Został wysłuchany?…

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny i jednocześnie urodziny przeżywa Włodzimierz Olender, bardzo życzliwy mi Człowiek z Celestynowa, Ojciec tamtejszego Lektora Szymona. Dziękując Solenizantowi – Jubilatowi za szczerą przyjaźń i świadectwo głęboko przeżywanej wiary oraz pięknie kształtowanego życia rodzinnego, z całego serca życzę nieustannego wzorowania się na Chrystusie we wszystkich działaniach, codziennie podejmowanych dla dobra swojej Rodziny. A gdyby tak jeszcze z Niebios „skapnęło” troszkę więcej zdrowia, to radość byłaby jeszcze większa. O te wszystkie dary dla Pana Włodka będę się modlił!
       Moi Drodzy, wczoraj TVP 1 wyemitowała film dokumentalny „Pucz”. To, co zostało tam pokazane, bardzo zasmuca. A mnie osobiście najbardziej martwi – i jednocześnie okrutnie denerwuje – nawet nie to, że obserwowaliśmy zachowania prawdziwie bandyckie, podejmowane w imię „obrony demokracji”, ale to, że takie partie i tacy politycy, którzy nakręcają spiralę nienawiści i histerii, zostali wybrani do polskiego Parlamentu, chociaż wiadomym było, jaki poziom sobą prezentują. 
      Co więcej, pomimo piramidalnej kompromitacji, wciąż cieszą się niemałym poparciem. Jak się zatem jeszcze muszą skompromitować i jakie głupstwa uczynić, żeby Polacy zrozumieli, że ich obecność w Parlamencie uwłacza naszej narodowej dumie i godności?
     Niejednokrotnie pisałem na tym blogu, że mam poważny problem z odpowiedzią na pytanie, co się dzieje z historyczną świadomością i dziejową mądrością Polaków? Czy my naprawdę potrafimy być mądrzy tylko w obliczu prześladowań? I czy niczego nie nauczyliśmy się od Jana Pawła II, Prymasa Tysiąclecia i Księdza Jerzego?
         Nie tracę jednak nadziei. Codziennie modlę się za Polskę…
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
2 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 5,1–10; Mk 2,18–22
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Każdy
arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach
odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.
Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą,
ponieważ sam podlega słabości. Powinien przeto jak za lud, tak i
za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie
bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga
jak Aaron.
Podobnie
i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się
arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: „Ty
jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził”, jak i w innym
miejscu: „Tyś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.
Z
głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące
prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i
został wysłuchany dzięki swej uległości.
A
chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia
wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga
kapłanem na wzór Melchizedeka.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Uczniowie
Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i
pytali: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą,
a Twoi uczniowie nie poszczą?”
Jezus
im odpowiedział: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan
młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają
u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a
wtedy, w ów dzień, będą pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym
razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi
się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych
bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino
przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych
bukłaków”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie zwykliśmy odczytywać w kontekście powołania
kapłańskiego,
dlatego albo w całości, albo we fragmentach
jest ono przywoływane na święceniach, prymicjach i kapłańskich
jubileuszach.
Wyraża bowiem bardzo trafnie istotę kapłańskiej
posługi i w ogóle – kapłańskiego powołania, które otrzymuje
od Boga konkretny człowiek,
aby innym ludziom w taki właśnie
sposób służył.
Jak
zaznacza dzisiaj Autor Listu do Hebrajczyków: Każdy
arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach
odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.
Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą,
ponieważ sam podlega słabości.
Jest
zatem każdy kapłan – powiedzielibyśmy – człowiekiem
„z ludzi” i „dla ludzi”.
Jest jednym z tych, spośród
których wyszedł i wśród których się wychowywał, dlatego jest
obarczony takimi samymi, jak oni, słabościami. A jednak –
pomimo takich właśnie obciążeń – ma swemu ludowi służyć,
wskazując mu drogę do zbawienia.
Wzorca
zaś dla swojej postawy winien szukać w posłudze i oddaniu samego
Jezusa, o którym Autor biblijny mówi, iż z głośnym
wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby
i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został
wysłuchany dzięki swej uległości.
A chociaż był
Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy
wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla
wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga kapłanem na
wzór Melchizedeka.
Myślę,
że przynajmniej kilka powyższych stwierdzeń może budzić nasze
zdziwienie, a wręcz zastrzeżenia. Może nas – na przykład –
zastanawiać, czy postać Jezusa nie została pokazana tu przesadnie
dramatycznie, wręcz groteskowo,
jakby miał On demonstrować
jakąś emocjonalną chwiejność, wyrażając swoje stanowisko z
głośnym wołaniem i płaczem?
Na czym też polegało owo
„wysłuchanie” Jezusa przez Boga, skoro jednak miała miejsce
Śmierć na Krzyżu? Jak wreszcie zrozumieć słowa, iż nauczył
się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał?
Czyżby
to sugerowało, że był jakimś niesfornym człowiekiem, mającym
problemy z zachowaniem posłuszeństwa, i dlatego musiał się go aż
„nauczyć”,
w dodatku – na drodze cierpienia? A więc,
dosłownie: musiał być niejako przymuszony, czy tak?
Cenną
pomocą w zrozumieniu tego tekstu i znalezieniu odpowiedzi na nasze
pytania, będę z pewnością refleksje Ojca Świętego
Benedykta XVI,
zawarte w jego fantastycznej książce: „Jezus
z Nazaretu”, część II, „Od wjazdu do Jerozolimy do
Zmartwychwstania”.
Czytamy tam:
„W
Ewangeliach nigdzie nie ma mowy o «głośnym
wołaniu i płaczu
».
Musimy sobie, rzecz jasna, uzmysłowić, że Autor […] odnosi się
tu do całej drogi Męki Jezusa, włącznie z ukrzyżowaniem,
a więc do momentu, o którym Mateusz i Marek mówią, że
wypowiadając początkowe słowa Psalmu 22, Jezus zawołał «donośnym
głosem
».
Obydwaj mówią też, że Jezus oddał ducha, wołając «donośnym
głosem», przy czym Mateusz
używa tu wyraźnie słowa «zawołał».
O łzach Jezusa wspomina Jan w związku ze śmiercią Łazarza i
w odniesieniu do «wstrząsu»
Jezusa,
w przekazie dotyczącym Góry Oliwnej, wyrażonego tym
samym słowem, co trwoga, o której mówi on w kontekście «Niedzieli
Palmowej».
Zawsze
jest mowa o spotkaniu Jezusa z mocami śmierci, której
bezdenną otchłań On, jako Święty Boga, odczuwa w całej jej
głębi i potworności.
Tak więc List do Hebrajczyków całą
Mękę Jezusa – od Góry Oliwnej aż po ostatnie zawołanie na
krzyżu – postrzega jako wydarzenie przeniknięte modlitwą,
jako jedno gorące błaganie Boga o życie, przeciwko mocom
śmierci.
Patrząc
na całą Mękę Jezusa jak na modlitewne zmaganie się
z Bogiem Ojcem i jednocześnie z naturą ludzką, List do
Hebrajczyków ukazuje w nowy sposób teologiczną głębię modlitwy
na Górze Oliwnej. To wołanie i prośby są dla tego Listu
aktualizacją najwyższego kapłaństwa Jezusa. Całą nędzę
ludzkiej egzystencji zanosi do Boga. Stawia człowieka przed Bogiem.
Ten
wymiar modlitwy Jezusa Autor Listu do Hebrajczyków ukazał w dwóch
słowach. Wyraz «zanosić»
(greckie: «prospherein»:
«zanosić do Boga»,
«wynosić na wysokości»),
należy do terminologii związanej z kultem ofiarniczym. Jezus
czyni tutaj to, co najpełniej realizuje się w ofierze. […]
Drugie
słowo, o które tu chodzi, mówi, że Jezus nauczył się
posłuszeństwa przez to, co wycierpiał, i w ten sposób «osiągnął
doskonałość
».
[…] Zwrot «osiągnąć
doskonałość» (greckie:
«teleioun»)
w Pięcioksięgu Mojżesza jest używany wyłącznie w znaczeniu
«wyświęcić
na kapłana
».
List do Hebrajczyków przyswaja sobie tę terminologię.
Tak
więc tekst ten mówi, że posłuszeństwo Jezusa, radykalne
«tak»,
które powiedział Ojcu po ciężkiej walce na Górze Oliwnej,
niejako «konsekrowało
Go na kapłana
»,
że przez to właśnie, przez dar z siebie samego, przez
wyniesienie człowieczeństwa przed Boga, stał się prawdziwie
kapłanem
«według
obrządku Melchizedeka».
Teraz
musimy jednak zająć się jeszcze kluczową wypowiedzią Listu do
Hebrajczyków, dotyczącą modlitwy cierpiącego Pana. W tekście
czytamy, że Jezus zanosił błagania do Tego, który mógł Go
wybawić od śmierci i że «został
wysłuchany dzięki swej uległości».
Czy jednak rzeczywiście został wysłuchany? Przecież umarł na
krzyżu!
[…] Musimy podjąć wysiłek zrozumienia tego
tajemniczego sposobu «wysłuchania»,
ażeby tym samym przybliżyć się także do tajemnicy naszego
własnego zbawienia.
Można
wymienić różne wymiary owego «wysłuchania».
Jeden z możliwych przekładów przytoczonego fragmentu brzmi:
«Został On
wysłuchany i uwolniony od swej trwogi
».
Harmonizowałoby to z przekazem Łukasza, według którego
przyszedł anioł i Go pokrzepiał. W naszym tekście byłaby zatem
mowa o wewnętrznej mocy, którą Jezus otrzymał na modlitwie,
i w następstwie tego potrafił w odpowiedni sposób stawić czoło
pojmaniu i Męce.
Niemniej
jest bez wątpienia coś więcej. Ojciec wydobył Go z nocy śmierci;
w Zmartwychwstaniu definitywnie i raz na zawsze wyzwolił Go od
śmierci:
Jezus więcej nie umiera.
W
tekście tym chodzi jednak o coś jeszcze więcej. Zmartwychwstanie
to nie osobiste tylko uwolnienie Jezusa od śmierci, gdyż w
śmierci tej nie chodziło tylko o Niego samego.
Było to
umieranie «za
innych
»;
miało to być pokonanie śmierci jako takiej.
Wysłuchanie
to można więc z pewnością rozumieć także w świetle tekstu
paralelnego u Jana (12,27nn), w którym na prośbę Jezusa: «Ojcze,
wsław imię Twoje!», głos
z nieba odpowiada: «Już
wsławiłem i jeszcze wsławię».
Sam Krzyż stał się wysławianiem Boga, ukazaniem się chwały
Bożej w miłości Syna.
Chwała ta nie ogranicza się do jednego
momentu, lecz obejmuje cały obszar historii. Chwała ta jest życiem.
Już na samym Krzyżu ukazuje się – w sposób ukryty, ale
jakże wymowny – chwała Boża, przemiana śmierci w życie.
Z
Krzyża płynie do ludzi nowe życie. Na Krzyżu Jezus staje się
źródłem życia dla siebie i dla wszystkich. Na Krzyżu
została pokonana śmierć. «Wysłuchanie»
Jezusa dotyczy całej ludzkości:
Jego posłuszeństwo staje się
życiem dla wszystkich.
Logicznym
więc jest,
że ten urywek Listu do Hebrajczyków kończy się
słowami: «Stał się
sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają,
nazwany przez Boga arcykapłanem na wzór Melchizedeka».
Tyle z błyskotliwej i głębokiej refleksji Ojca Świętego
Benedykta XVI, zawartej w jego książce: „Jezus z Nazaretu” (s.
176–180).
Widzimy
zatem, że choć omawiany fragment Listu do Hebrajczyków
rzeczywiście podejmuje temat kapłaństwa – a dokładniej:
arcykapłaństwa Chrystusa – to jednak nie dotyczy samych tylko
księży, ale jest prawdziwie dobrą nowiną dla nas wszystkich:
Jezus tak bardzo, tak bezgranicznie, tak totalnie i bezwarunkowo –
poświęcił się dla dobra każdej i każdego z
nas! Dla zbawienia Twojego – i mojego!
Fakt
ten z całą pewnością domaga się od nas jakiejś konkretnej i
rzetelnej odpowiedzi.
Wymaga gruntownego i radykalnego
przebudowania naszego myślenia! Jak bowiem obrazowo mówi sam
Jezus w dzisiejszej Ewangelii: Nikt nie przyszywa łaty z
surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata
obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi się gorsze
przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków.
W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i
bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków.
A
zatem: radykalna zmiana mojego ciasnego i schematycznego myślenia –
jako odpowiedź na bezgraniczną miłość Jezusa do mnie – na
myślenie nowe, jasne, szerokie, twórcze, odważne, oryginalne,
radosne i pełne nadziei!
Czy
stać mnie na tyle? Aż na tyle?…

35 komentarzy

  • Wczoraj również odbył się po raz 25 Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.I osobiście żałuję, że nie wszyscy widzą, że ludzie którzy zbierają do puszek na ten cel robią kawał dobrej roboty.M

    • Bydgoski proboszcz publikuje wizerunek śmierci z serduszkiem WOŚP.Nie ma to jak chrześcijańska miłość bliźniego w rozumieniu i wykonaniu [niektórych] polskich księży.

    • Czy zakały?. Jakoś nie bardzo mi się wydaje. Księża są różni jak i ludzie. I całe szczęście bo jak by wszyscy byli by tacy sami to by była lipa gorsza jak jest teraz.A do tego co Ksiądz wkleił postaram odnieść się później jak się zapoznam.M

    • Miałem się nie wypowiadać w temacie corocznej histerii organizowanej przez dwa szańce: bezkrytycznych zwolenników J.O i jego totalnych przeciwników – ale w kwestii wspomnianej powyżej dotyczącej aborcji i eutanazji muszę wrzucić swoje 3 grosze. Nie wiem czy WOŚP fizycznie (poprzez finansowanie) wspiera te dwa elementy należące do cywilizacji śmierci, dlatego nie rzucam oskarżenia w kierunku tej organizacji. Natomiast J.O. wielokrotnie w swoich wypowiedziach, a także zachowaniach i obecnościach w miejscach, gdzie aborcja jest "fiksum merdum" ideologicznym, jasno wskazuje to, gdzie lider WOŚP stoi światopoglądowo i co mentalnie wspiera….

    • Odniosę się do Ks.Jacka linka ma Ksiądz racje, ale gdyby nie to show nie było by tego co jest mało kto by zyskał a tak ile szpitali zyskało nowy sprzęt i ilu ludzi na tym skorzystało.Szczerze uważam iż bardzo dobrze,że zrobił z WOŚP show.
      A teraz odniosę się do Roberta wypowiedzi i tak szczerze mało mnie obchodzi czy J.O jest za aborcją czy nie.Szczerze jak bym miała potrzeć na to kto jakie ma poglądy to nigdy bym nie wrzuciła do żadnej puszki.Bo bym zawsze znalazła sobie jakąś wymówkę,aby nie pomóc nikomu czy to J.O czy np.do puszek misyjnych albo kobiecie która stoi i żebra.Tylko ja nie umiem obojętnie przejść koło ludzi którzy na coś zbierają jedno co osobiście mnie irytuje i to bardzo to to,że ludzie zamiast pomóc to próbują innych zniechęcić do pomocy.Ludzie powinni się jednoczyć a nie dzielić.M

    • Cóż, każdy ma prawo wyboru i niech tak zostanie. Nie mam nic przeciwko akcjom charytatywnym i nie o tym pisałem :). Pisałem o tym, jakie wartości promuje J.O.. Niestety jest tak, że za pieniądze ze zbiórki organizowany jest koncert, na którym bywa różnie, a przekaz ideologiczny i polityczny jest tam jednoznaczny: profil gości jest wyrafinowanie jednostronny :). Dlaczego nie może być tak, że z akcji celowej opłacany jest tylko cel, a na imprezy dodatkowe po prostu organizuje się inne zbiórki? Przecież to jest forma szalbierstwa :). Zresztą, teraz ja szczerze mówiąc – mam obecnie ten cały spór (nierozwiązywalny) w głębokim niepoważaniu z powodu zupełnego nierozumienia przez większość ludzi zasad prostej ekonomii.

    • Jak dobrze rozumumiem to mowa o Przystanku Woodstock.Osobiście nigdy nie byłam i nie powiem, ale żałuję bo jak słyszałam od bratnicy warto pojechać i być może jak chłopaki trochę pod rosną i będzie mi jeszcze dane to się wybiorę, ale na chwilę nie bardzo mogę ocenić tej imprezy.Bo uważam iż nie ma sensu zagłębiać się w temat którego tak naprawdę się nie zna.M

    • Wiesz Robert co właśnie dzięki tobie doceniam słowa mojej Mamy, która bardzo często mówi, że nigdy w życiu się niczego nie do robię bo jestem za bardzo roz rzutna i myślę o innych a nie o sobie.I racja jest tak iż nie zastanawiam kogo darzę zaufaniem a kogo nie po prostu daję.A jak bym tak naprawdę miała patrzeć w ten sposób to bym nikomu nie dała bo nikogo nie darzę zaufaniem.M

    • Nie wiem czy to dobrze, czy to źle :), ale nie kontrolując zupełnie tego komu i na co dajemy jakieś pieniądze, może się okazać, że dajemy pieniądze komuś na coś, co przyniesie więcej nieszczęścia, niż pożytku. Kiedyś dawałem pieniądze każdemu, kto o to prosił – wyleczyło mnie życie i dowód na to, ile moje pieniądze przyniosły krzywdy osobom trzecim: wspierając datkiem żebrzącego alkoholika przyczyniłem się do podtrzymania agresji i przemocy domowej. Z drugiej strony przyczyniłem się do skrócenia długości trwania tej przemocy – każdy wypity alkohol skracał mu zapewne życie. Ale świadomość tego, że zarówno jedno jak i drugie nie jest właściwym rozwiązaniem, nie daję pieniędzy ludziom, którzy z jakimś prawdopodobieństwem mogą przeznaczyć je na rzeczy z mojego punktu widzenia niewłaściwe.

    • Być może to egoistyczne, ale tak jak ja wykanczam się paląc papierosy tak ten czlowiek wykańczał się alkoholem i przy okazji swoich bliskich.Jednak przyczynileś się tylko do tego iż chciałeś być dobry, ale tak na dobrą sprawę Ty mu tego alkoholu do ust nie wlewałeś tak jak mi nikt nie daje papierosa i nie mówi pal bo ja tak chcę.To był jego wybór. M

    • Tak, to był jego wybór, ale i….. mój "współudział", bo mogłem nie zasilić jego złego wyboru poprzez wsparcie finansowe wiedząc, że moje pieniądze najprawdopodobniej zostaną źle spożytkowane.

    • Wiedziałeś, że ten człowiek pił, ale tak do końca nie byłeś pewien czy przepił pieniądze, które Ty mu dałeś. To, że ktoś piję nie oznacza iż wszystko przepija osobiście znam małżeństwo, które ktoś jak by nie znał powiedział, ze tylko traci pieniądze na picie bo chodzą nawaleni codziennie w sztos.A prawda jest taka iż matka dzieci nie pracuje pije codziennie za to ojciec pije codziennie pracuje, ale nie przepija wszystkiego potrafi zapewnić tym dziecią wszystko co im jest potrzebne do życia potrafi o nich dbać ubrać ich tak aby nie czuli się gorsi wysłać na kolonię. Więc wydaje mi się, że nie warto jest z góry zakładać iż ktoś wydał nasze pieniądze źle tylko przez to, że pije☺. M

    • Tu niestety muszę Ci rację przyznać☺. Jednak nie powiem abym była z tego powodu szczęśliwa jednak chyba wolę zakładać iż każdy kto dostaje jakiś grosz dobrze bo wydaje ��. M

    • Dziękuję za tę całą długą, a jednocześnie bardzo kulturalną wymianę zdań. Jeżeli miałbym coś od siebie dodać, to tylko tyle, że nasza pomoc naprawdę musi być mądra. Bóg obdarzył nas zdolnością rozumu – i musimy z tej zdolności korzystać. Jeżeli możemy przewidywać, że nasze pieniądze, które ze szczerego serca dajemy, będą, lub choćby bardzo prawdopodobnie będą źle wykorzystane, to ich nie dajemy. Inaczej bowiem – przykładamy się do tego zła. Oczywiście, o wiele większą odpowiedzialność ponoszą ci, którzy tymi pieniędzmi później dysponują, ale i my nie możemy być naiwni, udając, że nie wiemy, na co tak naprawdę pieniądze te mogą być przeznaczone… I to jest jednym z większych problemów, jaki ja osobiście mam z akcją Owsiaka.
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

    • Tego nie powiedziałem. Moje spostrzeżenia mają charakter ogólny i odnoszą się do całego zjawiska szeroko rozumianej pomocy. I tu nie chodzi tylko o Owsiaka, ale też – który to temat ostatnio "przerabiam" w rozmowach z ludźmi – pomoc rodzinom biednym, ale jednocześnie roszczeniowym i pretensjonalnym. Tu też pojawia się pytanie, jak tym ludziom pomagać – z jednej strony skutecznie, ale z drugiej strony mądrze. Myślę, że tematów do refleksji w tej tak ważnej sprawie, jaką jest pomoc drugiemu człowiekowi, wszyscy mamy dużo. Ks. Jacek

  • Podział światopoglądowy jest obecnie sporem emocjonalnym dwóch plemion posługujących się tym samym językiem i tylko tyle mających ze sobą coś wspólnego.

  • M, nie czułam potrzeby aby dołączyć się do dyskusji, bo co roku jest podobna. Pomagam osobom indywidualnym, pomagam też w różnych akcjach kościelnych więc uczynki miłosierdzia co do ciała i duszy wypełniam jako tako, na pewno mogłabym zrobić więcej ale mam trochę "związane ręce", bo jednak chcę być pewna, że pomagam właściwym osobą. Tu takiej pewności nie mam. Nigdy jednak nie oburzam się na wolontariuszy, którzy stoją z puszkami na ulicach, trochę denerwowałam się gdy małolaty wyprzedzali się wzajemnie przed kościołem, aby jak najszybciej podbiec do idących na Mszę, bo to nie był ten czas i to miejsce.

  • Anno przecież nikt od Ciebie nie żądał abyś się wypowiadala tak samo jak od Roberta czy od Ks.Jacka kto miał chęć się wypowiedział.Tak samo uważam iż to jest każdego sprawa czy pomaga czy nie i w jaki sposób i ja to szanuje w żadnym wypadku nie było to oburzenie się.I może dla Ciebie nie był to ważny temat jednak dla mnie był. I przepraszam jeśli kogo kol wiek urazilam tym tematem. Pozdrawiam M

    • Nikt nikogo nie uraził "tym tematem"! Jeżeli rozmawiamy kulturalnie – czyli tak, jak to widać powyżej – to możemy rozmawiać o wszystkim! I to szczerze!
      Dziękuję za ten dialog – i proszę o więcej! Ks. Jacek

    • M, wytłumaczyłam się 🙂 tylko Tobie, dlaczego nie podjęłam dyskusji w temacie , który Ty poruszyłaś, bo jak można zauważyć dużo jest w ogóle moich komentarzy a ten temat chciałam przemilczeć, ale dziś wracając do starych notek, pomyślałam, że to tak trochę wygląda jak chowanie głowy w piasek, dlatego się odezwałam abyś poznała również mój punkt patrzenia. Również pozdrawiam Ciebie serdecznie.

    • Myślę, że temat WOŚP jest mocno wyczerpany (jak pisałem wyżej, miałem się nie wypowiadać na ten temat, ponieważ uważam to za nierozwiązywalny "spór" społeczny). Natomiast z miłą chęcią porozmawiam w innych tematach, ale również i w temacie ogólnym "dobroczynności" nie związanym z WOŚP (przepraszam za cudzysłów, ale niestety w charakterze globalnym uczyniono z zacnych postaw ludzi dobrej woli wspierających różne akcje charytatywne – również wspierane przez państwa – po prostu niezły model biznesowy i sposób na czerpanie ogromnych zysków.

    • Dlatego właśnie ta dyskusja jest taka ostra i taka długa, że sprawa dotyczy dobroci ludzkiej, którą zawsze należy popierać. Natomiast problem zaczyna się wówczas, kiedy na tej dobroci ktoś żeruje. Ks. Jacek

    • Niesamowity biznes zrobiono z międzynarodowej pomocy dla krajów trzeciego świata (związany zwłaszcza z przemysłem farmakologicznym, ale nie tylko – to co się wyczynia pod auspicjami ONZ i jej wydziałami UNESCO czy UNICEF to po prostu granda!)

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.