Ale Bóg wskrzesił Go z martwych…

A

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pod nieobecność
Księdza Proboszcza, dzisiaj w Parafii będzie pomagał Ksiądz Adam
Kulik, z którym miałem przyjemność współpracować w Żelechowie
– mój Kolega jeszcze z czasów seminaryjnych, a obecnie Profesor
siedleckiego Seminarium. W tygodniu natomiast Ksiądz Adam poprowadzi
nabożeństwo czterdziestogodzinne i będzie jeszcze ze mną za
tydzień, w następną niedzielę. I tak jakoś wspólnie pociągniemy
ten wózek…
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

3
Niedziela Wielkanocy, B,
do
czytań: Dz 3,13–15.17–19; 1 J 2,1–5a; Łk 24,35–48

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Piotr
powiedział do ludu: „Bóg
naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę
swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed
Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się świętego i
sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy.
Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego
my jesteśmy świadkami.
Lecz
teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo
jak przełożeni wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co
zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz
będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, aby grzechy
wasze zostały zgładzone”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby
nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca — Jezusa
Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za
nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego
świata.
Po
tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego
przykazania. Kto mówi: „Znam Go”, a nie zachowuje Jego
przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś
zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest
doskonała.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Uczniowie
opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy
łamaniu chleba.
A
gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich:
„Pokój wam”.
Zatrwożonym
i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich:
„Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w
waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem.
Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości,
jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje
ręce i nogi.
Lecz
gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia,
rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu
kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich.
Potem
rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do
was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co
napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”.
Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.
I
rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i
trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie
nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od
Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”.

Słuchając
dzisiejszego pierwszego czytania, z Księgi Dziejów Apostolskich,
oraz dzisiejszej Ewangelii, zapisanej przez Świętego Łukasza,
uczestniczymy w tych
wszystkich wydarzeniach,

które dokonywały się bezpośrednio po Zmartwychwstaniu Chrystusa,
a także tych, które miały miejsce w młodym, pełnym entuzjazmu
Kościele, żyjącym radością z tego niezwykłego Faktu.
Oto
Ewangelista Łukasz opowiada nam, co działo się w gronie uczniów
zaraz potem, jak powrócili do nich dwaj bracia,
którzy dopiero co spotkali
swego Mistrza –
żyjącego! – w

drodze do Emaus.

Zachwyceni tym spotkaniem, szybko
powrócili do swoich i opowiadali o wszystkim, co zaszło, gdy nagle
i niespodziewanie sam
Jezus pojawił się
wśród
nich. Stanął wśród nich
i pokazał swe rany… I pozwolił się dotknąć… A nawet poprosił
o coś do jedzenia, aby bezsprzecznie udowodnić, że naprawdę
żyj
e
i naprawdę jest tu, w
tym miejscu, obecny… I że tak, jak normalny, żyjący człowiek –
jest po prostu głodny…

A
kiedy się posilił, oświecił
umysły swych uczniów,

aby rozumieli Pisma, a następnie przypomniał im, że mają być
świadkami owych niezwykłych wydarzeń, w których dopiero co
uczestniczyli.
Z
kolei Księga Dziejów Apostolskich, a dokładnie jej fragment,
zamieszczony w pierwszym czytaniu, przedstawia nam przemowę
Piotra,
skierowaną do
ludu – przemowę, w której Pierwszy z Dwunastu bardzo odważnie
odnosi się do Wydarzeń
paschalnych, wskazując na to, iż Jezus
został skazany –

niesprawiedliwie i
niewinnie

gdy tymczasem ułaskawiony został prawdziwy zbrodniach i zabójca! I
że tak wielu zaparło się swego Mistrza i Nauczyciela.
Jednakże
– na co musimy zwrócić uwagę – Piotr nie tylko odnosi się do
całej tej sytuacji, nie tylko ją niejako relacjonuje, przypominając
niektóre co ważniejsze fakty, ale też wchodzi
głębiej w całe to 
Wydarzenie,
nawet podejmując próbę
usprawiedliwiania tych, którzy dopuścili się owego krzywdzącego
czynu. Mówi:
Teraz wiem, bracia, że
działaliście w nieświadomości, tak

samo, jak
przełożeni wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział
przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał
.
Jednak,
co ciekawe, także ten fragment biblijny nie kończy się samą tylko
relacją z konkretnych wydarzeń, ale tak, jak w Ewangelii Jezus
domaga się, aby uczniowie świadczyli
o tym, co przeżyli, tak
tutaj
Święty Piotr domaga się jasno i zdecydowanie: Pokutujcie
więc i nawróćcie się, aby grzechy wasze zostały zgładzone
.
Po
tej samej linii idzie również
pouczenie, zapisane przez Świętego Jana Apostoła w Pierwszym jego
Liście, w którym domaga się od swoich uczniów, do których zwraca
się bardzo ciepło: Dzieci
moje
,
aby nie grzeszyli i aby zachowywali Boże przykazania.
Tak
zatem, przesłanie dzisiejszej liturgii
Słowa wydaje się jasne,
wyraźne i jednoznaczne: Kościół
trwa w radości ze 
Zmartwychwstania
Pana,
przeżywa tę
radość i ją rozważa,
ale radość ta żadną miarą nie może się ograniczyć tylko do
miłych wspomnień, nie może sprowadzić się jedynie do tanich
wzruszeń, albo do płytkiego
zdziwienia

na takiej zasadzie, na jakiej
człowiek dziwi się czymś
zaskakującym, sensacyjnym, czymś niespotykanym… To nie może tak
wyglądać!
Radość
ze Zmartwychwstania
Chrystusa musi mieć
przełożenie na życie chrześcijańskie!

Radość ze Zmartwychwstania
Chrystusa musi się wyrazić w
konkrecie!
W konkretnych
postanowieniach, w konkretnych czynach, w konkretnych postawach!
Bardzo mocno domaga się tego dzisiaj sam Bóg w liturgii
Słowa.
Domaga
się tego od nas wszystkich – od nas, którzy jako Wspólnota
Chrystusowego Kościoła, trwamy
w atmosferze
paschalnej radości:

dokładnie tej samej,
w jakiej trwali Apostołowie i uczniowie. My naszą radość wyrażamy
w liturgii śpiewem wielkanocnych pieśni, odpowiednimi modlitwami w
czasie Mszy Świętej, rozważaniem
Bożego
słowa,
mówiącego o Zmartwychwstaniu;

białym kolorem szat liturgicznych… Kościół w liturgii tych
kolejnych siedmiu niedziel wyśpiewuje wielką wdzięczność Bogu za
niezwykły fakt
Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Ale trzeba też, aby to
przeżywanie liturgiczne miało bardzo realny
i konkretny wpływ na postawy chrześcijan,

na postawy uczniów Chrystusa! A jak to w rzeczywistości wygląda?
Zobaczmy,
moi Drodzy,
że kiedy zbliżają się Święta Wielkiej Nocy, czy wcześniej –
Bożego Narodzenia, to bardzo
wielu z nas przystępuje do Spowiedzi i Komunii Świętej.

Wielu uczyniło to w czasie Rekolekcji, wielu w jakimś innym,
dogodnym terminie; wielu odłożyło to – nie pierwszy raz w swoim
życiu – na ostatnią chwilę, ale i oni zdążyli. W Wigilię
Paschalną, na Rezurekcji i w Niedzielę Zmartwychwstania bardzo
wiele osób, uczestniczących we Mszy Świętej, przyjęło
do serca Jezusa w Komunii Świętej.
A
zobaczmy, ilu z nas już
Go dzisiaj nie przyjmie

zaledwie w dwa tygodnie po Świętach…
I
nie chodzi tu, bynajmniej, o jakieś płytkie statystyki, o jakieś
podliczenia, o jakąś grę pozorów czy demonstrowanie czegoś na
pokaz. Tu chodzi o odpowiedź na pytanie, ile
ja jestem w stanie dać swemu Bogu?

W jakim stopniu jestem w stanie otworzyć się na Niego, otworzyć
przed Nim swoje serce?…
Bo
cała ta sytuacja, o której mówimy, zdaje się świadczyć o tym,
że jakkolwiek Kościół trwa w radości ze Zmartwychwstania Pana –
podobnie jak ten młody Kościół z Dziejów Apostolskich – to
jednak w sercach wielu z nas jest
to już rozdział definitywnie zamknięty!
Święta
minęły, u Spowiedzi się było, Komunię się ze dwa razy przyjęło
i… Panie Jezu, do
zobaczenia w Adwencie,

przed Bożym Narodzeniem. I to też pewnie w Wigilię rano, albo co
najwyżej dwa dni wcześniej…
Kochani,
tu naprawdę nie chodzi o jakieś wypominanie, ale o jasne
stwierdzenie faktu, że my Panu Bogu wyliczamy
„odtąd – dotąd” – i ani milimetra więcej!

On nam okazał swą miłość bezgranicznie, Jezus Chrystus złożył
w ofierze za nas, grzeszników, swoje życie, dał nam samego siebie
i całego siebie – a my? A my wyliczamy
z aptekarską precyzją nasze Komunie Święte,

czas przebyty przez nas w kościele, modlitwy przez nas odmawiane…
A potem jest właśnie tak, że do Komunii przystępujemy w Święta,
albo jeszcze ze dwa razy po ich zakończeniu, do Spowiedzi
przychodzimy tylko przed
jednymi lub drugimi Świętami

– często w ostatniej chwili i w pośpiechu: „bo nie było
czasu”, „bo ja pracuję”, „bo ja się uczę”, „bo miałem
ważniejsze sprawy”; bo to,
bo tamto, i tak w kółko…
I
jest też tak, że mijają kolejne dni Świętego Triduum
Paschalnego, ale ja się tym nie przejmuję, bo dla
mnie to jeszcze nie Święta – ja przyjdę na Rezurekcję

i Święta będą zaliczone. No,
może jeszcze z koszyczkiem w Wielką Sobotę… Ale też tylko na
chwilę – koszyczek poświęcony, więc szybko z powrotem!
I
tak jest ciągle, moi Drodzy, zauważmy to! My naprawdę mamy ten
czas bardzo wyliczony, bardzo
skąpo go Bogu wydzielamy.

Na niedzielną Mszę Świętą zasadniczo chodzimy. Ale co i raz
zdarzy nam się ją opuścić, do tłumaczymy w ten sposób, że…
jakoś tak wyszło… Czasu nie było! „Oj, wie Ksiądz, cały
tydzień człowiek pracuje, to w niedzielę musi odpocząć”…
A
jeśli się jest na Mszy Świętej, to już niech
nikt od nas nie wymaga czegoś więcej.

Dlatego, kiedy w pierwszą
niedzielę miesiąca, po
jednej ze Mszy Świętych, jest króciutka adoracja Najświętszego
Sakramentu, to prawie połowa
uczestników liturgii wychodzi, bo gdzież
tak długo ślęczeć w tym kościele!

I nie ma tu akurat znaczenia, że cała adoracja potrwa cztery minuty
– to już za długo…
Po
tej samej linii idzie nasze spóźnianie się na Mszę Świętą.
Powiedzmy jasno, moi Drodzy,
że poza niektórymi,
rzeczywiście istotnymi przypadkami, to jest to wyraźny znak
wyliczania Panu Bogu czasu
– co do minuty.
I
dlatego wychodzimy
w ostatniej chwili, a potem wpadamy
grubo po rozpoczęciu Mszy Świętej, przez
co sami
tak naprawdę w niej nie uczestniczymy,
i innym utrudniamy.

Tutaj
też należałoby wspomnieć o różnych
inicjatywach –
modlitewnych i nie tylko

– podejmowanych poza Mszą Świętą. Mam tu na myśli różne
przedstawienia, krótkie
inscenizacje,
przygotowywane
przez Dzieci i Młodzież. Podkreślmy to wyraźnie, moi Drodzy:
Wasze Dzieci i Waszą
Młodzież!
Szkoda, że
na tego typu spotkaniach, w przygotowanie których owi
młodzi Ludzie wkładają
tyle serca, tyle prób odbywają, tyle czasu na to poświęcają –
w kościele zostaje mała
garstka, najczęściej Ich
Rodziców.
Drodzy
moi,
czego my, dorośli, w ten
sposób uczymy nasze Dzieci?

Jak one mają się angażować w jakiekolwiek dobro, kiedy widzą, że
dorośli mają to w nosie i zupełnie ich to nie interesuje? A
niby w imię czego mają się w to angażować? Tylko,
drodzy Dorośli, bądźmy potem na tyle uczciwi, żeby
nie narzekać, że Młodzież to tera
z
taka i owaka.
Bo czegoś
ich taką postawą uczymy. Czego? A no tego, że nie warto się w nic
włączać.
Po co? Lepiej posiedzieć przed komputerem i pobawić się w jakieś
gierki.
W
tym samym kontekście chciałbym spojrzeć na inicjatywy modlitewne,
podejmowane w naszej Parafii. Oto w tym tygodniu odbędzie się
doroczne
czterdziestogodzinne nabożeństwo,
w
czasie którego będzie całodniowe wystawienie Najświętszego
Sakramentu i będzie można powierzyć Jezusowi tyle swoich
osobistych spraw i problemów. A chociażby tych, o których
rozmawialiśmy w czasie wizyty duszpasterskiej.
Moi
Drodzy, przez ostatnie trzy lata miałem
możliwość prowadzić te nabożeństwa

w tej Parafii.
I nie mogłem się nadziwić, jak małe zainteresowanie one
wzbudzały. Czy i w tym roku będzie tak samo? Skoro to nie są
Święta, nie są to rekolekcje, nie jest to Droga Krzyżowa, tylko
coś, co trochę wykracza
poza naszą parafialną czy osobistą tradycję,

od wielu lat utrwaloną i „przyklepaną” – to znaczy, że już
nie warto się w to włączać?…
Naprawdę?…
Moi
Drodzy, czy nie przeszkadza nam taki minimalizm
w sprawach wiary, w sprawach Bożych?

Ostatnio rozmawialiśmy o tym
z Księdzem Proboszczem i dała mi do myślenia taka Jego obserwacja,
że w kilku Parafiach, w których był wcześniej, na
codziennej Mszy Świętej było całkiem sporo Osób.

Szczególnie tych, które mieszkały w pobliżu kościoła.
Najczęściej byli to starsi ludzie, będące na emeryturze – oni
zwykle mają więcej czasu – ale nie tylko oni.
Ja
sobie w czasie tej rozmowy uświadomiłem, że nasz kościół także
nie stoi na jakimś odludziu, tylko w środku całkiem sporej
miejscowości. A na codziennej Mszy Świętej
nasze Siostry i Osoby, które zamówiły intencję.

I może jeszcze ze dwie Osoby. I nikt ponadto!
No, chyba, że jest jakaś szczególna okazja, na przykład w sobotę
rano jest więcej Osób, bo to ślub wieczorem, albo Chrzest w
niedzielę… Ale na co dzień – maleńka garstka Osób. Naprawdę,
nikt więcej nie ma
czasu?…
Moi
Drodzy, ja wiem, że
to wszystko, co
tu teraz mówię, brzmi jak
jakieś wypominki
skwaszonego człowieka,

któremu akurat coś na nos siadło, albo wstał lewą nogą. Nie,
uwierzcie, to
nie jest sprawa złego humoru! To sprawa rzetelnej
obserwacji
i szczerej,
naprawdę szczerej troski

Duszpasterza o Parafię. Jednocześnie spieszę nadmienić, że mam w
świadomości i pamięci wspaniałe
zaangażowanie wielu Osób w działalność Wspólnot, istniejących
w naszej Parafii. Na szczęście, nie brakuje wśród nas tych,
którzy chętnie i bez ograniczeń „dają
z siebie więcej”!
Tak,
„dają z siebie więcej” – Bogu i nam wszystkim! Jakże wielka
wdzięczność
im się
należy z naszej strony! Oczywiście, Bogu nie trzeba o nich
przypominać, bo On na
pewno nie da się wyprzedzić

w nagradzaniu swoją łaską i błogosławieństwem takiej postawy!
Jeżeli
natomiast ja dzisiaj
wspominam
o tej mniej radosnej stronie
naszych postaw, to po to,
abyśmy wszyscy robili
wszystko, co w naszej mocy,
by ustrzec się
jakiegokolwiek
wyliczania
Jezusowi
czasu na spotkanie z Nim, czasu na modlitwę… Abyśmy nigdy nie
ulegli pokusie traktowania miłości Jezusa
jako czegoś, co nam się z góry należy i co możemy sobie przyjąć,
ale równie dobrze
możemy sobie zlekceważyć…
Nie
zapominajmy, że na Komunii Świętej, którą przyjmujemy, czy na
czasie, który ofiarujemy Bogu –
to nie Bóg cokolwiek
zyskuje! To my na tym naj
bardziej
korzy
stamy.
My właśnie!
To nam
darowana jest łaska Boża, Boże błogosławieństwo; to my
zyskujemy Bożą opiekę i Boże prowadzenie we wszystkich swoich
sprawach! My właśnie –
nie Pan Bóg!
Owszem,
Bogu sprawia to wielką radość, bo zawsze cieszy się,
kiedy Jego dziecko otwiera
przed Nim serce i może w tym
sercu zamieszkać, ale
to nie Bóg na tym najwięcej zyskuje – to
nasza korzyść jest tu największa!
Dlatego
nie wyliczajmy Panu Bogu naszego czasu i naszej miłości, otwierajmy
się na Jego miłość, która jest przecież nieograniczona! Nie
gaśmy w swym sercu radości ze Zmartwychwstania Pana,

ale niech ta radość trwa w nas i przekłada się na konkretne
postawy – jak nas do tego zachęca dziś słowo
Boże. Niech każde nasze spotkanie z Bogiem będzie wyrazem
miłości do Niego, radości i wdzięczności,

a nie nakazanym z góry i wyegzekwowanym przykrym obowiązkiem! Niech
w naszym odniesieniu do Boga będzie to pragnienie, to poszukiwanie:
co i kiedy mogę jeszcze
Bogu ofiarować,
w jaki
sposób mogę sprawić mojemu Bogu radość?…
Tylko
w ten sposób w moim sercu
będzie trwała prawdziwa radość i tylko w ten sposób będę
świadkiem tego, że Jezus
zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał! Zmartwychwstał i żyje!

Oby
– przede wszystkim – w
moim sercu…

2 komentarze

  • "Jednakże – na co musimy zwrócić uwagę – Piotr nie tylko odnosi się do całej tej sytuacji, nie tylko ją niejako relacjonuje, przypominając niektóre co ważniejsze fakty, ale też wchodzi głębiej w całe to Wydarzenie, nawet podejmując próbę usprawiedliwiania tych, którzy dopuścili się owego krzywdzącego czynu."Myślę, że Piotr ma w sobie wiele pokory, bo w końcu sam zdradził Jezusa w kluczowym momencie, mając świadomość tego, sam usprawiedliwia lud. Warto naśladować tę postawę, bo my często osądzamy surowo innych, nie pamiętając własnych potknięć i błędów. Co do reszty rozważania to ten nasz brak zaangażowani bierze się z płytkości naszej wiary, z jej postrzegania jako zwykłej tradycji czy tego, że tak wypada. Dawanie więcej było by jakąś przesadą, wykraczającą poza społeczne standardy. Warto więc stale pogłębiać naszą wiarę, wykraczać poza schematy, znaleźć ludzi którzy myślą podobnie. Polecam dzisiejsze CNN ojca Szustaka 😊 .

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.