Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej…

T
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Janusz Sałaj, Proboszcz Parafii w Kąkolewnicy. Dziękując Solenizantowi za życzliwość i pomoc, modlę się dla Niego o umiejętność codziennego ofiarowania swego życia Bogu i drugiemu człowiekowi – tak, jak czyniła to Maryja. Niech Pan we wszystkim, co dobre, obficie błogosławi!
      Moi Drodzy, wielkie dzięki za wczorajszą dyskusję. Kontynuujmy ten temat. I ten, o który „zahaczam” w dzisiejszym rozważaniu…
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
34 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie
Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny,
do
czytań: Ap 14,1–3.4b–5; Łk 21,1–4
CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, ujrzałem: a oto Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto
czterdzieści cztery tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca
na czołach swoich wypisane. I usłyszałem z nieba głos jakby głos
mnogich wód i jakby głos wielkiego grzmotu. A głos, który
usłyszałem, brzmiał, jak gdyby harfiarze uderzali w swe harfy.
I
śpiewają jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema
Zwierzętami, i przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się
nauczyć prócz stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z
ziemi.
Ci
Barankowi towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi
zostali wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach
ich kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do
skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa
pieniążki.
I
rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej
niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im
zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała
na utrzymanie”.
Kolejna
wizja, ukazana Świętemu Janowi i przez niego opisana, tchnie
wielką nadzieją. Oto bowiem w obliczu ogromnego zła, jakie
miało miejsce na przestrzeni historii świata, tak bardzo wielu
ludzi – rzesza nieprzeliczona, wyobrażona tutaj przez owe sto
czterdzieści cztery tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca
na czołach swoich wypisane

okazało
się jednak wiernymi
Jezusowi
i dlatego godnymi,
aby wraz z Nim uczestniczyć w
niebiańskiej liturgii zbawionych.

Co
więcej, ich świadectwo, ich niezłomność, ich wierność Bogu
dały
im pozycję
bardzo uprzywilejowaną

przed obliczem Boga. Słyszymy bowiem, iż to
właśnie oni śpiewają
jakby pieśń nową przed tronem i przed czterema Zwierzętami, i
przed Starcami: a nikt tej pieśni nie mógł się nauczyć prócz
stu czterdziestu czterech tysięcy wykupionych z ziemi. Ci Barankowi
towarzyszą, dokądkolwiek idzie. Ci spośród ludzi zostali
wykupieni na pierwociny dla Boga i dla Baranka, a w ustach ich
kłamstwa nie znaleziono: są nienaganni
.
Oczywiście,
zdajemy sobie sprawę, że tę pozycję zyskali nie poprzez wejście
w jakieś ludzkie
układy czy znajomości

– na przykład z Prorokami Starego Testamentu, albo Apostołami
Jezusa – dzięki której to protekcji dostało się im właśnie
owo
korzystne miejsce. Kiedy choćby
próbujemy
tak myśleć, zapewne sami
śmiejemy się z własnych skojarzeń

– tak bardzo bowiem ten sposób zdobywania Nieba nie pasuje do
tego, czym to Niebo naprawdę jest.
Jednakże
nie możemy uznać
takiego właśnie sposobu
myślenia
za zupełnie
nierealny,
skoro matka Jakuba i Jana właśnie o to w swoim czasie prosiła
Jezusa dla swoich synów: o
dobre „miejscówki” w Królestwie niebieskim!
Jezus
już wtedy należycie „ustawił” jej
myślenie, a dzisiaj także przekonuje nas słowami usłyszanych
przed chwilą czytań, że miejsca
to dostaną
się tym,
w których ustach
[…]
kłamstwa
nie znaleziono: są nienaganni.
Ale
także tym, których stać na takie
zaufanie do Boga

i tak totalne
oddanie się w Jego ręce,

jak tego
przykład mamy w postawie kobiety,
opisanej
w dzisiejszej Ewangelii. Jak słyszymy, jej zachowanie
wzbudziło
wrędz
podziw
samego Jezusa,

który tak skomentował czyn przez nią dokonany: Prawdziwie
powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni.
Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z
niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie
.
Powiedzielibyśmy:
niewiarygodne!
I
powiedzielibyśmy zapewne

naszymi dzisiejszymi kategoriami mierząc – że
wręcz
niewłaściwe,
totalnie naiwne, bezmyślne…

Trzeba
jednak właściwie całą tę sytuację zrozumieć. Nie
o to bowiem
tu chodzi,
aby po wysłuchaniu tegoż
fragmentu Łukaszowej Ewangelii natychmiast
pozbyć się wszystkiego, co posiadamy

i oddać to na jakieś cele dobroczynne, albo do dyspozycji parafii.
Nie, to nie w
tym rzecz!

Wiemy
bowiem dobrze, że problem ubóstwa to tak naprawdę nie kwestia
tego, ile się nominalnie posiada w kieszeni, w sejfie lub na koncie.
Problem ubóstwa to tak naprawdę problem
totalnego zaufania do Boga.

Dobrze to zresztą w naszym polskim języku oddaje słowo: „ubogi”,
albo nawet słowo:
„ubóstwo”.
Można
tu bowiem dojść do takiego oto skojarzenia, że człowiek ubogi to
ten, który wszystko
swoje ma „u Boga”, „u Bóstwa”

– tego Bóstwa, w które wierzy, któremu oddaje cześć.
A
zatem, nawet jeżeli ma dużo na koncie, to wszystko to służy
mu do tego, aby służyć innym!
Aby
służyć Bogu
– w innych.

I
wcale
nie przez bezmyślne i często naprawdę nieroztropne rozdawanie
pieniędzy, ale poprzez angażowanie
tych pieniędzy choćby w nowe miejsca pracy,

dzięki którym ludzie biedni nie będą traktowani jak żebracy,
którym ciągle się tylko daje – co nierzadko kształtuje w nich w
końcu postawę
roszczeniową – ale poprzez
włączenie ich w taką dobrą działalność będzie się
afirmowało
ich ludzką godność

i jednocześnie
pokaże
się
im
samym, że mogą
być bardzo potrzebni i użyteczni dla
społeczeństwa.

To
może wielkie słowa, ale wydaje się, że trzeba o pewnych kwestiach
jasno mówić, bo nierzadko pomoc, jakiej udziela się ubogim –
zwłaszcza ta pomoc
spektakularna, robiąca dobre wrażenie medialne – nie jest pomocą
mądrą!

W całym tym procesie
chodzi bardziej o to, aby ci, którym z różnych względów na
tyle się poszczęściło,

że mają więcej od innych, zawsze pamiętali, że to, co mają,
mają od
Boga,

a w związku z tym mają dla
Boga: dla Boga w drugim człowieku.

Jedynie bowiem
ci,
którzy tak
bardzo zwiążą się z Bogiem

tu na ziemi – całe
swoje życie i także cały stan swego posiadania –
będą się mogli cieszyć pełnym zjednoczeniem z Nim w Niebie.
O
pomoc w takim właśnie należytym
rozumieniu
tychże spraw

prosimy dziś Najświętszą Maryję Pannę, której ofiarowanie
wspominamy w litugii. Na
czym jednak polegało to Jej ofiarowanie?
Otóz,
w
dawnych czasach istniał wśród Żydów zwyczaj
religijny,
polegający na
tym, że dzieci – nawet jeszcze nie narodzone – ofiarowano
na służbę Bożą.

Dziecko, zanim ukończyło piąty rok życia, zabierano
do świątyni w Jerozolimie i oddawano kapłanowi, który je
przestawiał Panu.

Zdarzało się czasem, że dziecko pozostawało dłużej w świątyni,
wychowywało się, uczyło służby dla sanktuarium, pomagało
wykonywać szaty liturgiczne i asystowało podczas nabożeństw.
Na
temat takiego właśnie ofiarowania
Maryi nic nie mówią Ewangelie,

sporo treści zawierają natomiast pisma
apokryficzne,
a więc te,
które powstawały jednocześnie z Ewangeliami i Listami
apostolskimi, ale nie
zostały włączone do kanonu Pisma Świętego.

I tak chociażby, napisany około 140 roku po narodzeniu Jezusa
utwór, zatytułowany: „Protoewangelia
Jakuba”,
stwierdza, że
rodzicami Maryi byli Święty Joachim i Święta Anna, i że stali
się Jej rodzicami w
bardzo późnym wieku. Dlatego przed swoją śmiercią oddali Maryję
na wychowanie i naukę do świątyni,

gdy Maryja miała zaledwie trzy lata. Mieli Ją oddać wówczas
kapłanowi Zachariaszowi, który kilka lat później stał się ojcem
Świętego Jana Chrzciciela. Maryja pozostała w świątyni około
dwunastu lat.
Opis
ten powtarza inny apokryf, a mianowicie – pochodząca z VI wieku
„Księga Narodzin
Błogosławionej Maryi i Dziecięctwa Zbawiciela”,

a także pochodzący z tego samego czasu apokryf, zatytułowany:
„Ewangelia Narodzenia
Maryi”.
Również wielu
Ojców Kościoła na Wschodzie jest przekonanych, iż taki fakt miał
miejsce.
Jednakże
wielu innych autorów katolickich w
ogóle odrzuca możliwość tego, iżby Maryja mogła przebywać w
świątyni.
A uzasadniają
to w ten sposób, że nie mamy żadnego potwierdzenia w Piśmie
Świętym na istnienie
przy
świątyni
jakiegoś przybytku dla dziewcząt.

Wydaje się też rzeczą nieprawdopodobną, by miały tam być
dzieci, których wychowaniem zajmowałyby się niewiasty – kobietom
bowiem wstęp w obręb świątyni był zakazany.
Pomimo
jednak tego, że brak jest
jednoznacznych wskazań na historyczny fakt ofiarowania Maryi

i że jest w tej sprawie tak znaczna rozbieżność zdań, święto
to dość wcześnie
zaczęto w Kościele obchodzić.

Być może, zostało to spowodowane tym, że w Kościele wiele świąt,
dotyczących tajemnic życia Jezusa, obchodzi
się również – na zasadzie podobieństwa – w odniesieniu do
życia Jego Matki.
I
tak oto, skoro obchodzimy uroczyście Poczęcie Jezusa, to obchodzimy
też Poczęcie Maryi.
Skoro przeżywamy Narodzenie Jezusa – to obchodzimy również
Narodzenie Maryi.
I skoro obchodzimy Wniebowstąpienie Jezusa – to przeżywamy także
Wniebowzięcie Maryi.
Wydaje się zatem naturalne obchodzenie – obok święta Ofiarowania
Chrystusa – także święta Ofiarowania
Jego Matki.
I
właśnie dla uczczenia tej tajemnicy obchodzono osobne święto
najpierw w Jerozolimie, a miało to miejsce prawdopodobnie już
w VI wieku,
kiedy to w
tymże mieście poświęcono kościół pod wezwaniem Najświętszej
Maryi Panny. Od VIII wieku obchodzono je już na całym Wschodzie, a
w 1585 roku Papież Sykstus V rozszerzył je na cały Kościół.
Nawet
zatem, jeżeli nie
mamy zupełnej pewności co do historycznego faktu ofiarowania Maryi
w świątyni,

nie zmienia to faktu, że to dzisiejsze wspomnienie ma bardzo
głęboką treść teologiczną,
o
dużym znaczeniu dla wzrostu naszej wiary. Oto bowiem Maryja, od
momentu, w którym została niepokalanie poczęta, poprzez swe
narodziny i przez całe życie – była
oddana Bogu.

Mając
to w świadomości i odnosząc to bezpośrednio do treści
dzisiejszych czytań mszalnych oraz związanych z nimi naszych
refleksji, zastanówmy się:

Czy
– i jak – pomagamy innym, mniej zamożnym ode mnie?

Czy
zawsze staram się przy tym doceniać ich ludzką godność?

Czy
nie robię tego na pokaz?

Oto
Baranek stojący na górze Syjon, a z Nim sto czterdzieści cztery
tysiące, mających imię Jego i imię Jego Ojca na czołach swoich
wypisane…

4 komentarze

  • Zawsze miałam problem ze zrozumieniem błogosławieństwa " błogosławieni ubodzy w duchu…" i mimo iż czytałam wielokrotnie wyjaśnienia do tego błogosławieństwa ze strony katolika, opoki, adonai, mateusza i O. Salij, nigdy nie potrafiłabym sama wytłumaczyć komuś kim są " ubodzy w duchu". W dzisiejszej Ewangelii jest to zrozumiałe, bo uboga wdowa "wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie".

    • Myślę, że w tym stwierdzeniu ma znaczenie każde słowo: zarówno "ubodzy", jak i "w duchu". Może nawet bardziej trzeba by akcentować owo "w duchu"… Szczęść Boże! Ks. Jacek

    • Księże Jacku, mój problem niewłaściwego rozumienia tego zwrotu, polegał na tym, że ja " ubogiego w duchu utożsamiałam z biedą duchową, nie mającego nic z życia duchowego, totalnego grzesznika, więc przy takim patrzeniu na te słowa, nie rozumiałam dlaczego Jezus mówi, że tacy (nie mocarze duchowi pod wpływem łaski Bożej)ludzie są błogosławieni i do nich należy królestwo niebieskie. Jezus to błogosławieństwo wypowiedział jako zdanie bezwarunkowe, twierdzące.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.