Oddała wszystko Bogu…

O
Szczęść
Boże! Witam bardzo serdecznie u progu nowego tygodnia pracy i nauki.
Dziękuję za wczorajsze komentarze i raz jeszcze dziękuję za
komentarze ostatniego tygodnia, i wcześniejsze… Zamierzam dzisiaj
raz jeszcze wczytać się w nie dokładnie i nieco poodpisywać…
Błogosławionego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
34 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Dn 1,1–6.8–20; Łk 21,1–4
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
W
trzecim roku panowania króla judzkiego Jojakima przybył król
babiloński Nabuchodonozor pod Jerozolimę i oblegał ją. Pan wydał
w jego ręce króla judzkiego Jojakima oraz część naczyń domu
Bożego, które zabrał do ziemi Szinear do domu swego boga,
umieszczając naczynia w skarbcu swego boga.
Król
polecił następnie Aszfenazowi, przełożonemu swoich dworzan,
sprowadzić spośród Izraelitów z rodu królewskiego oraz z
możnowładców młodzieńców bez jakiejkolwiek skazy, o pięknym
wyglądzie, obeznanych z wszelką mądrością, posiadających wiedzę
i obdarzonych rozumem, zdatnych do służby w królewskim pałacu.
Zamierzał ich nauczyć pisma i języka chaldejskiego. Król
przydzielił im codzienną porcję potraw królewskich i wina, które
pijał. Mieli być wychowywani przez trzy lata, by po ich upływie
rozpocząć służbę przy królu.
Spośród
synów judzkich byli wśród nich Daniel, Chananiasz, Miszael i
Azariasz. Daniel powziął postanowienie, by się nie kalać
potrawami królewskimi ani winem, które król pijał. Poprosił więc
nadzorcę służby dworskiej, by nie musiał się kalać.
Bóg
zaś obdarzył Daniela przychylnością i miłosierdziem nadzorcy
służby dworskiej. Nadzorca służby dworskiej powiedział do
Daniela: „Obawiam się, by mój pan, król, który przydzielił wam
pożywienie i napoje, nie ujrzał waszych twarzy chudszych niż
młodzieńców w waszym wieku i byście nie narazili mojej głowy na
niebezpieczeństwo u króla”.
Daniel
zaś powiedział do strażnika, którego ustanowił nadzorca służby
dworskiej nad Danielem, Chananiaszem, Miszaelem i Azariaszem: „Poddaj
sługi twoje dziesięciodniowej próbie: niech nam dają jarzyny do
jedzenia i wodę do picia. Wtedy zobaczysz, jak my wyglądamy, a jak
wyglądają młodzieńcy jedzący potrawy królewskie, i postąpisz
ze swoimi sługami według tego, co widziałeś”.
Przystał
na to ich żądanie i poddał ich dziesięciodniowej próbie. A po
upływie dziesięciu dni wygląd ich był lepszy i zdrowszy niż
innych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie.
Strażnik zabierał więc ich potrawy i wino do picia, a podawał im
jarzyny.
Dał
zaś Bóg tym czterem młodzieńcom wiedzę i umiejętność
wszelkiego pisma oraz mądrość. Daniel miał dar rozeznawania
wszelkich widzeń i snów. Gdy minął okres ustalony przez króla,
by ich przedstawić, nadzorca służby dworskiej wprowadził ich
przed Nabuchodonozora.
Król
rozmawiał z nimi i nie można było znaleźć pośród nich
wszystkich nikogo równego Danielowi, Chananiaszowi, Miszaelowi i
Azariaszowi. Zaczęli więc sprawować służbę przy królu. We
wszystkich sprawach wymagających mądrości i roztropności, jakie
przedstawiał im król, okazywali się dziesięciokrotnie lepsi niż
wszyscy wykładacze snów i wróżbici w całym jego królestwie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do
skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa
pieniążki.
I
rzekł: „Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej
niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im
zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała
na utrzymanie”.
Czterej
młodzi Izraelici, o których mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu,
pomimo tego, że znaleźli się w sytuacji dla siebie – mówiąc
najdelikatniej – wysoce niekomfortowej, nie stracili jednak
ducha i nie załamali się,
ale nawet w niewoli postanowili
zdecydowanie trwać przy Bogu, przestrzegając Jego praw i zasad.
Na
początek, była to kwestia pokarmów, których Prawo Boże
zakazywało im spożywać, ale wiemy też z dalszej części Księgi
Daniela, że chodziło również o codzienną modlitwę do Boga
– i wreszcie także o całą ich postawę, będącą
wypełnianiem Bożych nakazów. To przecież za tę wierność Bogu
mieli w którymś momencie zostać skazani na spalenie, z
czego zresztą cudem ocaleli.
Dzisiaj
usłyszeliśmy, że prośba o możliwość przestrzegania tradycji
swego ludu w kwestii pokarmów spotkała się z życzliwością
człowieka, sprawującymi nad nimi opiekę w imieniu króla. Dlatego
nie byli przymuszani do jedzenia niezgodnych z Prawem potraw,
a kiedy stanęli przed królem, to nawet zdobyli jego uznanie i
podziw. Okazało się, że nawet z tego powodu warto było
przestrzegać Bożych zasad. Oczywiście, to nie był powód
najważniejszy, bo tym najważniejszym było po prostu sumienie
i ich miłość do Boga, a że przy okazji także wróg i agresor
docenił ich postawę, to tylko dodatkowa korzyść.
Wszystko
to natomiast pokazuje nam, że w każdej sytuacji, w jakiej
byśmy się nie znaleźli, powinniśmy ufać Bogu!
Bo jeżeli zaufamy – ale tak bardzo szczerze, maksymalnie,
na sto procent – to żadna sytuacja nas nie przerośnie, ani nie
złamie. Tak, jak sytuacja niewoli nie złamała Daniela,
Chananiasza, Miszaela i Azariasza, ani tak, jak sytuacja skrajnego
ubóstwa
nie złamała ducha ewangelicznej wdowy, o której to
słyszymy dzisiaj, że do świątynnej skarbony wrzuciła dwa
pieniążki, czyli praktycznie wszystko, co miała na utrzymanie.
Ktoś
niedawno celnie zauważył, że znakiem zaufania do Boga z jej strony
był oczywiście w pierwszym rzędzie fakt owego oddania całego
swego utrzymania
– i to przede wszystkim pochwalił Jezus, i my
to także doceniamy – natomiast warto też podkreślić jej
zdecydowaną wolę takiego właśnie działania, wyrażoną w tym, że
dała właśnie dwa pieniążki. To taka drobna informacja,
która może ujść nawet naszej uwadze, może wydawać się zupełnie
poboczna i nieistotna, a jednak jest ona ważna, bo pokazuje właśnie
wielką determinację owej kobiety, aby rzeczywiście oddać
Bogu wszystko, co miała.
Przecież
mając dwa pieniążki – mogła dać tylko jeden. Ludzka
roztropność nakazywałaby tak postąpić. Gdyby bowiem całą
kwotę, którą zamierzała złożyć do skarbony, miała w jednej
monecie,
to już byłoby trudniej ją podzielić, bo ktoś w
świątyni musiałby jej ewentualnie wydać resztę. A z tym pewnie
nie byłoby tak prosto, albo i samej kobiecie nie chciałoby się za
tym chodzić. Ale kiedy trzymała w ręku dwa pieniążki, to aż się
prosiło – z naszej perspektywy patrząc – wrzucić jeden, a
jeden sobie zachować.
A jednak ona wrzuciła oba.
Jak
bardzo ufała Bogu, że to On sam zrekompensuje jej – także
w sferze materialnej, bo w tej duchowej to na sto procent – jej
wielkie poświęcenie. I osobiście jestem pewien, że tak się
właśnie stało, inaczej bowiem Jezus pewnie na nagłaśniałby tak
jej postawy i nie uczyłby nas na jej przykładzie, jak należy
ufać Bogu.
Oczywiście,
na przestrzeni dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła wielu
wierzących oddawało nie tylko to, co by zabezpieczało ich życie,
ale także samo życie – i nikt nie nagłaśniał ich ofiary, nie
napisano o nich w księgach, nie znamy ich imion…
Tak,
my nie znamy. Ale Bóg zna – zna ich samych i ich ofiarę. I
ich totalne zaufanie. Zresztą, imienia ubogiej wdowy też nie
znamy.
Wiemy natomiast, czego dokonała i jak bardzo ufnie
złożyła nie tylko dwa pieniążki do skarbony, ale całe swoje
życie w ręce Boga.
Obyśmy
także potrafili tak bardzo zaufać, by ani okoliczności
zewnętrzne, w jakich się znajdziemy, ani nasze wewnętrzne
pokusy, by jednak bardziej liczyć na siebie i opierać się
na własnej zaradności – nie gasiły w nas zaufania do Boga, nie
zmniejszały go…
I
nie chodzi o to, byśmy całkowicie zrezygnowali z własnej inwencji,
pomysłowości i pracowitości, albo żebyśmy rozdali ludziom
wszystkie pieniądze, a sami zostali z niczym. Nie, trzeba trzeźwo
myśleć. Ale trzeba też pamiętać, że tylko w Bogu cała nasza
nadzieja!
I tylko On jest w stanie poprowadzić nas przez życie
we właściwym kierunku, pewnie i bezpiecznie – jeżeli
tylko my bezgranicznie Mu zaufamy. Jeżeli nasza chłodna
racjonalność nie zgasi w nas ducha i miłości do Boga…
Pomyślmy
w tym kontekście:
– W
jakich sytuacjach z mojej codzienności najtrudniej mi zaufać Bogu?
– Czy
rozwiązywanie każdej sprawy zaczynam od wezwania pomocy Bożej i
prośby o Boże światło i natchnienie?
– Czy
potrafię poczekać na Boży znak i Bożą pomoc, czy domagam się
ich natychmiast?

Ta
uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni…

4 komentarze

  • Dla mnie postawa tej kobiety, to taki akt desperacji. Tak mi się kojarzy, że w tamtych czasach bycie wdową stawiało kobiety na marginesie społeczo- ekonomicznym, i ta wdowa jest dla mnie w takiej sytuacji gdzie sama wie, że nic już nie może zrobić dlatego wszystko co ma oddaje Bogu ufajac, że jakoś jej pomoże. My często w jakiś sposób staramy się zaufać Bogu w tej czy innej kwestii, ale gdzieś zawsze w głowie mamy swój scenariusz jak ta pomoc powinna wyglądać, ta wdowa dla mnie nie miała już na swoje życie pomysłu i stąd to pełne zaufanie do Boga. Kiedyś na jakiejś studenckiej ściennej gazetce, znalazłam taki wiersz, który pokazuje, że Boży plan zawsze prowadzi nas tam gdzie byśmy chcieli, tylko nie taką droga jak myśleliśmy. "Prosiłem Boga o siłę, aby triumfować;
    On dał mi słabość, abym nauczył się smaku rzeczy małych.
    Prosiłem o zdrowie, aby robić rzeczy duże;
    On zesłał mi chorobę, abym robił rzeczy lepsze.
    Prosiłem Go o bogactwa, aby być szczęśliwym;
    On dał mi ubóstwo, abym był wrażliwym i mądrym.
    Prosiłem o władzę, aby ludzie liczyli na mnie;
    Dał mi słabość, żebym potrzebował tylko Boga.
    Prosiłem Go o towarzysza, aby nie żyć samemu;
    On dał mi serce, zdolne kochać wszystkich braci.
    Prosiłem o wszystko, aby cieszyć się życiem;
    On dał mi życie po to, abym mógł cieszyć się wszystkim.
    Nie dostałem niczego, o co prosiłem;
    Ale mam wszystko, czego mogłem oczekiwać
    Chociaż mówiłem coś przeciwnego, Bóg mnie wysłuchał
    I jestem najszczęśliwszym z ludzi."

  • Prawie już cały rok modlę się z św. Faustyną jako swoją patronką na 2017r ( którą wylosowałam-dostałam z łagiewnickiej strony ) właśnie "o ufność dla siebie i tych,którzy polecają się moim modlitwom", o całkowite oddanie steru swego życia Bogu, ale nie wiem czy byłabym wstanie oddać wszystko, jak ta ewangeliczna wdowa…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.