Abyście uwierzyli, że Ja jestem…

A
Szczęść Boże! Moi Drodzy, już dawno nie przypominałem o Wielkiej Księdze Intencji oraz o naszej duchowej łączności o godzinie 20.00. Mam nadzieję, że pamiętacie o jednym i drugim. Ja staram się codziennie pamiętać. 
     Co do Wielkiej Księgi, to cały czas jestem gotów ją aktualizować: dopisywać nowe intencje, względnie zmieniać treść już tam zapisanych. Ale to tylko na Waszą prośbę i według Waszych wskazań. Jeżeli zatem potrzebna jest tam interwencja, to proszę o wiadomość na „Napisz do mnie”.
      A jutro – do nas wszystkich – napisze Ksiądz Marek. Mówiąc krótko – słówko z Syberii!
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
4 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 13,13–25; J 13,16–20
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Odpłynąwszy
z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan
wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich.
Oni
zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli
w dzień sobotni do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i
Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli:
„Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla
ludu”.
Wstał
więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił:
Słuchajcie,
Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu
izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w
ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Mniej
więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na
pustyni. I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan, oddał im
ziemię ich w dziedzictwo, mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu
latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela.
Później
poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna
Kisza z pokolenia Beniamina. Gdy zaś jego odrzucił, powołał na
ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach:
«Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który
we wszystkim wypełni moją wolę».
Z
jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg
Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił
chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej
działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie
uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać
sandałów na nogach»”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Kiedy
Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: „Zaprawdę, zaprawdę
powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik
od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni,
gdy według tego będziecie postępować.
Nie
mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba,
aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten
podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to
stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja
jestem.
Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie
przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.
W
dzień sobotni, w synagodze, po odczytaniu Prawa i Proroków, Paweł
– nowy uczeń i apostoł Jezusa
– zaczyna mówić o historii
swego narodu, jednak swój wywód prowadzi w bardzo określonym
kierunku: doprowadza go bowiem do momentu, w którym może ogłosić
zebranym nowinę o Jezusie Chrystusie. Mamy tu zatem – z
jednej strony – spotkanie rzeczywistości starej i nowej,
zetknięcie się uświęconej wielowiekowej tradycji narodu wybranego
z nowością młodej wspólnoty Kościoła; z drugiej strony zaś
mamy swoiste wyrastanie tej nowej rzeczywistości z rzeczywistości
starej.
Zobaczmy,
opisane dzisiaj wydarzenie – zaznaczyliśmy to już na początku –
dokonuje się w synagodze, w szabat, po odczytaniu Prawa i
Proroków.
Paweł ze swoją ekipą przyszedł tam dla uczczenia
tego dnia, dla spełnienia moralnego nakazu, wynikającego właśnie
z Prawa i tradycji, które to wartości miały dla niego – co by
nie mówić – duże znaczenie. I właśnie w ten kontekst
wpisuje swoje świadectwo
o Jezusie – nowym Nauczycielu, Synu
Bożym, który przyszedł na świat, aby ten świat pouczyć o
zbawieniu, a ostatecznie go zbawić.
A
i sam sposób, w jaki Paweł swoją wypowiedź skonstruował, daje do
myślenia. Nie ukazał bowiem Jezusa jako tego, który nie
wiadomo, skąd i jak
przyszedł na ziemię, jakby wręcz spadając
z nieba. Nie! Paweł wyraźnie wykazał, analizując dzieje swego
narodu, że właśnie te dzieje prowadziły do momentu, w
którym Boży Syn stał się jednym z ludzi. Pojawienie się Jezusa
na ziemi stało się punktem kulminacyjnym historii
narodu i 
historii świata, bo to wszystko, co do
tej pory się działo, było swoistym przygotowaniem na Jego
przyjście. I także znaki działania Bożego – tak bardzo
widoczne i tak bardzo liczne w dziejach narodu wybranego – były
przygotowaniem na największy znak i cud, jakiego dokonał Jezus, a
jakim niewątpliwie było Jego Zmartwychwstanie.
Możemy
zatem powiedzieć, iż całe dzieło Jezusa, chociaż niewątpliwie było dziełem Bożym, to jednak tu, na ziemi, wyrosło z bardzo
określonej ludzkiej tradycji, w bardzo
określonym kontekście historycznym, społecznym…
A
warto też zauważyć, że to zderzenie „starego” i „nowego”
widać również w postawie i działaniu samego Pawła. Mówiąc
bowiem tak dokładnie o historii swego narodu, z pewnością
korzystał z gruntownego wykształcenia, jakie w młodości
pobrał od Gamaliela. Przy czym, jeszcze do niedawna to wykształcenie
służyło mu do zwalczania Jezusa i Jego Kościoła, służyło
mu do argumentowania, dlaczego nowa nauka jest niezgodna z Prawem i
Prorokami. A oto teraz ten sam – chociaż nie taki sam – Paweł,
to swoje wykształcenie wykorzystuje do tego, by wykazać, iż dzieło
zbawcze Jezusa wprost wynika z tego, czego nauczali Prorocy,
co zapisano w Prawie i do czego prowadziły wieki historii narodu.
Jakaż przedziwna przemiana!
I
jakaż wielka mądrość i pokora Jezusa, który zechciał tak bardzo
wpisać się w dzieje człowieka, tak głęboko w nie wejść,
tak bardzo uszanować ludzką tradycję, tworzoną przez wieki.
Jednakże wchodząc w tę tradycję i stając się jednym z nas, nie
przestał być Bogiem.
Chociaż
bowiem widzimy Go dzisiaj, jak pochyla się do stóp swoich uczniów,
aby im obmyć nogi, to jednak nie przestaje być tym, o którym
cytowany przez Pawła Jan Chrzciciel mówił: Ja nie jestem
tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie
jestem godny rozwiązać sandałów na nogach.
I
chociaż ma On – czyli Jezus – za chwilę paść ofiarą zdrady i
znieść wielkie cierpienie, to jednak mówi: Ja wiem, których
wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną
spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz,
zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie,
uwierzyli, że Ja jestem.
Właśnie,
aby nie przestali widzieć w Nim Boga i Pana wtedy, kiedy wszystkie
okoliczności będą temu zaprzeczały. Aby także wtedy, kiedy zło
tak mocno sprzysięgnie się przeciw Niemu, pamiętali, że On to
wszystko zapowiedział,
że wszystko to dzieje się zgodnie z
odwiecznymi zapowiedziami, że On cały czas panuje nad sytuacją!
Nie
pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko prosić Jezusa, aby
zechciał wejść – ciągle wchodzić – w naszą osobistą
historię,
w nasze tradycje i przyzwyczajenia, w naszą
codzienność i „świąteczność”, w nasze sprawy małe i
wielkie. Niech wchodzi tam zawsze – i niech do końca panuje nad
sytuacją!
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
któreś z moich przyzwyczajeń nie utrudnia mi wyznawania wiary i
świadczenia o niej?
– Czy
mogę z przekonaniem powiedzieć, że Jezus rzeczywiście panuje nad
wszystkimi sferami mojego życia – także tymi najbardziej
intymnymi?…
– Czy
wciąż pomnażana wiedza i zwiększane życiowe doświadczenie służą
mi do tego, by być coraz lepszym chrześcijaninem – czy wprost
przeciwnie?

Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie
przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał…

2 komentarze

  • "…Jezus umył uczniom nogi" Kiedy ja umyłam komuś nogi; dosłownie i w przenośni… Na pewno czyniłam to dosłownie wiele lat temu, gdy dzieci były małe, kilka lat temu , gdy mama była staruszką, w ostatnich latach dwom osobom na rekolekcjach w kościele, a potem w domu swojemu mężowi.
    W przenośni, umywam bliźnim nogi, gdy pomagam fizycznie, finansowo, na sposób duchowy, modlitwą, rozmową, traceniem swojego czasu, niekiedy traceniem siebie… co z tego wynika, co chcę osiągnąć…
    Motywacją jest naśladowanie Jezusa, Jego Matki. Celem nie jest dobre samopoczucie, bo nie jest to zawsze piękne, łatwe i przyjemne. Celem jest upodobnienie się do Jezusa i Maryi.
    " Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować."
    Żyć w błogosławieństwie Pana, to chyba to na co liczę, Jezu.

    • "Celem nie jest dobre samopoczucie, bo nie jest to zawsze piękne, łatwe i przyjemne. Celem jest upodobnienie się do Jezusa i Maryi." I wieczne zbawienie.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.