Bez odwrotu!

B
Szczęść Boże! Moi Drodzy, chciałbym tylko przypomnieć, że dzisiaj pierwszy piątek miesiąca – tym, którzy je obchodzą… Albo zamierzają zacząć…
         Niech nam wszystkim ten dzień przyniesie jak najwięcej dobra!
                                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
13 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rdz 23,1–4.19;24,1–8.10.48.59.62–67; Mt 9,9–13
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Sara
doczekała się stu dwudziestu siedmiu lat życia. Zmarła ona w
Kiriat-Arba, czyli w Hebronie, w kraju Kanaan. Abraham rozpoczął
więc obrzędową żałobę nad Sarą, aby ją opłakać.
A
potem powstawszy odszedł od swej zmarłej i zwrócił się do
Chetytów z taką prośbą: „Choć mieszkam wśród was jako
przybysz, sprzedajcie mi tu u was grób na własność, abym mógł
pochować moją zmarłą”. Tak przeto Abraham pochował swoją żonę
Sarę w pieczarze na polu zwanym Makpela, w pobliżu Mamre, czyli
Hebronu, w kraju Kanaan.
Abraham
zestarzał się i doszedł do podeszłego wieku, a Bóg mu we
wszystkim błogosławił.
I
rzekł Abraham do swego sługi, który piastował w jego rodzinie
godność zarządcy całej posiadłości: „Połóż mi twą rękę
pod biodro, bo chcę, żebyś mi przysiągł na Pana, Boga nieba i
ziemi, że nie weźmiesz dla mego syna Izaaka żony spośród kobiet
Kanaanu, w którym mieszkam, ale że pójdziesz do kraju mego
rodzinnego i wybierzesz żonę dla mego syna Izaaka”.
Odpowiedział
mu sługa: „A gdyby taka kobieta nie zechciała przyjść ze mną
do tego kraju, czy mogę wtedy zaprowadzić twego syna do kraju, z
którego pochodzisz?”
Rzekł
do niego Abraham: „Nie czyń tego nigdy, abyś miał tam wracać z
moim synem. Pan, Bóg niebios, który mnie wywiódł z domu mego ojca
i z mego kraju rodzinnego, który mi uroczyście obiecał: «Potomstwu
twemu dam ten kraj», On pośle swego anioła przed tobą; znajdziesz
tam żonę dla mego syna. A gdyby owa kobieta nie chciała przyjść
z tobą, wtedy jesteś zwolniony z przysięgi; byłeś tylko z synem
moim tam nie wracał”.
Sługa
ów zabrał z sobą dziesięć wielbłądów oraz kosztowności swego
pana i wyruszył do Aram-Naharaim. Tam sługa Abrahama wziął jego
bratanicę Rebekę za żonę dla jego syna. Wyprawili więc Rebekę i
jej piastunkę ze sługą Abrahama i jego ludźmi.
Izaak,
który naówczas mieszkał w Negebie, właśnie wracał od studni
Lachaj-Roj; wyszedł bowiem pogrążony w smutku na pole przed
wieczorem. Podniósłszy oczy ujrzał zbliżające się wielbłądy.
Gdy zaś Rebeka podniosła oczy, spostrzegła Izaaka, szybko zsiadła
z wielbłąda i spytała sługi: „Kto to jest ten mężczyzna,
który idzie ku nam przez pole?” Sługa odpowiedział : „To mój
pan”. Wtedy Rebeka wzięła zasłonę i zakryła twarz.
Kiedy
sługa opowiedział Izaakowi o wszystkim, czego dokonał, Izaak
wprowadził Rebekę do namiotu Sary, swej matki. Wziąwszy Rebekę za
żonę, Izaak miłował ją, bo była mu pociechą po matce.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Odchodząc
z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej,
imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał
i poszedł za Nim.
Gdy
Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i
grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to
faryzeusze, mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel
jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”
On,
usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci,
którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co
znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie
przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Abraham,
który przez całe swoje życie był bezgranicznie posłuszny Bogu,
ufał Bogu i kochał Go całym sercem, pozostał tej postawie wierny
do końca swoich dni.
Bardzo wymowną – w tym kontekście –
wydaje się sytuacja, dzisiaj przedstawiona, w której to sługa,
posyłany przezeń z misją znalezienia żony Izaakowi, pyta: A
gdyby taka kobieta nie zechciała przyjść ze mną do tego kraju,
czy mogę wtedy zaprowadzić twego syna do kraju, z którego
pochodzisz?

I
cóż na to odpowiada Abraham? To bardzo znamienne!
Mówi:
Nie
czyń tego nigdy, abyś miał tam wracać z moim synem. Pan, Bóg
niebios, który mnie wywiódł z domu mego ojca i z mego kraju
rodzinnego, który mi uroczyście obiecał: «Potomstwu

twemu
dam ten kraj», On pośle swego anioła przed tobą; znajdziesz tam
żonę dla mego syna. A gdyby owa kobieta nie chciała przyjść z
tobą, wtedy jesteś zwolniony z przysięgi; byłeś tylko z synem
moim tam nie wracał.

Co
to oznacza?
To
oznacza, że Abraham bardzo poważnie
potraktował Bożą obietnicę,

uwierzył jej w stu procentach, a do tego także uznał, że powrót
do ziemi rodzinnej byłby jakąś
formą wycofania się

z tego wszystkiego, czego dotąd dokonał we współpracy z Bogiem.
Oczywiście, wcale nie musiałoby to tak właśnie być pojmowane, bo
przecież skoro mógł się
tam
udać sługa, to mógł się tam udać bez
większych problemów
także
sam Abraham,
lub
jego syn –

i wcale nie musiałoby to oznaczać jakiegoś odwrócenia się od
Boga.
A
jednak Abraham uznał, że skoro wolą Bożą było, aby wyjść z
owej ziemi, i skoro się to rzeczywiście dokonało, to
już nie należy tam wracać.
Pewien
etap został definitywnie zamknięty. Tak chciał Bóg. I Abraham
postanowił tego już nie odwracać, nie odwoływać, nie chciał się
z tego wycofywać.
Znakiem
takiego właśnie jego mocnego postanowienia był także fakt
pochowania
swej zmarłej żony na tej ziemi,

do której przybył.
Uznał
on zatem, że przebyta droga – z ziemi rodzinnej do tej, na której
zamieszkał – to nie tylko jakiś odcinek na mapie, jakaś
odległość geograficzna. To był także bardzo
konkretny etap w jego życiu, to była także duchowa droga,

jaką przebył w kierunku Boga i swojej z Nim
bliskości. I teraz, powrót do ziemi rodzinnej byłby dla niego
jakby wycofaniem się

z tego wszystkiego.
Moi
Drodzy, to kolejny dowód na wielką
miłość Abrahama do Boga,

na jego bezgraniczne zaufanie do Boga i Jego słów, Jego obietnic;
to znak wielkiej przyjaźni z Bogiem.
Zapewne,
najmniejszego pojęcia nie miał celnik Mateusz,
jaką to drogę będzie miał
do
przejścia,
kiedy usłyszał słowa: Pójdź
za Mną!

Zwłaszcza,
że ta
droga, po której szedł dotychczas, nie należała – najoględniej
mówiąc – do najlepiej
wybranych…

Niestety, była to droga, wyznaczona
przez
te
wszystkie
złe
postawy
i zjawiska,
z jakimi
wówczas wiązało się
zasiadanie
w komorze celnej. I właśnie z
tej drogi Jezus go dzisiaj wyciągnął

– po to, aby wprowadzić na swoją drogę. Pójdź
za Mną!

powiedział do niego.
Miała
to być zatem już teraz wspólna
droga: Jezusa i jego.

Dokąd go miała zaprowadzić? Wtedy na pewno jeszcze tego nie
wiedział. Ale
poszedł.
A
jaką drogą poszli ci wszyscy, którzy dzisiaj – razem z Jezusem –
skorzystali z gościny Mateusza i zasiedli do wspólnego stołu? Nie
wiemy. Możemy mieć
nadzieję, że wszyscy oni,

pod wpływem tego niezwykłego spotkania, także
poszli za Jezusem

– jeżeli nawet nie dosłownie, poprzez dołączenie do grona Jego
uczniów, to jednak poprzez
szczere nawrócenie

i zmianę swego dotychczasowego życia. Czy tak się jednak stało?
Nie wiemy.
Wiemy
natomiast, że zarówno Mateusz, jak i oni wszyscy, szli wcześniej
taką drogą, z której powinni się jak najszybciej wycofać,

zmienić kierunek i wejść na całkowicie inną drogę.
Natomiast Abraham – przeciwnie – szedł taką drogą, z której
absolutnie
nie powinien się wycofywać.

I nie wycofał się.
Warto,
moi Drodzy, abyśmy w tym kontekście zastanowili się, jak
wygląda nasza droga przez życie:

czy jest ona ukierunkowana na Jezusa i na wieczne zbawienie, czy jest
ona prosta –
czy też ciągle pojawiają
się na
niej
jakieś
boczne, ciemne dróżki,
wiodące
na bezdroża grzechu?… A
może jest to droga, z której powinniśmy się jak najszybciej
wycofać?… Warto nad tym pomyśleć.
I
jeżeli trzeba jakiejś zmiany dokonać – zmiany kierunku, nawet
radykalnej

– to trzeba to zrobić jak
najszybciej.

Nie tylko wtedy, kiedy błądzimy po bezdrożach grzechu, ale także
wtedy, kiedy dochodzimy do wniosku, że niekoniecznie
idziemy drogą swego życiowego powołania,

i choć całkiem dobrze to swoje życie przeżywamy, to jednak po
zmianie kierunku będziemy je przeżywać lepiej i pełniej. Jeżeli
do takiego przekonania dochodzimy, to powinniśmy jak
najszybciej dokonać zmiany – radykalnie i odważnie!
Jeżeli
zaś idziemy dobrą drogą, to niech nam nigdy nie przychodzi do
głowy wycofywać się z niej, lub zmieniać kierunek. Wprost
przeciwnie: trzeba
nam się tej drogi trzymać,

nie pozwalając szatanowi na to, by różnymi swoimi podstępami nas
z
niej
sprowadził. Mamy iść ciągle naprzód, do Jezusa, nie oglądając
się za siebie i nie wzdychając za tym, co było… Ciągle
do przodu! Do Jezusa! I razem z Jezusem!
W
tym kontekście zastanówmy się:

Czy
solidnie dotrzymuję postanowień i obietnic, składanych Bogu, czy
wychodzę z założenia, że jak nie dotrzymam, to też się nic nie
stanie?

Czy
moja postawa jest stuprocentowo chrześcijańska, czy ukształtowana
według zasady: „Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek”?

Czy
mam odwagę zerwać z tymi złymi przyzwyczajeniami lub grzechami, z
którymi jest mi – niestety – dobrze?

Nie
potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają…

2 komentarze

  • Zastanowię się nad słowami Jezusa skierowanymi dziś do mnie;
    "On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników".

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.