Miarą cywilizacji – jest stosunek do życia!

M
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, witam po tygodniu nieobecności. Już jestem! 
        A oto w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Łukasz Stefaniak, należący ongiś do Wspólnoty młodzieżowej w Serokomli. Życzę Jubilatowi zawsze jasnej i konkretnej postawy w sprawach wiary – i we wszystkich innych sprawach. Wspieram modlitwą!
     A Wam wszystkim, Kochani, bardzo dziękuję za modlitwę, jaką wspieraliście moje rekolekcje. To był naprawdę bardzo dobry i błogosławiony czas. Mam nadzieję, że takie będą również jego owoce.
         Za opiekę zaś nad naszym Gospodarstwem bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi i Siostrze Iwonie. Dziękuję za Ich głębokie, mądre i przemodlone rozważania oraz za to, że włączali się potem w dyskusję. W tym kontekście, dziękuję Im za to, że odważnie i jasno podjęli również ten temat, który obecnie koniecznie należy podjąć, bo nie można w tej sprawie milczeć!
            Ja też go dzisiaj podejmuję – zgodnie z wcześniejszą obietnicą.
Na radosne i głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

28
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: 2 Krl 5,14–17; 2 Tm 2,8–13; Łk 17,11–19
CZYTANIE
Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Wódz
Syryjski Naaman, który był trędowaty, zanurzył się siedem razy w
Jordanie, według słowa proroka Elizeusza, a ciało jego na powrót
stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony.
Wtedy
wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął
przed nim, mówiąc: „Oto przekonałem się, że na całej ziemi
nie ma Boga poza Izraelem. A teraz zechciej przyjąć dar
wdzięczności od twego sługi”.
On
zaś odpowiedział: „Na życie Pana, przed którego obliczem stoję,
nie wezmę!” Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on
odmówił.
Wtedy
Naaman rzekł: „Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu
słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd
twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary
krwawej innym bogom, jak tylko Panu”.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najmilszy:
Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii
mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów
jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego
znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili
zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą.
Nauka
to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli,
wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości,
wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go
zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności,
On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Stało
się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez
pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy
wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu
trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali:
„Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na
ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A
gdy szli, zostali oczyszczeni.
Wtedy
jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga
donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A
był to Samarytanin.
Jezus
zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie
jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i
oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”.
Do
niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.

Kiedy
wódz syryjski Naaman został uzdrowiony, wrócił do Proroka
Elizeusza, aby mu podziękować i jakoś wynagrodzić dobro,
które stało się jego udziałem. Już nie pamiętał swego
oburzenia,
z jakim zareagował na to, że Elizeusz kazał mu
siedem razy obmyć się w Jordanie. Kiedy bowiem posłuchał i obmył
się – natychmiast wyzdrowiał.
A
wtedy jego wdzięczność wobec Proroka – jak słyszymy w pierwszym
czytaniu – była przeogromna. Kiedy zaś Prorok – jeśli tak
można powiedzieć – „nakierował” tę jego wdzięczność
na właściwe tory, Naaman powiedział do niego: Odtąd
twój sługa

[czyli
właśnie
on, Naaman] nie
będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom,
jak tylko Panu.

Można
powiedzieć: właściwa reakcja, właściwa postawa…
I
także postawa jednego z dziesięciu uzdrowionych z dzisiejszej
Ewangelii – nota bene: Samarytanina – okazała się tą właściwą.
Jak słyszeliśmy: widząc,
że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł
na twarz do nóg Jego i dziękował Mu

[oczywiście
– Jezusowi]. Samarytanin wiedział, jak zareagować. A synowie
narodu wybranego… No,
właśnie…
Stąd
przeniknięte pewnym rozczarowaniem stwierdzenie Jezusa: Czy
nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden
się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko
ten cudzoziemiec…

Cudzoziemiec
wiedział, jak zareagować, członkowie narodu wybranego – nie.
Co
się zatem dzieje z ludźmi, że doświadczając na co dzień dobra i
wielu przejawów życzliwości Boga – o
tym Bogu zapominają, pomijają Go, lekceważą?…

A co powiedzieć o ludziach, którzy także dzisiaj doświadczają
nadzwyczajnych
Bożych łask

– dosłownie: cudów – i się do
nich

przyzwyczajają,
mówiąc kolokwialnie: „otrzaskują się” z nimi?… I
wcale nie związują się mocniej z Bogiem, wcale mocniej w Niego nie
wierzą, a wręcz Go nawet
bardziej lekceważą?…

Co powiedzieć o takich ludziach?…
Dlatego
zapewne
Święty Paweł tak bardzo wyczulał swego ucznia, młodego Biskupa
Tymoteusza: Pamiętaj
na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida.

[…]
Jeżeliśmy
bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli
trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy.
Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli
my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się
zaprzeć siebie samego.

Tak,
Jezus
nie
może zaprzeć się
sam siebie, nie może się zaprzeć swoich zasad, swego Prawa,
swojej miłości do człowieka. Ale jeżeli
człowiek tak uparcie chce się Jezusa zapierać,
to
czyż nie doczeka się tego, że Jezus po prostu uszanuje jego wolę
i odwróci się od niego? Kochani, wyraźnie dzisiaj mówi Święty
Paweł: Jeśli
się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze.

Czy
te słowa docierają do naszych serc?
A
czy docierają do tych, którzy zapierając się Boga i najbardziej
podstawowych Jego zasad, zabijają
dzieci nienarodzone

– bądź
to
w
sposób czynny,

bądź
to
poprzez stanowienie złego
prawa,

bądź
też
poprzez
jakiekolwiek
współdziałanie

w tym wyjątkowo
brutalnym
morderstwie? Czy ci ludzie mają jeszcze coś wspólnego z Bogiem,
czy już całkiem o Nim zapomnieli?…
Moi
Drodzy, o tych jakże ważnych sprawach bardzo
jasno i konkretnie mówił – i to wielokrotnie,

i za każdym razem z wielką siłą przekonania, ale i z wielkim
bólem – Święty
Jan Paweł II.

Skoro dziś przeżywamy Dzień Papieski i skoro ciągle – jako
Polacy – jesteśmy z niego tak bardzo dumni, to przypomnijmy sobie
Jego
homilię, wygłoszoną

w Kaliszu, w dniu 4 czerwca 1997 roku,
w
trakcie której to –
między innymi – tak mówił:
Miarą
cywilizacji

– miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie
kultury – jest
jej stosunek do życia.

Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano
barbarzyńskiej.
Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne,
artystyczne oraz naukowe.”

I
dalej Ojciec Święty tak mówił: „Wiele
razy powtarzam – i jestem tego pewny – że 
największym
niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja.

Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać

Ciebie
i
mnie,
byśmy
się nawzajem nie pozabijali?

Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest

Ten, kto je stworzył.

Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna
agencja, żadna konferencja i żaden rząd. Przeraża mnie myśl o
tych wszystkich, którzy 
zabijają
własne sumienie, aby móc dokonać aborcji.
Po
śmierci staniemy
twarzą
w twarz z Bogiem,
Dawcą
życia.
Kto
weźmie odpowiedzialność przed Bogiem

za miliony i miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły,
kochały i były kochane? Dziecko jest
najpiękniejszym
darem

dla rodziny, dla narodu. Nigdy nie odrzucajmy tego daru Bożego”.

W
tym miejscu Papież wyjaśnił: „To
wszystko, ten długi cytat, to są słowa
Matki Teresy z Kalkuty.
Cieszę
się, że Matka Teresa mogła przemówić w Kaliszu.”
I
dalej Ojciec
Święty tak mówił:
Umiłowani
Bracia i Siostry, bądźcie solidarni z życiem. Wołanie to kieruję
do
wszystkich moich rodaków, bez względu na przekonania religijne.

Do wszystkich ludzi, nie wyłączając nikogo. Z tego miejsca jeszcze
raz powtarzam to, co powiedziałem w październiku ubiegłego roku:
NARÓD,
KTÓRY
ZABIJA
WŁASNE
DZIECI,
JEST
NARODEM
BEZ
PRZYSZŁOŚCI.
Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo
powiedzieć to 
z
myślą o moim narodzie,

bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości.

Potrzebna
jest więc powszechna
mobilizacja sumień

i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię
obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa
walka
między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci.

Dlatego tak ważne jest budowanie kultury życia”.
Tak
mówił – a nieraz wręcz wołał z wielką mocą – Święty Jan
Paweł II, którego ciągle nazywamy „naszym” Papieżem. Oby też
jego troska o każde ludzkie życie była
naszą troską!

Nie sposób zliczyć wszystkich Jego wypowiedzi na ten temat. I
właściwie kiedy się ich słucha, i kiedy się nad całą sprawą
tak głęboko myśli, to chyba
należałoby stwierdzić,
że… nie
ma o czym dyskutować!
Bo
o czym jest ta cała dyskusja, która ciągle – większymi
lub mniejszymi falami – przetacza się przez naszą
Ojczyznę? O czym?
O
t
ym,
czy zabijać, czy nie? To my w takich kwestiach mamy wątpliwości?

Jeżeli tak jest i jeżeli w ogóle bierzemy pod uwagę zabójstwo
niewinnego i bezbronnego człowieka jako sposób

na
rozwiązanie jakichkolwiek problemów,

to znaczy, że jesteśmy gdzie? W
dżungli, Kochani, w dżungli!

Bo prawami dżungli się kierujemy, skoro
mocniejszy eliminuje słabszego.
Przy
czym, wydaje się, że w
dżungli zachodzą procesy bardziej przewidywalne i logiczne,

a człowiek, kierujący się prawami dzikiej przyrody, staje się
jeszcze bardziej dziki – i całkowicie
skompromitowany w swoim człowieczeństwie.
Człowiek cywilizowany, w dwudziestym pierwszym wieku, w
ogóle nie powinien nawet pomyśleć o dyskutowaniu na ten temat!
Ale
może ktoś zapyta, czy to nie za ostre stwierdzenia? Czy
to nie przesada?

Nie, moi Drodzy, jeżeli spojrzymy prawdzie w oczy i nazwiemy
rzeczy po imieniu,

to
nikogo nie będą szokować takie sformułowania, bo szokować
powinno
to, o czym my tu teraz – upieram się – zupełnie niepotrzebnie
dyskutujemy.
A
to nazywanie rzeczy po imieniu będzie polegało na tym, że zamiast
używać słów: „aborcja”,
„przerwanie ciąży”, „spędzenie płodu”

– powiemy jasno i otwarcie: „morderstwo
człowieka”, „zbrodnia na niewinnym i bezbronnym dziecku”,
„brutalne zabójstwo”, „porozrywanie dziecka żywcem w
organizmie matki i zmiażdżenie mu główki”.

Też
żywcem.
Czemu tak o tym, moi Drodzy, nie mówimy, tylko używamy jakich
fałszujących wszystko eufemizmów?
Bo
co? – bo jakaś pani na jakiejś dziwacznej demonstracji mówi, że
to „nie
dziecko, tylko zlepek komórek”?

Ona doskonale wie, jaka jest prawda i to, że bezczelnie i arogancko
wrzeszczy,
obrazu
tej
prawdy
nie zmieni.
Jeżeli
zaś
ta pani
nie wie, jaka jest prawda o powstawaniu życia człowieka, to
nie zasługuje na to, żeby z 
nią
w ogóle dyskutować
.
Bo prawda ta jest powszechnie znana i tylko ten jej do swojej
świadomości nie dopuszcza, kto nie chce.
Dlatego
to
należałoby uzgodnić
pojęcia

i mówić o całej sprawie tak, jak ona wygląda. I
zamiast
na demonstracjach wrzeszczeć:
„Mamy prawo wyboru!” – wszystkie
te panie powinny
wyrażać
się szczerze:
„Mamy
prawo brutalnie mordować swoje dzieci!”

Tylko czy tak można powiedzieć? Czy naprawdę ktokolwiek
ma takie prawo?
Właśnie…
Podobnie,
nie należy mówić o „ustawie o dopuszczalności przerywania
ciąży”, tylko o „ustawie
o dopuszczalności brutalnego zabijania niewinnych dzieci w łonie
matek”.

Czemu tak nie mówimy? Bo co? – bo w uszy razi? A
sumienia nie razi?!

Nie powinniśmy także mówić o żadnym „kompromisie aborcyjnym”,
tylko o „kompromisie
zbrodniczym”,
bo
pozwalającym na zabijanie niewinnych ludzi. O
jakim kompromisie
my
tu
w
ogóle
mówimy?!
Kochani,
dla człowieka wierzącego – i chyba dla każdego normalnie
myślącego człowieka – sprawa jest jasna: nie
ma okoliczności pozwalających na zabicie człowieka! Nie ma takich
okoliczności!
A
zabójstwo dziecka nienarodzonego jest szczególnie
ciężką zbrodnią – jest grzechem wołającym o pomstę do 
Nieba!
Jest złem najgorszym z możliwych!
W
każdej – podkreślam: w każdej! – sytuacji.
Można
co najwyżej mówić o zmniejszonej
odpowiedzialności

matki
dziecka

wtedy,
gdy jest ona zastraszona, pogubiona, totalnie zdezorientowana, a do
tego często kompletnie samotna, bo mężczyzna
– wielki „bohater” – zostawił ją w tej sytuacji samą.

Wtedy można mówić o jej zmniejszonej odpowiedzialności, ale od
wyrzutów sumienia i tak się do końca życia
zupełnie
nie uwolni,

czyn zaś
sam
w sobie pozostanie – jeszcze raz to podkreślmy – straszliwą
zbrodnią i grzechem wołającym o pomstę do Nieba!

Przy
okazji zaznaczmy, że o odpowiedzialności
nie tylko
nie

zmniejszonej, a wręcz zwiększonej

należy mówić w przypadku tych niemądrych
celebrytek, które co i raz pokazują się w telewizji, albo pozują
do zdjęć w kolorowej prasie, chwaląc się cynicznie
ilością
dokonanych tak zwanych aborcji

i dodając przy tym – jak to jedna z nich się wyraziła – że
one
„lubią zachodzić w ciążę”…

Myślę, że tu
akurat komentarz
jest zbędny. Można
najwyżej – w tym kontekście – zastanowić się, czy postulat
karalności matki jest naprawdę całkowicie
pozbawiony
sensu… Ale to już zupełnie
inna
sprawa.
Natomiast
trzeba w
tym momencie
jasno powiedzieć: nie
ma okoliczności pozwalających na zabicie dziecka nienarodzonego i
nie ma dla takiego czynu żadnego usprawiedliwienia!

Takim
usprawiedliwieniem nie jest fakt, że dziecko
poczęło się z gwałtu,

bo przecież to nie jego wina. Dlaczego ma zatem ponosić najwyższą
karę – karę

śmierci
– za czyn, którego nie dokonało i to teraz, kiedy kara ta
jest usuwana z kodeksów karnych wielu państw? A na bezbronnych
dzieciach można ją wykonywać. Nie jest takim usprawiedliwieniem
również
fakt
choroby czy niedorozwoju dziecka,

bo to też nie jego wina. A jeżeli zamiast pomagać i leczyć takie
dziecko, chcemy je po prostu zabić, to mamy – jako już rzekliśmy
prawo
dżungli.

I o żadnym rozwoju cywilizacyjnym nie ma nawet mowy.
Nie
jest także takim usprawiedliwieniem – choć wiem, że to kwestia
bardzo drażliwa – fakt rzekomego
zagrożenia dla życia matki.

Tutaj musimy jasno powiedzieć, że w takiej sytuacji matka może –
podkreślmy to mocno: może,
nie musi!

– zrezygnować z własnego leczenia, aby ratować dziecko. Jest
to postawa przepiękna,
a
jej przykład odnajdujemy w historii życia
przynajmniej kilku kobiet, już ogłoszonych Świętymi
lub Błogosławionymi.
Jednak postawa taka – to heroizm. A
heroizmu nikt od nikogo nie może wymagać. I nikt go nie 
chce
wymagać!
Dlatego
matka może
podjąć leczenie

takie, jak by podjęła, gdyby nie była w stanie błogosławionym. A
dokładnie, to lekarze winni
podjąć
próbę
uratowania i matki, i dziecka.

Jeżeli jednak się to nie uda i dziecko
wskutek takiego leczenia umrze,

wtedy sytuacja ta nie
obciąża sumienia ani matki, ani lekarza.

Bo nikt nie
chciał

tego
dziecka zabić,

tylko umarło wskutek podjętych
działań medycznych.

Sytuacja
taka jednak w oczywisty sposób różni się od tej, gdy ktoś wprost
i celowo zmierza do zabicia dziecka –
to
zupełnie inna sprawa!
Warto, Kochani, mieć to na uwadze w obliczu wielu nieprawdziwych
stwierdzeń o rzekomym okrucieństwie, grożącym matce dziecka. Póki
co, to okrucieństwa tego doświadczają mordowane dzieci.
A
tak zupełnie przy okazji, dobrze
byłoby
nawet w potocznej mowie nie używać stwierdzenia, że kobieta
jest „w ciąży”.

Myślę, że lepiej powiedzieć, że jest „w
stanie błogosławionym”.

Bo chyba wiele problemów w całej sprawie, o której mówimy, wynika
właśnie stąd, że dziecko
jest traktowane jako ciężar,
lub
jako
intruz

– jak się wyraził w innej
homilii Jan Paweł II.
Idąc
dalej:
usprawiedliwieniem dla mordowania dzieci nienarodzonych nie
jest trudna sytuacja społeczna czy też
trudna
przyszłość
tego
dziecka

– tak, jakby ktoś był w stanie tę przyszłość dokładnie
określić. W tym kontekście przypomina mi się – chociaż to
może
nie najlepszy
na to
moment
– stara żydowska dykteryjka,
według której do miejscowego rabina przychodzi jakiś tam Josel i
prosi go o radę, bo ma
poważny problem: ma po prostu za ciasno w domu.

Rabin – ku jego zaskoczeniu – każe mu w tej sytuacji najpierw
zakupić
dużą
szafę,
a
kiedy po tygodniu spotykają się znowu, każe mu jeszcze
kupić kozę.

I wprowadzić ją do domu.
Kiedy
Josel po dwóch tygodniach przychodzi totalnie przybity sytuacją,
rabin każe mu sprzedać
kozę.
A
kiedy ten po tygodniu przychodzi ucieszony, że jest już dużo
luźniej,

to rabin każe mu sprzedać
szafę.
Na
postawione po kolejnym tygodniu pytanie,
jak jest teraz, słyszy
w odpowiedzi: jak
w salonie!


starą dykteryjkę można by dzisiaj opowiedzieć inaczej: rezygnując
już z kontekstu żydowskiego, żeby nikt nikogo
o nic nie oskarżał, można by powiedzieć, że oto do jakiegoś
człowieka
przychodzi jego kolega i
uskarża się, że mu ciasno w domu.

A na to tamten mówi mu: „To
może… zabij
babcię!”

A po tygodniu: Zabij
dziadka!

A po kolejnym: „Może
teściową… Od
razu będzie luźniej”.

Głupi żart? Absurdalny? Oczywiście! Beznadziejnie
głupi!

Ale
my przecież w sferze publicznej dokładnie
takie warianty rozważamy

– i to zupełnie nikogo nie szokuje. Bo oto rzekomo
całkowity zakaz
mordowania dzieci miałby spowodować
utrudnienie
życia mat
ce,
przekreślenie jej startu w życie, a do tego obciążenie
problemami, z którymi sobie samotnie
nie poradzi.

Jeżeli się tego rzeczywiście obawia, to niech
pozostawi
swe
dziecko chociażby w „oknie życia”,

których coraz więcej w Polsce już jest i w których na pewno
dziecko zostanie otoczone fachową opieką.
Podobne
zagrożenie z
powodu
wspomnianego
zakazu
mordowania dzieci widzą dla swoich notowań i
dla
swoich
karier politycy. Dlatego jak ognia unikają
jednoznacznych deklaracji i jasnego stanowiska,

mącą i kręcą, wiją się w wymyślaniu rozmaitych pokrętnych
uzasadnień – i to ci, którzy mienią się katolikami. W tym
czasie media – także te prawicowe i konserwatywne – na
siłę tłumaczą całe to kunktatorstwo

tym, że teraz nie można wprowadzać tak rzekomo drastycznego prawa,
bo nastroje
społeczne

są takie, a nie inne, a do tego może z tego wyniknąć tak
zwany „efekt wahadła”,

czyli
po przejęciu władzy przez opcję przeciwną, zabijanie dzieci
będzie dozwolone wręcz na życzenie, a teraz to chociaż
jest jakiś „kompromis”…
Całe
to rozumowanie jest w oczywisty sposób błędne, bo jeżeli nowa
władza rzeczywiście takie prawo wprowadzi, to ją
będzie
ono przed
Bogiem obciążało,
natomiast to,
co dzieje się teraz, obciąża w sumieniu tych, którzy rządzą
teraz.

To
jest bezdyskusyjne,
bo kiedy przeciągają
oni ustan
owienie
dobrego prawa,

kiedy przedłużają procedury, dyskutują, wycofują się, a media
prowadzą rozbudowane
politologiczne analizy

opłacalności lub nieopłacalności takich rozwiązań – to w
tym czasie giną dzieci!
Każdego
dnia! I
to obciąża tę władzę, która takie prawo ustanowiła, ale także
tę, która nie
zmienia go, chociaż może zmienić.

A
w tym kontekście należy stwierdzić jasno i bez
ogródek,
że nie
będzie żadnej „dobrej zmiany”,

i nie będzie żadnego rozwoju naszej Ojczyzny, jeżeli ta sprawa nie
zostanie właściwie uporządkowana.
Bo to nie jest jakaś
tam „kwestia światopoglądowa”,
o
której można sobie pogadać
przy
kawie. To
jest kwestia absolutnie fundamentalna!
To
jest
– i
to w
sposób dosłowny – sprawa
życia i śmierci!

Na
krwi mordowanych niewinnych dzieci nie da się zbudować niczego –
żadnej „dobrej zmiany”!
A
mówimy
tu, w tym momencie,
moi Drodzy, o
rozróżnianiu pomiędzy
„czarn
ym”
i „
białym”,
bez żadnych odcieni „szarości”
.
Tu nie ma dyskusji!
W
tej sprawie nie można być trochę
„tak”, a trochę „nie”; trochę
„za”, a trochę „przeciw”.
Absolutnie! To jest – żeby to jeszcze raz powtórzyć – kwestia
„czarno – biała”: albo
jesteś za życiem, albo jesteś za mordowaniem.
Ja
wiem, że ktoś powie, iż
fakt zabijania nienarodzonych nie zależy wprost od prawa, bo można
tego dokonać
nielegalnie

i prawo nie ma tu większego znaczenia. Gdyby tak było w istocie, to
przeciwnicy dobrego prawa nie
urządzaliby t
ych
diabelskich orgii,

które widzimy na ulicach. Oni wszyscy dobrze wiedzą, że prawo
ma
wpływ

na rzeczywistość i kształtuje ludzkie postawy. Nie bez powodu
teoretycy prawa mówią o jego wychowawczej
funkcji.
Człowiek
o normalnie ukształtowanym sumieniu – człowiek
prawy
– traktuje prawo jako pewien wyznacznik: skoro prawo na coś
pozwala, to znaczy, że to jest dobre, a jeżeli czegoś zabrania, to
znaczy,
że jest
to
złe.
I tak powinno być, bo prawo,
które prom
uje
zło, nie powinno być nazywane prawem.

Bo nie jest prawe. Stąd tak ważnym jest, aby prawo spełniało swą
zasadniczą rolę. A jeżeli prawo pozwala zabijać niewinnych, to
znaczy,
że żyjemy
w
państwie
bezprawia,
w
państwie totalitarnym.
Przy
czym musimy pamiętać, że politycy i
ich postawy – to jedna tylko strona medalu. Druga – zdaje
się, że
ważniejsza – to postawy
nas, katolików,

ludzi wierzących, przyjaciół Jezusa, od dziecka wychowywanych w
atmosferze
wiary. I tutaj chyba mamy problem, bo wielu
ludzi
wierzących
ma w tej sprawie poglądy zupełnie niezgodne z wiarą,
niezgodne
z piątym przykazaniem Dekalogu! I to jest problem…
Myśmy
się – jako katolicy, jako ludzie wiary – kompletnie
w tej sprawie pogubili!

Uwierzyliśmy różnym bzdurom, powtarzanym ze szklanego ekranu i
sami
powtarzamy
– pewnie często bezmyślnie – że całkowity zakaz zabijania
dzieci to zbyt restrykcyjne prawo. A
pozwolenie na zabijanie – to nie jest prawo restrykcyjne, prawda?

Moi
Drodzy, Pan Jezus powiedział do Siostry Faustyny w trakcie jednego z
objawień takie słowa: Polskę
szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej,

wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która
przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje.”
(Dz.
1732) Czy to, co się teraz dzieje w naszej Ojczyźnie, to
jest posłuszeństwo woli Bożej?

Wydaje
się, że póki co, Pan
Bóg nam naprawdę błogosławi,

bo wiele złych rzeczy – jak chociażby terroryzm, zamachy, wybuchy
na dworcach i lotniskach – u nas się jeszcze nie dokonuje. Wydaje
się, że nasz polski katolicyzm sprawił, iż
ogólna
duchowa atmosfera w naszym kraju jest dość dobra.

Pan Bóg nam naprawdę błogosławi i przed wieloma nieszczęściami
broni. Jak
długo jednak będzie nam błogosławił,

jeżeli my będziemy tak bardzo lekceważyć Jego Prawo w tak
zasadniczej sprawie i
w sprawach fundamentalnych będziemy szli
na szatańskie kompromisy?

Jak
długo będzie nam Bóg błogosławił?…
Wiecie,
moi Drodzy, ja to sobie nieraz myślę, że ci, którzy tak bardzo
optują za zabijaniem dzieci nienarodzonych, to
chyba nigdy nie widzieli z bliska małego dziecka…

Bo
ja
sam, kiedy co jakiś czas spotykam się moimi dwiema małymi
Siostrzenicami i cieszę się radością, jaką sprawiają one całej
naszej
Rodzinie,
to nieraz sobie zadaję
pytanie,
jak ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby
w ogóle pomyśleć, żeby takiemu maleństwu zrobić krzywdę?

I
mam ochotę nieraz powiedzieć do zwolenników tak zwanej aborcji:
Weź do rąk takie maleństwo, spójrz mu w oczy, zobacz
jego uśmiech, radosne szczebiotanie; zobacz
jakie jest niewinne i bezbronne – i powiedz
mi
tak
szczerze:
Byłbyś
w stanie je zabić?

Byłbyś
w stanie je zabić – z
jakiegokolwiek powodu? Byłbyś
w stanie zrobić mu krzywdę? Jeżeli tak, to chyba
nie jesteś człowiekiem…
Do
jednego z moich znajomych Zakonników zwróciła się kiedyś
dziewczyna, która dowiedziała się, że od kilku tygodni jest w
stanie błogosławionym. I wprost powiedziała, że zastanawia się,
czy donosić to dziecko i urodzić, czy poddać się „zabiegowi”.
Zakonnik ów odpowiedział jej krótko: „Pamiętaj,
że to dziecko – czy tego chcesz, czy nie – i tak do końca życia
będzie Ci towarzyszyło. Lepiej, żeby Ci towarzyszyło żywe”…

19 komentarzy

  • Komentuje Ksiądz wszystkich którzy nie chcą przyłożyć ręki do projektu stop aborcja jednak ja dzisiaj zastanawiam się szczerze jak wygląda to od strony kościoła bo w sumie z tego co mi było wiadomo kościół Księżna popierali całkowity zakaz aborcji teraz nagle gdzieś w ciągu tygodnia przeczytałam,że Biskupi są za aborcją ale nie są za karaniem kobiet no więc zastanawiam się gdzie zaczyna się kościół wiara a gdzie kościół i polityka.Wydaje mi się,że Księża powinni mieć swoje zdanie,ale nie powinni tak samo jak polityce narzucać go nikomu dlaczego Jan Paweł II umiał jednoczyć ludzi wydaje mi się,że umiał wczuć się w sytuacje człowieka umiał rozmawiać z ludźmi.I może dlatego bardzo dużo ludzi uważało Ojca Świętego za autorytet.Mówi się,że każdy człowiek ma sumienie więc może lepiej zamiast zakazywać modlić aby kobiety nie zabijały swoich dzieci.Dziękuje.M

  • U mnie dzisiejsze Słowa wywołały refleksje, czy dość dziękuję Panu,za łaski które doznaję każdego dnia, czy je sobie uświadamiam wieczorem po przeżytym dniu, bo przecież wciąż nie robię rachunku sumienia zalecanego mi przez spowiednika. Przepraszam Cię Panie. Panie, pozwól dostrzec mi ( nam )nawet małe dobro, nie tylko to duże, bo życie się składa z drobnych rzeczy. Bądź uwielbiony Boże w deszczu, który pada i użyźnia naszą ziemię. Bądź uwielbiony Panie, w Słowie które do nas kierujesz codziennie, bo Ono użyźnia naszą glebę serca i za komentarz do Słowa, który otwiera nasze oczy, uszy, serca i pomaga nam zrozumieć wielki plan Boga wobec nas. Dziękuję Ci Panie.

  • @M . Biskupi nie są za aborcją. Natomiast komunikat KEP jest w sposób pokrętny wykorzystywany przez polityków PIS. W komunikacie Episkopat powołuje się na słowa św. JP II, ktore cytowałem kilka dni temu. JP II ZAWSZE BYŁ za ochroną życia od poczęcia aż do śmierci. Był przeciwny eutanazji i eugenice o czym wiele razy nauczał i przypominał. Za nazwanie tych rzeczy po imieniu " cywilizacją śmierci" był bardzo atakowany w wielu krajach i przez wiele organizacji. Św. JP II wcale nie był oceniany tak jednowymiarowo pozytywnie: przez tradycjonalistów był krytykowany jako liberał, a przez kościelnych liberałów był krytykowany jako konserwatysta :D. I bądź tu człowieku mądry ;).

  • "O tym, czy zabijać, czy nie? To my w takich kwestiach mamy wątpliwości?" – Jak widać i z naszej debaty i z tego co dzieje się w naszym kraju, a i szerzej na świecie, niektórzy nie mają wątpliwości, niektórzy mają, a niektórzy są pewni tego, żeby zabijać. Ale właśnie jest tak jak Ksiądz napisał, a co starałem się wcześniej – nieudolnie – wykazać: chodzi o fundamentalną zasadę – czy możemy w majestacie prawa zabijać niewinnych ludzi czy nie? Jak się okazuje, współczesna "cywilizacja" wybiera pierwszą opcję. Natomiast zabrania zabijania tych, którzy dopuścili się nikczemnych zbrodni…..

    • Mała poprawka.A konkretnie chodziło o to,że Biskupi są za tym aby zaostrzyć prawo aborcyjne,ale nie są za karaniem matek.Więc w sumie zastanawiam się jak by to miało działać.I tak szczerze to wydaje mi się Robert,że mierzysz wszystkich miarą jedną bo to iż ktoś dyskutuje na temat aborcji wcale nie oznacz,że nie ma wątpliwości.Być może to robi bo może właśnie ma wątpliwości może próbuje zrozumieć drugą stronę bo przecież każdy medal ma dwie strony Pozdrawiam M.

    • Przecież wyraźnie napisałem: "niektórzy nie mają wątpliwości, niektórzy mają, a niektórzy są pewni tego, żeby zabijać." :). Nikogo nie mierzę żadną miarą, po prostu napisałem 3 występujące opcje 🙂

  • "Zarodek męski staje się człowiekiem po 40 dniach, żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów".
    – Święty Tomasz z Akwinu – Doktor Kościoła ["Doktor Anielski"].

    WNIOSEK : do 40 dni nie ma człowieka, nie ma grzechu

    Ktoś tu się ociera o herezję…Co i nie dziwota…

    • Św. Jan Paweł II? Daj sobie spokój cudaku, bo dobrze wiesz o co chodzi (a może jednak przeceniam twoje możliwości?. Św. Tomasz pisząc zarodek męski, czy żeński już dookreślił potencjał życia: nie pisał bezosobowo – zygota :), no i nie pisał, że w tym okresie można mordować dzieci. Gdybyś nie pajacował – jak zwykle – a prześledził kontekst historyczno – filozoficzny, to zapewne wpadłbyś na to, że filozofia chrześcijańska w owym czasie mocno czerpała z filozofii greckiej, bardziej traktując ją w ujęciu naukowym :). Panie postępowy, wydaje mi się, że KK bardziej jest do przodu, niż ty, bowiem twierdzi zgodnie z współczesnymi biologami, iż życie ludzkie powstaje w momencie utworzenia indywidualnego kodu genetycznego będącego potencjałem życia ludzkiego, który powstaje w wyniku połączenia komórki jajowej i nasiennej :). Tomaszowi chodziło o kwestię "duszy", która różnie była pojmowana na przestrzeni wieków i podejście do tego zagadnienia ulegało zmianom, a więc: św. Tomasz nie twierdzi, że do 40 dnia można zbijać potencjał ludzki. Chybiony wniosek drogoi mądralo z tym "nie ma grzechu"!

    • Widzisz jaki z ciebie mędrek? JP II to była moja odpowiedź w formie pytania na twoje stwierdzenie "ltoś tu się ociera o herezje". Jak wiesz, chociaź może i nie wiesz to św. JP II był orędownikiem życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Nie wchodził w filozoficzne rozważania na temat 40 czy więcej dni. Miłego pajacowania dalej….

    • I jeszcze jedno drogi "całogłówku" – tego typu wycieczki ad personam o wiele raźniej jest robić twarzą w twarz, do czego zachęcam już od dłuższego czasu: bezskutecznie. Świadczy to o dużym poziomie odwagi :D. Odległość nie gra roli, sporo jeżdżę po Polsce :). Daj znać.

  • Ksiądz ma rację, że my wszyscy – katolicy i niekatolicy – pogubiliśmy się w tym temacie, a słowa zakonnika – bardzo mądre. Ania2.

  • Dlaczego tak często prosimy Boga o pomoc a nie mamy siły mu podziękować za dobro jakie od niego otrzymujemy.
    W ostatnim czasie jest "wojna" o ustawę aborcyjną i "wymachiwanie szabelką", że nikt z katolików nie zagłosuje za PIS-em. …
    Pewnie PZPR i UB, a przepraszam Nowoczesna, PO i SLD i liczą te głosy.
    Czy ktoś nie próbuje przykryć własnego sumienia tą ustawą?
    Katolik nie zabija a pozostała część jak będzie chciała usunąć dziecko to sobie poradzi. Znajdą się tacy którzy to zrobią za większe srebrniki lub poza granicą PL.
    To nie w ustawie jest problem lecz w EDUKACJI ludzi. Trzeba zacząć działać, aby tacy którzy widzą "problem" w dziecku mieli inne lepsze wyjście. Ich trzeba edukować, stworzyć warunki do tego aby "Ono" przyszło na świat kochane, a nie było "tylko problemem" w ich oczach. Ci co widzą problem nie powstrzyma żadna ustawa.
    Wprowadzenie ustawy nic nie pomoże, poza przykryciem własnego sumienia hasłem "My dobrzy" wprowadziliśmy ustawę, a "Oni źli" głosowani za zabijaniem.
    Za tych wszystkich ludzi którzy upadli i zgrzeszyli przeciw 7 przykazaniu i za tych co ich diabeł opętał i chcą zgrzeszyć proszę o modlitwę za nich.
    Ps…Przepraszam, że było trochę politycznie, ale sama ustawa jest właśnie częściowo polityczna ;-(

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.