Jako i my odpuszczamy…

J
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa
Siostra Aldona Deczewska, Franciszkanka Misjonarka Maryi, z którą
znam się od wielu lat, a która obecnie posługuje w Zamościu.
Niech Ojciec nasz, który jest w Niebie, obficie błogosławi Jej w
realizacji zakonnego powołania – przybliżania ludziom Bożego
królestwa. Zapewniam o modlitwie.
Moi
Drodzy, w kalendarzu liturgicznym wypada dzisiaj dowolne wspomnienie Świętego Papieża Jana XXIII. Przyznaję,
że od wielu lat Papież ten jest mi bardzo bliski. Będę zatem
szczególnie serdecznie przyzywał jego wstawiennictwa we wszystkich
sprawach, dotyczących także naszej blogowej Wspólnoty. Was też do
tego zachęcam!
Wszystkim
życzę błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Środa
27 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Jon 4,1–11; Łk 11,1–4
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JONASZA:
Gdy
Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył
się. Modlił się przeto do Pana i mówił: „Proszę, Panie, czy
nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju?
Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg
łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący
się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode
mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie”.
Pan
odrzekł: „Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?”
Jonasz
wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego stronie wschodniej, tam
uczynił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się
będzie działo w mieście. A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy
wyrósł nad Jonaszem po to, by cień był nad jego głową i żeby
mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem. Ale
z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby
uszkodził krzew, tak iż usechł.
A
potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący, wschodni wiatr.
Słońce prażyło Jonasza w głowę, tak że osłabł. Życzył więc
sobie śmierci i mówił: „Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć”.
Na
to Bóg rzekł do Jonasza: „Czy słusznie się oburzasz z powodu
tego krzewu?”
Odpowiedział:
„Słusznie gniewam się śmiertelnie”.
Rzekł
Pan: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie
wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja
nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie
znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy
nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo
zwierząt?”
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Gdy
Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją,
rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić,
jak i Jan nauczył swoich uczniów”.
A
On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie:
«Ojcze,
święć się imię Twoje,
przyjdź
Królestwo
Twoje.
Chleba
naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i
przebacz nam nasze grzechy,
bo
i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;
i
nie dopuść, byśmy ulegli pokusie»”.
Dobrze,
że liturgia Kościoła zestawia dzisiaj moment, w którym Jezus
uczy nas modlitwy, znanej obecnie jako modlitwa Pańska
– z
postawą Jonasza, który nie może pogodzić się z miłosierdziem,
okazanym grzesznym mieszkańcom Niniwy. Dobrze, że widzimy to
zestawienie, bo dzięki niemu łatwiej może zdamy sobie sprawę,
jaki kontrast zachodzi między słowami, wypowiadanymi w modlitwie
Pańskiej: i przebacz nam nasze grzechy, bo i my
przebaczamy każdemu, kto nam zawini;
albo – jak to zwykle
odmawiamy – „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy
naszym winowajcom” – z tym, jak to my faktycznie „odpuszczamy
naszym winowajcom”…
A
w tym kontekście, chyba przychodzi nam myśl prosić naszego Ojca,
który w Niebie, żeby może akurat tej prośby nie brał zbyt
dosłownie…
Bo jeżeli faktycznie miałby nam tak odpuszczać
nasze winy, „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, to
bylibyśmy biedni.
Bardzo
wyraźnie widać to w postawie Jonasza. Przy czym tutaj nie mamy
nawet do czynienia z koniecznością przebaczania jakichkolwiek win,
które mieszkańcy Niniwy uczynili właśnie jemu. On był tylko
Prorokiem Boga,
wysłanym z poleceniem wzywania do nawrócenia.
Chodziło jednak – jeszcze raz wyraźnie to podkreślmy – o
nawrócenie z grzechów, którymi ludzie ci zasmucali Boga, a nie
Jonasza!
Dlaczego zatem Jonasz tak śmiertelnie się obrażał na
Boga? Dlaczego nie mógł „strawić” tego, że Bóg przebaczył
grzesznikom?… Pewnie tak, dla samej zasady…
Widzimy
dzisiaj – a nawet już od kilku dni, w których słuchamy po
fragmencie dość niezwykłej historii tegoż Proroka – że miał
on spory problem z zaakceptowaniem Bożej decyzji, gdy idzie o
okazanie łaski innym ludziom. Dzisiaj też wielu z nas ma
tego typu problemy. Bo i my bardzo łatwo oceniamy ludzi,
szybko wydajemy o innych opinie, niezwykle surowo oceniając
przy tym ich błędy i niedociągnięcia, chociaż z takich samych
niedociągnięć niezwykle „płynnie” rozgrzeszamy samych siebie.

I
chociaż wypowiadamy słowa modlitwy Pańskiej, a wśród nich te
właśnie, dotyczące przebaczania swoim winowajcom, to jednak wcale
nam do tego nie spieszno.
A jednak ze strony Bożej oczekujemy
przebaczenia. Chyba że – co też jest zjawiskiem nierzadkim –
uznajemy, że nie mamy żadnych grzechów. To wtedy właściwie
Bóg nie ma czego nam przebaczać – z takiego założenia wówczas
wychodzimy. Tylko czy tak jest naprawdę? Czy naprawdę niczego
Bóg nie musi nam przebaczać?…
Jeżeli ktoś naprawdę z
takiego założenia wychodzi, to dopiero można mówić o prawdziwym
dramacie!
I
zawsze trzeba mówić o dramacie i nieszczęściu człowieka, który
zazdrości miłosierdzia i łaski, jakie Bóg okazuje innym
ludziom.
Taka postawa jest głęboko niechrześcijańska i nie
może się na nią zgodzić ktoś, kto codziennie odmawia – i to
nieraz po kilka razy – modlitwę „Ojcze nasz”. Nie ma też tak
naprawdę prawa prosić Boga o przebaczenie swoich grzechów ktoś,
kto nie przebacza innym ludziom.
Obyśmy
zatem, moi Drodzy, nie tylko codziennie uważnie i w skupieniu
odmawiali modlitwę Pańską, ale też nią żyli! Aby prośby,
jakie ona w sobie zawiera, a jakie dotyczą naszych relacji z Bogiem
i z drugim człowiekiem, były nie tylko wołaniem do Boga o
konkretne dary, ale też swoistym programem i wzorcem, według
którego będziemy te relacje układać…
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
odmawiając modlitwę Pańską, staram się skupić nad każdym,
wypowiadanym w jej trakcie słowem?
– W
jakim stopniu słowa tej modlitwy rzeczywiście wpływają na moje
odniesienie do Boga i do ludzi?
– Czy
nie zazdroszczę ludziom łaski Bożej?

Ojcze,
święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje…

11 komentarzy

  • No to ja, całkiem dobrowolnie ale nie świadoma, że dzisiejszemu dniu patronuje Jan XXIII odmówiłam Jego modlitwę za kapłanów szukając jej w internecie a na dodatek wydrukowałam kilka egzemplarzy "Ojcze nasz" po łacinie jeszcze przed przeczytaniem dzisiejszej Ewangelii, aby rozdać i sama się nauczyć. Jak tu nie wierzyć w działanie w Ducha Świętego…Duch Święty wysłuchał wczorajsze moje wezwania, pragnienia.
    Duchu Święty działaj we mnie, rozszerzaj serce i otwieraj moje uszy by słyszały Twój głos.

    • Wczoraj na wieczornej Mszy Świętej ksiądz zwrócił "moją" uwagę, że jest różnica między " odmówiłam modlitwę" a " modliłam się" ale nie wyjaśnił precyzyjnie co miał na myśli.
      Według mojego rozumowania " odmówić modlitwę" to odczytać nie znaną sobie modlitwę,np litanię myśląc o treści i o Adresacie i sercem ją akceptować jako swoją, ale przecież to też jest modlitwa miła Bogu.
      Modlić się można również z "pamięci" do Boga i wypowiadać swoje, bądź "cudze" modlitwy w myślach, na głos, śpiewem. Myślę że najważniejsze jest nie forma ale kontakt osobowy z Bogiem.

  • "Bo i my bardzo łatwo oceniamy ludzi, szybko wydajemy o innych opinie" – mógłby to Ksiądz rozwinąć? W jakim kontekście tak łatwo są przez nas te oceny i opinie wydawane?

    • W bardzo szerokim. Czyż nie przychodzi nam łatwo mówić o innych, oceniać ich, oskarżać, przy jednoczesnym bardzo łatwym usprawiedliwianiem samych siebie?… Często dochodzi do swoistego paradoksu, że od innych wymagamy tego, czego nigdy nie wymagalibyśmy od siebie – w różnych życiowych sytuacjach. Na przykład: mamy pretensje, że ktoś się zdenerwował i przeklinał, podczas gdy sami – w podobnych sytuacjach – wcale nawet nie próbujemy panować nad własnymi emocjami. Ale można tu wymienić wiele jeszcze codziennych, prozaicznych sytuacji…
      Ks. Jacek

  • B. niedawno "ktoś" tu opaskudził śliną ks.ks. Bonieckiego i Lemańskiego… Dość niedawno ten sam "ktoś" kilkakrotnie usiłował dezawuować nauczanie O.Św. Franciszka. I co? I nic? Pod dywanik! Łeb w piasek… Ciiichooo… NORMA!!!

  • Ktoś opaskudził śliną wymienionych księży? Kto? Ktoś dezawuował nauczanie papieża? Kto? Znam jedną osobę (dość dobrze – chyba?), która wspominała o tych dwóch kapłanach w związku z ich postawą w stosunku do akcji modlitewnej "Różaniec do granic", ale żadnej śliny w tej wypowiedzi nie było – tylko smutek, że kapłan może być przeciw modlitwie :-/. Podobnie co do papieża: ani jedno słowo nauki ex cathedra Franciszka nie było przez tę osobę podważone. I co? I KULĄ W PŁOT! JAK ZWYKLE!!!

  • Otóż, właśnie! Napisanie kilku słów prawdy o Ks. Lemańskim czy Bonieckim – to opaskudzenie śliną… Smutne… Naprawdę, smutne… Przecież ich nie wolno nigdy skrytykować!
    xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.