Dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne!

D
Szczęść
Boży! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywała Sylwia
Tomaszek, moja Koleżanka z Liceum im. Lelewela z Żelechowie,
Wicedyrektor tejże Szkoły, a także Hubert Maksymiuk, należący do
jednej ze Wspólnot młodzieżowych.
Dzisiaj
natomiast imieniny przeżywa Karol Orłowski, nasz wieloletni
Gospodarz w Szklarskiej Porębie.
Wszystkim
Świętującym życzę bardzo bliskiej relacji z Jezusem! I o taką
będę się dla Nich modlił.
Wielkie
dzięki Księdzu Markowi za wczorajsze słówko – jak zawsze,
bardzo bogate. Zachęcam do powracania do niego i do komentowania!
Dzisiaj
– pierwsza sobota miesiąca. I oktawa Uroczystości Wszystkich
Świętych – możemy zyskiwać odpust za nawiedzenie cmentarza,
modlitwę za Zmarłych i spełnienie stałych warunków.
Moi
Drodzy, przepraszam za dzisiejsze opóźnienie z zamieszczeniem
słówka, ale nie wyrabiam się od rana z obowiązkami
duszpasterskimi i kancelaryjnymi. Czyli – dzień jak co dzień w
Miastkowie.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Sobota
30 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Karola Boromeusza, Biskupa,
do
czytań: Rz 11,1–2a.11–12.25–29; Łk 14,1.7–11
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Czyż Bóg odrzucił lud swój? Żadną miarą. I ja przecież jestem
Izraelitą, potomkiem Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił
Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami.
Pytam
jednak: Czy aż tak się potknęli, że całkiem upadli? Żadną
miarą. Ale przez ich przestępstwo zbawienie przypadło w udziale
poganom, by ich pobudzić do współzawodnictwa. Jeżeli
zaś ich upadek przyniósł bogactwo światu, a ich pomniejszenie –
wzbogacenie poganom, to o ileż więcej przyniesie ich zebranie się
w całości.
Nie
chcę jednak, bracia, pozostawiać was w nieświadomości co do tej
tajemnicy, byście o sobie nie mieli zbyt wysokiego mniemania, że
zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy
wejdzie do Kościoła pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie
zbawiony, jak to jest napisane: „Przyjdzie z Syjonu wybawiciel,
odwróci nieprawości od Jakuba” i „To będzie moje z nimi
przymierze, gdy zgładzę ich grzechy”.
Co
prawda gdy chodzi o Ewangelię, są oni nieprzyjaciółmi Boga ze
względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni ze
względu na przodków przedmiotem miłości. Bo dary łaski i
wezwanie Boże są nieodwołalne.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Gdy
Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w
szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Opowiedział wówczas
zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca
wybierali. Tak mówił do nich:
Jeśli
cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem
ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas
przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: «Ustąp temu
miejsca». I musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz
gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy
przyjdzie gospodarz i powie ci: «Przyjacielu, przesiądź się
wyżej». I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników.
Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża,
będzie wywyższony”.
W
dzisiejszym pierwszym czytaniu Święty Paweł podejmuje temat bardzo
ważny, a jednocześnie dość trudny. Próbuje się bowiem zmierzyć
z kwestią wybrania Izraela przez Boga: na ile jest ono
aktualne i jak ma ono wyglądać w dalszej perspektywie, skoro
Izraelici – dodajmy: rodacy Apostoła – popadli w zatwardziałość
i nie odpowiedzieli w pełni na Boże zaproszenie.
Apostoł
przekonuje, że pomimo tego, oraz pomimo tego, że to poganie w wielu
miejscach i w wielu momentach niejako zajęli miejsce Izraelitów,
jeśli idzie o relację z Bogiem, to jednak Bóg swego ludu nie
odrzucił.
Co więcej – nie zamierza tego czynić także w
przyszłości, a wprost przeciwnie: chce swój lud doprowadzić do
pełni zbawienia. Paweł stwierdza to wprost: I
tak cały Izrael będzie zbawiony, jak to jest napisane: „Przyjdzie
z Syjonu wybawiciel, odwróci nieprawości od Jakuba” i „To
będzie moje z nimi przymierze, gdy zgładzę ich grzechy”.

W
konkluzji zaś dzisiejszego czytania pada najmocniejszej chyba
zdanie, dotyczące tej kwestii. Apostoł stwierdza w nim, że dary
łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne.

Wydaje się, że to stwierdzenie jest tu rozstrzygające: Bóg
nie zmienił swoich zamiarów

co do umiłowanego narodu. A jednocześnie, odnajdujemy w całym
tym
fragmencie także cenne wskazania, odnoszące się do pogan. Jaśniej
może i bardziej czytelnie jest to wyrażone w innych miejscach, ale
i dzisiaj dostrzegamy
sygnały pewnej przestrogi,
skierowanej właśnie do pogan,

aby nie popadli w swoistą pychę i przekonanie o tym, że na tle
odstępstwa Żydów –
mogą się czuć szczególnie wyróżnieni. Nie!

Paweł
wprost zwraca się do swoich Adresatów – częściowo do pogan, a
częściowo do Żydów – pisząc: Nie
chcę jednak, bracia, pozostawiać was w nieświadomości co do tej
tajemnicy, byście o sobie nie mieli zbyt wysokiego mniemania.

Otóż,
właśnie! Żydzi z powodu swego wybrania, poganie z powodu
odstępstwa Żydów – mogli w takie wysokie
mniemanie
popaść. A tymczasem chodzi
o zbawienie,

które zarówno jedni, jak i drudzy, mają
osiągać.
W ostateczne zbawienie Żydów – jak już wspomnieliśmy – Święty
Paweł bardzo wierzy, a nawet jest o nim przekonany. Jeśli idzie o
zbawienie pogan – także liczy na nie bardzo mocno.
Wzajemne
zaś relacje jednych i drugich tak opisuje: Przez
ich

[czyli
Żydów]
przestępstwo
zbawienie przypadło w udziale poganom, by ich pobudzić do
współzawodnictwa.
Jeżeli
zaś ich upadek przyniósł bogactwo światu, a ich pomniejszenie –
wzbogacenie poganom, to o ileż więcej przyniesie ich zebranie się
w całości.

A
jeszcze dalej dodaje: Co
prawda gdy chodzi o Ewangelię, są oni nieprzyjaciółmi Boga ze
względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni ze
względu na przodków przedmiotem miłości.

Ciekawe,
doprawdy, stwierdzenie: przestępstwo, czy odstępstwo Żydów –
ma
pobudzić pogan do współzawodnictwa!

Pomniejszenie Żydów – ma
dać poganom wzbogacenie.
Żydzi
stali się nieprzyjaciółmi Boga, nie przyjmując Ewangelii – ze
względu na dobro pogan!

To tak trochę wygląda, jak gdyby Paweł pochwalał Żydów za ich
odstępstwo, bo dzięki temu otworzyli pole do działania poganom.
Oczywiście,
to nie tak. Chodzi natomiast o to, że nawet z tej trudnej i
ewidentnie niewłaściwej sytuacji Bóg
wyprowadzi określone dobro:

otworzy drogę do zbawienia poganom. Co jednak nie oznacza, że ci
ostatni mieliby popaść w zbyt wysokie mniemanie o sobie, czy
pogardzać narodem wybranym. Żeby użyć stwierdzenia Apostoła:
Żadną
miarą!
Cała
sprawa była bardzo ważna i bardzo aktualna w Gminie rzymskiej,
składającej się zarówno z Żydów, jak i pogan. To
tam właśnie
dochodziło
do owego zderzenia
argumentów jednej, jak i drugiej strony. I różnych postaw.
Wszystko
to zaś, co tu sobie teraz rozważamy, stanowi ciekawe dopowiedzenie
do nauki Jezusa, zawartej w dzisiejszej Ewangelii. Znajdujemy
tam przypowieść o zaproszonych na ucztę, którą Jezus kończy
słowami: Każdy
[…],
kto
się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie
wywyższony.
Moi
Drodzy, naprawdę nie mamy powodu, aby kiedykolwiek nad kimkolwiek
się wywyższać. Szczególnie zaś tym powodem nie
mogą być dary duchowe,

które z Bożej łaskawości otrzymujemy.
Takiej
właśnie postawy uczył wiernych – słowem, a bardziej jeszcze
przykładem swego życia – Patron dnia dzisiejszego, Święty
Karol Boromeusz, Biskup.
Urodził
się on
we Włoszech, na
zamku Arona, w dniu 3 października 1538 roku,

jako syn arystokratycznego rodu. Jego ojciec wyróżniał się
prawością charakteru, głęboką religijnością i miłosierdziem
dla ubogich, stając się w ten sposób dla Karola – nawet wówczas,
gdy był on już
Kardynałem – ideałem
życia chrześcijańskiego.

Już
w młodym wieku Karol posiadał wielki majątek. Kiedy miał zaledwie
siedem lat, miejscowy
biskup dał mu suknię klerycką, przeznaczając go w ten sposób do
stanu duchownego.
Takie
były ówczesne zwyczaje. Dwa lata później zmarła Karolowi
matka. Dla zapewnienia mu odpowiednich warunków, gdy miał lat
dwanaście mianowano go
opatem w rodzinnej miejscowości.

Nie przyjął jednak tego daru z entuzjazmem, natomiast wymógł na
ojcu, żeby dochody z opactwa przeznaczano na rzecz ubogich.
Pierwsze
nauki pobierał Karol na zamku rodzinnym w Arona. Po ukończeniu
studiów w domu, wyjechał zaraz na uniwersytet do Pavii, gdzie odbył
studia z prawa kościelnego
i cywilnego, zakończone

w 1559 roku podwójnym
doktoratem.
W tym samym
roku
jego wuj został wybrany na Papieża,

przyjmując imię: Pius IV. Za jego przyczyną Karol trafił do
Rzymu, gdzie w dwudziestym trzecim roku życia, został
mianowany Kardynałem i arcybiskupem Mediolanu, mimo że święcenia
kapłańskie i biskupie przyjął dopiero dwa lata później, w roku
1563.
W
latach następnych Papież mianował siostrzeńca Kardynałem
– protektorem

Portugalii, Niderlandów, a więc Belgii i Holandii, oraz katolików
szwajcarskich, ponadto opiekunem wielu zakonów i Archiprezbiterem
Bazyliki Matki Bożej Większej

w Rzymie. Urzędy
te i tytuły dawały Karolowi rocznie ogromny dochód.
Oczywiście,
nie da się ukryć, iż było
to jawne nadużycie, jakie wkradło się do Kościoła w owym czasie.

Jednak Pius IV był znany ze swej słabości do nepotyzmu.
Karol
jednak bardzo poważnie
traktował powierzone sobie obowiązki,

a sumy, jakie przynosiły mu skumulowane godności i urzędy,
przeznaczał hojnie na
cele dobroczynne i kościelne.

Sam żył ubogo jak mnich. Wkrótce stał się pierwszą
po Papieżu osobą w Kurii Rzymskiej.

Praktycznie nic nie mogło się bez niego dziać. Papież ślepo mu
ufał. Nazywano go nawet „okiem Papieża”. Dzięki temu udało
się mu uporządkować wiele spraw, usunąć wiele nadużyć, nie
miał bowiem żadnego względu na urodzenie, ale na charakter i
przydatność kandydata do godności kościelnych.

Dlatego stanowczo usuwał ludzi niegodnych i karierowiczów.
Takie
postępowanie zjednało mu – co oczywiste – licznych i
nieprzejednanych wrogów. Dlatego zaraz po wyborze nowego Papieża,
Świętego Piusa V – co dokonało się w roku 1567 – musiał
opuścić Rzym.
Bardzo
się z tego ucieszył, gdyż mógł
zająć się teraz bezpośrednio archidiecezją mediolańską.

Stał się faktycznym pasterzem swojej owczarni.
Z
całą wrodzoną sobie energią zabrał się do pracy. W 1564 roku
otworzył wyższe
seminarium duchowne. W kilku innych miastach założył seminaria
niższe,
by dla
seminarium w Mediolanie dostarczyć kandydatów już odpowiednio
przygotowanych. Przeprowadził też w swojej diecezji dokładną
i wnikliwą wizytację kanoniczną,

by zorientować się w sytuacji. Popierał zakony i szedł im z
wydatną pomocą. Dla ludzi świeckich zakładał bractwa –
szczególnie popierał Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, mające za
cel katechizację dzieci. Dla
przeprowadzenia koniecznych reform i uchwał Soboru Trydenckiego,
zwołał aż trzynaście synodów diecezjalnych i pięć
prowincjonalnych.
Dla
umożliwienia ubogiej
młodzieży studiowania

na wyższych uczelniach, założył przy uniwersytecie w Pavii osobne
kolegium. W Mediolanie założył szkołę wyższą filozofii i
teologii, której prowadzenie powierzył jezuitom. Teatynom natomiast
powierzył prowadzenie szkoły i kolegium w Mediolanie dla młodzieży
szlacheckiej. Był
fundatorem sierocińców
oraz
przytułków: dla
bezdomnych, dla upadłych dziewcząt i kobiet.

Kiedy
za jego pasterzowania wybuchła w Mediolanie kilka razy epidemia,
Kardynał Karol nakazał
otworzyć wszystkie spichrze i rozdać żywność ubogim
.
Skierował także specjalne zachęty do duchowieństwa, aby
szczególną troską
otoczyło zarażonych oraz ich rodziny.

Podczas zarazy w 1576 roku niósł pomoc chorym, organizując posiłek
dla siedemdziesięciu tysięcy osób dziennie. Ponadto, zaopatrywał
umierających, odda
jąc
cierpiącym
dosłownie
wszystko.
Oddał im nawet własne łóżko!
W
czasie zarazy ospy, która pochłonęła ponad osiemnaście tysięcy
ofiar, zarządził
procesję pokutną, w czasie której sam szedł boso ulicami
Mediolanu.
Warto
tu jeszcze dodać, że ulubioną rozrywką Karola w młodości było
polowanie i szachy. Był estetą, znał się na sztuce, pięknie grał
na wiolonczeli. Z tych
rozrywek zrezygnował jednak dla Bożej sprawy, oddany bez reszty
zbawieniu powierzonych sobie dusz.

Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej.
Dlatego nie rozstawał się z krzyżem. Tkliwą miłością darzył
też sanktuaria maryjne.
Największą
zasługą Karola był jednak doprowadzenie
do końca Soboru Trydenckiego.

Sobór ten bowiem, rozpoczęty z wieloma nadziejami, z powodu złej
organizacji wlókł się zbyt długo, bo
aż osiemnaście lat: od roku 1545 do 1563.

I dopiero dzięki interwencji naszego dzisiejszego Patrona, udało
się dokończyć obrady.
Na Soborze tym dyskutowano
o wszystkich prawdach wiary, atakowanych przez protestantów

– i gruntownie je wyjaśniono.
W
dziedzinie dyscypliny kościelnej wprowadzono dekrety: nakazujące
biskupom i duszpasterzom
rezydować stale w diecezjach i parafiach,

wprowadzono stałe wizytacje kanoniczne, regularny obowiązek
zwoływania synodów, zakazano kumulacji urzędów i godności
kościelnych, nakazano zakładanie seminariów duchownych –
wyższych i niższych, wprowadzono do pism katolickich cenzurę
kościelną, jak też indeks książek zakazanych, wreszcie
wprowadzono regularną katechizację.
Większość
z tych uchwał wprowadzono z inicjatywy Kardynała Karola Boromeusza.

On też był inicjatorem utworzenia osobnej kongregacji Kardynałów,
która miała za cel przypilnowanie, by uchwały Soboru były
wszędzie zastosowane.
Zmarł
nasz dzisiejszy Patron w Mediolanie, w
nocy z 3 na 4 listopada 1584 roku, wskutek febry.

Pozostawił po sobie znaczny dorobek pisarski. Kanonizował go Papież
Paweł V w roku 1610. Relikwie Świętego Kardynała spoczywają w
krypcie katedry mediolańskiej.
A
oto mała „próbka” jego duchowości, którą wyczytamy
z jego własnych słów,
wygłoszonych w czasie jednego z synodów. Mówił wówczas tak:
„Wszyscy wprawdzie, przyznaję, jesteśmy słabi, ale Pan
Bóg udzielił nam środków, z których jeśli tylko zechcemy,
możemy łatwo skorzystać.

Spójrzmy więc na kapłana, który wie, że wymaga się od niego
świętości życia, wstrzemięźliwości i anielskich obyczajów w
postępowaniu. Chciałby tego wszystkiego, ale
nie myśli o zastosowaniu prowadzących ku temu środków: postu,
modlitwy,
unikania złych
i szkodliwych rozmów oraz niebezpiecznych poufałości.
Kto
inny narzeka, że gdy przychodzi, aby się modlić czy też sprawować
ofiarę Mszy Świętej, od
razu cisną się mu na myśl tysiące spraw, które odrywają go od
Boga.
Ale zanim udał się
do chóru, zanim rozpoczął Mszę Świętą, cóż
czynił w zakrystii, jak się przygotował,

jakie zastosował środki do zachowania skupienia?
Chcesz,
abym cię pouczył, w jaki sposób możesz skutecznie postępować w
cnocie; w jaki sposób,
jeśli byłeś skupiony w chórze, następnym razem możesz być
jeszcze bardziej uważny,

a twoja modlitwa jeszcze milsza Bogu? Posłuchaj, co powiem. Jeśli
płomień Bożej miłości zapalił się już w tobie, nie
odsłaniaj go pochopnie,

nie chciej wystawiać go na wiatr. Pilnuj ognia, aby nie zagasł i
nie utracił swego ciepła. Oznacza to: uciekaj,
jak dalece możesz, przed rozproszeniami, trwaj w skupieniu przed
Bogiem, unikaj próżnych rozmów.

Polecono
ci głosić i nauczać? Ucz
się i przykładaj do tego, co niezbędne do sprawowania tego urzędu!

Staraj się przede wszystkim, abyś przepowiadał życiem i
obyczajami, aby inni nie szydzili z twych słów i nie potrząsali
głowami, widząc, że co innego głosisz, co innego zaś czynisz.
Jesteś
duszpasterzem? Nie chciej
z tego powodu zaniedbywać siebie samego i nie udzielaj się tak
bardzo wokoło, aby dla ciebie już nic nie zostało.

Masz bowiem pamiętać o duszach, którym przewodzisz, ale nie tak,
abyś zapomniał o swojej własnej.
Pamiętajcie,
bracia, że nic
nie jest tak potrzebne ludziom Kościoła, jak modlitwa myślna.

Ona to poprzedza wszystkie nasze czynności, towarzyszy im i po nich
następuje. […] Jeśli udzielasz Sakramentów – myśl, bracie, o
tym, co czynisz. Jeśli
odprawiasz Mszę Świętą, zastanów się, co ofiarujesz.

Śpiewasz w chórze? Pomyśl, z kim rozmawiasz i o czym mówisz.
Jeśli jesteś kierownikiem dusz, pamiętaj, czyją krwią zostały
oczyszczone, […]. W
taki sposób potrafimy łatwo przezwyciężyć niezliczone
przeszkody, których doświadczamy każdego dnia […] i otrzymamy
moc rodzenia Chrystusa w nas samych oraz w innych.”

Tyle ze słów naszego Patrona.
A
my wpatrując się w przykład jego
świętości
i
słuchając jego słów, ale też słuchając Bożego słowa
dzisiejszej liturgii, zastanówmy się:

Czy
moja wiara i pobożność nie jest dla mnie powodem do traktowania
innych, mniej pobożnych, z góry?

Czy
cały czas koryguję swoją chrześcijańską postawę, czy osiadam w
tej materii na laurach?

Jak
często dziękuję Bogu za wszystkie Jego dary?

Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża,
będzie wywyższony!

6 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.