Prowadzący – prowadzeni

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą: Bartłomiej Przybysz i Bartłomiej Górki – obaj należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Parafii w Trąbkach. Urodziny natomiast obchodzi Ksiądz Krzysztof Piórkowski, wspierający w swoim czasie działalność tychże Wspólnot. 
        Życzę Solenizantom i Jubilatowi – w myśl dzisiejszego rozważania – aby dali się zawsze prowadzić do Jezusa i sami innych prowadzili. Obiecuję pamięć w modlitwie!
          I Wszystkim właściwie tego życzę, aby ten dzień dzisiejszy stał się okazją do tego, aby innych do Jezusa doprowadzić. A przynajmniej… chociaż trochę podprowadzić… A przynajmniej… pokazać kierunek… 
               Dobrego dnia!
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Bartłomieja, Apostoła,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Ap 21,9b–14; J 1,45–51
CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Anioł
tak się do mnie odezwał: „Chodź, ukażę ci Oblubienicę,
Małżonkę Baranka”.
I
uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał
mi Miasto święte,
Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga.
Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do
jaspisu o przejrzystości kryształu.
Miało
ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach
dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu
pokoleń synów Izraela.
Od
wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od południa trzy
bramy, i od zachodu trzy bramy. A mur Miasta ma dwanaście warstw
fundamentu, a na nich dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Filip
spotkał Natanaela i powiedział do niego: „Znaleźliśmy Tego, o
którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna Józefa, z
Nazaretu”.
Rzekł
do niego Natanael: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”
Odpowiedział
mu Filip: „Chodź i zobacz”.
Jezus
ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim:
„Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”.
Powiedział
do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?”
Odrzekł
mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś
pod drzewem figowym”.
Odpowiedział
Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem
Izraela!”
Odparł
mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: «Widziałem
cię pod drzewem figowym?» Zobaczysz jeszcze więcej niż to”.
Potem
powiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie
niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących
na Syna Człowieczego”.
Patron
dnia dzisiejszego, Święty Bartłomiej, jest jednym z
dwunastu Apostołów, których wybrał sobie Jezus spośród
kilkudziesięciu uczniów. W Ewangeliach spotykamy dwa imiona:
Bartłomiej i Natanael, przy czym Ewangeliści: Mateusz,
Łukasz i Marek używają tego pierwszego, natomiast Jan posługuje
się imieniem drugim. Chodzi jednak o tę samą osobę.
Jan
pisze o Natanaelu jako o Apostole. Ponadto akcentuje wyraźnie, że
Natanaela łączyła przyjaźń z Filipem Apostołem, a inni
Ewangeliści umieszczają Bartłomieja zawsze właśnie przy Filipie
w katalogach Apostołów. Co więcej, są oni nawet wymienieni ze
spójnikiem „i”: „Filip i Bartłomiej”.
Aramejskie
słowo „Bartolmaj” znaczy tyle, co „syn Tolmaja”, a z
tym imieniem spotykamy się w Biblii kilka razy. Z kolei, wyraz
Natanael” jest imieniem hebrajskim i znaczy tyle, co
„Bóg dał”.
Jeśli Bartłomiej jest utożsamiany z
Natanaelem, to dlatego, że jego imię w całości brzmi:
„Natanael, bar Tholmai”
– „Natanael, syn Tolmaja”.
Ewangeliści
wymieniają imię Bartłomieja zasadniczo jedynie w katalogach
Apostołów, a Święty Jan dodatkowo podaje, że pochodził z Kany
Galilejskiej i opisuje szczegółowo pierwsze jego spotkanie z
Chrystusem.
Ewangelista był naocznym świadkiem tegoż
spotkania, a jego przebieg usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. To
Filip, uczeń Pana Jezusa, późniejszy Apostoł, przyprowadził
Natanaela do Chrystusa
i dlatego zawsze w wykazie Apostołów
Natanael znajduje się tuż za Filipem. Niektórzy uważają, że to
właśnie na weselu Natanaela w Kanie był Chrystus z uczniami i
Matką – gdzie na Jej prośbę dokonał pierwszego cudu.
Z
usłyszanego dziś przez nas opisu pierwszego spotkania wynika, że
Natanael nie był zbyt pozytywnie nastawiony do mieszkańców
Nazaretu.
Kiedy jednak usłyszał słowa Chrystusa i poznał, że
Chrystus przeniknął głębię jego serca i duszy, od razu
zdecydowanie w Niego i Jemu uwierzył.
Świadczy to o wielkiej
jego prawości i otwarciu na działanie łaski Bożej. Odtąd już
na zawsze pozostał przy Chrystusie.
Święty Jan Ewangelista
wspomina jeszcze, że Natanael brał udział w cudownym połowie ryb
na jeziorze Genezaret po zmartwychwstaniu Chrystusa.
Tradycja
chrześcijańska ma niewiele do powiedzenia o naszym dzisiejszym
Patronie.
Zainteresowanie
innymi Apostołami jest znacznie większe, zaś postać
Bartłomieja pozostaje raczej w cieniu.
W
niektórych przekazach można znaleźć informację, iż głosił
naukę Chrystusa w Etiopii, w innych – że w Arabii Saudyjskiej.
Jeszcze inni są zdania, że Święty Bartłomiej pracował wśród
Partów i w Mezopotamii. Ta rozbieżność pokazuje, jak mało
wiemy o losach Apostoła

po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa.
Jako
przypuszczalną
datę
jego
męczeńskiej
śmierci
podaje się rok 70.
Zaraz
po śmierci zaczęto czcić go jako męczennika za wiarę
Chrystusową. Jego
zaś kult
datuje się od V wieku.
Czytając
opis przyprowadzenia Natanaela do Jezusa przez Filipa oraz opis
apokaliptycznej wizji, w której Anioł uniósł Jana na górę
wielką i wyniosłą, i ukazał
[mu] Miasto
święte, Jeruzalem, zstępujące z nieba
od Boga, mające chwałę Boga,
trudno nie dopatrzeć
się pewnego podobieństwa. Oto bowiem w jednym i drugim opisie jest
ten, kto prowadzi, ale jest też i ten prowadzony; i
wreszcie jest Bóg, na spotkanie z którym wszyscy zmierzają.

W
tym procesie „doprowadzania” do Boga tak samo ważna jest
inicjatywa prowadzącego, jak i dobra wola i otwartość
prowadzonego.
Żeby zatem całe dzieło mogło się dokonać,
potrzeba zarówno jednego, jak i drugiego elementu.
Jeśli
idzie o wizję apokaliptyczną, to – jak się wydaje – nie było
problemu ani z jednym, ani z drugim. Wszystko bowiem, co było mu
ukazane, Święty Jan Apostoł chłonął wręcz z zachwytem,
zatem trudno było mówić o tym, żeby opierał się Bożej
inicjatywie.
W
przypadku Natanaela sytuacja przedstawia się nieco inaczej: on
wyraził niejaką niepewność co do propozycji Filipa,
chociaż trudno mówić o jakimś sensownym uzasadnieniu tego
oporu. Raczej mamy do czynienia z pewnymi schematami w
myśleniu, wynikającymi z zadawnionych
uprzedzeń.
Przecież
bowiem Natanel nie znał wcześniej Jezusa, dlatego nie mógł
nic pewnego na Jego temat stwierdzić. Mógł co najwyżej – co
zresztą zrobił – powtórzyć wygłaszane zapewne tu i ówdzie
opinie na temat ludzi z Nazaretu. Kiedy jednak uległ
Filipowi i dał się do Jezusa przyprowadzić, szybko przekonał się,
że jednak nie miał racji, bo Jezus nie okazał się jednym z
tych, których Natanael skłonny był zakwalifikować do grupy,
oznaczonej wspólnym określeniem: „nic dobrego z Nazaretu”.

Jezus
zaskoczył go tym, że dużo o nim wiedział. Właściwie wszystko
o nim wiedział.
A do tego, okazał mu bardzo dużo życzliwości,
wypowiadając na jego temat tak pochlebne zdanie. Z pewnością,
nasz dzisiejszy Patron nie pożałował tego, że dał się do
Jezusa przyprowadzić…
Na
temat tegoż procesu „doprowadzania” innych do Boga można by
napisać niejedną książkę. Zresztą, niejedną już napisano. I
to nie tylko taką, która zawierałaby porady, jak to robić,
ale taką, która opisuje doświadczenia wielu ludzi,
podejmujących wysiłek doprowadzania innych, jak i tych, którzy
dali się doprowadzić. Albo i nie dali…
Tak,
czy owak, mówimy tu o rzeczywistości niezwykle bogatej i
wielobarwnej,
będącej jednym z ważnych elementów życia
chrześcijańskiego. Bo życie to – ze swej natury – jest
apostolskie.
Wiara przekazywana jest jednym przez drugich słowem
i osobistym świadectwem.
Każdy z nas kiedyś tę wiarę
przyjął
od swoich rodziców i innych duchowych przewodników –
po to, aby następnie przekazywać ją innym. Jest to
właściwie stały proces, dokonujący się wśród ludzi wierzących.

Nierzadko
natomiast mamy do czynienia z sytuacjami, w których owa „stałość”
tego procesu i jego „zwyczajność” jest przekroczona
i ktoś
w sposób wyjątkowo wyrazisty, a niekiedy nawet radykalny
pomaga drugiemu dźwignąć się z marazmu, wybudzić z letargu i
przyjść do Jezusa. Są to sytuacje bardzo szczególne, nierzadko
spektakularne
– i wcale nie takie znowu sporadyczne.
W
każdej z tych sytuacji koniecznym jest – tu wracamy do tego, o
czym już mówiliśmy sobie wcześniej – inicjatywa, zdecydowanie,
a czasami wręcz odwaga prowadzącego, jak i dobra
wola
oraz otwartość prowadzonego. I o stałe
kształtowanie takich postaw musimy się starać.
Jesteśmy
bowiem zarówno tymi, którzy byli – i ciągle są – do Jezusa i
do wiary w Niego prowadzeni, jak i tymi, których życiowym
powołaniem i jednocześnie najświętszym obowiązkiem jest innych
do Chrystusa prowadzić!
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Komu
ostatnio tak wprost i jasno mówiłem innym o Jezusie?
– Jakim
przykładem wiary jest dla innych moje życie i postępowanie?
– Czy
– chcąc się dać prowadzić do Jezusa – potrafię przyjąć
upomnienie ze strony innych?

Znaleźliśmy
Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna
Józefa, z Nazaretu!

2 komentarze

  • Do Chrystusa niezawodnie, oprócz świętych i błogosławionych prowadzi Jego Matka, więc powtórnie udaję się jutro do Niej, Bolesnej Matki Królowej Polski w Licheniu, by uzdrawiała nasze dusze i ciała, by umacniała nasze rodziny w drodze do Jezusa, zaś w niedziele wyruszam na pieszą pielgrzymkę błagalną w intencjach własnych i ludzi pracy mojego regionu, prosząc o wstawiennictwo u swojego Syna o nowe miejsca pracy, o godną pracę i płacę dla wszystkich bezrobotnych.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.