Idź precz, szatanie!

I
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Agnieszka Szeląg, moja dobra Znajoma z Parafii w Celestynowie, razem ze swoim Mężem wspierająca mnie w wielu podejmowanych tam inicjatywach; a imieniny przeżywa Ksiądz Adrian Komar, z którym w swoim czasie współpracowałem na wikariacie w Żelechowie. Życzę Świętującym intensywnej Bożej opieki i wszelkich dobrych natchnień! Zapewniam o modlitwie!
       A ja wczoraj mogłem ucieszyć się odwiedzinami Siostry i Szwagra, oraz Ich dwóch wspaniałych Córek, Weroniki i Emilki, których niespożyta energia udzielała się nam wszystkim. 
        Skoro o szczęściu rodzinnym mowa, to dzisiaj o godzinie 13.00 w Lublinie będzie miał miejsce Chrzest Święty Cypriana Józefa Sulowskiego, Syna dwojga bliskich mi Osób, Żanny i Łukasza, którym ponad rok temu miałem radość pobłogosławić związek małżeński. Dzisiaj jest Chrzest Ich Syna. 
    Niech Pan błogosławi obu Rodzinom – i wszystkim Rodzinom, pokładającym w Nim ufność i z Nim budującym swoją codzienność.
         A teraz z innej strony: z rosnącą irytacją przyglądam się bezsilności, z jaką właściwe instytucje państwowe i porządkowe reagują – a właściwie nie reagują – na bluźnierczy i skandaliczny eksces pod tytułem „Klątwa”. Kolejne występy w najlepsze się odbywają, ludzie to oglądają – swoją drogą: chciałbym wiedzieć, kim są ci ludzie… – wartości religijne i narodowe są swobodnie szargane, a reakcji żadnej! 
         Proponuję – w ramach swoistego „sprawdzam” – aby zamiast figury Jana Pawła II postawić na scenie makiety każdego po kolei z owych obrońców wolności sztuki, na czele z Prezydent Warszawy, która pozwoliła sobie na stwierdzenie, że tego typu spektakl jest usprawiedliwiony aktualnym stanowiskiem Papieża Franciszka! Bardzo chciałbym posłuchać ich wypowiedzi na temat wolności sztuki, kiedy to oni byliby tak znieważani!
      Jestem jak najbardziej za tym, żeby za tych bluźnierców modlić się intensywnie, co sam staram się także robić. Nie zmienia to jednak faktu, że uważam, iż „teatr” ten powinien zostać natychmiast zamknięty, a tak zwani „aktorzy”, czyli zwykli przestępcy – wyprowadzeni w kajdankach! Za wolność Ojczyzny i za przywiązanie do Boga, Kościoła i wiary tylu Polaków płaciło krwią, a dzisiaj grupka frustratów bezczelnie to bezcześci, my zaś wszyscy potulnie kiwamy głowami… 
         Czy jako Naród – i jako Państwo – nie jesteśmy w stanie zadbać o swoją własną cześć i honor?! Przecież nasze milczenie i bierność jeszcze bardziej rozzuchwala przestępców! 
        I jak my się w ogóle możemy przyznawać do Jana Pawła II?! Ile tak naprawdę znaczyły te wszystkie wzruszenia i te wszystkie: „Kochamy Cię!”, oraz: „Zostań z nami!”, jakie wykrzykiwaliśmy tłumnie, kiedy do nas przyjeżdżał?
          Niech na te pytania każda i każdy z nas w sumieniu odpowie…
Na głębokie i religijne przeżywanie dnia Pańskiego – pierwszej niedzieli Wielkiego Postu i pierwszej niedzieli miesiąca – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek

1
Niedziela Wielkiego Postu, A,
do
czytań: Rdz 2,7–9;3,1–7; Rz 5,12–19; Mt 4,1–11
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza
tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą.
A
zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam
człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby
wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo
życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła.
A
wąż był najbardziej przebiegły ze wszystkich zwierząt polnych,
które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: „Czy to
prawda, że Bóg powiedział: «Nie jedzcie owoców ze wszystkich
drzew tego ogrodu»?”
Niewiasta
odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy,
tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg
powiedział: «Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać,
abyście nie pomarli»”.
Wtedy
wąż rzekł do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że
gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak
Bóg będziecie znali dobro i zło”.
Wtedy
niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że
jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do
zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała
swemu mężowi, który był z nią; a on zjadł. A wtedy otworzyły
się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki
figowe i zrobili sobie przepaski.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech
śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi,
ponieważ wszyscy zgrzeszyli. Bo i przed Prawem grzech był na
świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A
przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad
tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to
jest typem tego, który miał przyjść.
Ale
nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski.
Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich
śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i
dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa
Chrystusa. I
nie tak samo ma się rzecz z tym darem, jak i ze skutkiem grzechu,
spowodowanym przez jednego grzeszącego. Gdy bowiem jeden tylko
grzech przynosi wyrok potępiający, to łaska przynosi
usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów.
Jeżeli
bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu
jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość
łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu
Jednego – Jezusa Chrystusa.
A
zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi
wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na
wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez
nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się
grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się
sprawiedliwymi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Duch
wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A
gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w
końcu głód.
Wtedy
przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem
Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”.
Lecz
On mu odparł: „Napisane jest: «Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»”.
Wtedy
wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku
świątyni i rzekł Mu: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w
dół; jest przecież napisane: «Aniołom swoim rozkaże o Tobie, a
na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi
o kamień»”.
Odrzekł
mu Jezus: „Ale jest napisane także: «Nie będziesz wystawiał na
próbę Pana, Boga swego»”.
Jeszcze
raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu
wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego:
„Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”.
Na
to odrzekł mu Jezus: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane:
«Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć
będziesz»”.
Wtedy
opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.
Czytając
uważnie teksty biblijne dzisiejszej liturgii, trudno nie połączyć
pierwszego czytania z Ewangelią, skoro jeden i drugi tekst mówi o
tym samym: o pokusie do grzechu. W jednym i w drugim przypadku
to szatan wychodzi z grzesznymi propozycjami, w jednym i drugim
przypadku widzimy jego straszną pychę i butę, która w
rozmowie z pierwszymi ludźmi nie powstrzymuje go przed zanegowaniem
wprost Boż
ego zakazu i jednocześnie
zarzuceniem Bogu kłamstwa, a w rozmowie z Jezusem popycha go wręcz
do tego, by – no, właśnie! – próbować się mierzyć z
samym Synem Bożym!
Czyż może być większa pycha?
Niestety,
także nasze życiowe doświadczenia i obserwacje pokazują, że
człowiek, który poddaje się pod wpływ złego ducha, a więc taki,
nad którym zło rozpościera swą władzę, w którymś momencie
traci kontrolę nad sobą, już nie zastanawia się nad tym,
czy wygra dane starcie, czy przegra, bo już tak nienawidzi ludzi i
tak jest tym złem ogarnięty – żeby nie powiedzieć
ogłupiały – że strzela na oślep. Tak, nienawiść zaślepia,
zło ogłupia, pych
a sprowadza na manowce…
Dzisiaj
słyszymy, jak szatan „kombinuje” i jak różnicuje natężenie
swoich pokus w zależności od tego, z kim ma do czynienia.
Pierwszych ludzi podchodzi dość łagodnie, kusi ich
propozycją jeszcze większego szczęścia i jeszcze pełniejszej
wiedzy – o ile tylko posłuchają jego propozycji – niż
to miało miejsce dotychczas, kiedy słuchali Boga.
W
starciu z Jezusem już otwarcie mówi, czego chce – odkrywa karty i
rzuca na szalę cały swój diabelski impet. On dobrze wiem, z Kim
ma do czynienia,
jednak – jako rzekliśmy – nawet to nie
powstrzymuje go przed tym, aby w ogóle próbować mierzyć się z
Synem Bożym. Dlatego też – co oczywiste – przegrywa to
starcie z kretesem,
zostaje zdemaskowany i całkowicie pokonany.
Niestety,
w przypadku jego spotkania z pierwszymi ludźmi stało się dokładnie
odwrotnie: to ludzie przegrali to starcie, zostali pokonani…
Może właśnie dlatego Jezus w ogóle dopuścił do siebie
diabelskie knowania, aby nam pokazać, jak je zdecydowanie
pokonywać.
Jak zatem?
No,
właśnie – zdecydowanie! Widzimy, że szatan uderzył w te
tony, które – powiedzielibyśmy – w sercu każdego człowieka
wywołują największy oddźwięk. W trzech propozycjach, z jakimi
zwrócił się do Jezusa, dostrzegamy trzy pokusy, którym
zwykle najłatwiej i najczęściej ulega człowiek: pokusa
posiadania, pokusa znaczenia i pokusa władzy.
Inaczej
mówiąc: pokusa bogactwa, pazernego mnożenia dóbr
materialnych we wszystkich ich odmianach, w tym także: pokusa
obżarstwa; ponadto: pokusa wygórowanego mniemania o sobie,
wywyższania się nad innych, egoizmu i próżności; a wreszcie:
pokusa bezwzględnej dominacji nad innymi, podporządkowania
sobie innych, nieliczenia się ze zdaniem kogokolwiek.
Te
wszystkie pokusy – choć może nieco inaczej wyrażone – pojawiły
się także w historii, opowiedzianej nam w pierwszym czytaniu. Jak
bowiem inaczej rozumieć bezczelne i kłamliwe słowa szatana: Na
pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego
drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro
i zło…

Przecież
w tych właśnie słowach wszystkie te pokusy się ogniskują. Jest
pokusa
posiadania,
wyrażona
konkretnie w pokusie smaku i żądzy
posiadania tego, do czego nie ma się prawa, a zmaterializowana
wówczas,
gdy niewiasta
spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono
rozkoszą dla oczu –
jakby
brakowało w całym ogrodzie drzew
i owoców…
Ponadto,
dostrzegamy pokusę
znaczenia,
czyli
bycia jak Bóg; a wreszcie także
pokusę
władzy

poprzez zanegowanie nad sobą pełnej władzy Boga. Niestety, tym
diabelskim pokusom pierwsi ludzie ulegli. Jezus
– zdecydowanie je odrzucił.
O
skutkach tego, że pierwsi ludzie ulegli szatańskiej pokusie,
mówi dziś Święty Paweł w drugim czytaniu, szczególnie w tych
oto słowach: Przez
jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć,
i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ
wszyscy zgrzeszyli. Bo i przed Prawem grzech był na

świecie,
grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A przecież
śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi,
którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama.

To
właśnie między innymi z tych słów Świętego Pawła wyprowadzamy
naukę
o grzechu pierworodnym,

który nie jest grzechem dokonanym w sposób czynny przez
poszczególnych ludzi, ale takim, który wszyscy – jeśli tak można
powiedzieć – odziedziczyliśmy
w spadku.
Z
tego fatalnego dziedzictwa wyzwala nas sam Jezus, o czym Apostoł
Paweł tak mówi: Jeżeli
bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to
o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży,
łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa.
I
nie tak samo ma się rzecz z tym darem, jak i ze skutkiem grzechu,
spowodowanym przez jednego grzeszącego. Gdy bowiem jeden tylko
grzech przynosi wyrok potępiający, to łaska przynosi
usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów.

Zatem,
łaska Boża jest o wiele większa od grzechu! Dlatego
to właśnie z
pomocą łaski Bożej

można grzech pokonywać, ale też tylko w ten sposób można go
unikać. To jest pierwsza i podstawowa zasada w walce człowieka z
pokusą do grzechu: współpraca
z łaską Bożą!
Nigdy
nie wolno samemu, jedynie
o własnych, ludzkich siłach,

próbować się ze złym duchem zmagać, bo takie zmaganie zawsze
skazane jest na niepowodzenie.
Przeto
tak ważny jest w tym względzie stały
stan łaski uświęcającej,

podtrzymywany dzięki systematycznej
Spowiedzi Świętej,

a także stałe
przyjmowanie Komunii Świętej.

Tak ważne jest w tym względzie pobożne
przeżywanie Mszy Świętej

i równie pobożna osobista modlitwa.
Bez tego nie sposób wyobrazić sobie skutecznej
walki
z grzechem i pokusą do złego.
Dlatego
trudno
zrozumieć kogoś, kto w swoim życiu zmaga się z jakimś konkretnym
złem, wydając mu ostrą walką – na przykład alkoholika,
usiłującego
żyć
w trzeźwości, który
jednak
do Spowiedzi przystępuje co pół roku. Czy taki człowiek
nie za bardzo ufa tylko swoim
własnym
siłom?

Tak,
moi Drodzy, łaska Boża, ścisła współpraca z Jezusem – to
pierwszy i najważniejszy warunek zwyciężania przez nas wszelkich
pokus do grzechu. Tylko mocą
Jezusa i w imię Jezusa

możemy tego dokonać.
Jednak
z dzisiejszego Bożego słowa jesteśmy w stanie wyprowadzić jeszcze
kilka istotnych pouczeń, dotyczących tej kwestii. Otóż, widząc
słabość i naiwność pierwszych ludzi w rozmowie z szatanem, oraz
niezwykłe
zdecydowanie
i wielką moc Jezusa, dochodzimy
do wniosku,
że z
szatanem po prostu nie należy dyskutować! Absolutnie!
Mówiąc
konkretnie: każdą
pokusę odsuwamy w tym momencie, w którym się pojawia.

Nie
idziemy na żadne kompromisy ze złem.

Jeżeli świadomie
zgodzimy
się na „troszkę”, to już to wystarczy, aby wpaść w
grzech po same uszy;

na przykład: jeżeli zgodzimy się na
kilka minut oglądania pornografii,
to możemy być pewni, że z tych kilku minut zrobi się kilka
godzin, a za wywołanymi w ten sposób nieczystymi myślami pójdą
następne
upadki

w jeszcze większe grzechy nieczyste.
Albo
z innej dziedziny: jeżeli zgodzimy się na wynoszenie z pracy
drobiazgów, możemy być pewni, że tych drobiazgów będzie coraz
więcej i więcej, a z czasem te drobiazgi
zaczną przeradzać się w większe rzeczy.

Dlatego
– żeby to jeszcze raz powtórzyć – każdą pokusą odsuwamy
natychmiast, nie mówiąc już o tym, że sami
z siebie żadnej pokusy nie przywołujemy ani nie prowokujemy.

Nie próbujemy „przechytrzyć”
szatana,
ani
z nim pogrywać, bo na pewno przegramy. Jest on bowiem istotą o
wiele od nas inteligentniejszą

i o
wiele bardziej przebiegłą.
I nie mówimy tego tutaj po to, aby się nim zachwycać, ale aby się
go zdecydowanie wystrzegać. Zdecydowanie – i
konsekwentnie!
Konsekwencja
i wytrwałość są tu bardzo ważne i konieczne, gdyż jeżeli
uda nam się raz i drugi pokonać pokusę i uniknąć grzechu, albo z
niego powstać, to wcale
nie
znaczy, że pokusa ta nie pojawi się znowu. Niestety
– pojawi się.

Dlatego cały czas zachowujemy czujność
i wielką pokorę.

Nigdy nie możemy dojść do wniosku, że jesteśmy już na tyle
silni i pewni siebie, że szatan sobie z nami nie poradzi. Takie
przekonanie jest pewną drogą do upadku.
Wprost
przeciwnie: mamy stale czuwać – i to czuwać
intensywnie,
poprzez ciągłe zacieśnianie więzi z Jezusem. Unikać okazji do
grzechu i pokonywać pokusy – za
każdym razem tak samo ostro i zdecydowanie.

Szatan w swoim działaniu jest wytrwały i bardzo konsekwentny –
dlatego
zawsze
w ten sam sposób

człowieka podchodzi. I tak często udaje mu
się go podejść i przechytrzyć,
chociaż bowiem
człowiek
doświadczy koszmaru zła raz i drugi, to jednak za którymś
razem znowu mu ulega. Pomimo,
że
wie, jaki to koszmar…
Wpatrując
się więc
dzisiaj
w Jezusa i w Jego zwycięską walkę ze złym duchem, my także
chcemy – nie tylko słowami, ale swoim zdecydowaniem i konsekwencją
– odpowiadać na diabelskie pokusy: Idź
precz, szatanie!
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Co
robię, aby skutecznie odsuwać od siebie pokusy do grzechu?
– Czy
sam z siebie nie prowokuję owych pokus nierozsądnymi zachowaniami?
– Czy
nie zgadzam się na najmniejsze choćby kompromisy ze złem?

Panu,
Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć
będziesz!

13 komentarzy

  • Rzeczywiście HGW dokonała takiego intelektualnego wygibusa, że noejeden cwaniak może się schować :D. Przy czym, trzeba by się spytać Franciszka o opinię ma temat tego typu prowokacyjnych przedstawień, bo być może rzeczywiście nie widzi w tym nic złego….. Przyjaciel HGW kard. Kazimierz Nycz w swoim liście na Wielki Post ani słowem nie wspomnia o tym bluźnierczym incydencie, natomiast internetowy hejt i korytarz humanitarny dla uchodźców to dopiero wyzwania dla nas – katolików :). Myślę, że właśnie takie wyzwania są dla naszego papieźa idee fixe, a nie tam jakieś "wydumane" zagrożenia dla chrześcijaństwa w postaci prowokacji, bluźnierstw, mordowania …… No ale jak wiemy od listopada 2016 komuniści (dla przypomnienia to ci, którzy wydali wojnę m.in. Kościołowi, religii i doprowadzili do śmierci ponad 100 mln. ludzi) to ludzie myślący jak chrześcijanie…. Cóż:)

  • …księża komuniści, (Institutum clericorum saecularium in commune viventium), od początku swego istnienia (1640, uroczyście zatwierdzeni przez papieża Innocentego XI, 1680) ukierunkowali się na działalność duszpasterską i wychowanie kapłanów duszpasterzy. Ich założyciel, Bartholomaeus Holzhauser […] był wzorowym duszpasterzem i przekazał swojemu zgromadzeniu najlepsze zasady pastoralne [x. Banaszak – Historia Kościoła, str.182].
    Do Polski sprowadził ich (1683) biskup poznański Stefan Wierzbowski i osadził w Górze Kalwarii. Objęli też (1684) prowadzenie dwu nowych seminariów: w Warszawie i w Janowie Podlaskim (diecezja łucka).
    Polska miała 34 seminaria w połowie XVIII wieku, założone głównie w XVI i XVII wieku. Większość z nich pr-wadzili księża misjonarze (17), księża jezuici (7) i księża komuniści (6)… [tamże, str 181].

    A Robert jak to Robert – stultus, sed semper fidelis. Co dla niego Ojciec Święty[wskazany i wybrany przez Ducha Świętego] czy "jakiś tam" Kardynał Nycz… Robert zjadł dostępne rozumy, przetrawił i wydalił w postaci sądu ostatecznego o obu…

    A.

    http://klechistan.blogspot.com

    • Jasiu z Mazur – a jakież to miejsce wśród księży miał towarzysz Soso ? Mędrku nie staraj się udawać mądrzejszego niż w rzeczywistości jesteś bo wychodzisz tylko na ……. Aaaaa od razu uprzedzam, że ci komuniści, o których mówił papież to również nie dzieci pierwszokomunijne 😀

    • Szczerze to niewiele mnie interesuje czy jesteś Jankiem z Mazur, czy to tylko twój mentalny kumpel. Pisywałeś tutaj wcześniej od czasu do czasu, wrzucając swoje złośliwe posty. Wszystkie one charakteryzują się podobnym stylem, pisownią oraz poruszaną tematyką: dokopać Kościołowi, kapłanom i przy okazji wiernym KK – stąd mój wniosek, że jesteś jedną i tą samą osobą pojawiającą się tutaj pod różnymi nickami lub jako anonim. Nawet jeżeli się mylę i jest was kilku – to nie pomyliłem się zbytnio, ponieważ nudne, złośliwe, monotematyczne i bezużyteczne prowokowanie cechujące wasze wpisy daje taki sam skutek, jakby to pisała jedna i ta sama osoba (czego czały czas nie wykluczam 🙂 ). Simus omnibus benigni, nemini noceamus!

  • Nie zamierzam włączać się w polemikę Panów, chciałabym tylko prosić naszego Anonimowego Znajomego o podanie dokładnie numeru tomu wspominanej Historii Kościoła ks. Banaszaka, z którego zaczerpnął przywołane fakty historyczne. Na moje nieszczęście cztery ze wspomnianych części cytowanego działa ma na półce i zajrzałam do nich w poszukiwaniu szerszego kontekstu historycznego – problem w tym, że chyba zapis bibliograficzny jest błędny, bo na cytowane informacje nie natrafiłam… choć w moich książkach nie brakuje stronic 🙂
    Życzę spokojnego wieczoru.
    J.B.

    • Szanowny Panie…
      Zapis bibliograficzny nie jest błędny. Być może kłopot polega na posługiwaniu się przez nas różnymi wydaniami. Niemniej jednak służę Panu "namiarami" wg paginacji publikacji będącej w moich zasobach:
      Marian Banaszek – „Historia Kościoła.. 30 – 2005”; t. 3. Czasy nowożytne [ss. 1517-1914], rozdz. 21. Diecezje, zakony, życie religijne; podrozdział – Seminaria i duchowieństwo; akapit – a. „Polska miała 34 seminaria w połowie XVIII wieku”…[s. 181]; podrozdział – Zakony męskie; akapit – b. „Bartoszki (księża komuniści, Institutum clericorum saecularium in commune viventium)”…[s.182].

      Przyjemnej lektury życzę

      J.J.Z.

      P.S. Szanowny Panie, to nie polemika, bo nie do tego napastliwego pisałem.

    • Proszę bardzo nasza J.B. gennderowo zmieniła płeć stając się "Szanownym Panem" – taką to wagę nasz mędrek przykłada do uważnego i – co ważniejsze – rozumnego czytania postów, do których się odnosi 🙂

    • Ksiądz Banaszak rzeczywiście pisze o księżach, zwanych komunistami lub bartoszkami, jako tych, którzy żyli – zgodnie z zamieszczonym przez J.J.Z. łacińskim określeniem – in commune. Całe zaś określenie: Institutum clericorum saecularium in commune viventium oznacza instytut księży "świeckich", a więc nie będących zakonnikami (tak ich określano według poprzednio obowiązującego prawa kanonicznego), żyjących w jakiejś formie wspólnotowej (in commune) – do czego zachęca także obecny Kodeks Prawa Kanonicznego. Nie trzeba wielkiego wykształcenia historycznego, żeby wiedzieć, iż określenie "ksiądz komunista" z połowy XVII w. to nie to samo, co "komunista" w naszym rozumieniu tego słowa. Podobnie jak "młoda panna" to nie to samo, co "panna młoda".
      Szczerze doceniam zapał J.J.Z. do poszerzania swej wiedzy na temat Kościoła i jego historii, tylko trochę szkoda tego zapału, jeśli ma on służyć jedynie do atakowania innych. I to w sposób – rzekłbym – intelektualnie mało wyrafinowany…
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

  • Czy jesteś jeden czy może jest was cały legion – to i tak Jeden huk, jeden wrzask, z jedno źródła natchnienie……niestety zatrutego…..

  • Boże – dziękuję za łaski, którymi mnie obdarzasz: za porażki przepraszam. Dzisiaj w naszej parafii piękną homilę wygłosił bp. Wiesław Lechowicz celebrujący mszę św. w intencji ś.p. Gen. Emila Fieldorfa "Nila" oraz wszystkich żołnierzy niezłomnych – cieszę się i Bogu dziękuję, że uczestniczyłem w tej celebrze.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.