Gdy wywyższycie Syna Człowieczego…

G
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Arkadiusz Buczkowski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Jubilatowi pełnego zaufania do Jezusa – przez całe życie! I zapewniam o modlitwie.
       Proszę też, abyśmy naszymi modlitwami – w tym pięknym, ale bardzo pracowitym czasie – wspierali wszystkich rekolekcjonistów i spowiedników wielkopostnych. Ja też dzisiaj cały dzień będę pomagał w Spowiedzi rekolekcyjnej w Parafii w Stoczku Łukowskim.
        W tym tygodniu również w Surgucie będą miały miejsce rekolekcje. Ale o tym zapewne dowiemy się z samego źródła, bo jutro – słówko z Syberii!
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
5 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Lb 21,4–9; J 8,21–30
CZYTANIE
Z KSIĘGI LICZB:
Od
góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść
ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I
zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: „Czemu
wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma
chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”.
Zesłał
przeto Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi
tak, że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do
Mojżesza, mówiąc: „Zgrzeszyliśmy szemrząc przeciw Panu i
przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas
węże”. I wstawił się Mojżesz za ludem.
Wtedy
rzekł Pan do Mojżesza: „Sporządź węża i umieść go na
wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego,
zostanie przy życiu”. Sporządził więc Mojżesz węża
miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli
kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego,
zostawał przy życiu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie
szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść
nie możecie”.
Rzekli
więc do Niego Żydzi: „Czyżby miał sam siebie zabić, skoro
powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?”
A
On rzekł do nich: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z
wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata.
Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie
uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”.
Powiedzieli
do Niego: „Kimże Ty jesteś?”
Odpowiedział
im Jezus: „Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele
mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał,
jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od
Niego”. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.
Rzekł
więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy
poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że
to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał,
jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to,
co się Jemu podoba”.
Kiedy
to mówił, wielu uwierzyło w Niego.
Już
wielokrotnie czytałem ten fragment Księgi Liczb, który stanowi
dzisiejsze pierwsze czytanie, ale chyba po raz pierwszy tak mocno
poruszyły mnie – a do pewnego stopnia także zirytowały
słowa: Podczas drogi jednak lud stracił
cierpliwość…
Coś niesamowitego! Lud stracił
cierpliwość!
Może
aż tak bardzo słowa te nie powinny dziwić, bo na kartach Pisma
Świętego – szczególnie w opisach wędrówki narodu wybranego
przez pustynię – padają niejednokrotnie, ale czasami jakoś tak
mocno poruszają serce i każą zapytać, o co tu w ogóle
chodzi?!
Co to ma tak naprawdę znaczyć, że lud stracił
cierpliwość? Do kogo? Do swego swego Boga?… Do Mojżesza?…

A
może należy zapytać: Do czego? Czyżby do tej całej
wędrówki, która – jakby nie patrzeć – była dowodem i znakiem
szczególnego Bożego błogosławieństwa i Bożej opieki nad
ludem Izraela?
Jeśli
się wsłuchać w treść dzisiejszego czytania, to w ogóle
otrzymamy na zadane pytanie odpowiedź wprost szokującą. Oto
bowiem, co powiedzieli Izraelici do Boga i Mojżesza, właśnie w
chwili, gdy stracili cierpliwość: Czemu wyprowadziliście nas
z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a
uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny.
Czy
dobrze rozumiemy, co oni tak naprawdę powiedzieli? Oto wprost
narzekają na pokarm, zesłany im z samego Nieba! Nie mówiąc
już o tym, że jego zesłanie poprzedziło całe mnóstwo
niezwykłych znaków, dokonanych przez Boga, w tym także tych
najbardziej niezwykłych, jak wyprowadzenie z niewoli egipskiej
i przeprowadzenie suchą nogą przez Morze Czerwone. I po tym
wszystkim okazuje się, że lud raczył stracić cierpliwość!
Moi
Drodzy, czy nie przypomina nam się w tym momencie bardzo wiele
takich sytuacji z naszego życia – sytuacji, w których to
napracowaliśmy się bardzo, aby komuś w czymś pomóc, aby coś
komuś podarować, a ten nie tylko nie podziękował, ale
wręcz robił jeszcze łaskę, że w ogóle to przyjął,
dodatkowo przy tym wybrzydzając?… Czy w takiej sytuacji nie
chciałoby się walnąć pięścią w stół i na przyszłość
zaprzestać jakiejkolwiek pomocy, jakiegokolwiek starania?…
Czy
nie doprowadza nas, moi Drodzy – tak po ludzku – wręcz do
szału postawa ludzi pretensjonalnych, ludzi roszczeniowych,

którzy otrzymawszy taką czy inną pomoc, są wiecznie
niezadowoleni, żądają czegoś więcej i czegoś innego, a do tego
na wszystko narzekają, szemrzą, obmawiają za plecami,
pokazując wszystkim, jak to im się nie powodzi i jak są przez
wszystkich źle traktowani?…
Naprawdę,
takim ludziom nie ma się już ochoty nic więcej dawać, ani pomagać
do czasu, aż zmienią swoje nastawienie. Nawet, jeżeli
rzeczywiście są to ludzie ubodzy i chciałoby się im jakoś pomóc,
jednak oni już tak przyzwyczaili się do tej pomocy, że
uznają ją wręcz za obowiązek, jaki spoczywa w tym względzie na
całym ich otoczeniu.
Wydaje
się, że należałoby gruntownie przemyśleć wszelkie formy relacji
z takimi ludźmi, przy czym nie chodzi tu w żaden sposób o ich
jakiekolwiek dyskryminowanie, czy potępianie, ale na pewno nie
można pozwalać im na utwierdzanie się w przekonaniu,
że mogą
w taki sposób traktować innych.
Cóż
jednak poradzić, jeżeli w taki sposób ludzie traktują swojego
Boga, tracąc – jakby to dziwnie nie brzmiało – do Niego
cierpliwość?…
Samo wręcz ciśnie się na usta pytanie, kto
wobec kogo
może tu tracić cierpliwość?…
Jak
słyszeliśmy, Bóg ostro upomniał Izraelitów za taką ich postawę.
Zesłał na nich karę, ale i tak – kiedy tylko przyszło
jakiekolwiek otrzeźwienie i znak skruchy – sam dał do ręki
środek zaradczy
w celu wyjścia z rozpaczliwego położenia.
Trzeba natomiast przyznać, że w Starym Testamencie Bóg reagował
bardziej radykalnie,
zwykle też bardzo szybko i w sposób
wyraźny: zło było często karane natychmiast.
Kiedy
jednak Bóg wypowiedział się przez swojego Syna, który dokonał –
w sposób radykalny i ostateczny – wyzwolenia człowieka z mocy
zła, Bóg już nie karze natychmiast człowieka za popełniane
przez niego grzechy. Co nie znaczy, że z tego powodu człowiek może
sobie swobodnie grzeszyć!
Jezus
mówi dzisiaj wyraźnie: Wy jesteście z niskości, a Ja jestem
z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata.
Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie
uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich.
Nie
dokonuje się to jednak od razu. I dlatego ludziom wydaje się, że
Bóg milcząco pozwala na cały ten bezmiar zła, jaki się
dokonuje na świecie. Również ze strony wierzących Bóg musi wiele
przykrości znosić. Bo ludzie tak łatwo wciąż tracą cierpliwość…
Prawdziwy dramat: ludzie tracą cierpliwość do swojego Boga!

Jak
to dobrze, że Bóg nie traci cierpliwości do człowieka… I wciąż
czeka na niego, wciąż daje mu szansę… Gdyby tylko człowiek sam
sobie tej szansy nie odbierał… I gdyby nie lekceważył tej Bożej
cierpliwości… Gdyby tak wreszcie przestał myśleć, że mu się
ona w jakikolwiek sposób i z jakiegokolwiek powodu należy…
Bo nawet pomimo tej bezgranicznej cierpliwości Boga człowiek może
wszystko przegrać, wszystko stracić.
W
wydarzeniu, opisanym w pierwszym czytaniu, znakiem Bożej
cierpliwości był miedziany wąż, umieszczony na wysokim palu.
Jedno spojrzenie na ten znak
decydowało o ocaleniu życia. W
Nowym Przymierzu tym znakiem jest wywyższony na Krzyżu Syn Boży.
Przylgnięcie przez człowieka do Jezusowego Krzyża decyduje o
ocaleniu życia wiecznego.
Jeżeli jednak człowiek do Krzyża
nie przylgnie i świadomie się od niego odwróci, to niestety –
nic mu nie pomoże nawet największa Boża cierpliwość.
Dlatego
dobrze byłoby, abyśmy nade wszystko nie tracili cierpliwości do
siebie samych…
W
tym kontekście zastanówmy się:
– Na
ile jestem wytrwały w realizacji swoich dobrych postanowień?
– Na
ile w ogóle jestem wytrwały w codziennym spełnianiu praktyk
religijnych?
– Czy
przyjmując dary, ofiarowane mi przez Boga i drugiego człowieka,
jestem wdzięczny, czy raczej kapryśny?

Gdy
wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem…

16 komentarzy

    • Co prawda nie ma to – jak zwykle – żadnego związku z postem Księdza Jacka, ale popieram…popieram…

      "Tomasz Terlikowski od lat słynie z kontrowersyjnych i radykalnych poglądów oraz niepohamowanej chęci zaglądania rodakom pod kołdrę i do majtek. Odkąd do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, 42-letni dziennikarz jest jeszcze bardziej aktywny. Ostatnio wpadł na pomysł, aby ewangelizować… kosmitów. Odkrycie nowej gwiazdy TRAPPIST 1, na której według naukowców mogą istnieć warunki do życia, zainspirowały Tomasza do nowej aktywności. Według niego nawet "istoty pozaziemskie" powinny znać historię Chrystusa".
      Twoje zdrowie, Protestancie!
      Zapraszam do protestowania u mnie!!!

  • Jak zwykle: uderz w stół, a ….. troll się odezwie :). Tym razem w charakterze opoja – być może to jego prawdziwa twarz ;)?
    "Absentem laedit, qui cum ebrio litigat"

  • W naszej parafii jutro kończą się rekolekcje, które prowadzi gość z Turkmenistanu ks. Andrzej Madej OMI. Dzisiaj dużo opowiadał o Rosji….. a w kontekście objawień fatimskich i ostatnich wydarzeń prosimy o modlitwę za Rosję, oby Bóg błogosławił jej mieszkańcom….

  • A Panowie bardzo się lubią ☺miłość do bólu.
    Tylko emocje nie te.Szkoda zdrowia na dowalanie sobie nawzajem.Może jakieś zawieszenie broni biała flaga pokojowa.
    U mnie też rekolekcje z tego co wiem dobiegają jutro do końca.Pozdrawiam M

  • W ciekawych czasach przyszło nam żyć. I to nie tylko z powodu dynamicznej zmiany struktury mentalnej i demograficznej społeczeństw zachodnich, ale również ze względu na sprawy naszego KK i jego historii. O ile to prawda (bo o abdykacji Franciszka słychać już od 3 lat 🙂 ), to mielibyśmy szansę przeżyć 4 odejście papieża w ciągu 2000 lat historii KK, z czego 2 w naszych skromnych dniach – http://gosc.pl/doc/3794956.Papiez-Franciszek-abdykuje

    • Tak, co jakiś czas o tym słychać… Ale ja bym się tym nie zajmował. Myślę, że nie warto "odcinać tasiemki" i wyliczać Papieżowi, kiedy to wreszcie zrezygnuje. A chyba w taki ton uderzają niektóre redakcje. Lepiej się za Papieża modlić. Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.