Nie pojęli tajemnic Bożych…

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Kamila Malinowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Jubilatce tak mężnej postawy w świadczeniu o Chrystusie, jakiej przykład daje człowiek sprawiedliwy z dzisiejszego pierwszego czytania. Zapewniam o modlitwie!
       A oto Ksiądz Marek jest już w Surgucie, co oznacza, że fatimskie pielgrzymowanie zakończyło się. Teraz – mamy nadzieję – przyjdzie czas zbierania plonów tego błogosławionego czasu. 
        Ale więcej na temat całej Pielgrzymki, a więc konkretnie: co, jak, gdzie, skąd i dokąd, i dlaczego – dowiemy się zapewne jutro, czytając słówko z Syberii!
                                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
4 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Mdr 2,1a.12–22; J 7,1–2.10.25–30
CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Mylnie
rozumując bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na
sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom,
zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów.
Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!
Jest
potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry,
bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas
za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości.
Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem
jak ojcem.
Zobaczmyż,
czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego
zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się
za nim i wyrwie go z ręki przeciwników.
Dotknijmy
go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć
jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak
mówił, będzie ocalony”.
Tak
pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie
pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i
nie docenili odpłaty dusz czystych.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi
mieli zamiar Go zabić.
A
zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego
udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie,
lecz skrycie.
Niektórzy
z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego
usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby
zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?
Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz
przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
A
Jezus ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie,
i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie;
lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie
znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.
Zamierzali
więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki,
ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
Niemalże
całe dzisiejsze pierwsze czytanie jest zapisem domniemanych knowań
ludzi bezbożnych,
czyhających na życie człowieka
sprawiedliwego. W kolejnych wersach słyszymy zarzuty, jakie temuż
sprawiedliwemu stawiają, przy czym trzeba też powiedzieć, że
każdy z wymienionych zarzutów jest – z naszej perspektywy patrząc
jego pochwałą i docenieniem jego męstwa.
Jednakże,
bezbożni kierowali pod jego adresem takie właśnie zastrzeżenia, a
momentami także groźby – i może nawet zastanawiamy się,
dlaczego aż tyle miejsca poświęcił Autor Księgi Mądrości
tego typu niecnym knowaniom. Po co je w ogóle poznawać, po co je
tak obszernie prezentować?…
Jednak,
taki układ treści chyba nas specjalnie nie będzie raził, jeżeli
zauważymy, że już w pierwszym zdaniu pada stwierdzenie: Mylnie
rozumując bezbożni mówili sobie,
zaś
w ostatnim: Tak
pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie
pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i
nie docenili odpłaty dusz czystych.
Możemy
zatem powiedzieć, że Autor biblijny zastosował tu ciekawy zabieg
redakcyjny: dość
obszerny opis
złych i pełnych nienawiści knować ludzi złośliwych ujął
w swoiste ramy osądu Bożego,
co
sprawia, że czytelnik odbiera owe knowania we właściwy sposób.
Słuchając całego pierwszego czytania, od razu odbiera je w ten
sposób, że wszelkie argumenty przeciwników człowieka
sprawiedliwego
złe i zasługują na definitywne odrzucenie.
I
nawet jeśli doraźnie ludzie ci odnoszą zwycięstwo nad
sprawiedliwym, doprowadzając – jak to miało przecież miejsce tak
wiele razy w historii zbawienia i w historii Kościoła – do
pozbawienia go życia,

to jednak te słowa, stanowiące ową „ramę”, dają gwarancję,
że ostatecznym
zwycięzcą za każdym razem jest człowiek sprawiedliwy.

I że każda złość, każda nieprawość, każdy grzech, każda
niegodziwość, której by się ludzie dopuszczali, jest od początku
do końca ujęta
w ramy Bożej sprawiedliwości

i nigdy się tej Bożej sprawiedliwości nie wymknie. Tak było w
czasach Starego Testamentu – i tak jest dzisiaj.
Oto
bowiem tym Sprawiedliwym w dzisiejszej Ewangelii okazuje
się być
sam
Jezus. Słyszymy, jak bardzo zacieśnia się wokół niego swoisty
krąg
nienawiści.

A jednak Jezus nie daje się zastraszyć, mówi przeto jednoznacznie
i wyraźnie: I
Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam
od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał,
którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie
posłał.
Z
czysto
ludzkiej perspektywy patrząc, można powiedzieć, że takim
wyznaniem nie poprawił swojej sytuacji…
Wprost
przeciwnie, jak bowiem słyszymy, przeciwnicy zamierzali
[…]
Go
pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ
godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
A
to jasno pokazuje, że całe zło, jakie tak mocno kondensowało się
wokół Jezusa, było pod
Jego pełną kontrolą

i dopóki godzina, przez Niego samego wybrana, nie nadeszła, nie
miało na Niego żadnego wpływu. Było więc ono od samego początku
do końca ujęte w swoiste ramy
Bożej mocy Jezusa,
panującego
nad nim w sposób nieograniczony.
A
jeżeli w
wybranym przez siebie momencie

dopuścił On to zło niejako do głosu i został przez nie pozornie
pokonany, to tylko po to, aby odnieść nad nim jeszcze
większe i pełniejsze zwycięstwo.

W
tym kontekście, nie mówimy nawet, że Jezus
umarł na krzyżu,

ale że oddał
na nim swoje życie.

Tak, oddał życie – w sposób absolutnie wolny
i świadomy;

w momencie, w którym sam
chciał.
Do
końca zachował nad złem absolutną kontrolę i pełne panowanie –
chociaż może trudne jest to dla nas do pojęcia i do
zaakceptowania. Jednak Zmartwychwstanie,
czyli powrót do życia swoją własną mocą, jest tego
potwierdzeniem.
Dobrze,
abyśmy zawsze starali się pamiętać o tej niepokonalnej
mocy Jezusa nad złem,
dzięki
której
wszelkie zło, jakie jest na świecie i jakie także nas tak często
dotyka, jest ujęte w
ścisłe ramy Jego
władzy
i potęgi.

Dlatego żadne zło tak naprawdę nie jest w stanie nam zaszkodzić,
jeżeli będziemy jedno z Jezusem. I to nie tylko w perspektywie
życia wiecznego, ale także w codziennym
zmaganiu się ze złem

– w sobie samych i wokół siebie: zawsze
odniesiemy
pełne
zwycięstwo, jeżeli będziemy walczyć mocą
Jezusa i pod Jego przywództwem!
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
nie wchodzę w żadne układy z szatanem, dopuszczając do siebie
lekkomyślnie pokusy do grzechu?

Czy
zła, jakie spada na mnie ze strony ludzi, nie próbuję zwyciężać
złem?

Czy
spowiadam się systematycznie, zawsze po solidnym rachunku sumienia?

Bo
jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i
wyrwie go z ręki przeciwników…

15 komentarzy

  • Być może i ja nie pojmuję tajemnic Bożych, wcale zresztą nie mam do tego pretensji, ale czy Panowie równie ochoczo protestowali przeciwko pobiciu ucznia gimnazjum w kościele, podczas rekolekcji przez księdza wikarego? Protestowali jego koledzy, rodzice, nauczyciele… Wy chyba nie…
    Wasze zdrowie…

    • BIMBROVNIKUS z tego co wiem tam nie było protestu na skalę światową.A swoją drogą mój jeden syn ma 10 lat drugi 8 lat i wiedzą jak mają się zachowywać w kościele.Mimo,że nie są w nim co tygodnia dziwi mnie,że ten chłopak tego nie wiedział a po za tym po co poszli Ci
      nauczyciele z tymi dzieciakami skoro tak naprawdę nikt nie reagował na ich zachowanie.Znając życie to za to,że poszli to mieli płacone jak za godzinę lekcyjna więc może mama tego chłopaka i dyrektor też powinni wyciągnąć wobec nich konsekwencje za brak reakcji na zachowanie uczniów.Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca według mojego zdania,ale to nie zawinił sam Ksiądz A ja na sam początek jak by było to moje dziecko to nauczylabym bo wychowani i kazała przeprosić za swoje zachowanie.

    • Tylko niestety to jest bez stresowe wychowanie kiedy dzieciak jest zawsze super ekstra a wszyscy w koło są be.M

    • W stu procentach podpisuję się pod dwiema powyższymi opiniami M. A jednocześnie absolutnie nie zgadzam się na takie zachowanie wspomnianego księdza – o ile ono w ogóle miało miejsce. Naprawdę, nie znam sprawy. Zapewniam, że stać mnie na to, aby – gdybym o tym wiedział – mocno przeciwko temu protestować.
      Natomiast nie zmienia to faktu, że problem, o którym pisze M, jest bardzo poważny. W żaden sposób nie usprawiedliwiam zbyt gwałtownego zachowania księdza – podkreślam: o ile miało ono w tym przypadku miejsce – ale też widzę problem totalnej bezkarności dzieciaków, którzy pozwalają sobie na takie odzywki wobec księży i nauczycieli, za które nas kiedyś pewnie wyrzucono by ze szkoły.
      A problem rekolekcji szkolnych to jest jeszcze jedno zmartwienie, które i ja też kiedyś "przerabiałem" – a mianowicie to, że ksiądz nierzadko zostaje sam niemal z całą szkołą, którą ma upilnować w kościele lub na różnych spotkaniach w samej szkole, bo nauczyciele nie traktują tego jako swój ustawowy obowiązek. Podkreślam, nie zawsze tak jest, ale ja się z takimi sytuacjami spotkałem.
      Pozdrawiam i dziękuję za opinie. Ks. Jacek

    • Z tego co czytałam parę dni temu to miała taką sytuacja miejsce gdzie Ksiądz prowadził rekolekcje młodzież źle się zachowywała Ksiądz próbował ich uspokoić nie pomagało i kiedy chłopak zaczął pić Ksiądz bo uderzył w twarz.No i Nauczyciele wzięli ucznia zawiadomiła mamę ta policję zgłosili to do Kurii.Z czego co czytałam Ksiądz przyznał się,że miała miejsce taka sytuacja Przeprosił tego ucznia,rodziców i wszystkich.Tylko ja to się zastanawiam czy Ci uczniowie chociaż jeden Przeprosił Księdza.M

  • Drogi anonimowy Anonimowy…
    Odpowiednie p r z e p i s y zabraniają ingerencji nauczycieli w sprawy porządkowe podczas tego typu "spędów" kościelnych. Słowa spęd użyłem celowo, gdyż nie ma on w tym wypadku [picie napojów, walenie ucznia po – pardon za słownictwo "parlamentarne" – po pysku] też nie ma cech spotkania stricte religijnego. Nauczyciel na tego typu akcje idzie, bo musi, choć niejeden wolałby odbyć swoje normalne zajęcia dydaktyczne.
    Argument, że ten protest nie ma zasięgu w skali światowej jest beznadziejny. Pisanie protestów w obronie "Króla" [który to już król w naszej Republice?] do ogólnie znanego pieniacza – ministra też ma zasięg czysto lokalny.
    Wikary, który nie umie zapanować nad wiernymi [bo ci uczniowie to przecież katolicy, którzy zapewne przyszli na budujące rekolekcje dobrowolnie], od którego rodzice de zbierają dzieci przygotowywane do pierwszej Komunii, bo się na nimi psychicznie znęca, powinien zostać na przykład szewcem – to bardzo poszukiwany zawód; tymczasem przenosi się go do sąsiedniej diecezji. Karać nauczyciela za to, że katolik w zetknięciu ze swoim Bogiem i Jego kapłanem rozrabia w kościele. Paradne!!! Czy powinno się tępić księży za to, że uczniowie usiłują rozrabiać na lekcji fizyki??? A prymitywni obrońcy tylko Króla ośmieszają. Wejdź na proponowaną stronę Wizerunek Króla z tortem na głowie [to w zamiarze miała być korona], z miną i pozą "kochającego/ inaczej" – to jest dopiero profanacja uczuć religijnych. Protest przeciwko głupawemu bęcwalstwem do sześcianu.

    Piję Twoje anonimowe zdrowie.

    • Doprawdy nie wiem czy ta głupota, którą cechują się twoje wypowiedzi jest cechą czy tylko manierą? Przepisy blokują nauczycieli przed zwróceniem uwagi podopoecznym jak mają się zachowywać? Skąd te brednie? Tak się tłumaczyli nauczyciele w jednym artykule na onet.pl – rozumiem, że tak samo (bo poza szkołą) nie rwagowali by na to, gdyby wyrostki kopały staruszkę na przystanku autobusowym? Weź ty się trollu siarczany w końcu za siebie i udaj do jakiegoś specjalisty od głowy – byle jak najdalej stąd.

    • Pij pij może mi to na zdrowie faktycznie wyjdzie jednak tobie szczerze wątpię.
      Powiem tak według Ciebie Nauczyciel nie może ingerować w to co wyprawia jego uczeń w kościele.A według mnie może i nawet powinien bo skoro idzie z tymi dzieciakami do Kościoła to jest za nie odpowiedzialny.Ja powierzam jemu odpowiedzialność za moje dziecko a nie Księdzu i uważam że to on powinien moje dziecko ustawić do pionu a nie jakiś tam Ksiądz powinien się z nim użerać a Ci Nauczyciele poczuli swoją odpowiedzialność dopiero wtedy kiedy Księdzu puściły nerwy dlatego zapytalabym gdzie byli wczesniej?.I to nie jest to,że bronię Księdza jednak uważam,że nie tylko on zawinił.Tu chodzi o sam fakt wychowania bo teraz dzieciaka wolno wszystko wolno źle się zachowywać w kościele,wolno Nauczyciela wyzywać od najgorszych,wolno podejść nakłuć mu w twarz czy założyć kosz na śmieci na głowę.I zawsze będzie ktoś inny winny tylko nie nasze dziecko bo to przecież taki aniołek.Kiedyś nie było takich problemów tylko kiedyś dzieciaki wychowywał rodzice a teraz często mam wrażenie,że wychowuje je podwórko,ulica plus gry.Ja jak bym kiedyś zapyskowala do sąsiada to bym dostała w pysk tak,że już drugi raz bym się nie odważyła a teraz taki tatuś jak ty pójdzie i sąsiada szczeli za to,że raczył zwrócić uwagę twojemu dziecku.Tylko pozniej okazuje się,że nasze dziecko zaczyna lać nas zwracając się do kogo kolwiek nikt ci nie pomoże bo przecież to dziecko jest takie dobre.M

    • Ja też. A z argumentami Bimbrovnikusa nie mam ochoty polemizować czy w ogóle dyskutować, bo to nie są żadne argumenty. Czysta, stronnicza złośliwość. Szkoda… xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.