Inwestujmy duchowo w rodzinę!

I
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny przeżywają: Ksiądz Sylwester Frąc, Ksiądz Sylwester
Gałach – Kapłani, z którymi miałem kiedyś okazję
współpracować, oraz Sylwester Biernacki z Żelechowa, który swoim
autokarem woził naszą Młodzież do Szklarskiej Poręby i nie
tylko. Życzę Solenizantom szczególnej Bożej opieki i
błogosławieństwa! Zapewniam o modlitwie.
Moi
Drodzy, dzisiaj Niedziela Świętej Rodziny. Być może, w swoim
kościele usłyszycie dzisiaj inne czytania, aniżeli te, które ja
tu zamieściłem. Zależy to od tego, czy w Waszej Parafii
wykorzystywany jest jeszcze stary Lekcjonarz, czy już nowy. Ja
zamieściłem czytania z nowego, natomiast Ewangelia jest w każdym
przypadku ta sama – ze Świętego Łukasza.
A
jutro – jak nakazuje tradycja ojców, dziadów i pradziadów – z
okazji Nowego Roku: słówko z Syberii!
Niech
Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Niedziela
Świętej Rodziny, B,
do
czytań: Rdz 15,1–6;21,1–3; Hbr 11,8.11–12.17.19; Łk
2,22–40
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
tak powiedział do Abrama podczas widzenia: „Nie
obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja
będzie sowita”.
Abram
rzekł: „O Panie Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do
kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą
mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer”. I mówił:
„Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie, zrodzony u mnie
sługa mój, zostanie moim spadkobiercą”.
Ale
oto usłyszał słowa: „Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz
ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie
pochodził”. I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł:
„Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”.
Potem dodał: „Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abram
uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę.
Pan
okazał Sarze łaskawość, jak to obiecał, i uczynił jej to, co
zapowiedział. Sara stała się brzemienną i urodziła sędziwemu
Abrahamowi syna w tym właśnie czasie, jaki Bóg wyznaczył. Abraham
dał swemu synowi, którego mu Sara urodziła, imię Izaak.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Przez
wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego,
by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł,
nie wiedząc, dokąd idzie.

Przez
wiarę także i sama Sara, mimo podeszłego wieku, otrzymała moc
poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił
obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego,
powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak
niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.
Przez
wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to
jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę.
Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen jest wskrzesić także umarłych, i

dlatego odzyskał go, jako podobieństwo śmierci i
zmartwychwstania Chrystusa.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice
przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak
bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko
płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć
w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z
przepisem Prawa Pańskiego.
A
żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek
prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty
spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy
śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc
Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko
Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w
objęcia, błogosławił Boga i mówił:
Teraz,
o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju,
według
Twojego słowa.
Bo
moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś
przygotował wobec wszystkich narodów:
światło
na oświecenie pogan
i
chwałę ludu Twego, Izraela”.
A
Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś
błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten
przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak,
któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie,
aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
Była
tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera,
bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z
mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty
rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w
postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie
chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali
wyzwolenia Jerozolimy.
A
gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do
Galilei, do swego miasta Nazaret.
Dziecię
zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a
łaska Boża spoczywała na Nim.
Bardzo
znamienną rzeczą i dającą na pewno do myślenia jest fakt, że
Jezus, przychodząc na świat, zechciał przyjść właśnie w
rodzinie.
Mógł przecież zupełnie inaczej, a przyszedł w
rodzinie i żył w rodzinie. Trochę musiał – mówiąc
kolokwialnie – pokombinować, żeby pogodzić swoje Boskie
pochodzenie i fakt Bożego ojcostwa z jednoczesnym faktem poczęcia
w łonie Maryi.
Jak
dobrze wiemy, dokonało się to wszystko w sposób cudowny, ale
jednocześnie – powiedzielibyśmy – bardzo logiczny i
sensowny,
bo Jezus mając Ojca w Niebie, miał też przybranego
Ojca na ziemi. I jedno ojcostwo w niczym nie szkodziło drugiemu, nie
zakłócało drugiego, wprost przeciwnie: jedno wpisywało się w
drugie, harmonizowało z drugim.
Jezus naprawdę znalazł
genialny sposób na to, by żyć w normalnej rodzinie, dzielić jej
troski i trudy codzienności, a także te wszystkie radości i
nadzieje,
jakie przeżywa każda rodzina.
Ale
również – aby wraz ze swoją Rodziną przeżywać wszystkie ważne
wydarzenia religijne
– wszystkie te, które czcigodna tradycja
narodu wybranego nakazywała przeżywać. I tak oto dzisiaj
towarzyszymy Świętej Rodzinie w świątyni jerozolimskiej, dokąd
Rodzice przynieśli Jezusa […], aby Go
przedstawić Panu.
To właśnie w trakcie tego pobytu, po
zakończeniu obrzędowego rytuału, którego dokonywano w odniesieniu
do wszystkich małych chłopców, nastąpiły znaki i gesty, które
pokazały, że Jezus nie jest tylko jednym z wielu zwykłych
chłopców. Proroctwa starca Symeona oraz Prorokini Anny uświadomiły
zarówno Maryi i Józefowi, jak i nam, słuchającym dzisiejszej
Ewangelii, że poprzez tę Rodzinę Bóg chce zrealizować swój
wielki plan
zbawienia człowieka.
I
choć nie brakowało Świętej Rodzinie zwyczajnych zmartwień, trosk
i problemów, a jej codzienne życie nie było usłane różami, a
wręcz naznaczone niemałymi przeszkodami – począwszy już
chociażby od wszystkich okoliczności narodzenia Jezusa – to
jednak wiadomym było, że ta właśnie Rodzina jest pod
szczególnym wejrzeniem Bożym
i ma wypełnić bardzo ważną
misję. Zostało to dzisiaj bardzo wyraźnie powiedziane, a wręcz
uroczyście proklamowane, ogłoszone światu, w świątyni
jerozolimskiej. W tym świętym miejscu Bóg dał wyraźne znaki
solidarności ze Świętą Rodziną, a jednocześnie –
opieki nad nią.
My
dzisiaj, moi Drodzy, wpatrując się we wzór tej jedynej Rodziny,
myślimy także intensywnie o naszych rodzinach: na ile są
one odwzorowaniem tej jedynej, świętej?… I na ile atmosfera, jaka
panuje w naszych rodzinach, przypomina atmosferę, panującą w
Domu w Nazarecie?
Czy najważniejsze wydarzenia w życiu naszych
rodzin – dokonują się także w świątyni? A przynajmniej – w
kontekście świątyni?
Czy to właśnie tam nasze rodziny na
nowo się konsolidują, ale też nabierają nowych sił?
To
ważne pytania, zwłaszcza jeśli myślimy i mówimy o trwałości
naszych rodzin.
I o tym, by nasze rodziny sprostały nadziejom,
jakie są w nich pokładane.
Moi
Drodzy, wszystkie trzy czytania dzisiejszej liturgii – z Ewangelią
na czele – właśnie tę prawdę najmocniej podkreślają, że
największą wartością rodziny, źródłem jej mocy, a
jednocześnie odporności na wszelkie zagrożenia, jest jej związek
z Bogiem.
I miejsce, jakie dla Boga rezerwuje w swoim życiu. Ja
wiem, że jest to oczywista oczywistość, a wręcz banał, bo trudno
o bardziej ewidentną prawdę od tej, że jeśli Bóg jest na
pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim właściwym miejscu.
I jeżeli ta prawda ma się gdziekolwiek potwierdzać, to na pewno
potwierdza się przede wszystkim w życiu rodziny. W życiu
naszych rodzin.
Tak, jest to stwierdzenie oczywiste.
A
jednak, odwiedzając w tych dniach rodziny w ramach wizyty
duszpasterskiej, jasno widzimy, że Bóg wcale nie jest na
pierwszym miejscu
w niektórych domach. Owszem, wszyscy uważają
się za wierzących i – jak mawiał mój pierwszy Proboszcz –
gdyby nasze rodziny były takie, jak się nam przedstawiają w czasie
wizyty duszpasterskiej, to by praktycznie oznaczało, że mamy
same święte rodziny!
Na pewno, wszyscy chcielibyśmy, by tak
było. Jednakże wiemy, jak jest…
Nie
zawsze zachowujemy dla Boga tak naprawdę pierwsze miejsce. Powiedzmy
sobie szczerze, że niekiedy jest On tylko takim dodatkiem
świątecznym
– i to nie zawsze koniecznym. Msza Święta, czy
modlitwa są w rodzinie niby praktykowane, ale jak się nie pójdzie
do kościoła, czy się nie pomodli, to też się w sumie nic nie
stanie. A przecież to nieprawda! Stanie się – i to
bardzo dużo! Niestety – bardzo dużo złego. Przez
takie bowiem postawy i decyzje zamykamy Jezusowi drzwi do naszych
domów, do naszych serc. A to jest bardzo niebezpieczne. Z pewnością,
widzimy dzisiaj, jak wielki atak jest przypuszczony na rodzinę,
jak bardzo wielu stara się ją rozbić – różnymi sposobami.
Głównie przez lansowanie pozamałżeńskich związków, czy szeroko
rozumianego luzu moralnego w życiu małżeńskim i rodzinnym.

Moi
Drodzy, to jest naprawdę wielki problem: komuś bardzo zależy na
rozbijaniu rodzin. Komu? Pewnie się domyślamy, a nawet dobrze
wiemy. Skoro rodzina jest wspólnotą – także instytucją – na
wskroś Bożą,
bo Boży Syn zechciał ją uświęcić tym
właśnie, że narodził się i żył w rodzinie, to nie może nas
dziwić, że także zły duch jest bardzo zainteresowany tym,
aby rodzinę rozbijać, skłócać, wprowadzać różnymi drogami
choćby maleńkie ziarna zła i zawiści – w nadziei, że wydadzą
one swój zły owoc. I – niestety – bardzo często wydają.
Moi
Drodzy, musimy o tym wiedzieć, musimy o tym często myśleć – i
musimy temu ze wszech miar zaradzać! A nawet zapobiegać!
Dlatego tak bardzo ważnym jest, abyśmy się modlili codziennie!
Codziennie – w rodzinie i za rodzinę!
Bardzo godną polecenia
jest modlitwa wspólna. Nawet, jeśli nie jest ona możliwa
codziennie, to chociaż w wybrane dni – może w sobotę i w
niedzielę, a może w jakiś inny, odpowiedni dzień… Wspólna
modlitwa bardzo pomaga w wyciszaniu konfliktów i budowaniu dobrej
atmosfery.
W ramach tej wspólnej modlitwy można wspólnie, na
głos, czytać Pismo Święte. To też modlitwa.
I
bardzo ważnym jest, aby w intencji rodziny często przyjmować
Komunię Świętą:
właśnie w intencji dobrej atmosfery w domu,
w intencji dobrych wzajemnych relacji. Byłoby wspaniale, gdyby była
możliwość wspólnego uczestnictwa całej rodziny we Mszy
Świętej,
chociaż wiemy, że z powodu pracy może to być
trudne. Ale warto starać się o to wówczas, kiedy jest to możliwe.

Ogromnie
ważną sprawą jest też, aby wszyscy domownicy zachowywali stale
stan łaski uświęcającej,
co oczywiście łączy się z
koniecznością systematycznej Spowiedzi. To wymaga pewnej dyscypliny
i pewnego porządku, ale jest to czynnik bardzo wzmacniający
rodzinę.
I
– co jasne i oczywiste – trzeba codziennie podejmować wszelkie
ludzkie kroki i działania, aby tę dobrą atmosferę budować.
Chodzi o poskramianie własnych gwałtownych reakcji, także własnego
egoizmu, by nie narzucać się innym ze swoim zdaniem i nie stawiać
zawsze na swoim za wszelką cenę. Chodzi o to, aby nie powodować
i nie prowokować konfliktów,
a te, które powstają, jak
najszybciej po prostu wyciszać…
Chodzi
też o przebaczanie sobie jak najszybciej czynionych sobie
nawzajem przykrości… I nawet nie w tym rzecz, żeby za każdym
razem wiązało się to z jakimiś teatralnymi gestami, z
wielkimi słowami, z jakimś wylewnym przepraszaniem – chociaż
niekiedy takie słowa też muszą paść. Ale zapewne o wiele
częściej wystarczy po prostu nie dolewać oliwy do ognia,
nie podgrzewać konfliktu, tylko pozwolić, żeby sam wycichł, żeby
wszystko samo – mówiąc kolokwialnie – rozeszło się po
kościach…
Moi
Drodzy, pamiętajmy o tym, że odpowiedzialność za budowanie dobrej
atmosfery w rodzinie spoczywa na wszystkich jej członkach. To
nie jest tylko zadaniem rodziców, albo tylko zadaniem żony czy
męża. Nie da się obronić słuszności zasady, którą kiedyś
wypowiedział pewien mąż, że za konflikty w rodzinie zwykle
odpowiedzialne są dwie strony: żona i teściowa.
Nie, tak nie
jest.
Może
już nawet nie wnikając, kto jest odpowiedzialny za konflikty,
powiedzmy jasno, że za budowanie dobrej atmosfery w rodzinie z
pewnością odpowiedzialni są wszyscy. Wszyscy powinni
uczynić wszystko, co tylko mogą, aby taką atmosferę budować. I
to jest właśnie zadaniem dla nas. Bo jeżeli nawet cały świat
wokół będzie się „walił i palił”, ale w swoim domu, w
swojej rodzinie będziemy mieli azyl i wsparcie,
to wszystko da
się przeżyć. Jeżeli natomiast i na zewnątrz jest ciężko, i we
własnym domu jest bałagan i kłótnia, to już rzeczywiście –
prawdziwa tragedia.
Dlatego
– razem ze Świętą Rodziną – trzymajmy się Boga i na Nim
budujmy szczęście swoich rodzin. Ile tylko możemy – inwestujmy
duchowo w rodzinę!

9 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.