Dla waszego ocalenia Bóg mnie tu przysłał…

D
Szczęść Boże! Witam serdecznie i od razu zachęcam do uczestnictwa w dniu dzisiejszym w nabożeństwie fatimskim, które w naszych Parafiach z pewnością będzie się odbywać. W Miastkowie też.
                                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Andrzeja Świerada i Benedykta, Pustelników,
do
czytań: Rdz 44,18–21.23b–29;45.1–5; Mt 10,7–15

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Juda
oraz jego bracia przyszli do domu Józefa. Juda, zbliżywszy się do
niego, rzekł: „Pozwól, panie mój, aby twój sługa powiedział
słowo wobec ciebie. I nie gniewaj się na twego sługę, wszakżeś
ty jak faraon. Pytał mój pan swoich sług: «Czy macie ojca lub
brata?» Odpowiedzieliśmy panu mojemu: «Mamy starego ojca i jednego
jeszcze, najmłodszego brata, zrodzonego przez niego już w starości.
Brat tego najmłodszego nie żyje; został on więc jeden z tej samej
matki i dlatego ojciec go pokochał». Rozkazałeś sługom twoim:
«Sprowadźcie go do mnie, abym mógł go zobaczyć. Jeśli nie
przyjdzie z wami wasz najmłodszy brat, nie pokazujcie mi się na
oczy».
Gdy
więc przyszliśmy do twego sługi, ojca naszego, powtórzyliśmy mu
twe słowa, panie. Potem zaś powiedział nam ojciec: «Idźcie znów,
aby zakupić dla nas żywności». Odpowiedzieliśmy: «Nie możemy
iść. Pójdziemy tylko wtedy, gdy z nami pójdzie nasz najmłodszy
brat. Bo nie możemy pokazać się owemu mężowi, jeśli nie będzie
z nami naszego najmłodszego brata». Wtedy powiedział nam twój
sługa, ojciec nasz: «Wiecie, że jedna z mych żon urodziła mi
dwóch synów. Jeden wyszedł ode mnie i wtedy pomyślałem sobie, że
został rozszarpany, gdyż więcej go już nie widziałem. Jeżeli i
tego drugiego zabierzecie ode mnie i spotka go jakieś nieszczęście,
moja siwizna zstąpi do krainy zmarłych wśród niedoli»”.
Józef
nie mógł opanować swego wzruszenia i wobec wszystkich, którzy tam
byli, zawołał: „Niechaj wszyscy stąd wyjdą!” Nikogo nie było
z nim, gdy Józef dał się poznać swym braciom.
Wybuchnąwszy
głośnym płaczem, tak że aż usłyszeli Egipcjanie oraz dworzanie
faraona, rzekł do swych braci: „Ja jestem Józef. Czy ojciec mój
jeszcze żyje?” Ale bracia nie byli w stanie mu odpowiedzieć, gdyż
zlękli się go. On zaś rzekł do nich: „Zbliżcie się do mnie!”
A gdy oni się zbliżyli, powtórzył: „Ja jestem Józef, brat
wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu. Ale teraz
nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali.
Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed
wami”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów. „Idźcie i głoście: «Bliskie
już jest królestwo niebieskie». Uzdrawiajcie chorych,
wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe
duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota
ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę
torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem
robotnik swej strawy.
A
gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto
tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie.
Wchodząc do domu, powitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to
zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli nie zasługuje,
niech pokój wasz powróci do was.
Gdyby
was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów
waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch
z nóg waszych. Zaprawdę powiadam wam: Ziemi sodomskiej i
gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu”.

Kiedy
się słucha Józefa, jak mówi do swoich braci: Ja jestem
Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do
Egiptu. Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście
mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał
mnie tu przed wami
to można tylko
powiedzieć: „Dobre sobie!” Ot, tak, po prostu – Bóg go tu
przysłał przed nimi. Jakby już zapomniał, co przeżywał,
kiedy bracia go sprzedali, kiedy musiał znosić całe poniżenie,
związane ze statusem niewolnika; kiedy dniami, a szczególnie
nocami, tęsknił za domem, za ojcem i młodszym bratem,
Beniaminem, i za resztą rodziny… Przecież dopóki jego los nie
zaczął się wyraźnie zmieniać i nie został wywyższony przez
faraona, był totalnie poniewierany, jak każdy niewolnik.
I
dzisiaj o tym wszystkim tak po prostu mówi, że nie ma co wspominać
i robić sobie wyrzutów, bo to Bóg wysłał go przed braćmi?…
Tak, jeśli podchodzi się do całej sprawy z taką wiarą i z
takim zaufaniem do Boga,
jak podchodził Józef. Bo on – pomimo
tego, co go spotkało – ani na moment nie stracił wiary w Boga,
ani trochę nie zawahało jego zaufanie do Boga, ani na chwilę nie
zwątpił w to, że Bóg widzi wszystko, co się dzieje i czuwa
nad nim
w całym tym dramatycznym położeniu.
I
dlatego – co jest szczytem jego heroizmu – nawet w tej
dramatycznej sytuacji dostrzegł realizację Bożego planu,
nastawionego na dobro jego rodziny i jego narodu. Zapewne w momencie,
kiedy spadały na niego rozmaite cierpienia, nie mógł się nawet
spodziewać, że Bóg wyprowadzi z nich aż tak wielkie dobro. Ale
nawet kiedy już je wyprowadził – czy Józef nie miał prawa w
jakiś sposób odegrać się na swoich braciach, zrewanżować
się za sposób, w jaki go potraktowali?
On
jednak podszedł do tego zupełnie inaczej: potrafił poświęcić
swoją dumę i poczucie skrzywdzenia
– ewidentnego przecież –
dla zaprowadzenia pokoju pomiędzy swymi najbliższymi i dla
uratowania od zguby całego swego narodu. Jak wspaniałomyślna to
i piękna postawa!
I jaki wzór dla nas – niemalże
niedościgniony.
Oto
bowiem naprawdę niezwykłej wiary potrzeba i niezwykłego zaufania
do Boga, aby w najtrudniejszym dla siebie momencie – wbrew całej
ludzkiej logice – widzieć działanie Boże i dostrzegać plany
Bożej Opatrzności.
Czyż nie prościej byłoby zwyczajnie
zbuntować się i przeklinać cały świat, wszystkich i wszystko
wokół, a nawet samego Boga?… Na pewno byłoby prościej. Józef
jednak tego nie uczynił.
Co
więcej, on ani na chwilę nie zwątpił w Boga i nie przestał go
kochać.
Chociaż nic nie rozumiał z tego, co go spotkało, to
nie odwrócił się od Boga. I dlatego Bóg przez niego dokonał tak
wielkich rzeczy!
W
Ewangelii dzisiejszej słyszymy, jak Jezus posyła swoich Apostołów,
aby już samodzielnie wyruszyli z misją głoszenia Dobrej
Nowiny. Daje im szereg szczegółowych i konkretnych wskazań, bo
przecież mają wyruszyć w nieznane! A oni po protu –
poszli! Czy byli pewni sukcesów, jakie mieliby odnosić? Chyba
raczej nie… Czy byli pewni, że nie spotkają ich na tej drodze
żadne komplikacje i trudności? Raczej byli pewni, że będzie
odwrotnie!
Czy spodziewali się, że wszyscy ich posłuchają i
bez żadnych zastrzeżeń pójdą za ich głosem? Też raczej nie.
A
jednak, skoro Jezus sam ich wysłał i wyraźnie określił, jak tę
swoją posługę mają spełniać, to oni tak zwyczajnie –
poszli.
Zapewne wielkim wsparciem było dla nich to stwierdzenie
Jezusa: Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano
słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo

miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych. Zaprawdę
powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień
sądu niż temu miastu.
Zapowiedź ta bowiem była
jednoznacznym sygnałem, że Jezus sam będzie ich wspierał
i osłaniał,
i że będzie z całą swoją mocą i majestatem
stał za nimi.
Jednak
nawet w tym momencie wprost powiedział, że zdarzą się sytuacje, w
których ludzie nie będą chcieli ich przyjąć… I będą
takie domy, w których nie będzie można pozostawić Bożego pokoju!
Ale wszystkie te sytuacje – chociaż trudne, a czasami na pewno
przykre – też są jakoś wpisane w plany Bożej Opatrzności.
Nie dlatego, jakoby Bóg ich chciał, czy je sam spowodował, ale
dlatego, że przez nie – także przez nie – realizuje swój
plan zbawczy i obdarza swoim dobrem.
Niech
nas ci wszyscy wielcy ludzie, ukazani w dzisiejszych czytaniach, uczą
tego, byśmy w obliczu cierpień, trudności i przeciwności, którym
w danej chwili nie jesteśmy w stanie zaradzić, nie poddawali się
rezygnacji i nie tracili wiary w Boga, ale tym bardziej starali
się powierzyć Mu całą sprawę i zaufać Jego Opatrzności,

On sam z tego naszego cierpienia wyprowadzi bardzo konkretne dobro.
Jeśli nawet nie dzisiaj lub jutro, to w dalszej przyszłości. I że
to cierpienie jest także wpisane w Jego Boskie plany. I że
tego typu rzeczy – chociaż trudne – nie dzieją się w naszym
życiu na darmo…
O
ile tylko przeżywamy je w łączności z Bogiem i w pełnym
zaufaniu do Niego!
Tak,
jak swoją pielgrzymkę przez ziemię przeżywali Patronowie dnia
dzisiejszego, Święci
Andrzej Świerad i Benedykt, Pustelni
cy.
Na
temat życia i świętości pierwszego z
nich, Andrzeja Świerada, w
swoim Liście z okazji dziewięćsetlecia jego kanonizacji, tak pisał
Papież
Papież Jan Paweł II: „Świerad
urodził się około 980 roku w rodzinie wieśniaczej, w Polsce.

Wezwany przez Boga na
samotnię,
aby uważniej
mógł wsłuchiwać się w Jego głos, […] założył na przełomie
X i XI wieku pustelnię w miejscowości Tropie, podówczas w
granicach diecezji krakowskiej. Opuścił ją około roku 1022 i
wstąpił do klasztoru benedyktyńskiego świętego Hipolita na górze
Zabor w Słowacji.
Tam,
przyjąwszy imię zakonne
Andrzej,
prowadził życie
monastyczne. Następnie, mając już ponad czterdzieści lat, za
zgodą opata klasztoru Filipa, powrócił
do prowadzonego uprzednio w Polsce życia pustelniczego,

udając się do groty w miejscowości Skałka, nad brzegiem rzeki
Wag.
Wsławił
się niezwyczajnym
praktykowaniem pokuty:
za
dnia zajmował się karczowaniem drzew, noce zaś spędzał na
modlitwie. W okresie czterdziestodniowego postu często
przymierał głodem!
Po
śmierci znaleziono na jego ciele noszoną od dawna włosiennicę,
wykonaną z żelaznego łańcucha. Zmarł
około roku 1034.
[…]
Święty
Andrzej Świerad żyje nadal w
umysłach i sercach Polaków, Słowaków i Węgrów.

Oni najbardziej doświadczyli dobrodziejstw jego świętości. Ale
jest to człowiek, który wszystkich chrześcijan mógłby wiele
nauczyć. Uczy przede wszystkim ludzi naszych czasów, tak bardzo
skłaniających się ku przyjemnościom i przemijalnym dobrom
ziemskim, że tylko Bóg
jest
jedynym
Dobrem, którego całym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił
należy pragnąć.
Uczy,
że jesteśmy pielgrzymami, albowiem nie mamy tu miejsca stałego,
ale przyszłego oczekujemy. Uczy wreszcie, że należy
służyć bliźniemu nie tylko w zewnętrznych czynach miłości,

ale świadczeniem o Ewangelii.
Życie
i świadectwo świętego Andrzeja zachowują wartość dla
wszystkich chrześcijan,
w
szczególności zaś dla tych, którzy w odosobnieniu zakonnym
poświęcili się Bogu.
Ci zatem powinni uczyć się od świętego Świerada, że samotność
nie oddziela ich od ciała całego Kościoła.

Przez swoje modlitwy, pokutę, cnoty oraz miłość względem Boga
mają stać się tymi członkami Mistycznego Ciała, od których
życiodajna moc obficie zstępuje dla dobra wszystkich.
Święty
Andrzej poprzez swe życie, modlitwę, ascezę, podjętą dla braci
pracę stał się jednym z
korzeni, z których wyrosła tysiącletnia siła religii
chrześcijańskiej w Polsce.”
Tyle
Święty
Jan Paweł II o Świętym Andrzeju Świeradzie.
Z
kolei, drugi dzisiejszy Patron, Benedykt,
był towarzyszem pustelniczego życia Andrzeja i jednym z jego
uczniów
.
Po śmierci swego mistrza kontynuował jego surowy tryb życia w
pustelni. Podobnie, jak Święty Andrzej, przybył tam z Polski i
przebywał przez trzy lata. Po upływie tego czasu napadli
go zbójcy i zabili.

Ciało wrzucili do rzeki Wag. Powstała nawet legenda, że orzeł
przez cały rok pilnował ciała Męczennika
i że dzięki niemu zostało ono odnalezione w stanie zupełnie nie
zepsutym. Początkowo pochowano
obydwóch – tak 
Ucznia,
jak i 
Mistrza
– obok siebie, w kościele zakonnym.
Kult
obu Świętych
szybko się rozszerzał. Naturalnym ośrodkiem tego kultu był
klasztor na Zaborze, w Słowacji. Tu początkowo znajdował się ich
grób, tu również
przechowywano ze czcią łańcuch Świętego Andrzeja.

Z czasem powstały w Słowacji dwa odrębne sanktuaria: Świętego
Andrzeja w pobliżu Nitry, gdzie była jego pustelnia oraz Świętego
Benedykta – w miejscu, gdzie poniósł śmierć od pogańskich
rozbójników, a więc w miejscowości Skałka nad rzeką Wag. Około
roku 1064 Świerad i Benedykt zostali uroczyście proklamowani przez
biskupów Węgier
Świętymi.
Wtedy zapewne przeniesiono ich ciała do katedry w Nitrze, gdzie
spoczywają do dziś.
Andrzej
Świerad w hagiografii polskiej wybija się jako największy
asceta wśród Świętych i Błogosławionych polskich.

Andrzej i Benedykt są pierwszymi
Polakami, wyniesionymi do chwały ołtarzy, co dokonało się w roku
1083.

Wpatrując
się we wspaniały wzór ich świętości, a jednocześnie rozważając
w sercu Boże słowo dzisiejszej liturgii, odpowiedzmy sobie bardzo
szczerze:
– Jak
bronię się przed rozpaczą i poczuciem beznadziejności w
sytuacjach trudnych?
– Czy
stać mnie na to, aby w takich sytuacjach starać się – wbrew
wszystkiemu – dostrzegać dalekosiężne Boże plany?
– Na
ile staram się ofiarować Bogu moje cierpienia i trudności – w
jakichś konkretnych intencjach?

Idźcie
i głoście: «Bliskie już jest królestwo niebieskie».
Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie
trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo
dawajcie!

12 komentarzy

  • "…Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami". Myślę, że mimo wielkiej wiary, Józef sam z siebie nie doszedłby do takiego wyznania, to Duch Święty pokierował jego myśleniem, to sam Bóg dał wprzódy Józefowi łaskę przebaczenia braciom, bo tylko On, nasz Bóg może przemienić serca i umysł człowieka, nakierować na właściwe tory.

    Bardzo pragnę być na Nabożeństwie fatimskim, które rozpoczyna się u nas Mszą Świętą o 20tej ale wprzódy będę uczestniczyć w Eucharystii o 18:30 za śp. Jadwigę, moją siostrę, w 29 rocznicę śmierci. Właśnie w tamtych dniach nawiedzała ich parafię Matka Boża w częstochowskim wizerunku a moją siostrę zabierało pogotowie do szpitala.

    • Prostuję, dziś minęła 39 rocznica śmierci mojej siostry. Pan pozwolił, że mogłam spełnić wszystkie pragnienia serca a nawet więcej, bo dziś po procesji fatimskiej skorzystałam z półgodzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu, który w kaplicy jest wystawiony również w nocy z czwartku na piątek i z piątku na sobotę.

    • Anno jak udaje Ci się łączyć życie małżeńskie, życie rodzinne z tak dużą aktywnością w kościele? Pytam calkiem poważnie

      aniam

    • Aniam, odpowiadam całkiem serio, z Bożą pomocą jakoś się mi udaję. Dla przykładu podam Ci czynności wczorajszego dnia. Zaznaczę że mieszkamy tylko z mężem w 3 pokojowym mieszkaniu. Wczoraj był dzień w którym mąż szedł do pracy na 14 tą i wrócił po 22giej. Przed wyjściem do pracy kończył ostatnie szlify w łazience, którą z zięciem lub kolegą przez miesiąc generalnie remontował; ze skuciem glazury, terakoty, naprawą krzywych tynków z czasów komunistycznych, położeniem nowej glazury, z podłączeniem wszystkich mediów i akcesorii łazienkowych. Ja na bieżąco sprzątałam, gotowałam, robiłam pranie ręczne, bo nową pralkę mąż jutro podłączy, bo dziś nie zdążył. Ja codziennie wstaję o 6 rano i zwykle chodzę na Mszę Świętą o 7:30, wczoraj było inaczej, bo miałam Mszę w intencji siostry. Do południa zdążyłam zrobić zakupy, umyć 2 okna, wyprasować i powiesić firany i zasłony, ugotować obiad na 13tą i popołudnie miałam wolne od pracy fizycznej ( mam 68lat i choruję na kręgosłup, stawy i wiele innych ) więc po obiedzie relaks i na wolnych obrotach, podwójny spacer do kościoła i adoracja NS. Do domu wróciłam jednocześnie z mężem. Spać chodzimy około 23:30-24tej.

  • Często wydaje się że cierpienia to kara za grzechy i do postawy Józefa daleko nam pytamy za co mnie każesz Dobry Boże…

    • Przypomnieć tu należy ostrzeżenie z FAtimy jeśli ludzie nie poprawią się i nadal będą obrażać Boga przyjdzie wojna za Piusa i była II światowa także od nas też wiele zależy pokuta i modlitwa

    • Tak, przez swoją postawę wpływamy na bieg historii świata. Dużo o tym pisaliśmy sobie – tu, na naszym forum – w dniach setnej rocznicy Objawień fatimskich.
      xJ

  • Właśnie jestem na wykładzie Ks. Prof. Tadeusza Guza dotyczącego objawień fatimskich połączonego z promocją ksiąźki "Niebo jest silniejsze od nas", którą z języka niemieckiego tłumaczył mój znajomy :). Napiszę o czym był wykład 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.