Czy mamy oczekiwać „innego”?

C
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w poniedziałek urodziny przeżywał Wojciech Wałachowski, za moich czasów: Lektor w Parafii w Żelechowie, a dziś urodziny przeżywa Mariusz Kłusek, za moich czasów: Lektor w Parafii w Radoryżu Kościelnym. Obu Jubilatom życzę totalnego otwierania się na działanie Jezusa w Ich życiu! Będę się też o to modlił.
      Dziękuję Księdzu Markowi za „dyżur” na stanowisku Redaktora naczelnego naszego forum, jaki pełnił przez ostatnie dni. Ja wczoraj – a właściwie dzisiaj w nocy – wróciłem z Mińska Mazowieckiego, z Parafii Świętego Jana Chrzciciela, gdzie pomagałem w Spowiedzi. Teraz dwa dni w Lublinie, po czym piątek i sobota – to Spowiedź w Pilawie. Bogu niech będą dzięki za to wielkie dobro, jakie w naszej Ojczyźnie dokonuje się – pomimo różnych zastrzeżeń – w czasie rekolekcji adwentowych i wielkopostnych. To naprawdę czas duchowej odnowy Narodu – jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało…
    Przy tej okazji zachęcam wszystkich, którzy jeszcze zwlekają z przystąpieniem do Spowiedzi, aby nie zwlekali, a Was wszystkich, Kochani, proszę o modlitwę w intencji odbywających się gdziekolwiek aktualnie rekolekcji, za kapłanów prowadzących je i spowiadających w ich trakcie, w intencji ich uczestników oraz tych, którzy w nich nie uczestniczą, chociaż powinni.
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
3 Tygodnia Adwentu,

Wspomnienie Św. Jana od Krzyża, Kapłana i Doktora Kościoła,
do
czytań: Iz 45,6b–8.18.21b–25; Łk 7,18b–23
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Ja
jestem Pan i nie ma innego.
Ja
tworzę światło i stwarzam ciemności,
sprawiam
pomyślność i stwarzam niedolę.
Ja,
Pan, czynię to wszystko.
Niebiosa,
wysączcie z góry sprawiedliwość
i
niech obłoki z deszczem ją wyleją!
Niechajże
ziemia się otworzy,
niechaj
zbawienie wyda owoc
i
razem wzejdzie sprawiedliwość.
Ja,
Pan, jestem tego Stwórcą”.
Albowiem
tak mówi Pan,
Stworzyciel
nieba, sam Bóg,
który
ukształtował i wykończył ziemię,
który
ją mocno osadził,
który
nie stworzył jej bezładną,
lecz
przysposobił na mieszkanie:
Ja
jestem Pan i nie ma innego.
Czyż
nie Ja jestem Panem,
a
nie ma innego boga prócz Mnie?
Bóg
sprawiedliwy i zbawiający
nie
istnieje poza Mną.
Nawróćcie
się do Mnie, by się zbawić,
wszystkie
krańce świata,
bo
Ja jestem Bogiem, i nikt inny!
Przysięgam
na Siebie samego,
z
moich ust wychodzi sprawiedliwość,
słowo
nieodwołalne.
Tak,
przede Mną się zegnie wszelkie kolano,
wszelki
język na Mnie przysięgać będzie,
mówiąc:
«Jedynie u Pana
jest
sprawiedliwość i moc!»
Do
Niego przyjdą zawstydzeni wszyscy,
którzy
się przeciw Niemu zżymali.
W
Panu uzyska swe prawo i dostąpi chwały
całe
plemię Izraela”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jan
przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich
do Jezusa z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść,
czy też innego mamy oczekiwać?” Gdy ludzie ci zjawili się u
Jezusa, rzekli: „Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z
zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego
mamy oczekiwać?”
W
tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i
uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył
wzrokiem. Odpowiedział im więc:
Idźcie
i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok
odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi
słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A
błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie to uroczysta i – powiedzielibyśmy –
„intensywna” proklamacja ze strony Boga, iż to właśnie
On jest jedynym Panem i nikt inny nie może z Nim się równać, nikt
nie może z Nim „konkurować”. Tak zapewne należy rozumieć
dwukrotnie powtórzone stwierdzenie: Ja jestem Pan i nie
ma innego.
Samo zaś stwierdzenie: Ja,
Pan;
albo: Ja jestem Panem
powtórzone jest kilkukrotnie.
I
właśnie te stwierdzenia są takimi swoistymi refrenami,
przeplatającymi się pomiędzy konkretnymi frazami, potwierdzającymi
wielką i niczym nie ograniczoną moc Bożą, takimi jak chociażby
te: Ja tworzę światło i stwarzam
ciemności,
sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę.
Ja, Pan, czynię to wszystko; albo też:
Tak mówi Pan, Stworzyciel nieba,
sam Bóg,
który ukształtował i wykończył
ziemię;
albo znowu: Czyż nie Ja jestem Panem,
a nie ma innego boga prócz Mnie? Bóg sprawiedliwy i
zbawiający
nie istnieje poza Mną; albo
wreszcie: Nawróćcie się do Mnie, by się zbawić, wszystkie
krańce świata,
bo Ja jestem
Bogiem, i nikt inny!
To
są bardzo konkretne i wyraziste stwierdzenia – Bóg mówi o sobie
i wskazuje na siebie tak, aby nikt nie miał wątpliwości, iż tylko
On jest prawdziwym Bogiem.
Jednak nie tylko samo wielokrotnie
powtarzane stwierdzenie: Ja jestem Panem, ale wskazanie
na odpowiednie „dokonania” ma być dowodem potwierdzającym Jego
wyjątkowość i wielkość.
Możemy
zatem powiedzieć, że Bóg ma bardzo dużo argumentów
na potwierdzenie swoich swojej Boskości i swojej wielkości; swojej
indywidualności i niepowtarzalności. I są to argumenty nie tylko
przekonujące, ale są jeszcze wygłoszone w sposób –
powiedzielibyśmy – uroczysty!
Może
w sposób mniej uroczysty i mniej dostojny, ale równie jednoznaczny
podobnymi argumentami posłużył się dziś Jezus, aby
przekonać Jana Chrzciciela – i wszystkich, którzy podobne do jego
wątpliwości, także wysuwali – iż to właśnie On, Jezus, jest
Tym, który ma przyjść, dlatego już innego
nie muszą oczekiwać. Jakimi argumentami posłużył się Jezus?

A
chociażby tymi oto: Idźcie i donieście Janowi to, coście
widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą,
trędowaci
doznają oczyszczenia
i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się
Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.

Chociaż – jako rzekliśmy – kontekst i styl tej wypowiedzi
jest mniej uroczysty, niż w Proroctwie Izajasza, to jednak treść
jest podobna: Jezus „udowadnia” swoje Bóstwo.
A
w tym kontekście może trochę dziwi nas, dlaczego Jan Chrzciciel,
który przecież po to przyszedł na świat, aby przygotować ludzi
na objawienie się Zbawiciela, nagle – ni stąd, ni zowąd –
zadaje pytanie: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy
też innego mamy oczekiwać?
Czyżby nagle zwątpił w
sens swojej misji? A może fakt uwięzienia i przeczuwanie
zbliżania się śmierci
spowodował u niego takie „mentalne
zawirowania”?
Myślę,
że trzeba nam na całą sprawę spojrzeć nieco szerzej, właśnie
przez pryzmat kontekstu,
w jakim dokonywała się działalność
najpierw Jana, a potem Jezusa. Tym kontekstem był ów „mesjanizm
polityczny”, który w przychodzącym Mesjaszu widział
wybawiciela narodu wybranego z niewoli politycznej. Jan – to
oczywiste – miał na całą sprawę na pewno spojrzenie o wiele
głębsze i o wiele bardziej właściwe,
co jasno wynika ze
wszystkich jego wypowiedzi, a szczególnie z tej rozmowy, którą
przeprowadził z samym Jezusem nad brzegami Jordanu…
Jednak
życie po tym spotkaniu potoczyło się dalej, Jan i jego uczniowie
byli na pewno „bombardowani” pytaniami i oczekiwaniami ludzi,
rozczarowanymi zapewne tym, że nawet jeżeli ów Jezus jest
Mesjaszem, to dlaczego jeszcze zwleka z podjęciem zdecydowanych
działań
w celu wyzwolenia narodu spod panowania Rzymian? I
czemu nie wspiera na co dzień uciemiężonego narodu swoimi
możliwościami, skoro rzekomo ma je tak znaczące?
Jak
wiemy, tego typu oczekiwania były w narodzie naprawdę żywe i
ciągle się gdzieś odzywały, o czym świadczy chociażby dążenie
ludzi, aby obwołać Jezusa królem,
kiedy nakarmił ich
rozmnożonym chlebem… Jan żył ciągle właśnie w takiej
atmosferze, zapewne docierały też do niego wieści o czynach
Jezusa, ale musimy pamiętać, że nie należał on do uczniów
Jezusa i nie był z Nim na co dzień, dlatego nie miał
dokładnej wiedzy o wszystkich Jego dokonaniach.
Zresztą,
sami uczniowie, którzy byli na co dzień z Jezusem, też
wielokrotnie potrafili swego Mistrza nieprzyjemnie zaskoczyć
totalnym brakiem zrozumienia Jego misji, albo brakiem wiary, a
cóż dopiero Jan, który działał w pewnej odległości?…
Poza
tym, trzeba też pamiętać, że chociaż obdarzony rzeczywiście
niezwykłym zaufaniem przez Boga i wybrany do wyjątkowej misji,
pozostał jednak Jan zwykłym człowiekiem, który tak
zwyczajnie i po ludzku przeżywał to wszystko, co go spotykało. I
właśnie dlatego mógł poczuć swoiste rozczarowanie z tego
powodu, że choć wierny swoim zasadom i temu, czego cały czas ludzi
nauczał, został wtrącony do więzienia i zagrożony śmiercią, a
Ten, którego zapowiadał, chociaż cały czas gdzieś tam działał,
nie przyszedł mu z „odsieczą”…
O
tym zapewne rozmawiał Jan ze swymi uczniami, których w końcu
zdecydował się wysłać do Jezusa, aby u „Źródła”
dowiedzieli się, co i jak. A to chyba należałoby uznać nie za
jakąś słabość Jana, ale właśnie za znak wielkiej mądrości
i roztropności.
Zamiast bowiem pogrążać się w domysłach i
wątpliwościach, najlepiej jest wprost zapytać. I Jan tak
zrobił. A Jezus jak odpowiedział?
Właśnie
wskazując na swoje czyny, które mogły być
dokonane tylko przez kogoś, kto przyszedł i działa w imieniu Boga.
Jednak wśród tych czynów też była – co warto zauważyć –
swoista gradacja. Wychodząc bowiem od tych dokonań, które
dotyczyły ludzkiej doczesności, a więc uzdrowień, a nawet
wskrzeszeń, Jezus doszedł ostatecznie do „głoszenia Ewangelii
ubogim” i dość kategorycznego stwierdzenia: Błogosławiony
jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.
A
to by potwierdzało nasze wcześniejsze refleksje, dotyczące
przyczyn Janowych wątpliwości: Jezus przekonywał swego Poprzednika
właśnie swoją „skutecznością” w działaniu, naprowadzając
go jednak od razu na właściwe, a więc bardziej Boże i bardziej
duchowe
– a nie tylko polityczne i doczesne – pojmowanie
misji Mesjasza. Być może, właśnie te słowa Jezusa były dla Jana
umocnieniem na czas ostatniej próby, jaką musiał podjąć,
a więc męczeńskiej śmierci…
Tak,
czy owak, cała ta sytuacja, jak i treść pierwszego czytania, są
dla nas zachętą do refleksji, czy my – i w jaki sposób –
odkrywamy działanie Jezusa w naszym życiu?
Na
jakiego Jezusa oczekujemy i czy dostrzegamy, gdy przychodzi?
A
może ciągle oczekujemy innego, bo Ten prawdziwy nie
za bardzo odpowiada naszym oczekiwaniom?…
Dobre
pytania na Adwent… I na całe życie…
A
stawiamy je w kontekście duchowych i intelektualnych poszukiwań,
jakie w tej właśnie kwestii podejmował Patron dnia dzisiejszego,
Święty
Jan od Krzyża, Kapłan i Doktor Kościoła.
Był
trzecim z kolei dzieckiem Gonzaleza i Katarzyny. Przyszedł na świat
w 1542 roku w Fontiveros, w pobliżu miasta Avila, w Hiszpanii.
Warunki w domu były bardzo ciężkie, gdyż rodzina
wyrzekła się ich za to, że ojciec, jako szlachcic, śmiał wziąć
za żonę dziewczynę z ludu.

Jeszcze cięższe warunki nastały, kiedy ojciec umarł. Jan, mając
dwa i pół roku, został oddany do przytułku. Potem pracował w
szpitalu, by następnie próbować różnych zawodów u różnych
majstrów: w tkactwie, krawiectwie, snycerstwie, jako malarz, jako
zakrystian, wreszcie jako pielęgniarz w Medinie.
Za
„uciułane” pieniądze wstąpił do kolegium jezuickiego w
Medinie, a w roku 1563 wstąpił do karmelitów w Medinie i
wtedy obrał sobie imię Jan od 
Świętego
Macieja.
W zakonie
napotkał na znaczne rozluźnienie. Dlatego gdy składał śluby,
czynił to z myślą o
profesji według pierwotnej reguły.
Miał
wtedy dwadzieścia jeden lat.
Po ukończeniu studiów filozoficznych i teologicznych w Salamance, w
1567 roku,
w
dwudziestym
piątym
roku życia,
otrzymał święcenia kapłańskie.
W
tym samym roku spotkał
się ze Świętą Teresą z Avila,

która już podjęła się dzieła reformy zakonu karmelitanek. Te
dwie dusze bratnie zrozumiały się i postanowiły wytężyć
wszystkie siły dla reformy obu rodzin karmelitańskich. Już w
następnym roku, wraz ze Świętą Teresą, założył
pierwszy dom reformy w Duruelo.

Tam też przeniósł się z dwoma przyjaciółmi, których pozyskał
dla reformy.
28
listopada 1568 roku, wszyscy
oni złożyli ślub
zachowania pierwotnej reguły. Jan przybrał sobie wówczas imię
Jana od Krzyża.

Postanowił pozostać wierny reformie. Wprowadzał ją cierpliwie,
pełniąc różne zakonne funkcje. Jednak przełożeni dopatrzyli się
w jego postępowaniu niesubordynacji. Obawiali się rozkładu zakonu.
Posypały się więc napomnienia i nakazy. Gdy Święty nie reagował
na nie, został
aresztowany w Avila w nocy z dnia 2 na 3 grudnia 1577 roku i siłą
zabrany do Toledo.

Wtrącony do więzienia klasztornego, był nie tylko przez dziewięć
miesięcy pozbawiony wolności, ale skazywany na głód i częstą
chłostę. Nie załamał się jednak.
A
Pan Bóg w tych miesiącach udręki zalewał go potokami pociech
mistycznych. „Noce
ciemne” –
jak
je Jan nazywał
długiego więzienia wykorzystał dla doświadczenia nie mniej
bolesnego stanu,
kiedy
Pan Bóg pozornie opuszcza swoich wybranych, by ich zupełnie
oczyścić i ogołocić z niepożądanych pragnień, uczuć i
przywiązań.
15
sierpnia 1578 roku udało mu się uciec z zakonnego więzienia w
Toledo – po długich i żmudnych do tego przygotowaniach.
Współbracia przyjęli go z wielką radością. Stopniowo
zaczęto przekonywać się do jego zamysłu reformy.
Utworzono
nawet oddzielną prowincję zakonną dla klasztorów zreformowanych.
Jego cierpienia, podjęte
dla reformy, zaczęły owocować.
Gorliwi
zakonnicy widzieli w nim męczennika sprawy i zaczęli rozumieć jego
ideę. Mnożyły się także nowe fundacje dzięki hojności panów
duchownych i świeckich. Janowi
powierzono nawet funkcję wikariusza generalnego dla prowincji
zreformowanych.
W roku
1588 odbyła się ich pierwsza kapituła generalna.
Jednak
na tejże kapitule znowu pojawiła się tendencja złagodzenia już
zreformowanej reguły, która to tendencja – niestety –
przeważyła. Skutkiem tego, Święty
Jan został usunięty ze wszystkich urzędów i jako zwykły zakonnik
zakończył niebawem życie w klasztorze w Ubedzie, 14 grudnia 1591
roku,
w wieku zaledwie
czterdziestu dziewięciu lat. Umierał zupełnie osamotniony, bowiem
Święta Teresa z Avila dawno już nie żyła – zmarła 4
października 1582 roku.
Pozostał
jednak nasz Święty w sercach ludzi poprzez
swoje pisma.
Było ich
bardzo dużo, jednak wiele z nich spalono zaraz po śmierci Autora w
obawie, by się nie dostały do rąk wrogów zakonu jako materiał
przeciwko złagodzonej regule. Pozostały dwadzieścia dwa dzieła,
które dla mistyki
chrześcijańskiej mają wprost bezcenną wartość.
Dwa
wśród nich są najważniejsze: „Noc ciemna” i „Pieśń
duchowa”. Są one perłą w światowej literaturze mistyki. Oba
początek swój wywodzą z więzienia w Toledo. One
też zyskały Świętemu tytuł doktora Kościoła mistycznego.

Dzisiaj są przełożone na wszystkie znane języki świata i należą
do klasyki literatury
duchowej.
Nie
mniejszym powodzeniem cieszą się dotąd: „Droga na Karmel” i
„Żywy płomień”. Nikt wcześniej
nie poddał stanów mistyki tak subtelnej analizie jak Święty Jan
od Krzyża. Wiemy, że jego duchowością zafascynowany był również
Karol Wojtyła,
czego wyrazem było to, że w oparciu o dzieła Świętego Jana
przygotował swoją
rozprawę doktorską.
Nasz
Patron zaś mógł się ponadto poszczycić wybitnymi zdolnościami
plastycznymi. Umiał
rysunkiem, poglądowo, wizualnie przedstawić nawet bardzo
skomplikowane drogi mistyki.

Chyba to jedyny taki wypadek w dziejach. Święty Jan od Krzyża
został beatyfikowany w 1675
roku, kanonizowany zaś w
roku 1726.
Pius XI ogłosił go w roku 1926 doktorem Kościoła.
W
jednym ze swoich dzieł, w „Pieśni duchowej”, tak pisał:
„Święci doktorzy wiele odsłonili z ukrytych prawd i tajemnic, a
dusze święte zrozumiały je w tym życiu. Jednakże większa ich
część pozostaje jeszcze do wyjaśnienia i zrozumienia. Ileż
to rzeczy można odkrywać w Chrystusie, który jest jakby ogromną
kopalnią z mnogimi pokładami skarbów,

gdzie choćby nie wiem jak się wgłębiało, nie znajdzie się kresu
i końca. W każdym zaś zakątku tych Jego tajemnic można tu i tam
napotkać nowe złoża nowych bogactw. […]
Ach,
gdyby raz zrozumiano, że nie można dojść do gęstwiny
różnorodnych mądrości i bogactw Bożych inną drogą, jak
tylko przez gęstwinę wszelkiego rodzaju cierpień!
W
tym więc powinno być pragnienie i pociecha duszy. Im bowiem
większej pragnie mądrości od Boga, tym bardziej powinna wpierw
pragnąć cierpień, by przez nie wejść w gęstwinę krzyża. […]

By
wejść do tych bogactw mądrości, trzeba iść przez ciemną
bramę, to jest przez krzyż.
Niewielu zaś pragnie przez nią
wchodzić, natomiast wielu pragnie rozkoszy, do których się przez
nią wchodzi.” Tak pisał Święty Jan od Krzyża.
Wsłuchani
w jego słowa, wpatrzeni w przykład jego świętości, ale też
wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, stawiamy sobie tylko
to jedno pytanie:
Czy
Jezus jest Tym, na którego czekamy i którego z radością
przyjmujemy,
czy jednak ciągle czekamy na jakiegoś innego?…

6 komentarzy

  • Kiedyś dziwiłam się dlaczego powtarzane są niektóre Czytania czy Ewangelie w krótkim odstępie czasu, dziś wiem, że po to by dotrzeć z przesłaniem, z treścią do takich " trudno myślących osób" jak ja :). 11 grudnia pytałam Księdza o podłoże wątpliwości Janowych co do Jezusa, dziś zarówno w kazaniu na Roratach jak i w rozważaniach Księdza Jacka zostało mi to wyjaśnione. Wielkie dzięki.

  • Księże Jacku, wypełnił ksiądz swoje powołanie bycia lampą na naszych drogach. Chwała Panu. Szczęść Boże w dalszym posługiwaniu Bogu i Kościołowi.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.