalne! I domaga się
takich właśnie życiowych decyzji i wyborów: radykalnych! Wręcz
– ostatecznych!
W innym przypadku – nie ma mowy o
chrześcijaństwie.
A
jak jest w moim przypadku?…

6 komentarzy

  • Islam też jest radykalny… I ze zderzenia tych dwóch radykalizmów może nastąpić koniec… R-a-d-y-k-l-a-n-y… Czy o to chodzi?

  • |A radykalność i radykalizm nie? To gratuluję dobrego samopoczucia… I pomyśleć, że Jesus był mistrzem dialogu… Miło też, że Ksiądz zna język polski… "Złośliwość czasami zaślepia"…

    • Jeżeli ktoś nie dostrzega – to znaczy: udaje, że nie dostrzega, albo nie chce dostrzegać – różnicy między radykalizmem chrześcijańskim a islamskim, to nie ma o czym mówić. Szkoda czasu na dalszą wymianę zdań, bo i tak będziemy stali w miejscu.
      A Jezus, owszem, jest mistrzem dialogu, ale i On w trakcie tak zwanego procesu w którymś momencie przestał odpowiadać na napastliwe pytania, kiedy zobaczył, że ci, którzy Go pytają, tak naprawdę nie chcą Go słuchać, a chcą Go jedynie poniżyć…
      Jeszcze raz powtórzę, o czym wielokrotnie wspominałem: jestem i będę otwarty na dialog, ale dialog zakłada wzajemną dobrą wolę i otwartość na rozmówcę, a nie napastliwość i złośliwość. I przekonanie o własnej nieomylności.
      Pozdrawiam i proszę o prawdziwy dialog. Ks. Jacek

  • Dziś Ojciec Święty prosił młodych i nas wszystkich do radykalnego powstania z wygodnych kanap. Mówił m.i."Kanapa szczęście” jest prawdopodobnie cichym paraliżem, który może nas zniszczyć najbardziej; bo po trochu, nie zdając sobie z tego sprawy, stajemy się ospali, ogłupiali, otumanieni, podczas gdy inni – może bardziej żywi, ale nie lepsi – decydują o naszej przyszłości."
    i zakończył pytaniem "Czy pójdziesz? Co twoje ręce i nogi odpowiedzą Panu, który jest drogą, prawdą i życiem?"
    Idę, Panie pełnić Twoją wolę.
    https://www.youtube.com/watch?v=FGXPEA1UC2Q

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.