Największy Paradoks w historii ludzkości

N
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, zamieszczam słowo,
które wygłosiłem na Pasterce w Miastkowie. Zechciejcie przyjąć
ten dar mojego serca jako duchowy świąteczny prezent. 
         Niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący:
Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Uroczystość
Narodzenia Pańskiego – Msza w nocy,
do
czytań: Iz 9,1–3.5–6; Tt 2,11–14; Łk 2,1–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał
światłość wielką;
nad
mieszkańcami kraju mroków
zabłysło
światło.
Pomnożyłeś
radość,
zwiększyłeś
wesele.
Rozradowali
się przed Tobą,
jak
się radują we żniwa,
jak
się weselą
przy
podziale łupu.
Bo
złamałeś jego ciężkie jarzmo
i
drążek na jego ramieniu,
pręt
jego ciemięzcy
jak
w dniu porażki Madianitów.
Albowiem
Dziecię nam się narodziło,
Syn
został nam dany,
na
Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano
Go imieniem:
Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny
Ojciec, Książę Pokoju.
Wielkie
będzie Jego panowanie
w
pokoju bez granic
na
tronie Dawida
i
nad Jego królestwem,
które
On utwierdzi i umocni
prawem
i sprawiedliwością,
odtąd
i na wieki.
Zazdrosna
miłość Pana Zastępów tego dokona.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
W
owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby
przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis
odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego
miasta.
Udał
się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta
Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu
Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która
była brzemienna.
Kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła
swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w
żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
W
tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną
nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała
Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli.
Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam
radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w
mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz
Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w
pieluszki i leżące w żłobie”.
I
nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich,
które wielbiły Boga słowami:
Chwała
Bogu na wysokościach,
a
na ziemi pokój ludziom,
w
których ma upodobanie”.
Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał światłość wielką; nad
mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś
radość, zwiększyłeś wesele.
[…] Albowiem Dziecię nam
się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła
władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie
w
pokoju bez granic
[…] nad Jego królestwem, które On
utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością,
odtąd i na
wieki.
Słowa
Izajaszowego Proroctwa jak
co roku wybrzmiały
z wielką mocą w
tę niezwykłą noc, rozjaśnioną
blaskiem
anielskiego orszaku i potężnym
śpiewem
anielskiego chóru, obwieszczającego tę radosną nowinę, że Boży
Syn stał się jednym z nas. Jego to właśnie nazwano: Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.
Najczcigodniejszy
Księże Kanoniku,
Proboszczu
naszej Parafii!
Czcigodne
Siostry!
Drodzy
nasi Współpracownicy: Panie Grzegorzu i Panie Albercie!
Drodzy
Członkowie wszystkich Wspólnot Parafialnych!
Szanowny
Panie Wójcie i
Dostojne
Władze Samorządowe!
Kochani
Członkowie naszej Parafialnej Rodziny!
Wielce
Szanowni Goście!
Bracia
i Siostry!
Już
po raz któryś z kolei rozpoczynam homilię na Pasterce od
przywołania tych właśnie słów Izajaszowego Proroctwa, ale –
mówiąc szczerze – nie potrafię inaczej, bo zawsze,
ilekroć proklamowane są te słowa w tę noc, to tak, jakby
rzeczywiście Niebo na naszych oczach się otwierało i Syn
Boży, w postaci niemalże widzialnej, przychodził do nas. A
przecież słowa te jeszcze kilka razy pojawiają się w liturgii,
można je także przeczytać samemu, otwierając Księgę Izajasza na
rozdziale dziewiątym.
Ale
nigdy tak nie drży serce człowieka i ciarki po plecach nie
przechodzą, jak właśnie tej nocy, kiedy wiedząc, co się w jej
trakcie dokonało, słyszymy: Naród kroczący w ciemnościach
ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków
zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele.

[…] Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn
został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go
imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę
Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie
w pokoju bez
granic
[…] nad Jego królestwem, które
On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością,
odtąd
i na wieki.
Ogromna
moc tych słów, siła przekazu i bogactwo treści napełniają serca
potężną radością – tak wielką, że chciałoby się razem z
Aniołami śpiewać nieustannie: Chwała Bogu na wysokościach,
a na ziemi pokój ludziom, w których ma
upodobanie
. Śpiew ten rozległ się zaraz po tym, jak
o Narodzeniu Boga Człowieka w Betlejem dowiedzieli się ludzie. Jacy
ludzie? Otóż, właśnie: ci najprostsi. Pasterze. Nie wielcy
tego świata, nie magowie i królowie, nie dowódcy wojskowi i nie
właściciele wielkich majątków, ale najprostsi i najubożsi:
pasterze!
I
tu już mamy do czynienia z wielkim paradoksem – jednym z
wielu, jakie mają miejsce w czasie tego niezwykłego wydarzenia,
które się dziś dokonało. Czyż bowiem nie jest jakimś wielkim
paradoksem to, że to właśnie ci najprostsi – jako pierwsi
ludzie na całej ziemi
– dowiedzieli się o Bożym Narodzeniu?
I czyż nie jest paradoksem, że na pamiątkę tego właśnie faktu
ta Msza Święta, którą przeżywamy – pierwsza Msza Święta o
Narodzeniu Pańskim, tak wspaniała, podniosła i uroczysta –
nazywa się właśnie Pasterką?
Czyż
nie jest to jakimś paradoksem, że na całym świecie, gdziekolwiek
ta Msza Święta jest sprawowana, a w jej trakcie czytany jest
fragment Łukaszowej Ewangelii, wszyscy ludzie dowiadują się
skromnych pasterzach,
których imion nawet nie znają, ale jednak
wiedzą, że tacy wtedy byli i że to oni dowiedzieli się jako
pierwsi o Narodzeniu Boga?
A
czyż to Boże Narodzenie także, samo w sobie, nie
jest wielkim paradoksem? Tak musiał chyba myśleć Franciszek
Karpiński, gdyż właśnie to wyraził w swojej kolędzie: „Bóg
się rodzi”. Zauważmy te szokujące zestawienia, jakie tam
zastosował: „Bóg się rodzi; moc – truchleje; Pan niebiosów
obnażony; ogień – krzepnie; blask –
ciemnieje; ma granice – Nieskończony;
wzgardzony – okryty chwałą; śmiertelny Król – nad
wiekami”… I w tym momencie otrzymujemy niejako wyjaśnienie
takiego stanu rzeczy
przynajmniej próbę wyjaśnienia
tych szokujących zestawień. Poeta przywołuje zdanie z Prologu
Ewangelii Świętego Jana: A Słowo Ciałem się stało
i mieszkało między nami.” To też paradoks.
Bo
jak słowo – rzeczywistość tak ulotna, pojmowana jedynie w sferze
dźwięku, może stać się ciałem? A jednak się stało…
Odwieczne Słowo przyjęło ludzką postać. To sytuacja wprost
niewyobrażalna i niewyrażalna, absolutnie nie do ogarnięcia
ludzkim umysłem.
I może właśnie dlatego – żeby nie
sprawiać problemu mędrcom i naukowcom, których od rozważania tych
kwestii rozbolałaby głowa – Narodzenie Boga Człowieka dokonało
się właśnie tak, jak o tym w kolejnej zwrotce napisał Franciszek
Karpiński: „W nędznej szopie urodzony, żłób Mu za kolebkę
dano! Cóż jest czym był otoczony? Bydło, pasterze i siano.
Ubodzy, was to spotkało witać Go przed bogaczami”…
Tak,
wszyscy ubodzy świata, wszyscy wzgardzeni i odrzuceni, wszyscy
cierpiący i doświadczeni – to Wasz dzień! To Was spotkało
owo wielkie szczęście, to Was spotkał ten zaszczyt – powitać
Boga Człowieka przed bogaczami,
przed ważnymi i jeszcze
ważniejszymi, po prostu: przed całym światem!
I
tylko Święty Paweł – jak to Święty Paweł – nie rozpływa
się w zachwytach i nie ucieka w poezję, a sprowadza nas tak trochę
na ziemię i każe z tego, co przeżywamy, wyciągnąć praktyczne
wnioski
dla naszego życia i dla naszej wiary. Pisze w Liście do
Tytusa – co też i my do siebie odnosimy – w ten sposób: Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie…
Nie
wystarczy zatem, że będziemy się bardzo zachwycali faktem Bożego
Narodzenia. My go mamy przełożyć na życie, mamy ten fakt
wpisać w naszą chrześcijańską codzienność, starając się żyć
– jak zachęca Apostoł – rozumnie i
sprawiedliwie, i pobożnie.
Jednak
jakoś tak trudno nam uciec od tych spostrzeżeń, które sobie
poczyniliśmy, iż przyjście Boga na świat – sam ten fakt i cała
jego otoczka – to jeden wielki paradoks, to jedno wielkie
zadziwienie,
to bardzo niezwykła interwencja Boga w losy świata,
to bardzo wymowny znak dla nas wszystkich. I zachęta, abyśmy owo
pobożne, sprawiedliwie i rozumne życie właśnie na Jezusie
opierali i od Niego czerpali siły i dobre natchnienia.
Bo
jeżeli On w tak niezwykły sposób do nas przyszedł i aż tak
bardzo zaszokował nas swoim uniżeniem, będąc przecież
przez cały czas tym, kim był, a więc Bogiem i Panem wszechświata
– to znaczy, że chciał nam w ten sposób coś bardzo ważnego
powiedzieć.
On, który stał się jednym z nas, który stał się
bezbronnym, maleńkim Dzieckiem, zdanym bez reszty na łaskę i
niełaskę ludzi; On, któremu nie było dane nawet urodzić
się w ludzkich warunkach,
a „w nędznej szopie”, gdzie „żłób
Mu za kolebkę dano”; a jednocześnie On, na którego imię „zgina
się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych”;
przed którym drżą wszystkie potęgi świata – cały czas
ten sam Bóg Człowiek – pokazuje nam, że rzeczy wielkich w oczach
Bożych można dokonywać zarówno intensywną i rzetelną pracą,
posługą, działaniem, zaangażowaniem, jak też ciszą,
bezradnością, słabością, cierpieniem…
A
w ten sposób ów betlejemski Paradoks
także w naszym życiu się dokonuje. Bo i my dzisiaj niejednokrotnie
przekonujemy się, że w owej wspomnianej skali Bożej równie
wiele może
osiągnąć ten, kto angażuje się w
rozliczne dobro poprzez intensywne działania, jak i ten, kto nie
jest w stanie
nawet poruszyć ręką, czy
nogą…
W Bożej skali można tak samo dużo zyskać swoją
ludzką mocą, co i swoją ludzką niemocą. Ogromnie
wiele można zyskać, kiedy się realizuje swoje życiowe plany,
kiedy się podejmuje metodycznie rozplanowane zadania, jak i wówczas,
kiedy te plany zosta całkowicie pokrzyżowane
i codzienność stanie się bardzo ciężka do zniesienia…
Tak,
moi Drodzy, w oczach Bożych to wszystko zupełnie inaczej wygląda,
niż w naszych. Dlatego nie obawiajmy się tego, że nie wszystko to,
co zaplanujemy, uda się nam
zrealizować.
Owszem, mamy się starać i wkładać konieczny
wysiłek. Ale też nie zamartwiać się, kiedy efektów nie będzie
widać, a do tego wszystko ułoży się na opak. I niekiedy nawet na
dłuższy czas trzeba
będzie zawiesić
dotychczasową działalność z powodu niespodziewanej choroby czy
jakiejś innej, równie trudnej do przewidzenia przeszkody.
Jeżeli
ta sytuacja zaistniała bez naszej winy, to możemy być
spokojni. Bóg o tym wie. I jeżeli taką trudną sytuację
dopuścił – nawet nie musimy twierdzić, że jej chciał, czy
zesłał, ale po prostu dopuścił – to wie, co robi. Ma w tym
jakiś plan.
A jeżeli tak, to wyprowadzi z tego jakieś
wielkie dobro.
Większe zapewne, niż wówczas, kiedy my
realizowalibyśmy nasze wcześniejsze plany.
Bo
– żeby to jeszcze raz podkreślić – ten potężny Bóg, wielki
i niezmierzony, który z jakichś zupełnie niewiadomych powodów
zapragnął stać się słabym i bezbronnym Dzieckiem,
potrzebuje także naszej bezbronności, naszej bezradności, naszej
niemocy, może nawet naszego poczucia zawodu i rozgoryczenia – aby
tą drogą dokonywać rzeczy wielkich w naszym życiu i w
życiu osób nam bliskich.
Tak,
moi Drodzy, On bardzo dużo może zdziałać naszą zaradnością,
pracowitością i zapobiegliwością. Ale chyba o wiele więcej – w
skali tylko sobie wiadomej, odkrywającej się przed naszymi oczami
zwykle dużo później – osiąga i zyskuje naszą
niemocą, naszą bezsilnością,
naszymi pokrzyżowanymi planami,
naszymi rozczarowaniami. Jeśli nie są one przez nas zawinione i
jeśli w pełnym zaufaniu oddamy się Jemu, to naprawdę możemy
być spokojni.
Bo chociaż na zewnątrz będzie się wydawało,
że wszystko przegrywamy, że kolejne życiowe szanse i możliwości
przechodzą nam przed oczami, to jednak jeżeli Bogu zaufamy i Jemu
oddamy tę naszą bezradność i bezsilność, to możemy
być spokojni.
On kontroluje sytuację i na pewno – na pewno –
wyprowadzi z tego dobro.
Zobaczmy,
jak głęboko wierzyło w to tak wielu chrześcijan, którzy na
przestrzeni dwudziestu wieków istnienia Kościoła, bez wahania
życie swe oddawali za wiarę, nie obawiali się
uchodzić za głupich i przegranych, nie uciekali przed
prześladowaniami i nie mścili się na prześladowcach; godzili się
na to, by być uznanymi za naiwnych i pogardzanych – po to, by
ostatecznie odnieść wielkie moralne zwycięstwo i zyskać
szczęście wieczne.
I dzisiaj to właśnie o nich mówimy z
podziwem, to od nich się uczymy życia, to ich dzieła są
kontynuowane i rozwijane, a ci, którzy uchodzili za wielkich i
zwycięskich, którzy ich prześladowali i zabijali, którzy
demonstrowali przed nimi swoją władzę i siłę – przegrali i
przepadli
w odmętach zasłużonego zapomnienia. I czyż
to nie jest jeden wielki paradoks, moi Drodzy?
Oby
nam nigdy nie spowszedniał, obyśmy się z nim nigdy na tyle nie
oswoili, by nas przestał zadziwiać i szokować! I byśmy
nigdy – patrząc na tę małą, bezbronną, Bożą Dziecinę –
nie przestawali się zastanawiać, dlaczego „Pan Niebiosów jest
obnażony”,
dlaczego „ma granice – Nieskończony”?…
Dlaczego choć okryty chwałą – to jednak wzgardzony? Dlaczego,
choć to Król nad wiekami, to jednak śmiertelny? Dlaczego
właśnie tak chciał do nas przyjść,
a nie na rydwanie
ognistym, przy dźwięku trąb archanielskich? Co nam chciał przez
to powiedzieć?… Czego nauczyć?… Co pokazać?… Mamy się nad
czym zastanawiać.
Oby
nam tylko nie zabrakło tego szczerego, dziecięcego zadziwienia,
oby nam nie zabrakło tej delikatności i subtelności w
podejściu do tak wyjątkowego tematu, ale też dociekliwości, aby
nigdy nie przestać stawiać sobie tego typu pytań…
Odpowiedzi zaś, które będą się pojawiały – oby niosły nam
nadzieję, jeśli zaś trzeba, to i pocieszenie, wynikające z
najgłębszego przekonania, że wszystko, co w naszym życiu się
dzieje – nawet, jeśli nie dzieje się po naszej myśli – jeżeli
jest przeżywane z Bogiem, to ma sens i na pewno przyniesie dobre
owoce.
Dla nas – i dla naszych bliskich.
I
takiego właśnie przekonania, takiej pewności, życzmy sobie, moi
Drodzy, z okazji tych Świąt. Wpatrując się w betlejemski Żłóbek,
w ten największy Paradoks w historii ludzkości, nie bójmy się
oryginalnego i zaskakującego działania Boga w naszym życiu. On
naprawdę wie, co robi – i wszystko ma pod kontrolą. Wszystko. Bo
po to właśnie Słowo stało się ciałem – i zamieszkało między
nami. Największy Paradoks w historii ludzkości…

2 komentarze

  • Bóg zapłać ks. Jacku i ks. Marku za każde słowo wypowiedziane w Imię Jezusa. Przyjmuje je zawsze jako dar samego Boga. W ten szczególny dzień Bożego Narodzenia w nas i pamiątki jego przyjścia na ziemię, życzę Wam Drodzy Kapłani i nam Drodzy czytelnicy, Jego stałej, ciągłej Obecności w nas samych i w drugim człowieku. Uczmy się widzieć Jezusa w każdym człowieku i uczmy się odczytywać pragnienia Serca Jezusowego przez działanie w nas Ducha Świętego. Ucieszmy się tym, że tworzymy jedną wielką rodzinę z Jezusem, Maryją i Józefem. Starajmy się o świętość a wzór Świętej Rodziny. Szczęść Boże.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.