Abym ci pobłogosławił…

A
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, od wczorajszego popołudnia – aż do następnej niedzieli, czyli 16 lipca – moja Siostra Ania i Szwagier Kamil, wraz ze swoimi Córeczkami, uczestniczą w rekolekcjach Domowego Kościoła, u Matki Bożej, w Kodniu. Ich samych i całą rekolekcyjną Ekipę polecam Waszej życzliwej, modlitewnej pamięci!
           Moi Drodzy, bardzo liczyłem na to, że uda się nam doczekać
na słówko z Syberii. Niestety, Ksiądz Marek w tym tygodniu dużo
podróżuje z Księżmi, którzy przybyli do Niego z Polski.
Wspominał ostatnio o tej wizycie. Zapewne w przyszłym tygodniu
opowie nam o tym i owym.
Tymczasem,
niestety, musi Wam wystarczyć moje rozważanie… Dobrego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
13 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Jana z Dukli, Kapłana,
do
czytań: Rdz 27,1–5.15–29; Mt 9,14–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Gdy
Izaak się zestarzał i jego oczy stały się tak słabe, że już
nie mógł widzieć, zawołał Ezawa, swego starszego syna: „Synu
mój!” A kiedy ten odezwał się: „Jestem”, Izaak rzekł: „Oto
zestarzałem się i nie znam dnia mojej śmierci. Weź więc teraz
przybory myśliwskie, twój kołczan i łuk, idź na łowy i upoluj
coś dla mnie. Potem zaś przyrządzisz mi smaczną potrawę, jaką
lubię podasz mi ją, a ja z serca ci pobłogosławię, zanim umrę”.
Rebeka
słyszała to, co Izaak mówił do swego syna Ezawa. Gdy więc Ezaw
poszedł już na łowy, aby przynieść coś z upolowanej zwierzyny,
Rebeka wzięła szaty Ezawa, swego starszego syna, najlepsze, jakie
miała u siebie, ubrała w nie Jakuba, swojego młodszego syna, i
skórkami koźląt owinęła mu ręce i nieowłosioną szyję. Po
czym dała Jakubowi ową smaczną potrawę, którą przygotowała, i
chleb.
Jakub,
wszedłszy do swego ojca, rzekł: „Ojcze mój!” A Izaak na to:
„Słyszę; któryś ty jest, synu mój?” Odpowiedział Jakub
ojcu: „Jestem Ezaw, twój syn pierworodny. Uczyniłem, jak mi
poleciłeś. Podnieś się, siądź i zjedz potrawę z upolowanej
przeze mnie zwierzyny, i pobłogosław mi”. Izaak rzekł do syna:
„Jakże tak szybko mogłeś coś upolować, synu mój?” A Jakub
na to: „Pan, Bóg twój, sprawił, że tak mi się właśnie
zdarzyło”.
Wtedy
Izaak rzekł do Jakuba: „Zbliż się, abym dotknąwszy ciebie mógł
się upewnić, czy to mój syn Ezaw, czy nie”. Jakub przybliżył
się do swego ojca Izaaka, a ten dotknąwszy go rzekł: „Głos jest
głosem Jakuba, ale ręce rękami Ezawa”. Nie rozpoznał jednak
Jakuba, gdyż jego ręce były owłosione jak ręce Ezawa. A mając
udzielić mu błogosławieństwa, zapytał go jeszcze: „Ty jesteś
syn mój Ezaw?” Jakub odpowiedział: „Ja jestem”.
Rzekł
więc: „Podaj mi, abym zjadł to, co upolowałeś, synu mój, i
abym ci sam pobłogosławił”. Jakub podał mu i on jadł.
Przyniósł mu też i wina, a on pił. A potem jego ojciec Izaak
rzekł do niego: „Zbliż się i pocałuj mnie, mój synu”. Jakub
zbliżył się i pocałował go. Gdy Izaak poczuł woń jego szat,
dając mu błogosławieństwo mówił:
Oto
woń mego syna jak woń pola, które pobłogosławił Pan.
Niechaj
tobie Bóg użycza rosy z niebios i żyzności ziemi, obfitości
zboża i moszczu winnego.
Niechaj
ci służą ludy i niech ci pokłon oddają narody. Bądź panem
twoich braci i niech ci się kłaniają synowie twej matki.
Każdy,
kto będzie ci złorzeczył, niech będzie przeklęty. Każdy, kto
będzie ci błogosławił, niech będzie błogosławiony”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Uczniowie
Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo
pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata
obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też
młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki
pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się
zachowuje”.
Oceniając
postawę Jakuba i Rebeki według dzisiejszych kryteriów, ale też
według zasad ewangelicznych, które stanowią fundament
naszej chrześcijańskiej moralności, musimy powiedzieć
jednoznacznie: to był podstęp. A mówiąc bardziej
precyzyjnie: było to podstępne wyłudzenie aktu religijnego,
czyli błogosławieństwa. W świetle dzisiejszych, cywilizowanych
systemów prawnych, opartych źródłowo na starożytnym prawie
rzymskim, należałoby nawet uznać taki akt za nieważny prawnie,
bo właśnie wyłudzony podstępnie.
Tymczasem
dzisiaj słyszymy, że Izaak – nieświadom niczego – udzielił
Jakubowi swego ojcowskiego błogosławieństwa, i temu akurat nie
możemy się dziwić, bo myślał, że udziela go Ezawowi.
Jednakże – o czym dzisiaj nie słyszymy, ale jest to zapisane w
dalszej części Księgi Rodzaju – kiedy prawdziwy Ezaw powrócił
i cały podstęp wyszedł na jaw, Izaak już nie cofnął
udzielonego Jakubowi błogosławieństwa, nie odebrał mu go; co
więcej: na pytanie Ezawa, czy jemu też nie może pobłogosławić,
czy nie ma dla niego jakiegoś drugiego błogosławieństwa,
Izaak zdecydowanie odpowiedział, że nie! Mógł udzielić
tylko jednego – i tego jednego udzielił.
I
choć to może dziwne, a nawet szokujące, to Ezaw nie dość, że
błogosławieństwa ojcowskiego nie otrzymał, to jeszcze usłyszał,
że mocno odczuje jego brak,
bo w dalszym życiu nie zabraknie mu
trudności, spowodowanych właśnie tą sytuacją. Wszystko to jest
dla nas bardzo zaskakujące i – podkreślmy wyraźnie: według
naszych, chrześcijańskich kryteriów – zupełnie
niezrozumiałe,
natomiast może już nie będziemy tutaj
wyjaśniać szeroko wszystkich kulturowych kontekstów, ani
mówić zbyt dużo o symbolice języka biblijnego, bo nawet
przy zastosowaniu tych wszystkich „okoliczności łagodzących”
dla Jakuba i Rebeki, nie da się ich czynu ocenić pozytywnie. Ale na
nim dzisiaj może nie będziemy koncentrować uwagi.
Zechciejmy
natomiast dostrzec, jak bardzo konkretną rzeczywistością, wręcz
wymierną, jednostkową
– jest Boże błogosławieństwo.
Pomimo, że jest to dar duchowy, zatem niejako z samej definicji
niewymierzalny
i trudny do jakiegoś jednostkowego określenia,
to jednak – jest on bardzo konkretny.
I
chyba tak właśnie traktowano go w rodzinie Izaaka, skoro Rebeka z
Jakubem nie cofnęli się przed podstępem, aby go uzyskać. A
przecież mogli na całą sprawę spojrzeć z nieco większym
dystansem,
bo na pewno ojciec nieraz wzywał Bożego
błogosławieństwa nad swoim domem, nad swoimi dziećmi, nad swoją
rodziną… Czy zatem nie mogli uznać, że w jakieś formie Boże
błogosławieństwo już na nich spoczęło?…
Nie,
w tym momencie, o to jedno, konkretne błogosławieństwo, o ten
konkretny dar – bardzo mocno, nawet za cenę nieuczciwości –
zabiegali. Czyli, był to w istocie dar konkretny, jednostkowy,
niemalże namacalny…
Być
może, kojarzy nam się w tym kontekście inne, ewangeliczne
wydarzenie, kiedy to Jezus wysyła Apostołów na głoszenie Dobrej
Nowiny i każe im obdarowywać Bożym pokojem napotkanych
ludzi, jednak zastrzega, że dar ów będą mogli przyjąć jedynie
ci, którzy będą go godni. W przeciwnym wypadku – pokój ten
będzie powracał do Apostołów.
Zauważmy: bardzo konkretny wymiar tego przecież duchowego daru!
Wydaje
się, że jakimś wyjaśnieniem tego stanu rzeczy jest epizod,
opisany w dzisiejszej Ewangelii. Nie dotyczy on dosłownie tego, o
czym tu sobie mówimy, natomiast kładzie akcent na konkretne
skutki obecności Jezusa
wśród ludzi. Wszystko –
jak słyszeliśmy – zaczęło się od pytania, jakie Jezusowi
postawili uczniowie Jana: Dlaczego my i faryzeusze dużo
pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?
I
o ile z całości odpowiedzi, szczególnie z jej drugiej części,
możemy wyprowadzić wniosek natury ogólnej i ponadczasowej, iż
tego, co nowe, nie należy na siłę wtłaczać w ciasne ramy
starych schematów myślenia i oceniania, o tyle pierwsza część
odpowiedzi dotyczyła tej konkretnej sytuacji historycznej, w
której to Jezus chodził po ziemi i był w widzialnej postaci obecny
wśród ludzi. A ta sytuacja miała miejsce tylko wtedy, tylko
na tym określonym kawałku ziemi, wśród tych określonych ludzi. I
właśnie dla tych ludzi, z faktu tej obecności, wypływały bardzo
konkretne wnioski.
Naturalnie,
dla nas dzisiaj także pewne wnioski wypływają i my też mamy
traktować obecność Jezusa w naszym życiu w sposób bardzo
konkretny
– chociaż na pewno inny, aniżeli ci, którzy
widzieli Go w ludzkiej postaci.
Natomiast
z całego dzisiejszego przekazu biblijnego tę właśnie naukę
powinniśmy sobie przyswoić, iż wszelkie Boże dary, a więc:
obecność Jezusa w Eucharystii i innych Sakramentach, Boże słowo,
Boża łaska, Boże błogosławieństwo – to są dary bardzo,
ale to bardzo konkretne.
Przeto albo je przyjmujemy, albo
odrzucamy. Nie da się ich trochę przyjąć, a trochę nie
przyjąć.
Nie można ich przyjąć „jakoś tam”, „w
przybliżeniu”, lub „mniej więcej”.
Boże
dary – na czele z tym największym Bożym darem, jakim jest żywa
obecność Jezusa – choć są darami duchowymi, to jednak
nie są darami „rozmytymi” w czasoprzestrzeni. To są dary
bardzo konkretne i na swój sposób wymierne. Chociaż – jeśli
idzie o ich bogactwo i obfitość – bezmierne. Są one tak bardzo
konkretne, jak bardzo konkretny jest Jezus: w tym, że jest
i w tym, jaki jest.
Z
całą pewnością, tak właśnie postrzegał obecność Jezusa w
swoim życiu Patron dnia dzisiejszego,
Święty Jan.
Urodził
się w 1414 roku w
Dukli,
w dzisiejszej
diecezji przemyskiej, w rodzinie mieszczańskiej. Legenda głosi, że
studiował w Krakowie, jednak brakuje źródeł historycznych, które
potwierdzałyby ten fakt. Po studiach wrócił do Dukli, gdzie żył
jako pustelnik
w
lasach. Do
franciszkanów
konwentualnych
wstąpił
prawdopodobnie w Krośnie, między
1434 a 1440 rokiem. Miał wtedy około dwudziestu pięciu lat. Przed
przyjęciem Święceń
kapłańskich odbył studia u franciszkanów.
W
zakonie piastował różne stanowiska, między innymi – kaznodziei.
Był światłym kapłanem
i teologiem.
Kilkakrotnie
obierano go na przełożonego klasztoru w Krośnie i Lwowie. W
1463 roku, pod wpływem Świętego Jana Kapistrana, reformatora
franciszkańskiego życia zakonnego, wstąpił
do bernardynów.
W
zakonie tym piastował różne urzędy.
Zarówno
jako kaznodzieja, jak i spowiednik, odznaczał się niezwykłą
gorliwością.
Miał dar
proroctwa. W pełnieniu obowiązków nie przeszkodziła mu nawet
utrata wzroku pod koniec życia.

Nie stronił też od pracy fizycznej w ogrodzie i kuchni. Zmarł
we Lwowie, 29 września 1484 roku.
Jan
z Dukli od najmłodszych lat zdradzał predyspozycje
do głębszego życia duchowego.
W
zakonie brał udział we wszystkich nabożeństwach, wyróżniał się
kultem do Matki Bożej. Często
na modlitwie spędzał całe noce.

Zaraz po śmierci rozwinął się jego kult. Rosła ilość
spisywanych cudów i łask, otrzymanych od Boga za jego
pośrednictwem. 2 stycznia 1733 roku,
Klemens XII ogłosił go błogosławionym. Jego
kanonizacji dokonał natomiast
Święty
Jan Paweł II, w 
dniu
10
czerwca
1997 roku.
I
to właśnie Jan Paweł II, nawiedzając grób Świętego, tak o nim
mówił: „Jakże bliski wydaje się nam Błogosławiony
Jan w tej świątyni, w której przechowuje się jego relikwie!
Bardzo chciałem tu przybyć, aby w
ciszy klasztoru wsłuchać się w głos jego serca
i
wspólnie z wami wgłębić się w tajemnicę jego życia i
świętości. A było
to życie całkowicie oddane Bogu.
Zaczęło
się w pobliskiej pustelni. To właśnie tam, wśród ciszy i
duchowej walki, „uchwycił
go Bóg” i tak już pozostali razem do końca.

Wśród tych gór uczył się żarliwej modlitwy i przeżywania
Bożych tajemnic. Powoli
utwierdzała się jego wiara, krzepła miłość,

aby później wydać zbawienne owoce już nie w odosobnieniu, na
pustelni, ale w murach klasztoru franciszkanów konwentualnych, a
następnie u bernardynów, gdzie spędził ostatni okres swego życia.

Zasłynął
Błogosławiony
Jan jako mądry
kaznodzieja i gorliwy spowiednik.

Tłumnie schodzili się do niego ludzie spragnieni zdrowej Bożej
nauki, aby słuchać jego
kazań, czy też u kratek konfesjonału szukać umocnienia i porady.

Zasłynął jako przewodnik dusz i roztropny doradca wielu ludzi.
Zapiski mówią, iż pomimo starości i utraty wzroku pracował
nieprzerwanie
– prosił,
by mu odczytywano kazania, aby mógł dalej nauczać. Szedł
do konfesjonału po omacku,
aby nadal nawracać i
prowadzić do Boga.
Świętość
Błogosławionego
Jana wynikała z jego
głębokiej wiary.
Całe
jego życie i gorliwość apostolska, umiłowanie modlitwy i Kościoła
wszystko to było
oparte na wierze.
Była
ona dla niego siłą, dzięki której potrafił wszystko to, co
materialne i doczesne, odrzucić, by poświęcić się temu, co Boże
i duchowe.
Bracia
i Siostry, często nawiedzajcie to miejsce! Ono jest wielkim skarbem
waszej ziemi, bo tu
przemawia Duch Pana do ludzkich serc za pośrednictwem waszego
świętego Rodaka.
Mówi
on,
że życie osobiste, rodzinne i społeczne, trzeba budować na wierze
w Jezusa Chrystusa. Wiara
bowiem nadaje sens wszystkim naszym wysiłkom.

Pomaga odkrywać prawdziwe dobro, ustala
prawidłową hierarchię wartości, przenika całe życie.”

Tyle z
przemówienia Papieża
Jana
Pawła
II.
Wpatrzeni
w postawę Świętego
Jana z Dukli
oraz wsłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:
– Czy
Boże przykazania i normy ewangeliczne to bardzo konkretny program
mojego codziennego postępowania, czy jedynie wzruszające słowa,
lub piękna baśń z innej epoki?
– Po
czym konkretnie można dostrzec obecność Jezusa w moim życiu?
– Jakie
znaczenie ma dla mnie Boże błogosławieństwo, płynące z
przyjętych Sakramentów: czy widzę – na przykład – różnicę,
pomiędzy życiem w małżeństwie, a życiem w związku
niesakramentalnym, czy ta różnica jest dla mnie praktycznie
niedostrzegalna?

Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.