Jan Chrzciciel – pokonany, czy zwycięski?…

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym piąte urodziny przeżywa moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka. Bardzo się cieszymy wszyscy tym jubileuszem i całą Rodziną życzymy naszej Małej / Dużej Jubilatce, aby była taką radością dla swoich Najbliższych, jaką jest obecnie. A od dzisiejszego Patrona, Świętego Jana Chrzciciela, niech uczy się zdecydowania, męstwa i jasności poglądów. Ale to za jakiś czas. Póki co – niech się rozwija mądrze i zdrowo. O to się dzisiaj całą Rodziną dla Niej modlimy.
        Moi Drodzy, przeżyliśmy wczoraj wspaniałe uroczystości. Bogu niech będą dzięki za to, że także na odcinku historycznym i patriotycznym następuje w naszym kraju dobra zmiana. I za to, że mamy naprawdę wielkiego Prezydenta! Wreszcie!
       Wracajmy do tych wczorajszych przeżyć – niech one nas w dobry sposób kształtują wewnętrznie „po polsku”…
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Męczeństwa Św. Jana Chrzciciela,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Jr 1,17–19; Mk 6,17–29

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Pan
skierował do mnie następujące słowa: „Przepasz swoje biodra,
wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię
czasem nie napełnił lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię
dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym
przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich
kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie
zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan –
by cię ochraniać.”

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Herod
kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu
Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę.
Jan
bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”.
A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić,
lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako
męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go
posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go
słuchał.
Otóż
chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin
wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom
znakomitym w Galilei.
Gdy
córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i
współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o
co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko
poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”.
Ona
wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?”
Ta
odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”.
Natychmiast
weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi
zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”.
A
król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na
biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał
kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w
więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu,
a dziewczę dało swej matce.
Uczniowie
Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i
złożyli je w grobie.

Rozważając
w dniu dzisiejszym męczeństwo Jana Chrzciciela, winniśmy sobie
przypomnieć, iż był on jedynym synem kapłana Zachariasza i
Elżbiety,
krewnej Najświętszej Maryi Panny. Jego cudowne
narodzenie i posłannictwo zwiastował Anioł Gabriel
Zachariaszowi,
kiedy ten sprawował w świątyni swe funkcje
kapłańskie. Do chwili urodzenia dziecka Zachariasz był niemy za
to, że nie chciał dać wiary słowom Anioła. Odzyskał mowę
dopiero w momencie nadawania imienia swemu dziecku.
Jan
urodził się sześć miesięcy przed narodzeniem Chrystusa. Nie
znamy z całą pewnością miejsca jego urodzenia. Tradycja wskazuje
jednak, że było nim Ain–Karim, około siedmiu kilometrów
na zachód od Jerozolimy. Bardzo wcześnie, może już w
dzieciństwie, Jan udał się na pustynię. W piętnastym roku
panowania cesarza Tyberiusza rozpoczął swą misję poprzednika i
zwiastuna Zbawiciela.
Czynił to na pustkowiu, nad Jordanem.
Zjawienie
się Jana i jego wystąpienia rozeszły
się szerokim echem po Palestynie i okolicznych krajach.
Sprawiła
to wiadomość, że oczekiwany Zbawiciel już pojawił się na ziemi.
Jan prowadził pokutniczy
i pustelniczy tryb życia.
Chrzcił
wodą ciągnące do niego tłumy. Ochrzcił również Jezusa.
Wielokrotnie widział Go i świadczył o Nim wobec ludu.
Na
jego działalność zwracała
uwagę starszyzna żydowska,
zajmując
jednak stanowisko wyczekujące. Zainteresował się nim także władca
Galilei, Herod II Antypas. I to właśnie z jego polecenia
Jan – ostatni Prorok Starego Testamentu – został
zabity.
A w
jaki sposób się to dokonało,

to
już relacjonuje
nam Święty Marek w swojej Ewangelii, której fragmentu
wysłuchaliśmy przed chwilą.
Całym
swoim życiem – i chwalebną, męczeńską śmiercią, którą dziś
wspominamy – Jan w pełni zrealizował przesłanie, zawarte
w usłyszanym przed chwilą pierwszym czytaniu, z Księgi Proroka
Jeremiasza: Przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co
ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił
lękiem przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną,
kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw
królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.
Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć,
gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać.
Być
może, mamy ochotę poddać w wątpliwość ostatnie z zacytowanych
tu słów, bo o jakiej ochronie ze strony Boga można mówić,
kiedy dzisiaj właśnie wspominamy męczeństwo Jana? To jest jedno z
takich pytań, które pojawiają się zawsze, gdy ktoś doznaje
niesprawiedliwości i krzywdy
ze strony innych ludzi, albo gdy
ktoś pada ofiarą wypadku lub kataklizmu, chociaż – tak od
ludzkiej strony patrząc – niczym na to nie zasłużył.
Jan
też nie zasłużył ani na więzienie, ani tym bardziej na
śmierć,
a jeżeli spotkało go i jedno, i drugie, to dlatego,
że stanął po stronie prawdy i tej prawdy bezkompromisowo bronił.
O jakiej zatem ochronie ze strony Boga można mówić?…
Jeszcze
raz podkreślmy: dotykamy tu wielkiej tajemnicy, dlatego żadna
odpowiedź z naszej strony nie będzie stuprocentowo pewna. Natomiast
możemy tak intuicyjnie próbować odpowiedzieć, że chociaż w tym
wymiarze doraźnym, doczesnym, spotkała Jana klęska, to jednak jego
dzieło nieustannie trwa w Kościele,
jego świadectwo
bezkompromisowego życia nadal przemawia do ludzi, a on sam
jest wielkim Świętym w Królestwie Bożym.
Jego
zaś prześladowcy i mordercy, chociaż także zachowali swoje
miejsce w historii, to jednak myślę, że nikt z nas nie chciałby
być tak, jak oni, wspominany.
Jakie bowiem skojarzenia wywołuje
w nas dzisiaj imię Heroda, Herodiady, lub jej rozkapryszonej córki?
A jakie skojarzenia wywołuje imię Jana Chrzciciela,
owego – po ludzku – przegranego i pokonanego, a przecież tak
naprawdę zwycięskiego Proroka?…
Kochani,
w sprawach Bożych, w sprawach wiary i życia wiecznego nie da się
myśleć ani patrzeć „krótkodystansowo”, doraźnie, tymczasowo…

W tych sprawach zawsze potrzebne jest spojrzenie dłuższe,
perspektywiczne, a na pewno – głębsze.
I takie, które
zdecydowanie wykracza poza doczesność, sięgając poza zasłonę
wieczności.
Tylko
tak można w jakimś stopniu zrozumieć, a przynajmniej jakoś
zaakceptować
to wszystko, co dzieje się w naszym życiu, a co
jest nieraz trudne do zrozumienia i do zaakceptowania…
Moi
Drodzy, Święty Jan Chrzciciel jest postacią tak niezwykłą i
wielowymiarową,
że trudno wręcz wyliczyć i wymienić, czego
możemy się od niego nauczyć i na ilu płaszczyznach go naśladować.

Niech
zatem tym, czego nas konkretnie nauczy ten dzisiejszy liturgiczny
obchód, będzie wspomniana już wcześniej umiejętność
mądrzejszego i głębszego spojrzenia na sprawy Boże i na
sprawy wiary – byśmy niczego w tych kwestiach nie
pojmowali na zasadzie pierwszego wrażenia i najprostszego
skojarzenia
, ale starali się dostrzegać Boga,
działającego w dłuższej perspektywie czasowej i w sposób, jaki
On sam uzna za stosowny. Nawet, jeżeli trudno będzie nam to
działanie zrozumieć – to jednak niech towarzyszy nam zawsze mocne
przekonanie Bóg wie, co robi i dlaczego tak właśnie postępuje,
jak postępuje.
I że wszystko, co z Jego woli w naszym życiu
się dokonuje, jest „po coś”…
Doskonale
widać to w niezwykłej historii życia i śmierci – i ostatecznego
zwycięstwa Jana Chrzciciela, a szczególnie tego, którego
Jan zapowiadał: Jezusa Chrystusa!
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
modląc się o cokolwiek do Boga, pozwalam Bogu działać w sposób i
w czasie, jaki On sam zaplanuje?
– Czy
nie obrażam się na Boga i nie odchodzę od Niego, jeżeli
natychmiast nie spełni moich oczekiwań?
– Czy
staram się dostrzegać głębszy sens i cel trudności i
przeciwności, jakie mnie spotykają?

Herod
bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i
świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał
duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.