Obrała najlepszą cząstkę…

O
Szczęść
Boże! Bardzo serdecznie witam i pozdrawiam, życząc Wszystkim
błogosławionego dnia!
                                     Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Wtorek
27 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Jon 3,1–10; Łk 10,38–42
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JONASZA:
Pan
przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do
wielkiego miasta Niniwy i głoś jej upomnienie, które Ja ci
zlecam”. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział.
Niniwa była miastem bardzo rozległym, na trzy dni drogi. Począł
więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i
głosił: „Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona”.
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i od największego
do najmniejszego oblekli się w wory.
Doszła
ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie
płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele. Z rozkazu króla
i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie, co następuje:
„Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech
się nie pasą i wody nie piją. Niech ludzie i zwierzęta obloką
się w wory i niech żarliwie wołają do Boga. Niech każdy odwróci
się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą
popełnia swoimi rękami. Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg,
odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?”
Zobaczył
Bóg ich czyny, że odwrócili się od swojego złego postępowania.
I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich
sprowadzić, i nie zesłał jej.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta,
przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria,
która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.
Natomiast
Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do
Niego i rzekła: „Panie, czy ci to obojętne, że moja siostra
zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi
pomogła”.
A
Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz
o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą
cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.
Nawrócenie
mieszkańców Niniwy – tak radykalne, szybkie i bezwarunkowe –
jest dla nas wszystkich źródłem wielkiej nadziei,
dobro, prawda i miłość może zawsze w człowieku zwyciężyć.
Zawsze, nawet wówczas, kiedy wydaje się, że tak bardzo
daleko zabrnął on już w swoich grzechach i błędach, iż nie ma
dla niego ratunku ani odwrotu. Otóż – jest! Zawsze – jest!
Dopóki człowiek żyje na tym świecie, to tak naprawdę wszystko
jeszcze może ze swoim życiem zrobić.
Może je w każdą stronę
„przekierować”.
I
mieszkańcy Niniwy skorzystali z tej możliwości. Ich grzechy
musiały być rzeczywiście bardzo ciężkie. Wnioskujemy to stąd,
że wywołały tak radykalną reakcję samego Boga,
postanowił zdecydowanie działać, nie akceptując już dłużej
takiego postępowania. Ale też możemy to wywnioskować z reakcji
Jonasza,
który od samego początku nie chciał podjąć się
zleconego mu przez Boga zadania wzywania do nawrócenia, a kiedy się
już podjął – przymuszony przez Boga – i misja przyniosła
dobry skutek, to był bardzo niezadowolony z tego, że Bóg
Niniwitom przebaczył.
O tym usłyszymy w jutrzejszym pierwszym
czytaniu.
Może
to tylko potwierdzać nasze domniemanie, że widziane z ludzkiej
perspektywy, nieprawości mieszkańców miasta musiały jawić się
jako wyjątkowo karygodne.
Zapewne, z Bożej perspektywy także,
jednak Bóg za tym wszystkim – za całym tym bezmiarem zła –
zobaczył konkretnych ludzi, którym postanowił dać szansę.
I – jak się dzisiaj okazało – nie zawiódł się.
Niniwa
stanęła na wysokości zadania i zwróciła się ponownie do Boga.
Uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i od
największego do najmniejszego oblekli się w wory.
Doszła
ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie
płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele.
Nawet
król – solidarnie ze swoim ludem – podjął surową pokutę,
wydając przy tym stosowne zarządzenia: Ludzie i zwierzęta,
bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie
piją. Niech ludzie i zwierzęta obloką się w wory i niech żarliwie
wołają do Boga. Niech każdy odwróci się od swojego złego
postępowania i od nieprawości, którą popełnia swoimi rękami.
Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od
zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?
Ulitował się
Bóg. Nie zginęli. W porę dostrzegli wyciągniętą do nich
przez Boga ratującą dłoń.
Pewne
trudności miała z takim dostrzeżeniem Marta, jedna z bohaterek
dzisiejszej Ewangelii. Owszem, uwzględniamy tu wszelkie opinie na
jej korzyść,
jakie przy różnych okazjach wypowiadamy i nie
chcemy jej w żaden sposób oceniać negatywnie. Wszak naprawdę
bardzo starała się – ze swego szczerego i dobrego serca –
ugościć Jezusa jak najlepiej.
Ale
chyba trochę się w tym wszystkim zapędziła, bo tak bardzo jej
zależało na sprostaniu wymogom gościnności, że nieco na bok
odsunęła możliwość własnego ubogacenia duchowego,
jakie
chciał jej i jej siostrze zaoferować Jezus. Być może, zaplanowała
sobie, że później, kiedy poczęstunek będzie już na stole i
wszystkie wymogi gościnności zostaną dopełnione, ona usiądzie
sobie spokojnie obok Jezusa
i będzie Go swobodnie przez długi
czas słuchała, włączając się w dialog.
Jezus
jednak wysłał jej – i jednocześnie nam wszystkim – subtelny,
ale wyraźny sygnał, że spraw Bożych nie należy odkładać na
później.
I nawet w codziennych, zwyczajnych okolicznościach
naszego życia, w ferworze codziennych zwyczajnych spraw i zajęć,
trzeba się starać wyszukiwać czas – może go nawet wręcz
wykradać – na sprawy Boże.
Mieszkańcy
Niniwy właśnie dlatego wygrali całą sprawę – wygrali swoje
życie i swoją przyszłość – że nie czekali na lepszy czas i na
bardziej sprzyjające okoliczności, tylko natychmiast zwrócili
się do Boga.
Kiedy dotarło do ich wiadomości i świadomości,
że Bóg wyciągnął do nich ratującą rękę – oni Mu
natychmiast swoją rękę podali. Dzięki temu mógł ich wyciągnąć
z bagna moralnego, w jakim tkwili.
W
przypadku Marty i Marii sytuacja była zupełnie inna, bo ich Jezus
nie musiał wyciągać z takich grzechów, jak mieszkańców Niniwy,
natomiast na ich przykładzie chciał nam pokazać, że także
człowiek prawy i pobożny,
żyjący w stałej bliskości Boga,
musi czuwać, żeby w codziennym zabieganiu – nawet niepostrzeżenie
i niechcący – nie odsunąć Boga na dalszy plan, a Jego spraw
„na później”…
Widzimy
zatem, że w tych kwestiach sprawdza się stare przysłowie, iż kto
daje szybko, daje podwójnie. Tutaj możemy ową maksymę ująć
nieco odwrotnie: kto szybko bierze to, co Bóg daje, ten zyskuje
podwójnie. Ten wszystko zyskuje.
A ten, kto czeka na „lepszy”
czas i wszystko odkłada na później – no, cóż…
Pomyślmy
w tym kontekście:
– Czy
realizację swoich dobrych postanowień zaczynam natychmiast, czy
może odkładam „na później”?
– Czy
w taki radykalny sposób podchodzę także do walki ze swoimi
grzechami?
– Czy
moja hierarchia wartości i ważności jest właściwie ustawiona –
i sprawy Boże naprawdę zajmują w niej pierwsze miejsce?

Marto,
Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo
tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie
pozbawiona…

3 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.