Panie Jezu, zrób z tym coś wreszcie!

P

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym wypadła trzynasta rocznica
wyboru Benedykta XVI. Módlmy się za Niego, aby Pan we wszystkim Mu
błogosławił i uczynił owocnymi wszelkie Jego wysiłki, jakie
wciąż podejmuje dla dobra Kościoła.
Imieniny
natomiast przeżywał wczoraj mój Kolega kursowy, Ksiądz Leon
Bobrowski, Proboszcz Parafii o wdzięcznej nazwie Wróble.
Z
kolei dzisiaj, imieniny przeżywa Agnieszka Chmielewska, z którą
znam się już od czasów pierwszego wikariatu, w Radoryżu
Kościelnym, i której wdzięczny jestem za tamtą, aktywną
działalność w KSM oraz nasz dzisiejszy stały kontakt.
Imieniny
dzisiaj także przeżywa Agnieszka Szeląg, bliska mi Osoba z Parafii
w Celestynowie, której także dziękuję – podobnie, jak Jej
Mężowi, Markowi – za wspólną działalność w tejże Parafii.
Wszystkim
Świętującym życzę światła i natchnienia do codziennego
świadczenia o Jezusie Zmartwychwstałym! Zapewniam o modlitwie.
Moi
Drodzy, w Miastkowie – od wczoraj do jutra – trwa doroczne
nabożeństwo czterdziestogodzinne. Przez ostatnie trzy lata ja je
prowadziłem, w tym roku prowadzi je mój Kolega z czasów
seminaryjnych (w tym także z czasów wspólnego mieszkania w jendym
pokoju), Ksiądz Doktor Adam Kulik, Profesor siedleckiego Seminarium.

Wielka
szkoda, że nasi Parafianie nie dadzą się przekonać do
jakiejkolwiek zmiany myślenia i skoro nie jest to jakąś
wieloletnią tradycją w Parafii, to po prostu na to nie przychodzą.
To znaczy przychodzą, ale bardzo, bardzo nielicznie… I na Msze
Święte, i na osobiste adoracje… Szkoda. Ale – cóż. Każdy sam
ustala swoje życiowe priorytety. My, Duszpasterze, możemy tylko
zapraszać, zachęcać – i modlić się…
A
z takich przyjemniejszych rzeczy, to bardzo serdecznie dziękujemy
Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. I cóż możemy
powiedzieć – poza zapewnieniem o szczerej modlitwie, wspierającej
wszystkie apostolskie działania?… Zwłaszcza, że z obliczeń
Moniki wynika, że Ksiądz Marek przebył w tych dniach prawie sześć
tysięcy kilometrów…
A
zatem – wspierajmy!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
3 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 9,1–20; J 6,52–59

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Szaweł
ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów
Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do
synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do
Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby
jakichś znalazł.
Gdy
zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go
nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał
głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie
prześladujesz?” Powiedział: „Kto jesteś, Panie?”
A
On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź
do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić”.
Ludzie,
którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli
bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo. Szaweł podniósł się z
ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili więc go
do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i
ani nie jadł, ani nie pił.
W
Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. Pan
przemówił do niego w widzeniu: „Ananiaszu!” A on odrzekł:
„Jestem, Panie!”
A
Pan do niego: „Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o
Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli”. (I ujrzał w widzeniu,
jak człowiek imieniem Ananiasz wszedł i położył na nim ręce,
aby przejrzał).
Odpowiedział
Ananiasz: „Panie, słyszałem z wielu stron, jak dużo złego
wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on
także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy
wzywają Twego imienia”.
Odpowiedział
mu Pan: „Idź, bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On
zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I
pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”.
Wtedy
Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i
powiedział: „Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na
drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został
napełniony Duchem Świętym”. Natychmiast jakby łuski spadły z
jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go
nakarmiono, odzyskał siły.
Jakiś
czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w
synagogach, że Jezus jest Synem Bożym.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Żydzi
sprzeczali się między sobą, mówiąc: „Jak On może nam dać
swoje ciało na pożywienie?”
Rzekł
do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie
będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili
krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje
ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w
dniu ostatecznym.
Ciało
moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem.
Kto spożywa moje ciało i pije krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Jak
Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto
Mnie spożywa, będzie żył przeze mnie. To jest chleb, który z
nieba zstąpił. Nie jest on taki jak ten, który jedli wasi
przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na
wieki”.
To
powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum.

Nieraz
zastanawiam się, dlaczego Pan Bóg cierpliwie znosi – żeby to tak
dosadnie określić – wybryki tak wielu ludzi, którzy się
przeciwko Niemu buntują i toleruje ich słowa i działania, podczas
gdy niektórych dość zdecydowanie „stawia do pionu”.
Boża interwencja w niektórych przypadkach jest w stanie szybko
przywrócić trzeźwe myślenie w tej i owej głowie, podczas gdy
jednocześnie wielu innych brnie coraz bardziej w swoje
nieprawości.
Oczywiście,
każdy ma możliwość zreflektowania się i opamiętania, nikt nie
jest skazany na to, by w swoich błędach trwał – i tylko od
osobistej decyzji każdego zależy,
czy posłucha Bożego słowa,
Bożego nawoływania do nawrócenia, czy dalej uparcie trwać będzie
przy swoim. Jednak są tacy ludzie, którym Bóg zdecydowanie
pomaga w takim – jak byśmy powiedzieli – ogólnym
ogarnięciu się i powrocie do trzeźwego myślenia.
Takim
człowiekiem stał się właśnie Szaweł, który w swoim złym
działaniu zapędził się już tak daleko,
że wydawało się,
iż nie ma odwrotu, bo z coraz większą zawziętością i
nienawiścią niszczył Kościół Boży. Dzisiaj, w pierwszej części
czytania z Księgi Dziejów Apostolskich, usłyszeliśmy, że Szaweł
ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów
Pańskich. Udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do
synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do
Jerozolimy.
Ewidentna wrogość, szaleńcza wręcz nienawiść
i bardzo zła aktywność w niszczeniu Kościoła!
I
gdyby ktoś w tej chwili powiedział, że Szaweł w ciągu jednego
dnia – a właściwie: w ciągu jednej chwili – z
najgorliwszego wroga stanie się najgorliwszym przyjacielem Jezusa

i Jego Kościoła, to czy ktoś patrzący z boku uwierzyłby w to?
Myślę, że nikt, albo mało kto, bo i dzisiaj, widząc czyjąś złą
postawę, albo jej nawet na sobie samym doświadczając, nie
jesteśmy w stanie uwierzyć,
że taki człowiek jest w stanie
kiedykolwiek się zmienić. Uważamy zwykle, że jest on na tyle już
zblokowany w swoim ciasnym myśleniu i tak daleko zabrnął w
swojej pysze i arogancji,
że nie ma na to rady.
A
tymczasem, dzisiejsze wydarzenie pokazuje nam jasno, że dla Boga
naprawdę nie ma nic niemożliwego. Dlatego najbardziej zawzięty
wróg Kościoła w jednej chwili stał się najgorliwszym
Apostołem.
Owszem, on sam musiał się z tą myślą oswoić, a
najpierw musiał odzyskać wzrok i chyba też opatrzyć sińce po
mocnym i – co by nie mówić – efektownym upadku z konia! Kiedy
jednak przyszedł do siebie i odzyskał wzrok, to razem ze wzrokiem
wróciło mu trzeźwe myślenie i nowe spojrzenie na całą
otaczającą rzeczywistość.
I
tylko możemy ponownie zapytać: dlaczego w jego przypadku Bóg
tak zainterweniował,
a w wielu innych, jemu podobnych,
cierpliwie czeka, aż człowiek się opamięta i sam dojdzie do
właściwych wniosków?… Pewnie nie znajdziemy odpowiedzi na to
pytanie – a przynajmniej tutaj, na ziemi, przerasta ona nasze
intelektualne możliwości. W przyszłym świecie, kiedy już
będziemy na stałe z Bogiem, wszystko stanie się dla nas jasne.
Póki co, trzeba nam zdać się na Bożą myśl i Bożą mądrość,
iż Bóg wie, co robi, jeżeli tak właśnie interweniuje w życiu
człowieka.
Może
trzeba nam prosić, aby takich interwencji było więcej, aby
co i raz zdarzyło się temu i owemu – a może i nam samym –
spaść z hukiem z piedestału swojej pychy i swoich
aroganckich przekonań o własnej nieomylności, aby mogło wrócić
trzeźwe myślenie?… Owszem, pierwsze doznanie przy takim upadku do
najbardziej przyjemnych nie należy, to prawda. Ale skutki są jak
najbardziej właściwe i pożądane.
Z
pewnością, taką terapią szokową była dla słuchaczy Jezusa
zapowiedź spożywania Jego Ciała. Pamiętajmy, że oni w tym
momencie jeszcze zupełnie wiedzieli, o czym mowa. A Jezus – jakby
zupełnie tym nie zrażony – mocno i definitywnie zapowiada: Jeżeli
nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie
pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.
Kto
spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem,
a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i pije
krew moją, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Prośmy
Pana, aby jak najczęściej tak właśnie zdecydowanie i
przekonująco działał w naszym życiu.
Nie bójmy się o to
prosić i nie bójmy się poddać takiemu działaniu. Bo tu w końcu
chodzi o wieczne zbawienie, któremu na drodze tak często jeszcze
staje nasza ludzka ospałość, obojętność, lenistwo i ciasne,
schematyczne myślenie.
Niech
Pan coś z tym wreszcie zrobi!
Raz i konkretnie!

8 komentarzy

  • Ciągle mnie zachwyca postawa Jezusa względem Szawła. Ich spotkanie w drodze pod Damaszkiem, ich krótka wymiana i dalszy ciąg wydarzeń, które zainicjował Jezus, by zdobyć serce Szawła. Jezus zawalczył o Niego, bo miał dla Niego plan zmiany życia,zmianę imienia i nową tożsamość, plan osobistego zbawienia ale i perspektywę uczynienia prześladowcy Jezusa, Ewangelizatorem narodów i gorliwym wyznawcom Chrystusa. Tylko Jezus, nasz Pan i Zbawiciel mocen jest czynić takie rzeczy również dzisiaj. Chwała Tobie Jezu.

    • Po tylu dziesięcioleciach łatwego dostępu do oświaty znów kwitnie nam strukturalny analfabetyzm. Panie Jezu, zrób coś z tym wreszcie [gdy ludziom się nie chce]. Ty, który zapewne nie masz nic pilniejszego do roboty…

    • Przecież to zwykła pomyłka, która każdemu może się zdarzać. Pisać coś o analfabetyzmie jest grubą przesadą. Chyba, że ten, kto tak pisze, nigdy się nie myli… Prawdopodobnie…
      xJ

  • Ostatnio rozmawiałam z koleżanką na temat śmierci i zmartwychwstania i jak to Księże Jacku w końcu jest z duszą po śmierci? Czy od razu staje przed obliczem Boga? I jeśli na końcu świata ma być Sąd Ostateczny i zmartwychwstanie ciał, to co się dzieje z tą dusza przez ten czas? Jest w jakiejś poczekalni? Jeśli mówi się, że teraz Święci obcują z Bogiem i nam pomagają z innej rzeczywistości, to jak to się ma z tym zmartwychwstaniem ciał? Ja już z tego niewiele rozumiem… Ania2.

    • Bo tego nie da się tak po prostu do końca wyjaśnić, wszak dotykamy tajemnicy samego Boga! W świetle tego, co czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (ewentualnie w jego krótszej, młodzieżowej wersji Youcat), gdzie też znajdziemy odwołania do konkretnych cytatów biblijnych, sprawa wygląda tak, że po śmierci jesteśmy oświeceni blaskiem Bożej prawdy do tego stopnia, że sami wiemy już o sobie wszystko i to w tym momencie (naszym momencie, bo u Boga nie ma czasu) dusza jest zbawiona lub potępiona. Nie ma trybunału, w którym Bóg zasiadałby za stołem prezydialnym, słuchał różnych stron i długo zastanawiał się nad werdyktem – nic z tych rzeczy! Blask Bożej prawdy wszystko od razu wyjaśnia. I dusza od razu wie, co z nią będzie na całą wieczność.
      Natomiast Sąd Ostateczny jest potwierdzeniem tego werdyktu i momentem, kiedy ciała ponownie zostaną połączone z duszami. Będą to jednak już ciała odmienione, uświęcone… Wtedy także nastąpi ostateczne podsumowanie wszystkich spraw kończącego się świata.
      Natomiast nie jestem w stanie przedstawić dokładnie i szczegółowo relacji Sądu Bożego szczegółowego do Ostatecznego, bo chyba nikt tak dokładnie tego nie będzie w stanie określić, gdyż to jest i pozostanie dla nas tajemnicą. Tu jest przestrzeń dla naszej wiary!
      Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.