Effatha!

E
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają: Ksiądz Jacek Wojdat, mój Kolega kursowy, oraz Ksiądz Jacek Szostakiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii. Życzę Solenizantom codziennego otwierania się na Boga i doświadczania Jego pomocy! Wspieram modlitwą.
        Niech dzisiejszy dzień będzie czasem naszego otwierania się na działanie łaski Bożej!
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
5 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Scholastyki, Dziewicy,
do
czytań: Rdz 3,1–8; Mk 7,31–37
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Wąż
był najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt polnych, które
Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: „Czy to prawda, że
Bóg powiedział: «Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego
ogrodu»?”
Niewiasta
odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy,
tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg
powiedział: «Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać,
abyście nie pomarli»”. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na
pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego
drzewa, otworzą się wam oczy, i tak jak Bóg będziecie znali dobro
i zło”.
Wtedy
niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że
jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do
zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała
swemu mężowi, który był z nią; a on zjadł. A wtedy otworzyły
się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki
figowe i zrobili sobie przepaski.
Gdy
zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga
przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru,
skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro
Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.
Przyprowadzili
Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On
wziął Go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i
śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i
rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. Zaraz
otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł
prawidłowo mówić.
Jezus
przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej
przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali.
I
pełni zdumienia mówili: „Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym
słuch przywraca i niemym mowę”.
Dzisiejsze
pierwsze czytanie zawiera w sobie opis największego chyba
nieszczęścia, największego dramatu, jaki wydarzył się w
historii człowieka. Mówimy oczywiście o pierwszym upadku w grzech,
o pierwszym nieposłuszeństwie, okazanym
Bogu.
Od tego, niestety, wszelkie zło się zaczęło i
rozpanoszyło w świecie.
Kiedy
człowiek po raz pierwszy uznał, że może być „jak Bóg”
i tak naprawdę to on wie lepiej, co mu wolno, a co nie – zburzyła
się cała harmonia,
jaka istniała od początku pomiędzy nim a
Bogiem; pomiędzy nim, a całym stworzonym światem; a wreszcie:
pomiędzy nim, a drugim człowiekiem. Zamiast wzajemnej miłości,
zaufania, zachwytu nad pięknem Bożego dzieła – zaczęły się
wzajemne oskarżenia, strach, nieufność, ukrywanie się…
I
ten straszny wstyd – uczucie, którego ludzie nie znali
wcześniej, bo ani nie wstydzili się swojej nagości, ani swoich
czynów. Wszystko było do tej pory tak bardzo czyste, tak
bardzo harmonijne, spójne i piękne, a oto w tym jednym momencie, w
którym człowiek postanowił powiedzieć Bogu: „nie”, zmienił
się cały ogląd rzeczywistości. Wszystko się zmieniło!
Wszystko!
Bo
nie chodziło tu jedynie o to, czy człowiek zjadł taki, czy inny
owoc. A może go nawet nie zjadł, tylko ugryzł – to nie w tym
rzecz!
Dzisiaj też niektórzy pytają, po co upierać się przy
jakichś tam drobiazgach, albo przy jakichś przestarzałych
zasadach?
Czy
jest sens staczać batalię o „zlepek komórek” i upierać
się, że to człowiek?… A czy choremu nieuleczalnie nie można
skrócić męczarni? Przecież to kwestia kilku, no może
kilkunastu miesięcy… Jest o co kruszyć kopię?
A
znowu jak się trochę weźmie „na boku”, albo uszczknie z
„państwowego”, to już naprawdę taki problem? Państwo
zbiednieje od tego? Albo bogata firma od tego upadnie? A jak się
lekko naciągnie fakty i powie się nie do końca tak, jak
było, to świat się od tego zawali? Przecież wiadomo, o jaką
mniej więcej wersję wydarzeń chodzi, a jak się tam „trochę”
nie zgadza
– jaki to problem?
I
tak, moi Drodzy, ciągle „nadgryzamy” ten owoc i tak sobie ciągle
wmawiamy, że to w sumie nic takiego, a Bóg – począwszy od
tej biblijnej historii – nieustannie przekonuje nas, że to są
naprawdę ważne sprawy. Najważniejsze! Bo one pokazują, komu
tak naprawdę wierzymy, komu ufamy,
za kim chcemy kroczyć…
Dokładnie
o to chodziło w historii pierwszego grzechu: kiedy Bóg powiedział,
żeby ludzie nie jedli tego właśnie owocu, bo na
pewno umrą,
a szatan bezczelnie to zanegował i powiedział coś
dokładnie odwrotnego, a więc żeby zjedli, bo na pewno nie umrą,
to ludzie uwierzyli szatanowi. I z jakiego powodu? Dlaczego?
Nawet
z takiej czysto ludzkie perspektywy patrząc, mogliby zapytać samych
siebie, ile otrzymali od Boga, a ile od szatana? I czy Bóg
ich do tej pory w czymś oszukał, lub zawiódł? A jeżeli nie, to
dlaczego Mu nie uwierzyli, a
uwierzyli szatanowi, który niczym na ich zaufanie nie zasłużył?
Czy wystarczyło tylko tyle, że proponowane przez złego rozwiązanie
było doraźnie łatwiejsze, przyjemniejsze, mniej
kosztowało?… Naprawdę?…
Tak,
moi Drodzy, mówimy tu o sprawach bardzo istotnych: o zasadach, o
pryncypiach…
I o tym, że grzech burzy całą naszą relację z
Bogiem, gdyż pokazuje, że tak naprawdę Bóg się dla nas nie
liczy,
jest kimś mało wartościowym i mało wiarygodnym… A
także o tym, że na fundamencie grzechu nie da się
niczego trwałego i mocnego zbudować!
Grzech bowiem jest
destrukcją, jest skazą, jest brudem – bez względu na to, jak by
go nie pudrować…
I
dlatego Jezus, kiedy uzdrawiał z fizycznych dolegliwości, zawsze na
początku uwalniał człowieka z grzechu.
To oczywiście
wzbudzało wątpliwości, a z czasem otwartą wściekłość
faryzeuszów i uczonych w Piśmie, ale Jezus poprzez taką kolejność
działania jasno pokazywał nam wszystkim, że najpierw musi być
przywrócony porządek i ład moralny, wewnętrzny, a dopiero
na tym fundamencie można odbudowywać inne sfery – także sferę
zdrowia człowieka.
A
dzisiaj, kiedy – jak słyszymy w Ewangelii – uzdrawiał z niemocy
człowieka głuchoniemego, także nie powiedział: „Zacznij mówić”,
czy: „Zacznij słyszeć”, ale powiedział z mocą: „Effatha”,
to

znaczy:
„Otwórz się”.
W
tych słowach wyraźnie pobrzmiewa coś więcej, niż tylko życzenie
fizycznej sprawności: tu mowa o całościowym
otwarciu się człowieka

na Boga, na świat, na ludzi… Tak zresztą zrozumieli to
obserwujący całe wydarzenie ludzie, bo z niekłamanym podziwem
mówili: Dobrze
uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.

Jezus
zatem przywraca harmonię i porządek, zniszczone przez grzech.
Grzech bowiem niszczy, rani, zabija, zamyka…

Unikajmy
grzechu! Zawsze – i każdego!
A
wzoru
do takiej mężnej postawy upatrywać możemy w świadectwie pięknego
życia Patronki dnia dzisiejszego, Świętej
Scholastyki, Dziewicy.
Pochodziła
ona z
Nursji. Była bliźniaczką Świętego Benedykta – i
od dziecka była niewątpliwie pod jego urokiem.

Towarzyszyła bratu w jego podróżach i naśladowała jego tryb
życia, poświęcony Panu Bogu. Kiedy Święty Benedykt założył
pierwszy klasztor w Subiaco, ona
poniżej założyła podobny klasztor dla niewiast.

Do dnia dzisiejszego istnieją tam dwa klasztory na wzgórzach w
pobliżu Subiaco. Tam też można także oglądać grotę, gdzie się
spotykali na „świętych
rozmowach”.
Podobnie
działo się na Monte Cassino, o czym pisze Święty Papież Grzegorz
Wielki w swoich „Dialogach”. Kiedy się to czyta, można się
nawet lekko uśmiechnąć, bo nas, patrzących dzisiaj na świat w
inny sposób i mierzących go innymi kategoriami, może
trochę śmieszy to, że wszystko, co mówili i robili średniowieczni
święci, było „święte”

– „święty” brat i „święta” siostra prowadzili „święte”
rozmowy…
A
i to może nas dziwić, że to Scholastyka, chcąc przedłużyć ową
„świętą” rozmowę z bratem, pomodliła się sprowadziła na ziemię taką burzę, iż Benedykt nie był w stanie
powrócić do klasztoru.

A widząc to, uczynił wymówkę Scholastyce, w słowach: „Niech
Bóg wybaczy Ci Twój czyn, Siostro!”. Taka jest właśnie
średniowieczna hagiografia. Jednak z całego tego opisu tchnie
jakimś wielkim pokojem serca
i
wyraźnie widać szczere i całkowite
zjednoczenie z Bogiem obojga „świętego” Rodzeństwa.
Tak
zatem Święty Grzegorz Wielki opisuje ich ostatnie spotkanie:
„Scholastyka, siostra Świętego
Benedykta, od samego dzieciństwa poświęcona wszechmogącemu Bogu,
miała zwyczaj raz w roku
odwiedzać swojego brata.

Mąż Boży przyjmował ją niedaleko poza bramą, w pomieszczeniu
należącym do klasztoru. Pewnego dnia przybyła według zwyczaju, a
czcigodny brat wyszedł ku niej ze swymi uczniami. Cały
dzień spędzili na modlitwie i świętych rozmowach, a kiedy zapadł
zmrok, spożyli wspólnie posiłek.

Ponieważ
do późnych godzin przeciągnęły się ich święte rozmowy,
Scholastyka zwróciła się do brata ze słowami: „Proszę cię,
nie odchodź ode mnie tej nocy. Aż do świtu rozmawiajmy o
radościach nieba”. On jednak odparł: „Siostro, o czym ty
mówisz? Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem”.
Świątobliwa
niewiasta, skoro usłyszała odmowę brata, oparła
na stole złożone ręce
i modląc się do wszechmogącego Boga pochyliła głowę.

Kiedy zaś uniosła ją znad stołu, rozszalała
się tak wielka burza z grzmotami i błyskawicami,
zerwała
się tak gwałtowna ulewa, iż
ani Benedykt, ani towarzyszący mu bracia nawet na krok nie mogli
odejść z miejsca, w którym przebywali.
Wtedy
to zmartwiony mąż Boży zaczął narzekać: „Niech Bóg
wszechmogący wybaczy Ci Twój czyn, Siostro”. Lecz ona
odpowiedziała: „Oto
prosiłam Cię,
a nie chciałeś mnie wysłuchać. Poprosiłam więc Boga mego, i
zostałam wysłuchana.
Teraz więc odejdź, jeśli zdołasz.

Pozostaw mnie i wracaj do
klasztoru”.
Tak więc
ten, który nie chciał pozostać dobrowolnie, pozostał wbrew swojej
woli. Cały czas czuwali przeto razem, znajdując
pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych myśli.

A
nic w tym dziwnego, iż owej godziny Scholastyka przemogła brata.
Albowiem zgodnie ze słowami Świętego
Jana: Bóg jest
miłością
,
było rzeczą zupełnie słuszną, aby więcej
potrafiła ta, która więcej umiłowała.

A
kiedy w trzy dni później mąż Boży, znajdując się w swojej
celi, podniósł oczy ku niebu, zobaczył,
jak dusza jego siostry, opuściwszy ciało, ulatuje pod postacią
gołębicy ku wyżynom nieba.

Ciesząc się tak wielką jej chwałą, złożył Bogu dzięki
hymnami i modlitwami. Posłał też braci, aby przynieśli jej ciało
do klasztoru i złożyli w grobie, który przygotował dla siebie.
Tak się stało, iż nawet grób nie rozdzielił tych, których
umysły zawsze były zjednoczone w Bogu.” Tyle z opisu Papieża
Grzegorza.
Scholastyka
zmarła
10 lutego 547 roku.

Jest uważana za matkę duchową wszystkich benedyktynek.
Wpatrzeni
w świetlany przykład jej świętego życia, a także zasłuchani w
Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Czy
mam odwagę popełniane przez siebie zło nazwać grzechem, czy też
stosuję różne określenia zamienne i kamuflujące?

Czy
w walce z grzechem jestem bezkompromisowy, czy… tak nie za bardzo?

Czy
unikam każdej okazji do grzechu?

Effatha!

2 komentarze

  • Tak jakoś rodzinnie się zrobiło za sprawą dialogu siostry z bratem… Świętą Scholastykę poznałam "ciutkę" za sprawą przełożonej jarosławskich Benedyktynek, która 5 lat temu obchodziła 25lat swojej Profesji Monastycznej i przesłała mi obrazek " jakiejś nieznanej mi świętej" z gołębiem na ręku, z laską w drugiej dłoni. No więc pomyślałam od czego mam rodzinę, zadzwoniłam do siostry, przedstawiłam historię obrazka i dostałam odpowiedź; to św. Scholastyka, bliźniaczka św. Benedykta, którego krzyż na szyi okresowo noszę.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.