Jeżeli chodzimy w światłości…

J
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzi Ojciec Cezary Szcześniak, Kapucyn, należący w swoim czasie do jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi współpracowałem. Życzę Ojcu Czarkowi nieustającej i pełnej jedności z Chrystusem. Zapewniam o modlitwie!
           A Wszystkim życzę błogosławionego dnia!
                                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Świętych Młodzianków, Męczenników,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: 1 J 1,5–2,2; Mt 2,13–18
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Umiłowani:
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam
głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej
ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a
chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą.
Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w
światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew
Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeśli
mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w
nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i
sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.
Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma
w nas Jego nauki.
Dzieci
moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet
ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa
sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze
grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego
świata.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie
i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu;
pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia,
aby Je zgładzić”.
On
wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu;
tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić
słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem
Syna mego”.
Wtedy
Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew.
Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać
wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat, stosownie do czasu, o
którym się dowiedział od Mędrców.
Wtedy
spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w
Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce
utulić się w żalu, bo ich już nie ma”.
Nie
aż tak długi fragment z Pierwszego Listu Świętego Jana, przed
chwilą odczytany, zawiera naprawdę wiele cennych myśli i wskazań.
Zwróćmy chociażby uwagę na te słowa: Jeśli mówimy,
że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas
prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg będąc wiernym i
sprawiedliwym odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości.
Jeśli powiemy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma
w nas Jego nauki.
Wydaje
się, że powyższe słowa można wprost zadedykować tym wszystkim,
którzy przychodzą do Spowiedzi Świętej po pół roku od
poprzedniej i stwierdzają z rozbrajającą wręcz pogodą ducha, że
oni przecież… nie mają grzechu! I z czegóż się oni,
biedacy, mają spowiadać?…
Zresztą,
nie musi to być odstęp półroczny od ostatniej Spowiedzi. Niekiedy
bowiem i po miesiącu ktoś „nie ma grzechu”, a do
Spowiedzi przychodzi dlatego, że jest „pierwszy piątek i wypada
przyjść”… Wszystkim takim „świętym i nieskalanym”
Jan Apostoł mówi dzisiaj – zupełnie bez ogródek – że
oszukują samych siebie i jeszcze Boga czynią kłamcą!
I
w ogóle w pouczeniu Apostoła znajdujemy kilka ważnych wskazań: a
chociażby tych, że wiara w Jezusa i bliskość z Nim musi się
przekładać na życie w światłości.
Jak bowiem zdecydowanie
mówi Święty Jan, jeżeli mówimy, że mamy z
Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie
postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości,
tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi
współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z
wszelkiego grzechu.
Moi
Drodzy, wskazanie jest jasne: jeżeli ktoś jest uczniem Chrystusa,
ten nie grzeszy, a żyje w blasku świętości, niewinności;
żyje w atmosferze dobra i dobro czyni. Z tego zaś można logicznie
wyprowadzić i taki wniosek – poprzez „odwrócenie” całego
Janowego dowodzenia – że czynić prawdziwe dobro i żyć w
autentycznej jasności może tylko ten, kto ma współuczestnictwo
z Jezusem.
Zresztą,
ta prawda wyrażona jest także w wielu innych miejscach Pisma
Świętego, że prawdziwe dobro czyni tylko ten, kto czyni je w
jedności z Bogiem i z Jego inspiracji.
W każdym przeciwnym
przypadku mamy do czynienia z pozorami – i tylko z pozorami,
chociażby nie wiem, jak mocno, medialnie „nakręcanymi”.
Prawdziwa świętość i autentyczna dobroć może wynikać tylko
z jedności z Bogiem!
Moi
Drodzy, być może dziwimy się, dlaczego akurat takie czytanie
Kościół daje nam w dniu, w którym wspominamy męczeństwo Dzieci
Betlejemskich? Jak się mają tego typu rozważania teologiczne czy
moralne, które tu sobie prowadzimy, do faktycznego dramatu
niewinnie mordowanych dzieci
i – czy nie większego jeszcze –
dramatu ich rodziców?…
Myślę,
że poszukując odpowiedzi na tak postawione pytanie, dojdziemy
jednak do refleksji, wyrażającej się w innym pytaniu, a mianowicie
czyj los był bardziej dramatyczny: Dzieci Betlejemskich, czy
Heroda, mordercy i zbrodniarza?
Odpowiedź wydaje się oczywista.
Owszem, w wymiarze doczesnym, na pewno szkoda nam dzieci, bo
nie dano im szansy na życie i odebrano im możliwość rozwoju.
Jednak wiemy ze stuprocentową pewnością, że w Niebie są one w
pełni szczęśliwe,
dlatego w wymiarze duchowym w ogóle nie
można mówić o ich nieszczęściu, a właśnie o prawdziwym
szczęściu – i to trwającym na wieki!
O czym jednak można
mówić w przypadku Heroda?…
I
teraz, rozszerzając tę refleksję na treść pierwszego czytania,
możemy zapytać, czyja sytuacja jest bardziej dramatyczna:
tych wszystkich, którzy niewinnie giną za Chrystusa, czy
tych, którzy beztrosko żyją – bez Chrystusa? Myślę, że
z perspektywy wieczności patrząc, odpowiedź nie nastręcza
problemów…
Dlatego
chociaż dzisiaj słusznie protestujemy przeciwko brutalnym,
zbrodniczym prześladowaniom chrześcijan,
dokonującym się na
świecie; i słusznie oburzamy się na haniebne milczenie
wielkiego i sytego świata
wobec tego procederu, to jednak z
perspektywy wiecznej patrząc, możemy być pewni, że ci, którzy
dzisiaj giną, pozbawieni najbardziej podstawowych praw ludzkich,
a nawet tych, które syty świat przyznaje zwierzętom, to jednak
przyjdzie czas, kiedy Bóg osądzi wszystkich – według swego
Prawa i swoich zasad!
A wtedy okaże się, czyj los tak naprawdę
jest dramatyczny, a wręcz tragiczny, a kto jest tak naprawdę
szczęśliwy.
Dlatego,
Kochani, nie zaniedbujmy spraw duchowych! W całym tym
codziennym zabieganiu, do którego powoli wracamy po Świętach, nie
zapominajmy o swojej duszy, a więc o życiu bez grzechu: o
unikaniu grzechu i o oczyszczaniu się z grzechu – w pełnej
prawdzie o sobie,
bez oszukiwania samego siebie.
Może
to właśnie będzie jednym z duchowych owoców przeżytych Świąt
Bożego Narodzenia?…
A
jakie są jeszcze inne duchowe owoce tego czasu w moim życiu?…

7 komentarzy

  • Jeżeli Jezus narodził się, bo taka była wola Jego Ojca, to czy przed Jego narodzeniem była / istniała Trójca Święta? – Pytanie na jednym z blogów.

  • Rozmyślam o tym , co Bóg chce nam przez to straszne wydarzenie rzezi niewiniątek powiedzieć…może uświadomić nam do czego zdolny jest człowiek, gdy myśli tylko o władzy… może uwrażliwić nas na krzywdę bezbronnych dzieci, na zabijanie nienarodzonych, na owoce pracy kata i ofiary…

  • A ja sobie myślę, że to nie do końca tak dzieci cierpiały chwilę a później już były szczęśliwe w niebie blisko Boga, który je kocha natomiast Herod był okrutny, zły itp, ale nikt nie wie czy i on nie cierpiał tak na prawdę czy nie miał wyrzutów sumienia a nawet jak nie miał to miał okazję do poprawy.I w sumie uważam i przekaz jest jasny i prosty dla nas ludzi nie warto się uważać za nie wiadomo kogo, ale warto nad sobą pracować. Pozdrawiam M

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.