Słuchaj… Po prostu – słuchaj…

S
Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam z Mińska Mazowieckiego. Zapraszam na rekolekcje wielkopostne. Proszę o modlitewną łączność – i sam o niej zapewniam. Pamiętajmy również o Księdzu Marku i Ekipie Surgucko – Fatimskiej!
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

REKOLEKCJE
WIELKOPOSTNE – DZIEŃ 2
W
czwartek 3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 7,23–28; Łk 11,14–23

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To
mówi Pan: „Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu mojego, a
będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą
drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze powodziło».
Ale
nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według
zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami,
a nie twarzą.
Od
dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia
dzisiejszego posyłałem wam wszystkie moje sługi, proroków,
bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawiali swych uszu.
Uczynili
twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie. Powiesz
im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał
do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi.
I
odezwiesz się do nich: «To jest naród, który nie usłuchał głosu
Pana, swego Boga, i nie przyjął pouczenia. Przepadła wierność,
znikła z ich ust»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł,
niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z
nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe
duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od
Niego znaku z nieba.
On
jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo
wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc
i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się
ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba
wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe
duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą
waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to
istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy
mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie.
Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką
broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną,
rozprasza”.

Wczorajszą
Mszą Świętą wieczorową rozpoczęliśmy święte rekolekcje
wielkopostne. Witam raz jeszcze Was wszystkich, moi Drodzy, a
szczególnie tych, z którymi nie miałem okazji powitać się
wczoraj. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i zapraszam do
rekolekcyjnej pracy.
Tak, podkreślam to mocno i będę
podkreślał, że nie mówimy o „wysłuchaniu” rekolekcji
tak, jak nie mówimy obecnie o „wysłuchaniu” Mszy Świętej –
a o „uczestnictwie” we Mszy Świętej, o „uczestnictwie”
w rekolekcjach, a wręcz: o wspólnej rekolekcyjnej pracy.
Prowadzimy
ją wszyscy, a więc ja również, a wspieramy się wzajemną
modlitwą wszystkich za wszystkich.
Przypomnę, że wczoraj
prosiłem o to, by każdy modlił się tak, jak potrafi i jak lubi,
natomiast dla podkreślenia jedności naszej parafialnej i
rekolekcyjnej wspólnoty, wyznaczamy sobie na kolejne dni jedną,
taką samą modlitw
ę, którą odmawiamy – uwaga!
– nie tutaj, wspólnie w kościele, ale w swoich domach.
Chodzi
o to, aby temat rekolekcji także jakoś zaistniał w naszych domach,
czy ewentualnie w trakcie drogi do pracy, bo jeżeli ktoś właśnie
w trakcie drogi do pracy tę modlitwę odmówi, to też będzie
bardzo dobre. Ważne jest, żeby z tematem rekolekcji wyjść poza
drzwi kościoła,
abyśmy po wyjściu z niego nie zapominali, że
w Parafii są jakieś rekolekcje.
Przeto
możemy tę wyznaczoną modlitwę odmówić gdziekolwiek, natomiast w
domu jest o tyle dobrze, że mamy możliwość odmówienia jej
wspólnie, w gronie rodziny,
albo z sąsiadami… Przypomnę, że
wczoraj wieczorem (no, ewentualnie, jeśli ktoś naprawdę nie
zdążył, to dzisiaj rano) mieliśmy odmówić dwa dziesiątki
Różańca Świętego: pierwszą i drugą tajemnicę bolesną.
Jak się nam to udało?…
Dziękuję
wszystkim, którzy odmówili, a którzy nie odmówili, a chcą się
we wspólne dobre dzieło włączyć, to niech odmówią te dwa
dziesiątki dzisiaj, razem z tą modlitwą, którą sobie na
dzisiaj wyznaczymy. A dzisiaj będą to aż trzy dziesiątki Różańca
Świętego – tajemnica trzecia bolesna: Ukoronowanie cierniem
Jezusa; tajemnica czwarta: Droga Krzyżowa i tajemnica piąta: Jezus
oddaje życie na krzyżu.
Już teraz bardzo dziękuję za to
nasze wspólne wspieranie się duchowe i proszę, abyśmy i te
wyznaczone, i wszystkie inne, swoje ulubione modlitwy odmawiali.
Przypomnę,
że modlimy się za siebie nawzajem – o dobre i błogosławione
owoce tego czasu,
o dobre i mocne postanowienia na koniec i potem
także o zapał do ich realizacji. Ale modlitwy się również za
Księży Spowiedników,
którzy nam służą wytrwale posługą
sakramentalną – i ja też polecam się Waszej pamięci z
moją posługą rekolekcjonisty.
Ponadto,
modlimy się za tych wszystkich, którzy bardzo chcieliby być tu
w tych dniach z nami, ale nie mogą – bądź to z powodu
choroby, bądź z powodu słabości, związanej z podeszłym wiekiem,
bądź z powodu ważnych zajęć, których nie mogą zostawić…
Tych wszystkich, którzy chcą być z nami, a nie mogą, otaczamy
naszą modlitwą i zapewniamy, że uczestnicząc duchem i sercem
w naszych rekolekcjach, także są oni pełnoprawnymi ich
uczestnikami.
Prosimy, aby wspierali nas codzienną modlitwą, a
Chorych prosimy, aby chociaż cząstkę swoich cierpień w tej
ważnej intencji ofiarowali. My odwdzięczamy się naszą modlitwą i
życzliwością.
A
tą naszą modlitwą ogarniamy także tych, którzy chociaż mogą
tu być, to jednak nie chcą,
bo uważają, że nie jest to im
potrzebne, albo że „na Pana Boga to oni jeszcze mają czas”…
Modlimy się dla nich o zrozumienie, że ten czas to jest właśnie
teraz,
bo innego może nie być… Nigdy nie wiemy, kto z nas ile
ma tego czasu. Dlatego naprawdę intensywnie modlimy się za te
osoby! Możemy je jak najbardziej także zachęcić, zaprosić na
nasze spotkania, ale nie na siłę i nie za pomocą jakichś
krzyków czy przekleństw. Takie „apostolstwo” na pewno nie
przyniesie dobrych owoców…
A
swoją drogą, to wczorajszą pracą domową była rozmowa w domu,
albo przez telefon, albo za pomocą innych środków międzyludzkiej
komunikacji – na temat naszych rekolekcji. Chodziło o taką
spokojną rozmowę na temat tego, jak przeżywamy rekolekcje,
na ile są nam one potrzebne, jak oddziałują na nasze życie. Ale
to mogło być też przypomnienie komuś o rekolekcjach, albo
choćby jedno słowo zachęty. Jak udało się nam wykonać tę pracę
domową? Czy podjęliśmy jakąkolwiek rozmowę na ten temat?…
Dzisiaj
będzie następna praca domowa, ale to trochę później. Teraz
przypomnijmy, że myślą przewodnią rozważań w czasie tych
naszych rekolekcji jest sprawa słuchania przez nas głosu Bożego.
We wszystkie praktycznie dni, w których nasze rekolekcje się
odbywają, słowo Boże podejmuje ten problem, najczęściej w formie
wezwania: Słuchajcie, albo: Słuchaj…
Tak, słuchaj swego Boga!
Dlatego
hasłem przewodnim całych naszych rekolekcji jest to, które
wzięliśmy sobie z wczorajszego pierwszego czytania, a mianowicie:
TERAZ […] SŁUCHAJ PRAW I NAKAZÓW, KTÓRE UCZĘ
WAS WYPEŁNIAĆ, ABYŚCIE ŻYLI…
I wczoraj skoncentrowaliśmy
się na pierwszym słowie tegoż hasła, a mianowicie na słowie:
TERAZ, podkreślając, że musimy być bardziej zdecydowani
i zdyscyplinowani,
jeśli idzie o realizację naszych dobrych
postanowień, czy w ogóle czynienie dobra. Bo zbyt często odkładamy
to na jutro, na pojutrze, na za miesiąc, albo na „kiedyś tam”,
podczas gdy trzeba się za to brać od razu, natychmiast, no
właśnie – TERAZ.
Dzisiaj
natomiast skoncentrujemy się także nad jednym słowem, tym razem
nad słowem: SŁUCHAJ…
W
pierwszym czytaniu, z Księgi Proroka Jeremiasza, padły takie słowa:
To mówi Pan: „Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu
mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie
każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze
powodziło»”.
Wydaje się, że wszystko jasne!
Jeżeli bowiem nie z jakichś najwyższych, religijnych pobudek warto
słuchać Boga, to chociażby z tego powodu, że – jak sam Bóg
obiecał – dobrze będzie się powodziło tym, którzy Go
będą słuchać. Wydaje się zatem, że ludzie z wdzięcznością i
uwagą słuchają Bożego słowa, starając się je przyjąć,
zrozumieć jak najgłębiej i zrealizować w życiu. Tak się wydaje,
bo tak jest logicznie i sensownie.
Tymczasem
jednak – nic bardziej mylnego! W kolejnym zdaniu słyszymy: Ale
nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według

zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się
plecami, a nie twarzą.
Od dnia, kiedy przodkowie wasi
wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem wam
wszystkie moje sługi, proroków, bezustannie, lecz nie usłuchali
Mnie ani nie nadstawiali swych uszu.
Doprawdy,
dramatyczna sytuacja! Można chyba powiedzieć, że ci, o których
Bóg mówi z takim bólem, iż nie chcą słuchać, to są tacy sami,
jak ci, o których w Ewangelii słyszymy, iż widząc ewidentne i
niemożliwe wręcz do podważenia cuda, dokonywane przez Jezusa,
odważyli się powiedzieć, że jest to działanie mocą
Belzebuba, złego ducha.
Jak trzeba być ciasnym i wewnętrznie
zablokowanym, jak trzeba być odpornym na wszelkie argumenty i
zapiekłym w nienawiści,
żeby takie rzeczy mówić?!
Ale
tak dzieje się zawsze, kiedy człowiek nie słucha Boga. Bo
wtedy też nie słucha drugiego człowieka. Wtedy najczęściej
słucha samego siebie oraz tego, który każdą taką okazję
wykorzystuje, aby się wcisnąć ze swoimi podszeptami, czyli złego
ducha.
Tak to już bowiem jest, Kochani, że jeśli ktoś nie
słucha Boga, to słucha szatana.
Kogoś musi słuchać. Serce
ludzkie nie znosi pustki.
I
człowiek szuka jakiegoś odniesienia do kogoś większego od siebie,
szuka – nieraz wręcz podświadomie – jakiegoś przewodnika po
drogach życia.
Jeżeli nie znajdzie go w Bogu, bo sam Boga
odrzuci, to – niestety! – znajdzie go w złym duchu. Nie ma
trzeciej możliwości.
Nie ma jakiegoś stanu pośredniego, ani
stanu swoistego zawieszenia w próżni. Albo Bóg – albo zły
duch.
Dlatego,
Kochani, Bóg tak mocno dopomina się na tylu miejscach w Piśmie
Świętym, żeby człowiek Go słuchał. A jutro zobaczymy
jeszcze wyraźniej, jak bardzo Bóg mocno to akcentuje, jak bardzo
jest to dla Niego ważne, jak wysoko w hierarchii swoich poleceń,
dawanych człowiekowi, umieszcza On wezwanie do słuchania przez
człowieka Bożego głosu, Bożej nauki.
Oczywiście,
musimy tu sobie szczerze powiedzieć, że – paradoksalnie –
mówimy o rzeczy naprawdę trudnej. Mówię, że jest to
poniekąd paradoksalne, bo cóż może być prostszym, jak tylko
spokojnie sobie usiąść i tak normalnie posłuchać, co ten
drugi ma do powiedzenia?… A może to coś ciekawego, a może
to coś mądrego – to można się będzie o coś nowego
ubogacić. A może to coś wesołego, śmiesznego – to
będzie się można rozerwać, rozluźnić, szczerze uśmiechnąć. A
może to będą jakieś ważne informacje na temat tego, co
wokół się dzieje – to wtedy będzie się możne po prostu
istotnych rzeczy dowiedzieć. A może to będzie coś z tego, co
drugi myśli, co przeżywa,
czego pragnie – to wtedy będzie go
można lepiej zrozumieć… Cóż zatem prostszego, jak tylko usiąść
i posłuchać?
A
tymczasem – jakże to trudne… Dowód? Przypomnijmy sobie
jakąkolwiek dyskusję polityków przed telewizyjnymi
kamerami. Jakąkolwiek. I nieważne, kto z jakiej partii. Ważne,
żeby swoje wypowiedzieć, ale ponieważ drugi, trzeci, i piąty, i
siódmy chce tego samego, więc trzeba swoje wykrzyczeć! Nie
dać się drugiemu zagłuszyć, zagadać. Zobaczmy, w czasie takiej
„dyskusji” każdy przychodzi ze swoimi, jedynie słusznymi
poglądami i nikt nie jest nastawiony na jakąkolwiek wymianę
poglądów.
Nawet
na ich spokojne przedstawienie, bo jeśli ktoś chciałby zrobić to
spokojnie, to zaraz znajdą się tacy, którzy go zakrzyczą,
zakraczą, więc i on musi swoje wykrzyczeć. Tam nikt nie chce
nikogo słuchać – wszyscy chcą mówić. I wszyscy mówią –
najczęściej naraz.
Po co w ogóle takie dyskusje?
Tyle,
że w telewizji to sprawa jest dosyć prosta, bo można albo nie
zapraszać tych lub tamtych polityków, albo w ogóle zdjąć program
z anteny, albo – jeśli idzie o nasze możliwości – zwyczajnie
wyłączyć telewizor. Ale co zrobić, jeśli tego typu
„dialog”
(słowo: dialog w pięciu cudzysłowach) prowadzony
jest w małżeństwie lub w rodzinie? Co zrobić, kiedy w taki
sposób komunikują się ze sobą małżonkowie, albo rodzice z
dziećmi,
albo dzieci z rodzicami – gdzie każdy chce jedynie
swoje wypowiedzieć, lub wykrzyczeć, a w ogóle nie interesuje go,
co ten drugi ma do powiedzenia.
Na
temat wzajemnych dialogów małżeńskich – co oczywiste –
powstało już wiele anegdot, jak chociażby ta, że od początku
swego istnienia większość małżeństw przechodzi drogę, która
wiedzie ich niejako przez trzy tradycje zakonne. Na początku
– małżonkowie są jak franciszkanie: jeden wielki zachwyt
nad pięknem wszystkiego, co się wokół dzieje, wielka miłość i
ogólnie jedna słodycz. Po kilku latach – są jak dominikanie,
czyli prawią sobie kazania. A po kilku następnych latach – jak w
zakonie kamedułów:
jedno wielkie milczenie… A to ci dopiero
dialog.
Oczywiście,
to taka dykteryjka, ale problem braku umiejętności słuchania to
już nie jest żart. Bo kiedy człowiek mówi do człowieka, a ten
drugi niby go słucha, ale wcale nie słyszy, tak że w końcu
nie wie, co tamten do niego powiedział, o co mu chodziło, to już
jest problem…
Myślę,
Kochani, że nieraz znaleźliśmy się w takiej sytuacji, w której
ktoś pyta nas o rzeczy, które my już siedemnaście razy mówiliśmy
i tłumaczyliśmy. Jak się wtedy czujemy?… Albo jak się
czujemy w sytuacji, w której mówimy do człowieka – patrząc mu
nawet prosto w oczy – a jednocześnie odnosimy nieodparte wrażenie,
że on nas nie słyszy, że myślami jest gdzieś daleko…
Straszne uczucie, prawda?
Dlaczego
tak się dzieje? Niektórzy tłumaczą, że człowiek jest teraz
bombardowany taką ilością przeróżnych informacji – w
telewizji, w radiu, w internecie – że po prostu musi większość
z nich eliminować, wyrzucać z siebie, bo inaczej by zwariował. No
dobrze, ale co zrobić, kiedy wyrzuca się także te
ważne,
czyli chociażby te które kieruje do nas najbliższa
osoba? A co zrobić, kiedy wyrzucamy te, które kieruje do nas
Bóg?
I co wtedy? Czy powiemy Bogu na Sądzie, żeśmy nie
słyszeli, że do nas to i owo nie dotarło?
Moi
Drodzy, myślę, że doświadczeniem wielu z nas tutaj obecnych, jest
obserwacja, iż można drugiemu człowiekowi bardzo, ale to bardzo
skutecznie pomóc poprzez to, że się go po prostu spokojnie
wysłucha.
Można mu nawet nic nie odpowiedzieć – bo czasami
nawet nie bardzo wiadomo, co odpowiedzieć – ale poprzez to, że
się usiądzie naprzeciwko niego i się go z uwagą, z
szacunkiem i miłością
wysłucha, można mu naprawdę
ogromnie pomóc!
Okazuje
się bowiem, że żyjemy w czasach, w których jest jakiś wielki
kryzys słuchania.
Dzisiaj wszyscy chcą mówić, a mało kto
chce słuchać.
W tym kontekście przypominają mi się
świadectwa kilku osób, które miały możliwość spotykać się z
Janem Pawłem II. I co ich w tych spotkaniach najbardziej urzekało –
poza wieloma różnymi aspektami – to właśnie niesamowite
skupienie, uwaga i szacunek, z jakimi Papież słuchał
swoich rozmówców.
Niejednokrotnie
okazywało się przy następnym spotkaniu, mającym miejsce po kilku
miesiącach, że Papież przywoływał pewne stwierdzenia,
informacje, które usłyszał poprzednim razem! Zawsze wzbudzało to
niesamowity podziw u rozmówców, bo przecież wszyscy doskonale
zdawali sobie sprawę z tego, z iloma ludźmi się on codziennie
spotykał i ile spraw codziennie musiał podejmować. A jednak –
potrafił tak fantastycznie słuchać.
Szkoda,
że w tym względzie nie spotykał się ze zbyt dużą wzajemnością
swoich rodaków. Bo przecież wielu z nas pamięta jego
pielgrzymki do Polski
i jego naprawdę niezwykle mądre, wręcz
epokowe pouczenia, mądre i miłością ojcowską podyktowane
wskazania, konkretne porady – jak zagospodarować odzyskaną
wolność, jak żyć mądrze po Bożemu i po polsku
jednocześnie… I co?
Ano
– nic. Klaskaliśmy, śpiewaliśmy: „Sto lat”, wołaliśmy:
„Zostań z nami!”, ale czy słuchaliśmy?… Myślę, że
każdy sam na to pytanie odpowie. Bo gdybyśmy go słuchali, może
bylibyśmy mądrzejsi i wielu błędów byśmy się ustrzegli, a
tak?… Nieraz, przyznaję, zastanawiałem się, jak on się
musiał czuć,
kiedy docierały do niego wiadomości o tym, co
się u nas dzieje, kiedy miał świadomość, że właściwie przed
wszystkimi tymi błędami ostrzegał
i wskazywał dobrą drogę.
A Polacy – swoje…
Moi
Drodzy, trzeba nam zatem ciągle uczyć się tej trudnej sztuki
słuchania. I Boga, i drugiego człowieka. Byłoby bardzo niedobrze,
gdyby Bóg także o nas musiał powiedzieć: nie usłuchali ani
nie chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego
przewrotnego serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą.

[…]
Uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi niż
ich przodkowie. Powiesz im wszystkie te słowa, ale cię nie
usłuchają; będziesz wołał do nich, lecz nie dadzą ci
odpowiedzi.
Takie mocne słowa padły dzisiaj w
Proroctwie Jeremiasza, w pierwszym czytaniu. Oby nigdy nie odnosiły
się do nas!
Dlatego,
moi Drodzy, pomagajmy sobie nawzajem w tym, by uczyć się słuchać
Boga – i uczyć się słuchać drugiego człowieka.
Bo ani z
jednym, ani z drugim, za dobrze nie jest. Zauważmy chociażby, jak
wyglądają nasze modlitwy.
Czy nie jest tak, że my ciągle
mówimy, mówimy, mówimy?… Ile jest w naszej modlitwie chwil
zupełnego wyciszenia?… Przecież Bóg przemawia w ciszy…
A jak często czytamy lub słuchamy Bożego słowa?… Przecież
wtedy Bóg sam do nas mówi. Czy dopuszczamy Boga do głosu,
czy jedynie mówimy, mówimy, mówimy?…
Dlatego,
żeby tu się jedynie nie użalać i nie marudzić, a zrobić jakiś
konkretny krok w dobrą stronę, to teraz – praca domowa na dziś.
Pierwszą część pracy domowej już znamy: trzy dziesiątki
Różańca Świętego –
tajemnice bolesne: trzecia, czwarta i
piąta. Natomiast drugą częścią pracy domowej jest słuchanie
dzisiaj – przez co najmniej dziesięć minut – słowa Bożego.
A
zatem, albo sami dla siebie czytamy, albo czytamy na głos tak, by
cała rodzina mogła słyszeć –
Pismo Święte. Może już nie
będziemy tu wyznaczać konkretnej Księgi ani fragmentu, niech każdy
sam wybierze, ale wydaje się, że nieco łatwiej będzie zrozumieć
to, co będziemy czytali, jeżeli będzie to jakiś fragment z
Nowego Testamentu.
Ale niech każdy już sam wybierze. Natomiast
proszę o to, abyśmy przez co najmniej dziesięć minut
czytali – najlepiej w gronie rodziny – Pismo Święte. Ale
indywidualnie też będzie dobrze.
I
na koniec – jak wczoraj – trzy pytania do osobistej refleksji w
ciszy. Przypomnę, że w sobotę, na zakończenie naszych rekolekcji,
ostatnie pytanie będzie dotyczyło naszego konkretnego
postanowienia
z tychże rekolekcji. Warto się już nad tym
zastanawiać. A teraz pomyślmy w chwili ciszy:
– Jak
często i jak uważnie czytam Pismo Święte lub go słucham?
– Czy
mogę szczerze powiedzieć, że staram się słuchać drugiego
człowieka?
– Czy
słucham go z szacunkiem i miłością, czy z wyższością, pogardą
lub niechęcią?

TERAZ
[…] SŁUCHAJ PRAW I NAKAZÓW, KTÓRE UCZĘ WAS
WYPEŁNIAĆ, ABYŚCIE ŻYLI.
Słuchaj ich i wypełniaj – TERAZ…
I w ogóle – SŁUCHAJ… Po prostu – SŁUCHAJ…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.