By bardziej był – Bogiem z nami!

B

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa mój
Wujek, Mirosław Oleszczuk, któremu nieustannie dziękuję za
życzliwość i dobre serce, ale także za głębokie i mądre
przemyślenia, jakimi nieraz dzieli się ze mną i którymi mnie
ubogaca. Życzę Mu wciąż wzrastającego zapału do dalszych
głębokich poszukiwań – i wszelkiego Bożego błogosławieństwa
w życiu rodzinnym, oraz w realizacji tej odpowiedzialności, jaka
spoczywa na Nim z racji zajmowanego stanowiska w pracy. Zapewniam o
modlitwie!
Ponadto,
imieniny
przeżywają:
Ksiądz
Mirosław Golonka – mój Kolega kursowy;
Ksiądz
Mirosław Cisowski, Ksiądz Mirosław Krupski, Ksiądz Mirosław
Pietrzak, Ksiądz Mirosław Stańczuk, Ksiądz Mirosław Sitarz –
Kapłani spotkani na różnych etapach mojej kapłańskiej posługi;
Mirosław
Sawczuk – mój dobry Znajomy z rodzinnej Parafii;
Mirosław
Winiarczyk – mój dobry Znajomy z Parafii Świętego Ojca Pio w
Warszawie.
Życzę
Drogim Solenizantom, aby Bóg był codziennie coraz bardziej –
Bogiem z nimi! I o to modlę się dla Nich!
Moi
Drodzy, serdecznie dziękuję za Wasze modlitewne wspieranie
Rekolekcji w Szropach – i nadal o to proszę. Przypominam też, że
wszyscy razem wspieramy duszpasterskie manewry Księdza Marka na
Syberii!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE
WIELKOPOSTNE – DZIEŃ 2
w
Poniedziałek 2 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Dn 9,4b–10; Łk 6,36–38

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
O
Panie mój, Boże wielki i straszliwy, który dochowujesz wiernie
przymierza tym, co Ciebie kochają i przestrzegają Twoich przykazań!
Zgrzeszyliśmy,
zbłądziliśmy, popełniliśmy nieprawość i zbuntowaliśmy się,
odstąpiliśmy od Twoich przykazań. Nie byliśmy posłuszni Twoim
sługom, prorokom, którzy przemawiali w Twoim imieniu do naszych
królów, do naszych przywódców, do naszych przodków i do całego
narodu kraju.
Tobie,
Panie, należy się sprawiedliwość, nam zaś wstyd na twarzach, jak
to jest dziś: mieszkańcom Judy i Jerozolimy oraz całemu Izraelowi,
bliskim i dalekim we wszystkich krajach, do których ich wypędziłeś
z powodu niewierności, jaką Ci okazali.
Panie!
Wstyd na twarzach niech okrywa nas, naszych królów, naszych
przywódców i naszych przodków, bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie.
Pan zaś, nasz Bóg, jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że
zbuntowaliśmy się przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana,
naszego Boga, by postępować według Jego wskazań, które nam dał
przez swoje sługi, proroków.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec
wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie
potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie
wam odpuszczone.
Dawajcie,
a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i
opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką
miarą, jaką wy mierzycie”.

Trwamy
w rekolekcyjnym skupieniu, kontynuujemy naszą pracę duchową i
głęboką refleksję
nad Bożym słowem, w duchu hasła, które
stanowi główną myśl tego świętego czasu. Przypomnę, że jest
to jedno zdanie z wczorajszego drugiego czytania, z Listu Świętego
Pawła Apostoła do Rzymian, a konkretnie to: Jeżeli Bóg z
nami, któż przeciwko nam?…
I
oto wczoraj zastanawialiśmy się, na ile okrywamy obecność Boga w
naszym życiu, czy jest On rzeczywiście „Bogiem z nami”,
czy ma swoje stałe miejsce w naszych sprawach, w naszej codzienności
– także tej codzienności rodzinnej… Czy jest obecny w
sytuacjach radosnych i pomyślnych, czy może bardziej w
sytuacjach trudnych i bolesnych, czy może w żadnej z nich,
bo może sami sobie ze wszystkim radzimy, albo też wydaje się nam,
że Bóg nie interesuje się nami za bardzo i zostawia nas samych z
naszymi problemami…
Głębszemu
zastanowieniu się nad tym miała służyć wczorajsza praca domowa,
polegająca na spokojnej rozmowie w rodzinie i o rodzinie.
Chodziło o to, aby wspólnie porozmawiać i zastanowić się nad
tym, co w naszej rodzinie udaje się, a co się nie udaje; jakie są
radości i blaski
życia w naszej rodzinie, a jakie trudności,
problemy
i co daje powód do niepokoju… A w tym wszystkim
jeszcze chcieliśmy zobaczyć miejsce i rolę samego Boga,
który jest – lub może, według niektórych, nie jest – w
naszych sprawach rodzinnych obecny. Taka była wczorajsza praca
domowa. Jak udało się nam ją wykonać?
Całość
zaś naszego rekolekcyjnego wysiłku dokonuje się w atmosferze
modlitwy wszystkich za wszystkich, nade wszystko: o dobre i
błogosławione owoce tego czasu,
o prawdziwą i trwałą
przemianę naszego myślenia i spojrzenia na Boga, na świat, na
drugiego człowieka, a wreszcie – na siebie samych. To pierwsza
intencja naszej modlitwy.
Drugą
jest prośba w intencji Księży Spowiedników, którzy jutro
służyć nam będą w Sakramencie Pokuty, a także w intencji
Rekolekcjonisty – o odwagę wskazywania prostych dróg,
prowadzących do zbawienia.
Ponadto,
modlimy się za tych, którzy bardzo chcieliby uczestniczyć w
naszych spotkaniach rekolekcyjnych, ale z różnych względów nie
mogą,
szczególnie z powodu choroby, wieku, słabości… Ich
wszystkich serdecznie pozdrawiamy i ponownie prosimy, aby choć
cząstkę swoich cierpień ofiarowali
w intencji tego świętego
czasu, tak bardzo ważnego dla naszej Parafii. Jednocześnie
podkreślamy z całą mocą, że mogą się uważać za pełnoprawnych
uczestników naszych spotkań,
bo choć nie mogą włączyć się
w nie osobiście, to jednak włączają się przez modlitwę i
cierpienie. My zaś ogarniamy ich naszą modlitwą.
I
modlimy się także – to czwarta intencja naszych modlitw – za
tych, którzy chociaż mogą w rekolekcjach uczestniczyć, to
jednak nie chcą.
Prosimy dla nich o łaskę powrotu do Boga; o
to, by się odważyli zaufać Bogu bez reszty. I aby skorzystali z
zaproszenia, jakie On sam do nich kieruje.
W
tych to czterech intencjach, które zgodnie z wczorajszą obietnicą
teraz przypomniałem, zanosimy modlitwy do Boga – w sposób,
jaki każdy uznaje za najlepszy.
Jednak jako Wspólnota
parafialna i rekolekcyjna umawiamy się na jedną, taką samą dla
wszystkich modlitwę, którą odmawiamy w naszych domach.
Odmawiamy
ją w domach po to, aby tam właśnie zaprowadzać rekolekcyjną
atmosferę.
Jak wczoraj zaznaczałem, modlitwę tę można
odmówić samemu, indywidualnie, a można – co było szczególnie
polecane – w gronie rodzinnym: jak komu pasowało. I wczoraj tą
modlitwą, którą mieliśmy sobie w naszych domach odmówić, była
Koronka do Bożego Miłosierdzia. Jak nam się to udało? A
komu udało się odmówić wspólnie, w gronie Rodziny?
Bardzo
dziękuję za to duchowe wspieranie naszego wspólnego dzieła i
dzisiaj proszę, aby modlitwą, która nas połączy przed Panem,
była Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny.
Podobnie, jak wczoraj, proszę o odmówienie jej w naszych domach i
najlepiej – razem, w jakimś gronie osób.
A
oto dzisiaj kontynuujemy naszą refleksję nad Bożym słowem, w
duchu wspomnianego już przed chwilą głównego hasła tych
Rekolekcji, jakim są słowa Apostoła Pawła: Jeżeli Bóg z
nami,
któż przeciwko nam?… Wczoraj
stawialiśmy sobie pytania, czy Bóg jest z nami, czy może zapomniał
o nas i stanął gdzieś z boku, przyglądając się biernie naszym
codziennym zmaganiom?… A jeżeli jednak jest – to jak tę Jego
obecność dostrzec?…
Dzisiaj
pójdziemy dalej w naszych refleksjach i zastanowimy się, co robić,
aby Bóg był nie tylko bardziej dostrzegalny, ale w ogóle – aby
był bardziej w naszym życiu obecny.
Wsłuchujemy się w Boże
słowo dzisiejszej liturgii, a w nim znajdujemy – w pierwszym
czytaniu – przepiękne i niezwykle głębokie wyznanie grzechów,
jakie naród wybrany, słowami Proroka Daniela, wypowiada przed
Bogiem. Słyszeliśmy te mocne, a jednocześnie przecież prawdziwe
słowa: Zgrzeszyliśmy, zbłądziliśmy, popełniliśmy
nieprawość i zbuntowaliśmy się, odstąpiliśmy od Twoich
przykazań. Nie byliśmy posłuszni
[…] Tobie,
Panie, należy się sprawiedliwość, nam zaś wstyd na twarzach, jak
to jest dziś
[…]. Pan zaś, nasz Bóg,
jest miłosierny i okazuje łaskawość, mimo że zbuntowaliśmy się
przeciw Niemu i nie słuchaliśmy głosu Pana, naszego Boga, by
postępować według Jego wskazań, które nam dał…
I
jeżeli zastanawiamy się dziś, co zrobić, aby Bóg mógł być
bardziej w naszym życiu obecny, to tutaj mamy już bardzo jasne
wskazanie: mamy oczyścić nasze serca, uwolnić je z grzechu,
mamy przygotować Bogu naszemu odpowiednie miejsce. Bo jak można
kogoś zapraszać do zagraconego pokoju – a niby jak miałby
się w nim rozgościć? Podobnie: jak może zamieszkać Bóg, ale też
jak można znaleźć w miejsce dla drugiego człowieka w sercu
zachwaszczonym grzechem?!
Dlatego
już teraz, moi Drodzy, stawiamy pytania o naszą Spowiedź:
Jak często się spowiadamy? Czy systematycznie? Czy może co miesiąc
– jak powinno być – czy jedynie raz, albo dwa razy do roku? A
czy do Spowiedzi solidnie się przygotowujemy? Czy robimy
porządny rachunek sumienia, czytając chociażby te pytania,
które – w ramach rachunku sumienia właśnie – znajdują się w
naszych książeczkach do nabożeństwa? Czy może podchodzimy do
konfesjonału na zasadzie: „A coś się tam powie…”,
albo: „A jakie ja mogą mieć grzechy, skoro mam już osiemdziesiąt
lat i mieszkam sama?…”.
Oczywiście,
że nie będą to jakieś straszne grzechy, jak chociażby spalenie
stodoły sąsiadowi, ale chyba wszyscy tu zgodzą się ze mną – bo
może znamy nawet takie sytuacje – w której pobożna niewiasta, w
wieku siedemdziesięciu czy osiemdziesięciu lat, odmawiająca
wszystkie Różańce i Litanie, tak skutecznie swoimi plotkami
skłóci ludzi wokół siebie
i ponastawia jednych przeciwko
drugim, że tylko za głowę można się złapać z przerażenia!
Najlepiej byłoby – za jej głowę… Żeby przywrócić
trzeźwe myślenie.
Zatem,
nawet osiemdziesiątka na karku wcale nie jest gwarancją
bezgrzeszności!
I dlatego już teraz proszę, moi Drodzy,
abyście – kto zamierza jutro przystąpić do Spowiedzi Świętej –
wzięli dzisiaj do ręki książeczkę do nabożeństwa, znaleźli w
niej rachunek sumienia i tak spokojnie, pytanie za pytaniem,
przygotowali sobie uczciwe i porządne wyznanie grzechów. I
żebyśmy – w ramach tego ciągłego robienia Bogu miejsca w swoim
sercu – starali się na bieżąco unikać grzechu…
Z
kolei, Ewangelia dzisiejsza wskazuje nam kolejny sposób na to, by
Bóg był bardziej w naszym życiu obecny. Myślę, że tu nawet nie
ma co szczegółowo komentować, tylko dokładnie zacytować słowa
Jezusa, który powiedział: Bądźcie miłosierni, jak Ojciec
wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie
potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie
wam odpuszczone.
Dawajcie, a będzie wam dane: miarą
dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze
wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie…

Otóż,
właśnie: Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy
mierzycie…
Przenosząc to zdanie na grunt naszych rozważań,
możemy powiedzieć, że Bóg będzie w naszym życiu na tyle
obecny, na ile my Mu na to pozwolimy.
Bo to tylko od nas zależy.
On nie różnicuje ludzi i nie stawia sprawy w ten sposób, że
jednych uważa za lepszych, a innych za gorszych i w życiu tych
pierwszych jest obecny bardziej, bo lepiej się u nich czuje, a tych
drugich jakby unika – nie! On chce być bardzo obecny w każdym
sercu.
Ale będzie na tyle, na ile to serce będzie otwarte i
przygotowane.
To
od nas, każdej i każdego z nas, ode mnie i od Ciebie – zależy,
czy i na ile Bóg będzie „Bogiem z nami”, a Jego obecność
będzie zauważalna. To zależy od tego, czy i na ile będziemy
miłosierni wobec ludzi, czy i na ile będziemy się starali
budować z ludźmi wspólnotę, pomagając sobie nawzajem, a nie
będziemy ich jedynie osądzać i potępiać. I czy będziemy ludziom
– a jednocześnie i Bogu – dawać z siebie więcej, dawać
hojną miarą,
czy będziemy z aptekarską dokładnością
wyliczać dekagramy naszego serca, naszej dobroci, martwiąc się
tylko, żeby nie dać za dużo, żeby się nie przemęczyć,
żeby jeszcze nam coś zostało…
Z
taką postawą wobec drugiego człowieka w sposób oczywisty łączy
się – a nawet jest jej źródłem – taka sama postawa wobec
Boga. Polega ona na wyliczaniu Bogu każdej Mszy Świętej, każdej
Spowiedzi, każdej modlitwy…
Dosłownie tak, jakby to Bóg
zyskiwał na naszych modlitwach. Nie, moi Drodzy, Bóg niczego
wymiernego na naszych modlitwach nie zyska, bo On ma wszystko –
wszystko w całej pełni
– i Jemu już niczego nie potrzeba.
Jedynym,
czego Mu potrzeba i czego nikt, poza nami, nie jest w stanie Mu
dać,
a jednocześnie: jedynym, co my naprawdę możemy Mu
dać,
bo tego faktycznie nie ma i nie będzie miał, jeżeli my
Mu nie damy, to nasza miłość. Nasza prawdziwa i szczera
miłość. Tego nikt Bogu nie da, jeżeli my Mu nie damy – każda
i każdy z nas, indywidualnie i osobiście.
I tego On od nas
pragnie. A tę miłość okażemy właśnie przez to, że nasze serca
będziemy strzec od grzechu, oczyszczać z grzechu, a
wzmacniać
systematyczną Spowiedzią, coniedzielną Mszą Świętą
i jak najczęstszą Komunią Świętą, oraz codzienną modlitwą i
kontaktem z Bożym słowem.
I
okażemy tę miłość Bogu również poprzez okazanie jej
drugiemu człowiekowi
– w sposób bardzo konkretny i
praktyczny, a nie tylko przez piękne słowa. Im więcej tej miłości
– w taki właśnie należyty sposób – okazywać będziemy Bogu i
drugiemu człowiekowi, w tym większym stopniu Bóg będzie w
naszym życiu obecny.
Żeby
zaś poćwiczyć nieco tę umiejętność okazywania miłości Bogu
poprzez okazanie jej drugiemu człowiekowi, to teraz – praca
domowa. Proszę, moi Drodzy, abyśmy dzisiaj – albo jutro, do czasu
naszego kolejnego spotkania – zrobili naszym bliskim jakąś
niespodziankę,
czyli jakiś dobry uczynek, ale taki, o który
oni nie będą nas prosili, tylko my sami z siebie go wykonamy. Dobry
uczynek, będący niespodzianką.
I
tu naprawdę nie chodzi o wielkie rzeczy! Nie mam na myśli
niespodziewanego trafienia szóstki w totolotka. Mam tu na myśli
zrobienie herbaty żonie, albo jakiegoś smakołyku mężowi.
Zięć może teściowej zrobić herbatę (tylko bez dosypywania
trucizny!). A może pomoc w zmywaniu naczyń po obiedzie. A może –
tu uśmiech do młodszej części naszej Parafii – posprzątanie
własnego pokoju tak, żeby już mama nie musiała tego robić.
Jeżeli
zaś ktoś mieszka samotnie, to na pewno takim dobrym uczynkiem i
jednocześnie niespodzianką będzie telefon do kogoś bliskiego
i swobodna rozmowa, na zasadzie: „Co słychać?”… Nie na
takiej, że „jesteś miły, sympatyczny, bardzo Cię lubię – Ty
przecież wiesz, jak Cię bardzo kocham – to pożycz mi stówę!”,
tylko tak zupełnie szczerze i bezinteresownie; ot, tak, po prostu…

Moi
Drodzy, na pewno pomysłów nam nie zabraknie, a Bóg w ten
sposób będzie bardzo obecny, będzie w znacznie większym stopniu
„Bogiem z nami”…
I
żeby utrzymać ten dobry rytm i styl, to proszę, abyśmy
zastanawiając się nad tym, jaki to dobry uczynek – niespodziankę
– zrobimy swoim bliskim, jednocześnie pomyśleli nad dobrym
postanowieniem
końcowym z tych Rekolekcji. Jutro,
na zakończenie rozważania, postawię takie pytanie i w dłuższej
chwili ciszy będziemy mieli możliwość wypowiedzenia przed Bogiem
takiego właśnie konkretnego, dobrego postanowienia na
przyszłość.
Pomyślmy nad tym, co nam najbardziej w życiu
szwankuje i co by należało zmienić – i właśnie według takiej
potrzeby przygotujmy sobie jakieś jedno, konkretne, dobre
postanowienie: co dobrego będziemy robić, albo właśnie czego
niedobrego już nie będziemy robić
– nie tylko przez jeden
dzień, ale przez dłuższy czas – aby Bóg był bardziej w naszym
życiu obecny. To jutro, na zakończenie Rekolekcji.
Dzisiaj
natomiast wykonujemy jeden, konkretny, dobry uczynek –
niespodziankę. I odmawiamy Litanię Loretańską.
Czynimy
więc wszystko, co w naszej mocy, aby Bóg był „Bogiem z nami” i
by był nim w jak największym stopniu. Bo jeżeli tak będzie, to
wówczas – któż przeciwko nam? Choćby i cały
świat! Ale nad tym zastanowimy się już jutro…

2 komentarze

  • Po przeczytaniu i wysłuchaniu pierwszego Czytania przyszła mi refleksja o wstydzie:
    czy ja się wstydzę; czy jest mi obojętne, co o mnie myślą inni…,
    czego się wstydzę; czy wyglądu, czy zachowania, czy grzechu…
    jak objawia się mój wstyd; czy jeszcze się rumienię, czy zakładam maskę obojętności, tupetu…
    kiedy się wstydzę; czy jak czegoś nie wiem, nie rozumiem, czy jak zgrzeszę, czy tylko jak mój grzech wyjdzie na jaw…
    a może wyrosłam ze wstydu i nie mam już wstydu, czy mogłabym się obnażyć publicznie cieleśnie, duchowo…

    Panie mój, Ty wiesz ilu rzeczy się wstydzę z mojej przeszłości i teraźniejszości. Ty wiesz jak szybko bije mi serce gdy wyznaję Ci grzechy w konfesjonale, jak nie lubię przyznawać się do swoich win, jak przeżywam gdy muszę przepraszać bliźniego za uczynione zło. Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz że Cię miłuję, ale wciąż za mało, nie tak jak na to zasługujesz. Panie przebacz mi, bo przerwałam modlitewne postanowienie wielkopostne… bo nie rozpoczęłam dziś " postu Daniela "- przekładam go od następnego poniedziałku…
    Dziękuję Ci Panie Jezu, że od rana odmówiłam do Twojej Mamy Litanię, że czekałeś na mnie ze Słowem w Kaplicy Adoracji, że mogłam uczestniczyć w Twojej bezkrwawej Ofierze, że zrobiłam prawdziwą niespodziankę bliskiej osobie i pamiętałam o życzeniach dla Oli.

    • Dziękuję Annie za udział w naszych rekolekcyjnych działaniach.
      A co do wstydu, to nie możemy zapominać, iż jest to wielki dar Boży! To wielki i wspaniały dar Boży, stojący na straży tego, co w nas najbardziej intymne i najbardziej skryte… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.