Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci…

L
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Ojciec Cezary Szcześniak, Kapucyn, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Życzę Ojcu Czarkowi franciszkańskiej radości i ufności, złożonej w Bogu! Pokój i dobro! Zapewniam o modlitwie!
         Dzisiaj także rozpoczyna się nowy rok szkolny. Pomódlmy się za wszystkich Uczniów, ale też Wychowawców, Nauczycieli i Pracowników szkół – a szczególnie za Rodziców, którzy są pierwszymi wychowawcami swych dzieci – aby wszyscy oni nie zmarnowali tego czasu, a tę białą kartkę, którą niejako biorą dzisiaj do ręki, zapisali tylko mądrymi działaniami i słowami. Niech to będzie naprawdę dobry rok!
        Pomódlmy się także za naszą Ojczyznę, aby mogła rozwijać się w pokoju i w duchu Ewangelii – aby już nigdy nie była celem niczyjej agresji. Niech prawdziwy pokój, budowany na Bożych zasadach, panuje na świecie. Niestety, widzimy dzisiaj, jak jest on zagrożony… Oby wspomnienie II Wojny światowej, której kolejną rocznicę wybuchu dziś obchodzimy, będzie dla wszystkich przestrogą…
       I jeszcze jedno ważne wydarzenie. Dzisiaj, po trwającym od 20 lipca pobycie w Polsce, na Syberię wraca Ksiądz Marek. O 19.00 wystartuje z lotniska w Warszawie. Dziękuję Bogu za ten czas i wszelkie dobro, jakie przez Księdza Marka uczynił wobec tych, którzy się z Nim spotkali. Módlmy się o wszelkie Boże błogosławieństwo najpierw na szczęśliwą podróż, a potem na pracę w Parafii w Surgucie. 
     Pozytywnym aspektem tej – tak czysto po ludzku – niezbyt miłej okoliczności, jaką jest każdy wyjazd i każde rozstanie, jest to, że znowu na naszym forum zacznie pojawiać się słówko z Syberii. Bo w czasie pobytu Księdza Marka w Polsce – nie było na to szans. 
      Pamiętajmy zatem dzisiaj w naszych modlitwach o Księdzu Marku – szczególnie w czasie Jego podróży.
          Życzę błogosławionego dnia!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
22 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Bł. Bronisławy, Dziewicy,
do
czytań: 1 Kor 3,18–23; Łk 5,1–11
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że
jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupi, by posiadł
mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.
Zresztą
jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub także:
„Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”. Niech się przeto
nie chełpi nikt z powodu ludzi. Wszystko bowiem jest wasze: czy to
Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy
śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest
wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On
stał nad jeziorem Genezaret, zobaczył dwie łodzie stojące przy
brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do
jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby
nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.
Gdy
przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i
zarzuć sieci na połów”.
A
Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy
nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”.
Skoro
to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich
zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej
łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli i napełnili
obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.
Widząc
to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode
mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
I
jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów
ryb, jakiego dokonali: jak również Jakuba i Jana, synów
Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.
Lecz
Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz
łowił”.
I
przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za
Nim.
Dość
intrygująco brzmi zachęta Świętego Pawła, skierowana dziś do
Koryntian – i do nas wszystkich – w słowach: Jeśli
ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech
się stanie głupi, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego
świata jest głupstwem u Boga.
Bylibyśmy
w stanie zachęcić kogoś z naszych znajomych, żeby – ot,
tak, po prostu – stał się głupim?

Naturalnie, z całego kontekstu dzisiejszego czytania łatwo
wywnioskować,
że nie
chodzi o to, aby zrobić z siebie pośmiewisko,
lub
w jakiś inny sposób się skompromitować w oczach ludzi. Natomiast
w ten radykalny sposób Apostoł zachęca do zauważenia różnicy
pomiędzy mądrością świata, a mądrością Bożą.

Z
tego, co pisze do swoich uczniów, wynika, że te dwie „mądrości”
są nie do pogodzenia. Szczególnie to, zacytowane już zdanie:
Mądrość
bowiem tego świata jest głupstwem u Boga,
ale
też zdanie następne: Zresztą
jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub także:
„Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”,
jasno
nam uświadamia, że różnica pomiędzy jedną a drugą mądrością;
pomiędzy jednym, a drugim sposobem postrzegania świata, jest
zasadnicza
i zupełna.

Zresztą,
bardzo wyraźnie zilustrowała to sytuacja, opisana w dzisiejszej
Ewangelii: oto przekonaliśmy się, jak się ma ludzkie
doświadczenie,
przez
wiele lat zdobywane,
do jednego słowa,

wypowiedzianego
przez Jezusa.

Przecież Piotr i inni Apostołowie byli – mówiąc dzisiejszym
językiem – rybakami
z zawodu.

W tej dziedzinie mieli naprawdę dużą
wiedzę praktyczną.

I
oto słyszą prośbę, która – z punktu widzenia właśnie ich
życiowej wiedzy i doświadczenia – była wręcz
absurdalna!
Po
co bowiem znowu zarzucać sieć, jeżeli wielokrotne powtarzanie tej
czynności do
tej pory nie przyniosło żadnego efektu?

A jednak, w tym momencie było warto zarzucić, bo połów okazał
się fenomenalny. Czyżby
to miało zatem oznaczać, że ludzkie
doświadczenie nie ma żadnego sensu

i nie ma po co zdobywać go długą i cierpliwą pracą? Nie, to nie
w tym rzecz.
Trzeba
je zdobywać i trzeba z niego korzystać. I z innymi się nim
dzielić, aby im w
życiu pomóc. Natomiast nigdy
to ludzkie doświadczenie nie może pomijać, ani – tym bardziej –
lekceważyć Boga i Jego mądrości.

Bo
człowiek
nigdy ze swoim doświadczeniem – choćby największym – nie
dorówna Bogu.
I
choćby osiągnął szczyty wiedzy i ludzkich możliwości w jakiejś
dziedzinie, to jest to tylko jakiś maleńki
ułamek

tego, co w danej dziedzinie można jeszcze odkryć, opisać i światu
pokazać.
Tylko
maleńki ułamek – chociaż może niektórym specjalistom z tej czy
innej dziedziny wydaje się, że oni
już właściwie wszystko na 
dany
temat wiedzą
i
nie da
się już
niczego więcej w
tej kwestii dopowiedzieć.
Oczywiście, my
mamy pełną świadomość tego,
że tak
nie jest,

dlatego naukowcy będą zawsze mieli o czym pisać i co analizować,
i
co odkrywać.
Podobnie
zresztą,
jak każdy z nas do
końca swego życia będzie zdobywał różne doświadczenia.

I będzie postępował w ludzkiej mądrości, która oby
zawsze opierała się na Bożej mądrości,

z niej wynikała, w niej odnajdywała swe źródło – a nigdy nie
próbowała być
dla niej konkurencją!
Bo
jeżeli ktoś miałby się poważyć konkurować z Bogiem i Jego
mądrością, to szybko
ośmieszy się tylko i totalnie przegra!
Niech
zachętą do kształtowania właściwej postawy na tym odcinku będzie
to wydarzenie, o którym mowa w dzisiejszej Ewangelii, oraz słowa
Apostoła Pawła, od których rozpoczęliśmy rozważanie: Jeśli
ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech
się stanie głupi, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego
świata jest głupstwem u Boga.
Z
pewnością,
nigdy nie chciała konkurować z Bożą mądrością, a raczej
starała się ją zgłębiać i świętym życiem potwierdzać
Patronka dnia dzisiejszego, Błogosławiona
Bronisława.

Urodziła
się
ona
około
1200 roku w Kamieniu Śląskim,
w
zamożnej rodzinie Odrowążów. Jej kuzynami byli Święty Jacek i
Błogosławiony Czesław, a jej stryj, Iwo, piastował godność
biskupa krakowskiego. Bronisława
została wychowana w środowisku żywej wiary, szlachetności i
pobożności.
Wiara
w Boga była urzeczywistniana w służbie bliźniemu. Mając lat
szesnaście, wstąpiła
do klasztoru norbertanek w Krakowie.
Zakon
ten był w owym czasie bardzo prężny i choć działał od niedawna
– odgrywał już jednak znacząca rolę.
W
młodym wieku nasza Patronka została jego przełożoną. W
czasie zarazy w 1224 roku z wielkim zaangażowaniem służyła
chorym, rozdawała leki i ubrania, karmiła głodnych.
W tamtym
czasie w krakowskim klasztorze przebywało kilkaset sióstr,
Bronisława musiała posiadać zatem niezwykły talent
organizacyjny.
Warto
też zauważyć, że jej życie przypadło na okres niezwykle
bogaty w różne wydarzenia historyczne.
Wtedy to właśnie
toczyły się walki o Kraków między Konradem Mazowieckim a
Henrykiem Brodatym – klasztor norbertanek był świadkiem tych
bratobójczych walk, a do tego jeszcze był wielokrotnie zajmowany
przez zwalczające się armie,
w wyniku czego siostry musiały
chronić się w pobliskich lasach. Najbardziej dramatycznym
wydarzeniem w dziejach klasztoru był najazd tatarski w 1241 roku.
Siostry ukryły się wówczas wśród zalesionych skał, które
dotąd noszą nazwę Skał Panieńskich, klasztor zaś został
splądrowany i spalony. Same siostry, z Bronisławą na czele,
niosły pomoc ofiarom wojny.
Wszystkie
żywoty dzisiejszej naszej Patronki akcentują jej wielkie
nabożeństwo do Męki Pańskiej.
To właśnie rozważanie
wzniosło ją na najwyższe szczyty kontemplacji. Celem przypodobania
się Chrystusowi podejmowała różne pokuty i umartwienia. Umiała
też na różne dramatyczne wydarzenia, towarzyszące jej życiu,
spojrzeć z perspektywy wiary. W swoim czasie otrzymała
widzenie, w którym Chrystus obiecał jej: „Bronisławo, krzyż Mój
jest twoim, lecz i chwała Moja twoją będzie”.
Ciągle
utrzymywała kontakt ze Świętym Jackiem i biskupem Iwonem.
Od
Jacka nauczyła się modlitwy różańcowej, którą wzbogaciła
duchowość swojego zakonu. Gdy zaś Święty Jacek umierał,
Bronisława doznała wizji tryumfalnego wprowadzenia go przez
Matkę Bożą do 
Nieba. Ona zaś sama umarła 29
sierpnia 1259 roku.
Jej kult rozpoczął się bardzo wcześnie,
wkrótce po jej śmierci – i zawsze wzmagał się, gdy następowały
czasy trudne dla Krakowa lub Ojczyzny.
Papież
Grzegorz XVI, dekretem z dnia 23 sierpnia 1839 roku, zatwierdził
tenże pradawny kult oddawany Bronisławie.
A
5 maja 1840 roku zatwierdził także miejsce jej kultu w Krakowie w
kościele zwierzynieckim jako Błogosławionej, zaś 31 sierpnia tego
samego roku zezwolił na jej kult w całym zakonie norbertanek i w
diecezji krakowskiej.
Mając
na uwadze ową prawdziwą mądrość, realizowaną w życiu
Błogosławionej Bronisławy, a także tę, która jaśnieje z
dzisiejszego Bożego słowa, zastanówmy się:
– Czy
fakt posiadania dużej wiedzy lub znaczącego życiowego
doświadczenia nie powoduje mojego wywyższania się nad innymi?
– Czy
– i jak – staram się zgłębiać wiedzę o Bogu?
– Czy
stale chcę dowiadywać się i uczyć czegoś nowego, czy też
nabrałem przekonania, że w tej lub innej dziedzinie wiem już
wszystko?

Mistrzu,
całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo
zarzucę sieci…

24 komentarze

    • Uśmiałam się do łez tylko nie wiem z czego bardziej z tego obrazka czy bardziej z tego co sobą reprezentujesz.Jednak mam wrażenie,że bardziej z tego co sobą reprezentujesz.Wiesz co możesz nie cierpieć Kościoła ludzi Boga możesz nie znosić Księży itp.Jednak zanim coś wstawisz zastanów się jak ty byś się poczuł na kogo kol wiek miejscu to ze jesteś de…em nie oznacza,że każdy jest i każdego bawi twój poziom inteligencji.Pozdrawiam M

    • Na miłość trzeba sobie zasłużyć nawet bliźniego.I ja ją okazuje każdemu jak sobie na nią zasługuje,albo i nie zasługuje.Niestety albo stety mało mnie obchodzi,kto i co pomyśli na temat okazywania miłości przez mnie innym.M

    • Droga M, tylko Pan Bóg kocha nas bez zasługiwania, po prostu, za to że jesteśmy jego dziećmi. Nawet nas grzeszników, niewdzięczników kocha miłością odwieczną. Syna swojego Jednorodzonego przeznaczył na okup za nasze grzechy, inna sprawa, że Jezus też nas kocha i dobrowolnie zgodził się spełnić wolę Ojca. To my ludzie mamy z miłością problem, bo rzeczywiście łatwiej nam kochać kogoś dobrego, miłego, nienaprzykrzającego się nam ale przecież Jezus mówi w Piśmie "miłujcie nieprzyjaciół swoich". Musimy więc wciąż uczyć się kochać ludzi krzywdzących nas, ludzi złych, złośliwych, podstępnych wciąż pamiętać ,że Jezus, niewinny Baranek z wysokości krzyża, umęczony i udręczony, wołał- modlił się " Ojcze, przebacz im , bo nie wiedzą co czynią". Wiem również, że miłość to nie pobłażliwość, miłość stawia wymagania, wobec nas samych i wobec innych, bo kochać to znaczy wymagać. Kochać to znaczy mówić prawdę w oczy i poza oczy. Czy starczy nam życia aby posiąść tę umiejętność o której tak pięknie mówi List do Koryntian,o której pisali poeci…

    • Masz racje Anno na pewno musimy nauczyć się posiąść tę umiejętność jednak ja zapewne za szybko się jej nie nauczę.Cierpliwości nie posiadam,gniewem się unoszę i zawsze wszystko złe pamiętam jednak mi to nie przeszkadza być może ludziom,którzy mnie otaczają to przeszkadza ale takie jest życie i albo są ze mną albo nie po prostu życie.Pozdrawiam M

    • Nie jesteś jedyna M, mnie też to dotyczy, też muszę się zmagać sama z sobą, ze swoimi grzechami, przywarami, złymi przyzwyczajeniami, też podnoszę głos, w słusznej i niesłusznej sprawie, też pamiętam złe ale wybaczam patrząc na Ukrzyżowanego i zawsze przypominają mi się słowa " wszystko mogę w Tym , który mnie umacnia". Z Bogiem pokonam wszystko, każdy grzech, znajdę wyjście z każdej patowej sytuacji. Jezus pokonał śmierć, po to byśmy mieli życie i to życie w obfitości.Jemu ufam i bać się nie będę! Pozdrawiam Cię również serdecznie.

    • Opowiem Ci wydarzenie z ostatnich dni o wybaczaniu i sile modlitwy;
      Ostatniego sierpnia będąc u koleżanki dowiedziałam się że jej syn podjął decyzję o rozwodzie, bo na jego drodze ( niby po podjęciu decyzji) stanęła kobieta, która dla niego już wniosła sprawę o rozwód do sądu. Był od czerwca po rozmowach, błaganiu żony, po rozmowie z ojcem, który jest po rozwodzie w drugim związku cywilnym i w przeddzień po rozmowie z mamą, która jest z dochodzącym " przyjacielem". Mimo tej skomplikowanej sytuacji, żona zakochana po uszy w swym mężu i dzieciątku, które po kilku latach, 2krotnych zgonach dzieci w łonie matki, szczęśliwie urodziła w listopadzie ubiegłego roku, gotowa była na przebaczenie zawsze, ale zrezygnowana przestała prosić o miłość męża ale na pewno nie przestała prosić Boga.
      Ja po tej zaskakującej informacji zainicjowałam od 1 września wraz mamą i koleżanką modlitwę Koronką do Świętej Rodziny. Cała Wspólnota modliła się 2 września w ich intencji, kilka osób ze Wspólnoty prosiłam o modlitwę wstawienniczą o ratowanie tego małżeństwa. Wczoraj dowiedziałam się o decyzji T., że zerwał z kobietą i dzięki wspaniałomyślnemu przebaczeniu żony, mogą rozpocząć kolejny etap życia. My, wg własnych decyzji nie zostawiamy ich bez wsparcia modlitewnego. Pan jest Wieki a Jego miłosierdzie, nieskończone. Chwała Panu!

    • Dzięki za ten przykład i za całą wcześniejszą dyskusję. Natomiast co do stwierdzenia M: "nie zapominam i nie wybaczam", to ja bym jednak odróżnił jedno od drugiego. Dyskutowaliśmy już o tym nieraz na blogu. Ks. Jacek

    • Wspaniałomyślne przebaczenie żony ciekawa jestem ile ten kolejny etap będzie trwał?i czy ta żona tak naprawdę przebaczyła swojemu mężowi.A przede wszystkim jaką moc miała modlitwa może to był zwykły przypadek.I nie pojmuje jak można komuś coś wybaczyć i pamiętać jak i nie wybaczyć,ale zapomnieć.M

    • @M – załóżmy taką sytuację: ktoś mnie oszukał i okradł, na początku (i to jest normalna reakcja) czuję żal, ból i złość do tej osoby. Mija kilka dni, emocje opadają, zastanawiam się co dalej itp. Myśląc o tej osobie nadal czuję żal, jest mi przykro ale nie szukam pomsty na tym człowieku, nie robię niczego co wzmaga i niesie mój gniew przeciw temu człowiekowi, w gruncie rzeczy wybaczam mu to co zrobił. Niemniej pamiętam, że to zrobił, jak to zrobił i nauczony doświadczeniem jestem ostrożny przy wchodzeniu w podobne relacje :). Tak więc wybaczyłem czyn, ale pamiętam go chociażby po to by nie dać się oszukać w przyszłości 😉

    • M, ty wątpisz, mówisz że może to był przypadek. Jaki przypadek. Syn oznajmia rodzicom, swoją decyzję przemyślaną od czerwca że się rozwodzi, że weźmie pożyczkę, że spłaci żonę z domu, że będzie opłacał alimenty i tak dalej a 4 września mówi, że zerwał z kobietą i podejmuje naprawę swojego małżeństwa. Ja wierzę w moc modlitwy a nie w przypadek. 🙂

    • Bardziej wierzę w przypadek niż w modlitwę.A za parę miesięcy Pan znajdzie sobie nową kobietę i wszyscy będą zdziwieni albo za parę lat.Teraz może nowa kobieta stawiała mu za duże wymagania i stwierdził,że lepiej wrócić do zony a może nie dostał pożyczki i nie miał za co żony spłacić i powiedział jej,ze zerwał z tamtą kobietą a tak naprawdę jest z żoną i kochanką.A może faktycznie sobie odpuścił drugą Panią bo zrozumiał co stracił i może faktycznie teraz będą razem szczęśliwi czego im życzę,ale nie wierze w moc modlitwy.M

    • Każdy ma swoje doświadczenia życiowe i doświadczenie modlitwy również. Ja mam negatywne i pozytywne, jak większość z nas. Gdy byłam młoda, po drugim dziecku, zaczęłam chorować bardzo poważnie na kręgosłup. Leczenie szpitalne,rehabilitacyjne zabiegi na nic się nie dały. Groziła mi operacja i perspektywa (jak coś nie wyjdzie ) siedzenia na wózku. Neurochirurg właśnie z tego powodu odradzał operację, by pozostać przy leczeniu zachowawczym a ja nie mogłam sprawować opieki nad dziećmi, sama potrzebowałam pomocy w każdej czynności życiowej. Wówczas ratunkiem dla mnie okazała się modlitwa, Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą " przypadkiem " odkryłam w mieszkaniu u Teściowej, bardzo starą i zniszczoną. W modlitwie towarzyszyła mi na odległość moja siostra Pallotynka i jej współsiostry, moi bliscy. Nie trzeba było długo czekać, bóle ustąpiły i lekarz przywrócił mnie do pracy. Szczęśliwie doczekałam się emerytury i jestem im starsza, tym zdrowsza. Niedawno odbyłam pieszą pielgrzymkę do Matki Bożej Licheńskiej w czwartek w Narodzenie NMP wybieram się pieszo do Kamedułów na odpust ok.10km. Wierzę w moc modlitwy i we wstawiennictwo Matki Naszej i Świętych mieszkańców Nieba.

    • I bardzo dobrze Anno,że wierzysz w moc modlitwy i jak najbardziej to szanuje być może i kiedyś ja uwierzę,ale czas pokaże jak to będzie.M

    • Życzę Ci M, byś i Ty uwierzyła, byś doświadczyła dotyku Boga teraz, bo Bóg zbawia teraz, Bóg błogosławi teraz, Jezus teraz uzdrawia. Musimy tylko uwierzyć :).

    • Robciu, twoja "mondrość" jest typowa dla podobnych tobie…
      I zdecydowanie mieści się spectrum głupoty – Tak?- Tak. – Kwak? – Kwak… Najwyraźniej obżarłeś się bigocikiem z rydzykami, a to jest danie halucynogenne…

    • Myślę, że chyba musimy te zaczepki ignorować. A za prowokatora po prostu się modlić. Widać, że człowiek ten nie radzi sobie z samym sobą. Nie traćmy jednak nadziei! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.