Dobrze wykorzystał doświadczenie dna…

D

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa
Agnieszka Niedziałkowska – onegdaj: Siwicka, dla przyjaciół:
Siwa – której dziękuję za wieloletnią przyjaźń i stały
kontakt, i której życzę, by razem z Mężem otrzymali od Pana ten
dar, o jaki tak bardzo się modlą i na którym Im tak bardzo zależy.
Urodziny
przeżywa także Grzegorz Święciński, należący w swoim czasie do
jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Mu Pan błogosławi!
Oboje
Świętujących zapewniam o modlitwie!
Serdecznie
dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii:
zarówno za głębokie
rozważanie o Bożym słowie, jak i rzut oka na ostatnie
doświadczenia duszpasterskiej w Surgucie i okolicach. Trwamy w
modlitewnej łączności
A
ja, moi Drodzy, za chwilę
wyruszam na Spowiedź do sąsiedniej Parafii, w Zwoli, gdzie trwają
rekolekcje. Wieczorem zaś,
z Lektorami i Ministrantami, jedziemy do
sąsiedniego Borowia na
kręgle! A co? Nie wolno nam?
Dobrego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Sobota
2 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Mi 7,14–15.18–20; Łk 15,1–3.11–32

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA:
Paś
lud Twój, Panie, laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego; co
mieszka samotnie w lesie, pośród ogrodów. Niech wypasają Baszan i
Gilead, jak za dawnych czasów. Jak za dni Twego wyjścia z ziemi
egipskiej ukaż nam dziwy.
Któryż
bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz
występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze,
bo upodobał sobie miłosierdzie.
Ulituje
się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości
morskie wszystkie nasze grzechy. Okażesz wierność Jakubowi,
Abrahamowi łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom naszym od
najdawniejszych czasów.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy,
aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten
przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.
Opowiedział
im wtedy następującą przypowieść:
Pewien
człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca:
«Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada».
Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn,
zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój
majątek, żyjąc rozrzutnie.
A
gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam
zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z
obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł
świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które
jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy
zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod
dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do
mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem
ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię
choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do
swojego ojca.
A
gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się
głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i
ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw
Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim
synem».
Lecz
ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą
suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i
sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie:
będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był
umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli
się bawić.
Tymczasem
starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu,
usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał
go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec
twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go
zdrowego».
Na
to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł
i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę
i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś
nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak
wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z
nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».
Lecz
on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i
wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z
tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a
odnalazł się»”.

Pierwsze
dzisiejsze czytanie to doskonałe wprowadzenie do przypowieści
Jezusa, zapisanej w dzisiejszej Ewangelii. Oto w pierwszym czytaniu,
w Proroctwie Micheasza, słyszymy przepiękne słowa: Któryż
bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz
występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze,
bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze
nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze
grzechy.
I zaraz potem, w Ewangelii, słyszymy historię syna
marnotrawnego,
drugiego syna, tego zagniewanego – i
ojca miłosiernego…
Jakie
zderzenie ludzkich postaw, ludzkich historii, ludzkich dążeń! A
nad tym wszystkim – sam Bóg i Jego dążenie do tego, by
człowiekowi okazać miłosierdzie, aby wybaczyć, dać drugą szansę
– i trzecią szansę, i setną, i tysięczną… Tylko żeby
jeszcze człowiek dał szansę sobie, żeby sam sobie wybaczył…
I żeby wybaczył drugiemu człowiekowi…
O
tym wszystkim dzisiaj mówi Jezusowa przypowieść – jedna z
najbardziej znanych, a jednocześnie jedna z najbardziej
przemawiających do ludzkiej wyobraźni i do ludzkiego serca. Mowa w
niej – z jednej strony – o ojcu, który zawsze kochał swoich
synów
i chciał dla nich dobrze. Jak się domyślamy, traktował
ich równo, podobnie wychowywał, więc musiało być dla niego
niemałym szokiem doświadczenie tak niebywałej arogancji
młodszego syna, który już za życia ojca zażądał części
majątku,
która przypadłaby mu w udziale po ojcowskiej śmierci.
Ojciec przecież jeszcze żył, a syn już domagał się spadku po
nim!
Pomimo
tego, stało się tak, jak ów młody człowiek sobie życzył:
ojciec dał mu żądane pieniądze i mógł tylko bezradnie
popatrzeć, jak ten odchodzi…
Co robił przez cały ten czas,
kiedy syn zażywał swojej wymarzonej wolności? – nie wiemy.
Pewnie się modlił za niego. Na pewno – czekał. Co ciekawe
nie szukał go, nie chodził za nim. Z Ewangelii dość
wyraźnie to wynika, że czekał na syna, ale nie przyspieszał jego
powrotu, a na pewno – w żaden bezpośredni sposób nie
przyczynił wprost się do jego powrotu.
Chyba, że przez
modlitwę… Ale poprzez jakieś swoje działania – nie.
Dał
się po prostu synowi wyszumieć, dał mu nacieszyć się pełną
wolnością, której ten tak pragnął. I dał mu – to bardzo
ciekawe i wiele mówiące – doświadczyć dna! Tak, ojciec
pozwolił swojemu ukochanemu synowi doświadczyć dna moralnej nędzy,
nie osłaniał go przed tym, nie zapobiegał, tylko cierpliwie
poczekał, aż syn poczuje,
że jest w położeniu gorszym nie
tylko od tego, w jakim byli ówcześni pasterze świń, ale wręcz –
same świnie!
Wszak
słyszeliśmy, że pragnął on napełnić swój żołądek
strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Nie dostał nawet pokarmu, przeznaczonego dla świń! Jakże nisko
musiał upaść! Przecież my tu, moi Drodzy, mówimy o pokarmie
dla zwierząt
– i to jeszcze zwierząt nieczystych,
według starotestamentalnego Prawa!
Żeby
więc to jeszcze raz powtórzyć: jakże człowiek ów nisko upadł.
Dotknął dna! A nawet nie tylko dotknął, ale wręcz spadł
na dno z całym impetem!
I tam dopiero nastąpiło otrzeźwienie,
i przyszła skrucha, i myśl o powrocie – dość odważna myśl,
trzeba przyznać… Owszem, głód i poniżenie swoje zrobiły, to
prawda. Ale jednak trzeba było odwagi, aby po tym wszystkim,
co się narozrabiało, wrócić do ojca i spojrzeć mu w oczy…
Tym
bardziej, że ojciec wcale nie musiał postąpić tak, jak wiemy, że
postąpił. Mógł uczynić to, o co marnotrawny syn sam go w sumie
prosił i uczynić go jednym z najemników, przeznaczając do
najcięższych i najbardziej pospolitych prac! Jednak, nawet
świadomość tego nie powstrzymała już syna przed powrotem do
ojca. Nawet najemnikiem był gotowy zostać. Był już zdecydowany na
wszystko. Dlatego możemy mówić o wielkiej odwadze z jego strony. I
o tym, że dobrze wykorzystał doświadczenie dna, na jakim
się znalazł… Choć zabolało – i to bardzo – a może właśnie
dlatego – syn oprzytomniał.
Módlmy
się, moi Drodzy, o takie oprzytomnienie – i to jak najszybsze –
dla wszystkich, którzy obecnie znajdują się na dnie. I módlmy się
– choć to trudna modlitwa i trudne stwierdzenie – o to, by Pan
dopuścił do tego, by doświadczyli dna ci, którym się wydaje,
że są na samych szczytach,
a tak naprawdę taplają się w
błocie i cieszą się pokarmem dla świń: oby jak najszybciej
doświadczyli otrzeźwiającego, a w ostatecznym finale –
zbawiennego doświadczenia dna! Podkreślmy to mocno: nie dla
jakiegoś totalnego upodlenia, bo w takowym zwykle się już znajdują
– ale po to, by się mieli od czego odbić, następnie powstać i
wrócić do Ojca!
A
samych siebie zapytajmy: Czy stać nas na radykalne i
natychmiastowe zerwanie
z jakąś wadą, z jakimś grzechem –
szczególnie tym, który najbardziej nas wewnętrznie rozbija i
oddala od Boga i ludzi? Czy stać nas – na tym właśnie odcinku –
na powrót do Ojca?…

2 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.