I szczenięta jadają z okruszyn dzieci…

I

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Urszula
Wasilewska, Osoba bardzo mi bliska i życzliwa już od lat szkoły
podstawowej, a do tego – Osoba doświadczona krzyżem choroby,
który codziennie od dziecka tak wytrwale dźwiga. Zapewniając o
codziennej modlitwie, dziękując za tak często okazywaną dobroć
serca, życzę radości i nadziei!
I
jeśli mowa o radości i nadziei, to wielką radością będzie
zapewne dla nas wszystkich wiadomość, iż mamy uzasadnioną
nadzieję, graniczącą z pewnością, że jutro na naszym forum –
słówko z Syberii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Czwartek
5 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: 1 Krl 11,4–13; Mk 7,24–30

CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Kiedy
Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i
wskutek tego jego serce nie pozostało tak szczere wobec jego Pana
Boga, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę,
boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon więc
dopuścił się tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał
pełnego posłuszeństwa wobec Pana, jak Dawid, jego ojciec. Salomon
zbudował również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze
na wschód od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów. Tak
samo uczynił wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym
kadzidła i składającym ofiary swoim bogom.
Pan
więc rozgniewał się na Salomona za to, że jego serce się
odwróciło od Pana, Boga izraelskiego. Dwukrotnie mu się ukazał i
zabraniał mu czcić obcych bogów, ale on nie zachował tego, co Pan
mu nakazał. Wtedy Pan rzekł Salomonowi:
Wobec
tego, że tak postąpiłeś i nie zachowałeś mego przymierza oraz
moich praw, które ci dałem, nieodwołalnie wyrwę ci królestwo i
dam twojemu słudze. Choć nie uczynię tego za twego życia ze
względu na twego ojca Dawida, to wyrwę je z ręki twego syna.
Jednak nie wyrwę całego królestwa. Dam twojemu synowi jedno
pokolenie ze względu na Dawida, mego sługę, i ze względu na
Jeruzalem, które wybrałem”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus
udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i
chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w
ukryciu.
Wnet
bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana
przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg, a była to
poganka, Syrofenicjanka rodem, i prosiła Go, żeby złego ducha
wyrzucił z jej córki.
Odrzekł
jej: „Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest
wziąć chleb dzieciom i rzucić psom”.
Ona
Mu odparła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z
okruszyn dzieci”.
On
jej rzekł: „Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił
twoją córkę”. Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące
na łóżku, a zły duch wyszedł.

Refleksja,
jaka nasuwa się po usłyszeniu obu dzisiejszych czytań, jest taka:
oto Salomon – mówiąc wprost i szczerze – miał to,
co chciał.
A nawet więcej, niż chciał, bo sam w pewnym
momencie – uświadomiwszy sobie, jak bardzo jest przez Boga
obdarowywany
– wychwalał Go całym sercem. Można zatem
powiedzieć, że miał dużo więcej, niż chciał, niż mógł się
spodziewać. I nie potrafił tego uszanować.
Niestety,
dzisiejszy fragment Pierwszej Księgi Królewskiej dobitnie pokazuje
nam upadek moralny człowieka, któremu Bóg tak bardzo zaufał.
Bogactwo, powodzenie i władza tak bardzo uderzyły Salomonowi do
głowy,
że w końcu zaczął czcić obcych bogów! Nie tylko
więc niedokładnie wywiązywał się z tych zadań, jakie Pan na
niego nałożył i oczekiwań, jakie wobec niego miał – on się
wprost od Boga odwrócił!
Zapytajmy jeszcze raz: Czy można
wyobrazić sobie bardziej dramatyczny upadek moralny człowieka,
który nie potrafił docenić i odwdzięczyć ogromnych
dobrodziejstw, otrzymanych od Pana?
I
– jakby dla przeciwwagi – postawa Syrofenicjanki, a więc kobiety
pochodzącej spoza narodu wybranego, która w obliczu wielkiej
potrzeby, w obliczu bardzo trudnego doświadczenia, przyszła
do Jezusa, aby prosić Go o zmiłowanie. W przeciwieństwie do
Salomona, nie opływała ona w bogactwa i nie pławiła się w
zaszczytach. Wprost przeciwnie: miała bardzo trudny problem do
rozwiązania
– opętanie córeczki przez ducha nieczystego.
Możemy się tylko domyślać, ile zmartwień i zgryzoty musiało ją
to kosztować, ile łez przez to wylała, ile modlitw
zaniosła… Nic to jednak nie pomogło, skoro przyszła dziś do
Jezusa, by pokornie prosić Go o pomoc.
Ale
oto tutaj kolejne trudne doświadczenie, a mianowicie – twarde
słowa Jezusa: Pozwól
wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest wziąć chleb
dzieciom i rzucić psom.

My oczywiście wiemy, co te słowa oznaczały.
Jezusowi chodziło o pewien
porządek,
w jakim
miała być głoszona Dobra Nowina o królestwie Bożym: najpierw
miał ją usłyszeć naród wybrany,

a potem dopiero cały świat. Jednak kobieta zapewne nie rozumiała
tego w ten sposób, a do tego porównanie
do psa,

które u Izraelitów było zwierzęciem nieczystym, dodatkowo
pogłębiało nieciekawą atmosferę całej
rozmowy.
Jezus
bowiem powiedział jej – ni mniej, ni więcej – że za
bardzo pospieszyła się ze swoją prośbą,

skoro bowiem nie pochodzi z narodu wybranego, to jej się ta łaska,
o którą prosi, jeszcze „nie należy”. Naturalnie, żadna łaska
– jako łaska – nikomu się nie należy, ale tutaj mówimy
właśnie o tej kolejności działania.
Kobieta
jednak
nie dała się zbić z tropu tymi
słowami,
a chociaż może nawet wewnętrznie się
nimi przejęła,
to jednak nie dała po sobie tego poznać, tylko z
wielką pokorą weszła w dialog z Jezusem,

nawet zgodziła się na porównanie do psa, i pokornie stwierdziła:
Tak,
Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci.
A
tymi słowami tak Jezusa
zachwyciła, że nie tylko udzielił jej łaski, o którą prosiła,
ale jeszcze bardzo docenił jej wiarę.
I
jeśli teraz
chcieć porównać
jej postawę do ukazanej dzisiaj postawy Salomona, to musimy
powiedzieć, że właściwie… nie
ma żadnego porównania.

On, opływający we wszystko, zadufany w sobie odwraca
się od Boga


ona,
w wielkiej potrzebie, wręcz wydziera
Jezusowi z rąk i z serca Jego łaskę,

wykazując się przy tym ogromną pokorą, uniżeniem i miłością.
Jakie
refleksje, w obliczu obu tych postaw, rodzą się w naszych sercach,
moi Drodzy?… Która
z tych postaw jest nam bliższa?…

Czy zawsze doceniamy to, co już od Boga otrzymaliśmy i
ciągle otrzymujemy?
Czy
my w ogóle dostrzegamy, że coś od Niego otrzymujemy – że
naprawdę tak dużo od Niego otrzymujemy?… I
czy nie jest tak, że potrzeba aż bardzo trudnego doświadczenia,
żebyśmy zeszli – a może i spadli z hukiem – z piedestału
swojej pychy i
zwrócili swe serce ku Bogu, a nie tylko ku sobie samym?…
Jakie
jeszcze refleksje rodzą się teraz w naszych sercach?…

5 komentarzy

  • Czy więc nie jest potrzebne cierpienie i ból, i strach,i przesladowanie byśmy nie zapomnieli o Panu Bogu. Z dobrobytu rodzi się pycha i próżność. Nie rozumiem jednak dlaczego niektóre narody są tak pobłażliwie traktowane przez Boga, a inne z całą surowością. Wszystkie nasze narodowe tragedie przypominają mi trochę tą kobietę.

  • …"cierpienie i ból, i strach,i przesladowanie byśmy nie zapomnieli o Panu Bogu"…
    -Rzeczywiście,wysoce budujące przesłanki skłaniające do wiary…

  • Można by o Syrofenicjance dzisiejszym językiem powiedzieć " miała baba tupet", a jednak Jezusa zachwyciła jej wiara, pokora, miłość i troska o córeczkę.

    • Zwrócić się do Boga o pomoc – rzeczywiście trzeb a mieć tupet. I – w tym wypadku – sporo naiwności. A owa kobieta była pokorna, dobrze wychowana i…wierzyła. Dwóch pierwszych cech nie można przypisać jej interlokutorowi.Tupet to mają takie, które nadużywają boskiej i ludzkiej wyrozumiałości…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.