Pasterze

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym 40. urodziny (słownie: czterdzieste, naprawdę!) przeżywa mój Brat, Ksiądz Marek. Gratulując tego osiągnięcia, a jeszcze bardziej tego wszystkiego, co z Bożą pomocą osiągnął w tym czasie, życzymy wszyscy, aby się nigdy nie wypalił i nie zmęczył posługą kapłańską i misyjną, którą z taką pasją i miłością spełnia. Niech Mu zawsze tak bardzo zależy na Bogu, na Kościele, na kapłaństwie i na ludziach, jak dotychczas. I o to właśnie módlmy się dzisiaj – i nie tylko dzisiaj – dla naszego Drogiego Jubilata!
Imieniny zaś dzisiaj obchodzą:
– Ksiądz Kanonik Doktor Jacek Sereda – Dziekan mojego Kursu, Duszpasterz Rodzin Diecezji Siedleckiej;
– Ksiądz Kanonik Jacek Owsianka – Proboszcz mojej rodzinnej Parafii;
– Ksiądz Jacek Skoczylas – mój Następca na wikariacie w Celestynowie;
– Ksiądz Doktor Jacek Golbiak – Wykładowca w Siedleckim Seminarium;
– Jacek Adamczyk i Jacek Kordel – Znajomi z Parafii w Celestynowie;
– Joanna Centkowska i Jacek Marczuk – należący w swoim czasie do Wspólnot młodzieżowych;
– Żanna Sulowska – Osoba zaprzyjaźniona z Lublina, której małżeństwo z Łukaszem miałem przyjemność błogosławić kilka miesięcy temu.
          Wszystkim Solenizantom życzę gorliwości i zapału Świętego Jacka. I o to będę się dla Nich modlił.
        A Wszystkim ogólnie życzę tego, co tylko potrzebne, aby ten dzień i całe życie przeżyć mądrze, pracowicie i owocnie!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
20 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Św. Jacka, Kapłana,
do
czytań: Ez 34,1–11; Mt 20,1–16a
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Pan
skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, prorokuj o
pasterzach Izraela, prorokuj i powiedz im, pasterzom: Tak mówi Pan
Bóg: «Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą! Czyż
pasterze nie powinni paść owiec? Nakarmiliście się mlekiem,
odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże
owiec nie paśliście. Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej
nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie
sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z
przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły
się owce moje, bo nie miały pasterza, i stały się żerem
wszelkiego dzikiego zwierza polnego. Rozproszyły się, błądzą
moje owce po wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku, i po
całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie
pytał i nikt ich nie szukał».
Dlatego
wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana: «Przecież owce moje stały
się łupem i owce moje służyły za żer wszelkiemu dzikiemu
zwierzęciu polnemu, bo nie było pasterza, pasterze zaś nie szukali
owiec moich, bo pasterze sami siebie paśli, a nie paśli moich
owiec».
Dlatego
wy, pasterze, słuchajcie słowa Pana: Tak mówi Pan Bóg: «Oto
jestem przeciw pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę
kres pasterzowaniu ich, a pasterze nie będą paść samych siebie,
wyrwę moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za
żer».
Albowiem
tak mówi Pan: «Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał
o nie pieczę»”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo
niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym
rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z
robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy
wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na
rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy,
a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie
około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy
wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i
zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?»
Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: «Idźcie
i wy do winnicy».
A
gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy:
«Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od
ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej
godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli,
że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.
Wziąwszy
go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną
godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili
ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich:
«Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś
się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu
dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?
Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak
ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Trudno
takich pasterzy, jak ci ukazani w pierwszym czytaniu, nazwać w ogóle
pasterzami. Oto Bóg kieruje do nich retoryczne pytanie: Czyż
pasterze nie powinni paść owiec?,
a potem po kolei
wylicza: Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną,
zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie paśliście.
Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście,
skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z
powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i
okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły się owce
moje, bo nie miały pasterza, i stały się żerem wszelkiego
dzikiego zwierza polnego. Rozproszyły się, błądzą moje owce po
wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku, i po całej
krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie pytał i

nikt ich nie szukał.
Jakim
świadectwem o pasterzach są te słowa? Dlatego Boże
rozstrzygnięcie może być tylko jedno: Oto jestem przeciw
pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę kres
pasterzowaniu ich, a pasterze nie będą paść samych siebie, wyrwę
moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za żer.

Bardzo mocne słowa!
Bardzo
mocne, a dla owych fatalnych pasterzy – wręcz dramatyczne, a
nawet tragiczne!
Czyż może bowiem człowiek usłyszeć
jakiekolwiek gorsze słowa od tych, że Bóg jest przeciwko niemu?
Czy może się człowiekowi przydarzyć coś bardziej tragicznego?
A
przecież sytuacja taka nie wynikła z jakiejś złośliwości Boga,
który z niewiadomych powodów uwziął się na człowieka. Jest to
prosta konsekwencja tego, że ci, którym Bóg powierzył troskę
i odpowiedzialność za swój lud, całkowicie się temu
sprzeniewierzyli,
dlatego Bóg musiał zdecydowanie
interweniować!
Słyszeliśmy
przed chwilą odczytane i dodatkowo przypomniane te właśnie słowa:
Z ich ręki zażądam moich owiec… Tak, bo
owce nie są własnością pasterza – owce należą do Boga
i niedobrze jest, jeżeli jakikolwiek pasterz traktuje owczarnię
jako swój prywatny folwark!
Czy
to pełniąc opiekę duchową jako duszpasterz, czy sprawując
władzę polityczną, czy wreszcie realizując
odpowiedzialność za tę najmniejszą, ale najbliższą sercu
wspólnotę, jaką jest rodzina – każdy podejmujący się tego
zadania musi koniecznie pamiętać, że nie jest właścicielem
tych, którzy są mu powierzeni. I nie ma nad nimi władzy
absolutnej. I nigdy nie może ich traktować jako tych, których może
wyzyskiwać – czy to materialnie, czy moralnie
– a samemu nic
z siebie nie dawać i żadnej troski nie okazywać.
Być
może, to wszystko, co tu sobie mówimy, kłóci się nam z tym, co
usłyszeliśmy w Ewangelii, gdzie gospodarz winnicy rzeczywiście
rozstrzygnął kwestię zapłaty za pracę w sposób, który może
powodować nasze wzburzenie.
Zresztą, takie wzburzenie –
skądinąd słuszne – spowodował u tych, którzy najdłużej ze
wszystkich pracowali,
a otrzymali wypłatę równą pozostałym.
Na
zwróconą przez jednego z nich uwagę, gospodarz odpowiedział:
Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś
się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu
dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?
Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?
Dość
specyficzna to dobroć – chciałoby się powiedzieć… I bardzo
specyficzna sprawiedliwość…
Nie
możemy jednak zapominać, że ów ewangeliczny gospodarz wyobraża
samego Boga,
do którego należy świat i do którego my wszyscy
należymy. I to właśnie Bóg – jako jeden i jedyny – może
podejmować decyzje,
które będą zaskakiwały, które może
nawet będą wywoływały bunt, niedowierzanie, pytania, wątpliwości…
Jednak te decyzje na pewno będą wynikały ze wszechwiedzy Boga,
który najlepiej wie, co jest dla nas dobre i co przysłuży się
naszemu zbawieniu; a także z miłości Boga, który zawsze
chce naszego dobra.
Tylko
On zatem może podejmować decyzje dotyczące wszystkich aspektów
życia człowieka,
a także zakończenia tegoż życia. Nie ma
natomiast takiej władzy nad człowiekiem drugi człowiek,
dlatego jeżeli podejmuje się odpowiedzialności za innych ludzi –
choćby to była bardzo mała liczba osób – to musi pamiętać, że
jest tylko sługą Boga i sługą tych, którzy zostali mu
powierzeni.
Swoją
posługę spełnia w imieniu Boga, co jednak nie oznacza, że może
zająć miejsce Boga,
lub uzurpować sobie prawo do pozycji Boga
w życiu tego człowieka, którym kieruje! Musi też pamiętać, że
ze swego włodarstwa przed Bogiem będzie się musiał
rozliczyć
. A wtedy zapewne nie chciałby usłyszeć tych
słów, które w dzisiejszym pierwszym czytaniu usłyszeli źli
pasterze ludu Bożego.
Zatem,
odpowiedzialność, spoczywająca na pasterzu, jest naprawdę
wielka.
Może więc nie każdy powinien się tego zadania
podejmować?… A na pewno nie powinni się jej podejmować ci,
którzy by je widzieli tylko przez pryzmat dogodzenia swojej
próżności i spełnienia ambicji, lub zaspokojenia chorobliwej
żądzy władzy.
Być
pasterzem – to naprawdę wielkie zadanie. I – tak naprawdę –
trudne. Z Bożą pomocą oczywiście można je wypełnić.
Dlatego o tę pomoc dobry pasterz zawsze będzie zabiegał. I o Bogu
przez cały czas pełnienia swojej misji będzie pamiętał…
Dokładnie
tak, jak czynił to Patron dnia dzisiejszego, Święty Jacek,
Kapłan.
Urodził się on w Kamieniu Śląskim, w ziemi
opolskiej, na krótko przed 1200 rokiem. Był synem
szlacheckiego, możnego rodu Odrowążów. Pierwsze nauki
pobierał zapewne w Krakowie, w szkole katedralnej. Na ten czas
zamieszkał u stryja, późniejszego biskupa krakowskiego, Iwona.
Po
ukończeniu szkoły katedralnej, otrzymał święcenia kapłańskie
– prawdopodobnie z rąk Błogosławionego Biskupa Wincentego
Kadłubka. W każdym razie, w 1219 roku był już Jacek kanonikiem
krakowskim.
Jest rzeczą prawdopodobną, że stryj Iwo wysłał
go przedtem na studia teologiczne i prawa kanonicznego do Paryża i
Bolonii. Nie jest to jednak pewne.
W
1215 roku biskup Iwo poznał się ze Świętym Dominikiem Guzmanem –
przy okazji Soboru Laterańskiego. Wyraził wówczas prawdopodobnie
życzenie, aby Dominik przysłał także do Polski swoich
duchowych synów.
Na to zapewne otrzymał odpowiedź, aby
przysłał z Polski kandydatów. Kiedy więc Iwo, w 1218 roku, został
biskupem krakowskim, udał się do Rzymu ze swymi kanonikami:
Jackiem i Czesławem.
Po
krótkim pobycie w centrum dominikanów, czyli klasztorze Świętej
Sabiny, Dominik obu kandydatów obłóczył w habity z myślą
rychłego wysłania ich do Polski.
Chociaż nowicjat wówczas nie
obowiązywał, Jacek i Czesław po obłóczynach odbyli półroczny
okres próby, po którym złożyli śluby na ręce Świętego
Dominika.
Jeszcze
jesienią 1219 roku, Święty Dominik wysłał obu Polaków do
Bolonii. Szli pieszo, o żebranym chlebie, jak to było
wówczas w zakonie w zwyczaju, a nie konno, jak w czasie, gdy
przybywali do Rzymu w orszaku biskupa Iwona. W Bolonii znajdował
się wówczas główny i największy klasztor Zakonu
Kaznodziejskiego.
Pozostali tam rok, dokształcając się duchowo
i umysłowo.
W
roku 1221 ruszyli do Polski,
odwiedzając jeszcze po drodze
Pragę, gdzie bardzo życzliwie przyjął ich miejscowy biskup,
prosząc, aby tam zostali. Ponieważ jednak nie było jeszcze
konkretnych propozycji, Jacek udał się z towarzyszami dalej do
Krakowa.
Cała ta podróż z Bolonii do Krakowa trwała kilka
miesięcy. To świadczy o tym, że Jacek nie miał jeszcze
konkretnego planu działania.
Święty Dominik polecił mu badać
po drodze możliwości pozyskiwania nowych członków i zakładania
nowych placówek.
Jacek
uczynił to najpierw w Austrii, a w kilka lat potem powstały
klasztory w Pradze i we Wrocławiu. W zimie 1222 roku odbyła się
konsekracja nowego kościoła dominikańskiego w Krakowie, a w
1226 roku Jacek
był już na Pomorzu, gdzie założył
klasztory w Gdańsku i Kamieniu Pomorskim. Zakon cieszył się
niebywałym wzięciem. Garnęło się w jego szeregi wiele wybitnych
jednostek. W bardzo krótkim czasie zaczęły się więc także
mnożyć klasztory. W tymże samym roku 1226 powstała odrębna
prowincja polska.
W
1228 roku Jacek został wybrany na kapitule prowincji delegatem na
kapitułę generalną,
odbywającą się w Paryżu. To świadczyło
o wielkim autorytecie, jakim się już wówczas cieszył. Wtedy też
powstało w Polsce bardzo wiele placówek dominikańskich. Nasz
Patron brał czynny udział w procesie ich tworzenia, a
przełożonymi wielu z nich ustanawiał swoich uczniów.
Po
roku 1228 – wierny swoim założeniom ewangelizacyjnym – udał
się na prawosławną Ruś,
gdzie założył klasztor w samym
Kijowie. Jednak w 1233 roku książę kijowski, podburzony przez
prawosławnych kniaziów, zlikwidował na pewien czas tę placówkę.
Pomyślnie jednak rozwijały się dwa inne klasztory: pod Moskwą i w
Haliczu.
Nasz
Patron udał się następnie na Prusy. Tam wówczas działali już
Krzyżacy,
których Wielki Mistrz zwrócił się do dominikanów
z prośbą o pomoc w ewangelizacji. Z polecenia przełożonego
generalnego Zakonu, posługi tej podjął się właśnie nasz
Święty,
nie przewidując jeszcze, jak będzie wyglądała
ewangelizacja w wydaniu Krzyżaków. Oto bowiem tereny, na których
zwalczali oni pogaństwo, w brutalny sposób zagarniali dla
siebie.
Ta
ich zaborcza polityka Krzyżaków prawdopodobnie zniechęciła
Jacka do dalszego angażowania się w akcję misyjną w Prusach.
Polityka ta doprowadziła także do wrogiego nastawienia Litwinów
i Jadźwingów do chrześcijaństwa. Wcześniej jednak, zarówno w
Polsce, jak i na Litwie, wiele stolic biskupich zostało obsadzonych
dominikanami, w tym również – uczniami Świętego Jacka.
Jak
wskazują zapisy biografa Świętego Jacka – Ojca Stanisława,
lektora dominikańskiego – od roku 1240 mieszkał już nasz
Patron w konwencie krakowskim.
Przyczyną zaprzestania tak
rozległej i dynamicznej akcji misyjnej mogła być niechęć
prawosławnych książąt ruskich, najazd Tatarów na Ruś i zaborcza
polityka Krzyżaków, którzy paraliżowali wszelkie misyjne wysiłki
polskich dominikanów.
Lektor
Stanisław podaje, że Jacek zmarł w Krakowie, w uroczystość
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 15 sierpnia 1257 roku,
po
dłuższej chorobie. Być może, forsowne podróże misyjne – w
ówczesnych prymitywnych warunkach bardzo męczące – zniszczyły
jego organizm.
Od
samego początku jego grób był otoczony wielką czcią i
otrzymywano przy nim niezwykłe łaski.
W notatkach konwentu
krakowskiego z roku 1277 odnajdujemy taki zapis: W
klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych”.
Rozpoczęto także starania o Kanonizację, czego świadectwem
był fakt prowadzenia księgi cudów. Księga ta, spisywana przy
grobie Jacka w latach 1257–1290, przytacza ponad trzydzieści
pięć niezwykłych wypadków.
Jednak
najazdy tatarskie, a potem wojny o tron krakowski i dalsze wypadki
sprawiły, że dopiero w XV wieku ponowiono starania w Rzymie. Ich
skutkiem, w dniu 17 kwietnia 1594 roku, Papież Klemens VIII
zaliczył uroczyście Jacka w poczet Świętych
. Relikwie
Świętego spoczywają w osobnej kaplicy w kościele Świętej Trójcy
w Krakowie, w okazałym grobowcu.
Jak
głosi tradycja, Święty Jacek Odrowąż nie
przyjmował żadnych godności zakonnych.
Skupił
się na ważnych celach zakonu
dominikańskiego na terenie Polski. Jego
życie było przepełnione czcią dla Matki Bożej.
Piękna
legenda głosi, że kiedy musiał w czasie najazdu Tatarów na Kijów
opuścić miasto, zabrał
ze sobą Najświętszy Sakrament, aby go uchronić od zniewagi.
Wtedy
z wielkiej kamiennej figury miała odezwać się Matka Boża: Jacku,
zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?”
Na
to miał odpowiedzieć nasz Święty: „Jakże Cię mogę zabrać,
Matko Boża, kiedy Twoja figura jest tak ciężka?” Jednak kiedy
uchwycił figurę, okazało się, że jest ona na tyle lekka, że
może ją unieść. Stąd też na
obrazach Święty Jacek przedstawiany jest w habicie dominikańskim,
z monstrancją w jednej ręce i figurą Matki Bożej w drugiej.
A
oto co jeszcze pisze o naszym dzisiejszym Patronie wspomniany już
Stanisław, lektor Zakonu Kaznodziejskiego, w dziele zatytułowanym
„Życie i cuda świętego Jacka, spisane przez Stanisława z
Krakowa, lektora Zakonu Kaznodziejskiego”:
„Błogosławiony
Jacek, niby promień nowego słońca, rozproszył
w Polsce ciemności grzechu, a serca Polaków oświecił światłem
wiary.
Światło
dzienne przynosi ulgę w cierpieniach, budzi śpiących, każe
śpiewać ptakom, a dzikie zwierzęta zapędza do ich kryjówek. Tak
i Święty Jacek, wysłany do Polski przez Błogosławionego
Dominika, wyzwolił
Polaków z występków, obudził ich z uśpienia, skierował ku niebu
i oswobodził z władzy szatana.
Imię
Jacek wywodzi się ze
słowa hiacynt,
które
oznacza zarówno kwiat,
jak i szlachetny
kamień.
Oba
te znaczenia dobrze się odnoszą do Błogosławionego Jacka. Hiacynt
bowiem jest rośliną o purpurowym kwiecie, Jacek zaś był w pokorze
serca jak roślinka,
co nie wystrzela wysoko w górę, był jak kwiat czysty i zdobny
dobrowolnym ubóstwem.
A
szlachetny kamień tej samej nazwy, o blasku czerwieni, jest podobny
do złota i jak złoto trwały. Tak i Błogosławiony Jacek jaśniał
światłością życia i głoszeniem Ewangelii, niezłomny w
szerzeniu katolickiej wiary.
Tak
więc się tłumaczy znaczenie tego imienia.
Błogosławiony
Jacek surowość
życia
przejął
jak ze źródła od Świętego Dominika. Odznaczał się bowiem
pokorą serca,
dziewiczą czystością, gorącą miłością Boga i bliźnich.
Była
ona tak wielka, że widok strapionych i płaczących wyciskał z jego
oczu strumienie łez i z płaczem błagał dla nich o zmiłowanie
Boże. Miał zwyczaj spędzać noce w kościele i rzadko kiedy udawał
się na spoczynek, a
zmęczony czuwaniem, kładł się na kamieniu przed ołtarzem lub na
ziemi i tak odpoczywał,
a
ciało swoje co noc aż do krwi chłostał.
W
piątki oraz w wigilie Błogosławionej Dziewicy i Apostołów pościł
o chlebie i wodzie, a wszystkie chwile swojego życia Bogu poświęcał.
Zawsze bowiem oddawał się czy
to nauce, czy głoszeniu
słowa
Bożego, czy słuchaniu Spowiedzi, czy modlitwie
lub
też nawiedzaniu chorych i tak słowem i przykładem budował
bliźnich.
W
przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Święty
Jacek modlił się
przed Jej ołtarzem w kościele swojego
zakonu
w Krakowie
i
gdy tak we łzach i modlitewnym uniesieniu rozważał Jej radosne i
cudowne Wniebowzięcie, ujrzał wielkie światło spływające na
ołtarz. Zbliżyła się do niego Błogosławiona Dziewica i rzekła:
Synu
mój, Jacku, raduj się, albowiem twoje modlitwy miłe są mojemu
Synowi i Zbawicielowi i o cokolwiek będziesz prosił za moją
przyczyną, to otrzymasz”.
To
rzekłszy, wśród świateł i chórów anielskich odeszła do nieba.
A Święty mąż Jacek, pocieszony tym objawieniem, z ufnością
wypraszał u Boga
to, czego pragnął.”

Tyle z relacji Ojca Stanisława.
Ubogaceni
świadectwem świętości dzisiejszego Patrona i darem Słowa,
którego wysłuchaliśmy, zastanówmy się:

Jak
realizuję odpowiedzialność za te osoby, które mi Bóg powierzył?

Czy
nie ulegam żądzy władzy?

Czy
nie różnicuję ludzi na tych, z którymi warto trzymać i na tych
nieważnych?

Tak
ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi…

7 komentarzy

  • Życząc wszelkiej pomyślności i wielu łask Bożych Ks. Markowi z okazji okrąglutkiej rocznicu urodzin, przesyłam również szczere, serdeczne życzenia imieninowe naszemu Ks. Jackowi 🙂

  • Z okazji urodzin życzę Księdzu Markowi
    wiele radości, zdrowia,
    niesłabnącego żaru ducha
    w trudnej kapłańskiej posłudze.
    Niech Najświętsza Panna otacza
    Księdza Matczyną miłością i opieką,
    zwłaszcza w trudnych chwilach
    i wyprasza u swojego Syna
    wszelkie potrzebne Łaski.
    Podejmowany trud zmagania się
    z codziennością niech Księdza
    uskrzydla i pozwoli dostrzegać
    piękno i głębię życia.Wszystkiego Najlepszego ;-).
    I Najszczersze życzenia dla Ks.Jacka samych pomyślnych w życiu zdarzeń
    i realizacji najskrytszych marzeń.Pozdrawiam M

  • Tak, jak pisałem w czwartkowym słowie wstępnym – Wszystkim bardzo dziękuję za życzenia i bliskość serca! I powierzam Wszystkich Bożej opiece w swoich modlitwach i Mszach Świętych, sprawowanych w intencji Bliskich i Życzliwych. Ks. Jacek

  • Księże Jacku, o Twoich imieninach "poinformował" mnie kapłan sprawujący Eucharystię mówiąc o Wspomnieniu św. Jacka, mogłam więc ofiarować w Twojej intencji moje pełne uczestnictwo w Niej, powierzając Twoje Kapłaństwo, Ciebie samego i Twoje intencje które nosisz w sercu, przez ręce, serce i wstawiennictwo Matki Bożej Licheńskiej, Jezusowi- Najwyższemu Kapłanowi. Księdza Marka powierzę w dzisiejszej Mszy Świętej, prosząc o łaski i dary Ducha Świętego. Szczęść Boże.
    Ps. Wróciłam wczoraj przed północą. To był piękny, życiodajny czas, naszego wzrastania. Bóg zapłać za modlitwę. Bogu niech będą dzięki.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.