Świat nie był ich wart!

Ś
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny – i to osiemnaste! – przeżywa Zuzanna Zagubień, za moich czasów mocno zaangażowana w działalność Młodzieży w Parafii w Celestynowie. Życzę Jubilatce, aby przez całe swoje dorosłe życie podążała tylko za Jezusem! I o to będę się dla Niej modlił.
       Życzę Wszystkim pięknego i owocującego dobrem dnia!
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
4 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 11,32–40; Mk 5,1–20

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
I
co jeszcze mam powiedzieć? Nie wystarczyłoby mi bowiem czasu na
opowiadanie o Gedeonie, Baraku, Samsonie, Jeftem, Dawidzie, Samuelu i
o prorokach.
Którzy
przez wiarę pokonali królestwa, dokonali czynów sprawiedliwych,
otrzymali obietnicę, zamknęli paszcze lwom, przygasili żar ognia,
uniknęli ostrza miecza i wyleczyli się z niemocy, stali się
bohaterami w wojnie i do ucieczki zmusili nieprzyjacielskie szyki.
Dzięki
dokonanym przez nich wskrzeszeniom niewiasty otrzymały swoich
zmarłych. Jedni ponieśli katusze, nie przyjąwszy uwolnienia, aby
otrzymać lepsze zmartwychwstanie.
Inni
zaś doznali zelżywości i biczowania, a nadto kajdan i więzienia.
Kamienowano ich, przerzynano piłą, kuszono, przebijano mieczem;
tułali się w skórach owczych, kozich, w nędzy, w utrapieniu, w
ucisku – świat nie był ich wart – i błąkali się po
pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi.
A
ci wszyscy, choć ze względu na swą wiarę stali się godni
pochwały, nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy, gdyż Bóg, który
nam lepszy los zgotował, nie chciał, aby oni doszli do doskonałości
bez nas.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju
Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu
naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego.
Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już
nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale
łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go
poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami
w grobach i po górach.
Skoro
z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i zawołał
wniebogłosy: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga
Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!” Powiedział
mu bowiem: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka”. I
zapytał go: „Jak ci na imię?” Odpowiedział Mu: „Na imię mi
legion,
bo nas jest wielu”. I prosił Go na wszystko, żeby ich nie
wyganiał z tej okolicy.
A
pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc:
„Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli”. I
pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A
trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do
jeziora. I potonęły w jeziorze.
Pasterze
zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie
wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli
opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy
zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli,
opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach.
Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.
Gdy
wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy
Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: „Wracaj do
domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak
ulitował się nad tobą”. Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w
Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.

To
wszystko, co można by o wielkich bohaterach wiary pisać w
obszernych księgach – zresztą wiele napisano w Starym Testamencie
– Autor Listu do Hebrajczyków zawarł w kilku zdaniach.
Usłyszeliśmy je przed chwilą.
Określił
w nich w sposób ogólny, ale jakże trafny, na czym polegało
heroiczne świadectwo wiary
wielu wspaniałych ludzi, którzy
poprzedzili nas na drodze do Nieba. Najmocniejszym natomiast
niewątpliwie stwierdzeniem – i jednocześnie najbardziej trafną
oceną ich wielkości i świętości – są słowa: świat
nie był ich wart
.
Zostały
one
jakby wtrącone
w środku zdania,

pomiędzy innymi stwierdzeniami, i
stanowią – tak
to możemy sobie chyba wyobrazić –
ujście
dla wzbierającego w Autorze natchnionym podziwu

wobec
bohaterstwa opisywanych
Postaci,
jakby wybuch
najwyższego uznania,

które tak wezbrało w sercu, że już nie dało się go utrzymać na
wodzy i trzeba je
było jakoś wyrazić. Stąd zapewne to wtrącenie w środku zdania,
w miejscu nieco przypadkowym, jakby zupełnie na to nie pasującym…

A
jednak… Efekt, jaki udało się w ten sposób uzyskać, jest
naprawdę mocny
i bardzo
wyrazisty.
Oto bowiem świat, który tych wszystkich ludzi poniżał i zabijał,
który ich nie tylko nie
rozumiał, ale nawet nie chciał zrozumieć;

który ich odrzucał, a w najlepszym razie wyśmiewał – cały ten
„wielki” (w
swoim mniemaniu)
świat nie
jest ich po prostu wart!
Mówiąc
kolokwialnie: do pięt im nie dorasta!
Oni
ten świat przerośli
wielkością swego heroizmu!
Po
wielekroć przerośli!
Bo
cały ten świat – tamten, o którym pisze Autor Listu do
Hebrajczyków, jak i ten nasz, w którym obecnie
żyjemy
– zdaje się czasami przypominać owo stado
świń, pędzące po urwistym zboczu do przepaści,

o czym
słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Może to zbyt ostre porównanie, a
może jednak
nie. Zwłaszcza, jeśli uświadomimy sobie jeszcze, że całe to
stado tak pędziło dlatego, że wszedł
w nie cały legion złych duchów,

to porównanie to staje się aż nazbyt adekwatne.
Do
kogo lub do czego można bowiem porównać ludzi, którzy
bezrefleksyjnie poddają się wszystkim złym prądom

współczesności i po równi pochyłej pędzą do samozagłady? Czyż
nie tak wygląda obraz dzisiejszej ludzkości? Naprawdę, nie chodzi
tu o snucie katastroficznych wizji, chociaż trudno zaprzeczyć, że

one rzeczywiście katastroficzne.
Cóż
jednak poradzić, jeżeli nawet najprostsza obserwacja
rzeczywistości, w jakiej żyjemy, każe nam wyciągnąć tego typu
wnioski?…
Co
więc
robić? Jak zaradzić całej sytuacji? Jasno podpowiada nam to
dzisiejsze Boże słowo: nasza
nadzieja jest w Jezusie Chrystusie!

I w ludziach, których ten świat nie jest wart, czyli
w ludziach świętych!

My
dzisiaj tego nie wiemy, ale możemy się domyślać, że jeżeli
pomimo tylu nieprawości i tak potężnego i wszechstronnego łamania
najbardziej podstawowych Bożych praw i zasad, ten świat jeszcze
nie uległ samozagładzie,

albo nie spadły na niego gromy z Nieba, to dlatego, że iluś
ludzi swoimi modlitwami,

swoim ofiarowanym Bogu cierpieniem
i świadczonym codziennie dobrem
– ten świat ratuje.
Oczywiście,
mówimy tu o ludziach świętych, czyli właśnie tych, których
świat odrzuca i z których się naśmiewa, chociaż tak
naprawdę – nie
jest ich wart! Oni
ten świat ratują…
Codziennie
go ratują…

Czy
mogę
powiedzieć, że jestem
w ich gronie?…

6 komentarzy

  • "Świat nie był ich wart!"… Są trzy w tym względzie szkoły. Jedna głosi,najwyraźniej tu panująca, że gdy stopa nie pasuje do buta, trzeba zmienić stopę… Druga – a…nieważne… Proponuję trzecią: Należy doprowadzić do tego, by "właściciela" stopy nie było stać na buty.

  • Człowiek udręczony przez legion złych duchów "przybiegł, oddał Mu pokłon". Jezusowi , Synowi Boga Najwyższego, miał odwagę wykrzyczeć swój ból "nie dręcz mnie!" A świadków uzdrowienia nie ogarnęła radość tylko lęk, strach, że zaczęli " prosić, żeby odszedł z ich granic." Oni wszystkich widzieli wielką stratę, 2 tysiące owiec utopionych. Jeden człowiek dla Jezusa był, (jest) wart więcej niż wielkie stado owiec. Dla jednego człowieka Jezus gotów był oddać swoje życie.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.